lisek.kw
12.07.21, 14:50
Cześć,
Podzielę się swoją historią, bo bardzo mnie nurtuje...choć pewnie już nie dowiem się prawdy.
Poznałem żonę 20 lat temu w pracy, 4 lata była tylko koleżanką, mężatką z dzieckiem. Potem zaczęła zachowywać się dziwnie, flirtować i spotykać się z kimś, wchodzić na czaty o tematyce erotycznej. Zostawaliśmy sami w biurze i stało się, powiedzmy że się uwiedliśmy. Wystraszyłem się i chciałem to zatrzymać, przynajmniej do czasu rozwodu- ale byłem młody a ona bardzo przekonująca, jak gwiazda z Hollywood. Teraz powiedziałbym pewnie, że była w stanie manii. Wiadomo, wspaniały seks i dużo emocji, których nie rozumiałem w 100%. Ostatecznie zamieszkaliśmy razem i pobraliśmy się, wychowaliśmy razem córkę na bardzo zdolną osobą. Żona uspokoiła się po 2-3 latach, nawet brakowało mi tego jej seksualnego pobudzenia, ale było dobrze. Tuż przed ślubem zaliczyłem mały epizod nerwicy- ciężko szukać przyczyn- ale wyszedłem z tego szybko. Żyliśmy dobrze. Pracowaliśmy razem co nie ułatwiało życia ale i tak było spokojne, nie mamy wspólnych dzieci.
Jakieś 5 lat temu żonę zaczęło jakby nosić, a miał już wtedy 42l. Trochę się złościłem i w sumie ulegała, dogadywaliśmy się. Rok temu rozpoczęliśmy kosztowny remont, przyszła pandemia, córka znalazła chłopaka i zaplanowała wyprowadzkę, ja stałem się też bardziej nerwowy ze względu na sytuację w pracy oraz ten nieszczęsny remont. I posypało się. Żona zaczęła jakby sabotować mnie i przeprowadzkę do zrobionego mieszkania, wprowadziła się co prawda ale od razu zaplanowała remont drugiego mieszkania (swojego). Zaczęła chodzić do psychologa, unikać mnie, interesować się jogą, bieganiem, tańcem, spotkaniami z koleżankami, zrobiła tatuaż. Potraktowałem to jako sposób radzenia sobie z depresją. Konflikt narastał, bo traktowała mnie jak zło konieczne- wreszcie podjęła decyzję o wyprowadzce. Oskarżyła mnie o to; że swoim zachowaniem doprowadziłem ją dwukrotnie prawie do samobójstwa, przez 12 lat tłamsiłem ją i córkę, przeze mnie konfliktowała się z nią i rodzicami, nie miała koleżanek a ja jestem ponurym gościem, psychopatą, narcyzem. Cała moja rodzina to tacy sami ludzie a on się dla nas poświęcała. W pracy nie pozwoliłem jej się rozwijać, kontrolowałem ją bez przerwy i hamowałem, byle była ode mnie zależna. Nie przynosiłem kwiatów itd.
Nie wiem jak to się stało, ale uwierzyłem jej, odwróciłem się od rodziny choć ciągle mi pomagała. Zaliczyłem potężny dołek- epizod nerwicy natręctw, ale dzięki lekom i terapii szybko stanąłem na nogi. Nasze życie nie było idealne, ale było dobre. Mam wady na pewno, jestem nerwowy ale nie jestem psychopatą. Żona jest wykształcona, atrakcyjna, samodzielna, pasierbica 5 rok medycyny (mam z nią bardzo dobry kontakt). Nigdy nie było poważnych konfliktów w rodzinie. Dopiero po terapii to widzę. W między czasie żona zaliczyła "odbicie po depresji". Mówiła jak to teraz "ŻYJE", "JEST SZCZĘŚLIWA", "BYŁA ZAMKNIĘTA W KLATCE", "CHCE ŻYĆ JAK SINGILEKA", "BAWI SIĘ", "WSZYSTCY JĄ LUBIĄ"; "W RODZINIE PANUJE SIELANKA", "ROBI PRAWKO NA MOTOR" "BRYLUJE Z KOLEŻANKAMI". Niewiele wiem bo nie mieszkam z nią a w pracy przeniosła się do innego działu, do córki i bliskich jest inna. Nawet nie chcę wiedzieć co opowiada naszym wspólnym znajomym, bronię się swoim zachowaniem. Potem zauważyłem mały dołek a teraz chyba znowu górka bo oświadczyła, że złożyła pozew. Chciała to zrobić oficjalnie na obiedzie

Odmówiłem i wściekła się, a temat mieszkania to już w ogóle drażliwy. Najlepiej żebym wziął kredyt na siebie i jeszcze spłacił jej pół- bo przecież powinienem się zachować jak winny mężczyzna. Rozumiem, że ludzie mogą się rozstawać, ale ja jej nie poznaję, jest jakby szalona, dziwna i jakoś mało rozumna wręcz. Mówi tak dziwnie, że czasem mam wrażenie jakby mnie brała za upośledzonego, chociaż w pracy dzwoni jak do specjalisty-inżyniera. Wiem, że chodzi do psychologa ale podobno leków nie bierze.
Czy to może być ChAD? Wydaje się że kontroluje co robi, ale jednak rozwaliła życie sobie i mi i córce też nie ułatwiła startu związku. Byliśmy razem w sumie dobre 15 lat. Czy można nie zauważyć jakiś epizodów pomiędzy? Zapytałam czy psycholog nie podejrzewa u niej dwubiegunowej, ale zbyła mnie i poprosiła żebym nigdy więcej o tym nie mówił jak obiecałem i zajął się sobą. Wątpię czy z małżeństwa coś będzie, ale martwię się o nią mimo to.