Dodaj do ulubionych

wulgaryzmy

IP: *.waw.cdp.pl 06.04.01, 11:41
zawsze czytam gazete wyborcza i korzystam z portalu gazeta.pl, ale jedna rzecza
jaka mnie razi to bardzo czesto uzywane wulgaryzmy w wypowiedziach roznych
uczestnikow chatow i forum czy naprawde administratorzy nie moga z tym czegos
zrobic nawet mala cenzura nie zaszkodzi marcinn
Obserwuj wątek
    • Gość: gazeta Re: wulgaryzmy IP: *.gazeta.pl 06.04.01, 13:06
      Gość portalu: marcinn napisał(a):

      > zawsze czytam gazete wyborcza i korzystam z portalu gazeta.pl, ale jedna rzecza
      > jaka mnie razi to bardzo czesto uzywane wulgaryzmy w wypowiedziach roznych
      > uczestnikow chatow i forum czy naprawde administratorzy nie moga z tym czegos
      > zrobic nawet mala cenzura nie zaszkodzi

      Wkrótce.

    • anfi Re: wulgaryzmy 06.04.01, 16:45
      Gość portalu: marcinn napisał(a):
      > zawsze czytam gazete wyborcza i korzystam z portalu gazeta.pl, ale jedna rzecza
      > jaka mnie razi to bardzo czesto uzywane wulgaryzmy w wypowiedziach roznych
      > uczestnikow chatow i forum czy naprawde administratorzy nie moga z tym czegos
      > zrobic nawet mala cenzura nie zaszkodzi marcinn

      Nawet mala cenzura bez BARDZO ważnej przyczyny zaszkodzi
      • Gość: dj Re: wulgaryzmy IP: *.gazeta.pl 06.04.01, 18:12
        anfi napisał(a):

        > Nawet mala cenzura bez BARDZO ważnej przyczyny zaszkodzi

        Zgadzam się w 100%
        • waldek Re: wulgaryzmy 07.04.01, 03:02
          Nie bardzo rozumiem jakie kryteria powinien przyjac prowajder przy zastosowaniu
          cenzury.Mysle ze chamstwo co poniektorych uzytkownikow jest poprostu zlem
          koniecznym ale bardzo dobrze ze ten temat jest poroszany i moze wreszcie
          dojdzie co do niektorych polinteligientow ze wulgaryzmy sa czystym wykladnikiem
          ich chamstwa i braku podstawowej kultury.
          • Gość: TOM Re: wulgaryzmy IP: *.tnt59.nyc3.da.uu.net 09.04.01, 01:06
            waldek napisał(a):

            > Nie bardzo rozumiem jakie kryteria powinien przyjac prowajder przy zastosowaniu
            >
            > cenzury.Mysle ze chamstwo co poniektorych uzytkownikow jest poprostu zlem
            > koniecznym ale bardzo dobrze ze ten temat jest poroszany i moze wreszcie
            > dojdzie co do niektorych polinteligientow ze wulgaryzmy sa czystym wykladnikiem
            >
            > ich chamstwa i braku podstawowej kultury.

            czlowieku nie uzywaj slow obcojezycznych jesli nie mozesz ich poprawnie napisac
            • waldek Re: wulgaryzmy 14.04.01, 07:12
              Tom , CZLOWIEKU.
              A gdzie w mojej wypowiedzi widzisz tyle obcojezycznych slow
              napisanych niepoprawnie.
              Czy jestes jednym z tych co to jednego sie jeszcze nie nauczyli a drugiego juz
              zapomniely?
              • Gość: Malina Re: wulgaryzmy IP: *.tnt1.chatham.on.da.uu.net 14.04.01, 15:11
                (nie)prowajder -(a) provider

                (nie)zapomniely - (a) zapomnieli
                • Gość: waldek Re: wulgaryzmy IP: *.nw.com.au 15.04.01, 10:13
                  napisz to slowo "provider" w polskiej pisowni
                  Malinko
                  a nie wstawiaj angielskich slow do polskiego tekstu.
                  Twoja zlosliwosc jest typowa dla uczestnikow Wiezy Babel.
                  Tu jest inne Forum.
                  Waldek
                  • Gość: Malina Re: wulgaryzmy IP: *.tnt1.chatham.on.da.uu.net 15.04.01, 13:56
                    'Provider' nie jest slowem polskim, dlaczego mialabym je znieksztalcac?
                    I to nie byly zlosliwosci a jedynie konkretne poprawki o ktore sam sie
                    upomniales i to niezbyt grzecznie.
        • Gość: TOM Re: wulgaryzmy IP: *.tnt59.nyc3.da.uu.net 09.04.01, 01:02
          Gość portalu: dj napisał(a):

          > anfi napisał(a):
          >
          > > Nawet mala cenzura bez BARDZO ważnej przyczyny zaszkodzi
          >
          > Zgadzam się w 100%

          jesli bedzie cenzura nie bedzie to juz takie fajne TOM
          • lisa2 Re: wulgaryzmy 23.04.01, 01:19
            ... i zostanie wreszcie czysta dyskusja merytoryczna.
        • artur007 Re: wulgaryzmy 09.04.01, 02:14
          Gość portalu: dj napisał(a):

          > anfi napisał(a):
          >
          > > Nawet mala cenzura bez BARDZO ważnej przyczyny zaszkodzi
          >
          > Zgadzam się w 100%

          A UZYWANIE WULGARNYCH SLOW ZAMIAST PRZECINKA, A CZESTO POD CZYIMS ADRESEM TO NIE
          JEST BARDZO WAZNA PRZYCZYNA?
          • Gość: Malina o wulgaryzmach - felieton mojego znajomego - W. Galwasa IP: *.tnt1.chatham.on.da.uu.net 14.04.01, 15:14
            O słowach wulgarnych


            Są to takie słowa, których nie wolno używać, gdyby bowiem używanie ich było
            dozwolone, to by przestały być wulgarne! Każde dziecko, począwszy od lat
            przedszkolnych, doskonale wie, że właśnie zakaz używania tych słów - bo ich
            treści przecież jeszcze nie rozumie - świadczy najdobitniej o ich wulgarności.

            O tym jak "brzydkie" są to słowa, pouczają dzieci póki co kary wymierzane im za
            naiwne powtórzenie zasłyszanego słówka i wielka dezaprobata dorosłych, która
            temu towarzyszy. Dlatego dzieci ledwie się mogą doczekać chwili, kiedy już w
            szkole lub na podwórku starszy kolega wyjaśni im wreszcie "całą plugawość"
            treści zawartych w tych słowach. Wtedy też najprawdopodobniej dowiadują się
            także, w jak "ohydny" sposób przyszły na świat i jakie
            nieprawdopodobnie "nieprzyzwoite, bezwstydne i nieskromne" czynności rodziców
            do tego doprowadziły.

            W dorosłym już życiu, wszystko pozostaje tak jak w dzieciństwie. W
            szczególności człowiekowi "kulturalnemu", za nic nie wolno tych słów używać, bo
            to "przeczyłoby jego kulturze". Wszyscy oczywiście doskonale znają te słowa,
            bez względu na wiek, wykształcenie i płeć. Znają, ale nie używają, bo gdyby
            używali, to świadczyło by to o "braku ich kultury i dobrego wychowania". Na
            dodatek byłaby to wielka "niegrzeczność" wobec innych, starszych, lub
            przeciwnie, młodszych, którzy przecież także słowa te znają i dlatego doskonale
            wiedzą, że "używanie ich jest oznaką złego wychowania, braku kultury lub wręcz
            chamstwa". Czy Was ta maskarada nie śmieszy? Mnie owszem, a nawet irytuje!

            Bo cóż tak naprawdę znaczy te kilka słów, uznanych w polskim języku za
            wulgarne? Są to: określenia kobiety upadłej, stosunku seksualnego i nazwy
            męskich bądź żeńskich organów płciowych oraz wyrażenia od nich pochodne.

            "Grzeczność nie jest sztuką łatwą ani małą" - pisał wieszcz, i miał rację. Zbyt
            proste by to było, gdyby polegała ona jedynie na unikaniu używania słów
            uznanych dawno temu, przez zamierzchła już tradycję, za niecenzuralne. Moim
            skromnym zdaniem, przywiązywanie szczególnej wagi do ich używania lub
            nieużywania to składanie hołdu pozorom i zakłamaniu. Powiem więcej: To
            taka "grzeczność" hołoty. To "elegancja" sutenera, który stręczonej przez
            siebie dziwce całuje rękę. To jedyna dostępna chamom forma "kultury", z której
            oni są dumni po chamsku i prostacku, nie będąc w stanie odróżnić formy od
            treści!

            Daruje sobie wyjaśnianie na czym polega prawdziwa kultura, ale nie ulega
            wątpliwości, że człowiek kulturalny potrafi myśleć samodzielnie i rozróżniać
            pomiędzy prawdziwą grzecznością lub chamstwem, a ich pozorami.

            Myślę, że pojęcie słowa wulgarnego jest już zbytecznym anachronizmem, podobnie
            jak pojęcia nieprzyzwoitości lub nieskromności cielesnej zaczynają się też
            powoli zmieniać lub w ogóle tracić swój sens. Ostały się co prawda jeszcze
            owe "narządy rozrodcze w trakcie stosunku", ale ogólnie rzecz biorąc nagość
            nikogo już nie oburza ani nie szokuje. Podobnie i sprawy seksu przestały być
            tematem tabu i nawet do dobrego tonu należą rozmowy o tej - jakże istotnej dla
            człowieka - dziedzinie życia. Co więcej, uchylanie się od podejmowania tych
            tematów coraz częściej jest już traktowane jako przejaw pruderii i zacofania.
            Mamy więc sytuację, w której normy współczesnej obyczajowości zmieniły się
            całkowicie, ale język pozostał taki sam, jak za czasów poczciwego Prusa.

            Czym jest więc wulgarne słowo i dlaczego ono jest wulgarne?

            Pierwsze wyjaśnienie, które się nasuwa, to znaczenia tych słów. Przy czym łatwo
            zauważyć zbieżność i równoległość pomiędzy grzechem w chrześcijańskim tego
            słowa rozumieniu i znaczeniami tych słów, które są przecież nazwami narządów
            umożliwiających grzeszenie, oraz określeniami samych grzechów. A więc czynności
            związanych z uprawianiem stosunków seksualnych, zwłaszcza pozamałżeńskich i
            odbywanych nie w celach prokreacyjnych, ale dyktowanych niską, zwierzęcą żądzą,
            lub też pobudkami materialnymi, czyli pożądaniem pieniądza, albo innego
            zadośćuczynienia.

            W tym sensie słowa te same w sobie stanowią obrazę i najostrzejsze
            przeciwieństwo odpowiednich cnót moralnych i obyczajowych. Można też tę sprawę
            ująć odwrotnie: Istnienie zakazów i tematów tabu wynikających z norm moralnych
            dyktowanych przez Kościół i system obyczajów przez niego zalecany, z surowym i
            potępiającym stanowiskiem wobec spraw popędu płciowego, oraz organów cielesnych
            służących jego zaspokajaniu " powoduje zepchnięcie pewnej grupy słów na
            margines wulgarności, ponieważ one samym swoim istnieniem obrażają - tak
            rozumiane - chrześcijańskie wartości.

            W momencie, kiedy te słowa zostają wypchnięte poza obszar cenzuralnego języka
            zaczynają tam wieść własne niezależne i samodzielne życie i wtedy dopiero
            nabierają prawdziwie wulgarnego znaczenia. Proces ten potęgują niewątpliwie
            głęboko zakorzenione w nas przesądy, polegające na demonizowaniu pewnych słów i
            przypisywania im magicznej, samodzielnej zdolności sprawczej. Dzieci podobno
            wierzą, że królik dlatego wychodzi z kapelusza, ponieważ iluzjonista
            wypowiedział czarodziejską formułę: hokuspokus albo abrakadabra. Ludzie
            przesądni natomiast boją się przekleństw, a słowa wulgarne do przeklinania
            przecież służą, więc lepiej ich unikać.

            Ktoś, kto używa słów wulgarnych, zupełnie się jednak nie zastanawia nad ich
            dosłowną treścią, ale ma na myśli przede wszystkim obraźliwą ich wymowę,
            względnie brutalną dosadność. Skąd się w takim razie bierze to inne, obelżywe
            znaczenie owych słów? Wynika ono niewątpliwie z asocjacji, które one u nas
            wywołują, a te z kolei z kontekstów, w których je słyszeliśmy. Sytuacji na ogół
            obrzydliwych, pełnych złości i agresji, porzucenia norm i zasad
            grzecznościowych, ponieważ zazwyczaj tylko w takich sytuacjach słowa te są
            używane. W innych przecież nie wypada! W ten to więc sposób, słowa uznane za
            wulgarne na skutek ich unikania stają się wulgarne jeszcze bardziej.

            Stąd też wynika między innymi paradoksalny fakt, że nazwanie kogoś słowem
            oznaczającym męski organ płciowy jest obraźliwe, mimo tego, że przecież ów
            organ stanowi dumę każdego mężczyzny i jest najważniejszym dowodem jego
            męskości. Ba! Dzięki niemu ludzkość się rozmnaża zgodnie z przykazaniami
            boskimi! Dlatego na pierwszy rzut oka wydaje się to jakaś sprzecznością. Ale
            tylko pozornie. Przecież widzimy, że wulgarność słów wynika nie tyle z ich
            dosłownego znaczenia, co przede wszystkim z roli, którą im przyszło w języku
            pełnić, a ta rola przypadła im na skutek ich wyklęcia i oddzielenia od słów
            normalnych.

            Zauważmy przy tym, że wulgarność będąca kamieniem obrazy dla obyczaju i
            moralności właśnie z nich się wywodzi i im zawdzięcza swoje istnienie,
            natomiast język ubożeje podwójnie: zyskując wulgaryzmy i tracąc możliwość
            normalnego nazywania rzeczy i zjawisk.

            W sferze seksu wygląda to wręcz tragicznie. Można o nim już co prawda mówić,
            ale brakuje do tego odpowiednich słów, ponieważ one się nie mogły ukształtować,
            ze względu na wrogi stosunek do rzeczy, które miały oznaczać.

            Wciąż jest więc aktualne stare pytanie Boya: "jak ma nazwać dwu płci
            obcowanie?" Sytuacja jest paradoksalna, nie dysponujemy zasobem słów
            cenzuralnych, którymi moglibyśmy nazywać to co już jawnie i zgodnie ze
            współczesną konwencją obyczajową możemy swobodnie oglądać wokół siebie: na
            ulicznych plakatach, w kinie, w telewizji, na plaży, w internecie.

            Mamy do wyboru określenia lekarskie brzmiące sztucznie i głupio w języku
            potocznym, albo też słowa wulgarne, których jednak wzdragamy się używać. No i
            mamy jeszcze infantylne i kretyńskie neologizmy. Cenzuralne dziwolągi w
            rodzaju "członka"! Rozumiem - członek ciała. Ale czy godzi się tym samym słowem
            określać zarazem członka episkopatu? - stawiając językowo znak równości
            pomiędzy "ciałami" tak nieporównywalnymi?

            Płakać i śmiać mi się chcę kiedy obserwuję żałosne wysi
            • Gość: Malina Re: o wulgaryzmach - dokonczenie felietonu - W. Galwasa IP: *.tnt1.chatham.on.da.uu.net 14.04.01, 15:20
              Płakać i śmiać mi się chcę kiedy obserwuję żałosne wysiłki tłumaczy dialogów
              filmowych usiłujących zastępować pewne słowa niezdarnymi eufemizmami w
              rodzaju "ciupcianie", czy inne jakieś "bzykanie się"!!! Debilizm!

              Niesamowite! Podczas kiedy oni to robią na ekranie przed naszymi oczyma, my nie
              znajdujemy słowa na wyrażenie oglądanej właśnie czynności!

              Tak to język jest wciąż krępowany i ośmieszany z powodów, które dawno już
              przestały istnieć, ale nikt nie jest władny do obwieszczenia tego faktu.
              Sytuacja jest zresztą analogiczna, jak z wieloma innymi pozostałościami
              obyczajowymi, które wpojono nam w dzieciństwie jako umiejętności świadczące o
              dobrym wychowaniu i elegancji, nie zastanawiając się nad ich sensem we
              współczesnym świecie. (Klasycznym dla mnie tego przykładem jest idiotyczna
              kwestia prawidłowego kierunku odchylania talerza przy jedzeniu zupy, który być
              może kiedyś był istotny, kiedy to celebrowano spożywanie obiadu w
              arystokratycznym salonie, ale w stołówce pracowniczej lub w bufecie
              przydrożnym, jest po prostu śmieszny i nie o dobrym wychowaniu świadczy, ale o
              bezmyślności wychowanego).

              Cywilizacja współczesna zmierza wyraźnie w kierunku likwidacji sfer zakazanych
              i tematów tabu. Nasz stosunek do życia ewoluuje w kierunku jawności i afirmacji
              rzeczywistości takiej, jaką ona jest naprawdę, bez jej naginania do jakichś
              modeli pożądanych ideologicznie. Bez uciekania się do wstydliwych przemilczeń,
              przysłaniania i ukrywania czegokolwiek, co nie odpowiada niegdyś obowiązującym
              kryteriom przyzwoitości, skromności lub wychowania.

              Wydaje mi się, że ludzie uznali wyższość wypowiadania rzeczywistej prawdy o
              świecie nad posługiwaniem się słowami określającymi jego modele teoretycznie
              poprawne, choć z rzeczywistością niezgodne, które tworzono uparcie przez wieki,
              głównie pod wpływem ideologii chrześcijańskiej.

              Z całej palety przeróżnych konwencji i dopuszczalnych form obyczajowych ostały
              się właściwie jedynie te, które mają wartość użyteczną. Oczywiście, że wszelkie
              formy zachowywania się są nadal ważne i istnieć będą zawsze - bez nich człowiek
              nie potrafiłby po prostu żyć! Ale ich wartość przestano mierzyć wzorcami
              ideologicznymi. Liczy się obecnie raczej ich przydatność praktyczna i wartość
              estetyczna.

              Majtki były kiedyś "niewymowne", podobnie jak i ciąża kobiety i szereg innych
              atrybutów płci. To już przeszłość. A jaka będzie przyszłość innych słów, wciąż
              jeszcze niewymownych? Myślę, że taka sama jak i tych majtek! Dlatego moim
              zdaniem nie ma sensu czekać, aż ewolucja językowa sama wykona za nas robotę, bo
              w kwestiach językowych ona jest bardzo powolna.

              Nie ulega przecież wątpliwości, że wulgarność tych kilku słów jest już dzisiaj
              tylko kwestię konwencji, czyli sprawą zupełnie umowną i utrzymuje się jedynie
              na mocy tradycji, której w tym wypadku akurat nie warto pielęgnować. Poloniści
              mogli by wyliczyć cały szereg słów, które kiedyś uważano za wulgarne, ale
              później wraz ze zmianą obyczajów ich wulgarność się zatarła i została
              zapomniana, a słowa wróciły do codziennego języka, tracąc swoje pejoratywne
              zabarwienie, a zachowując znaczenie pierwotne.

              Póki co, z braku lepszego rozwiązania, proponuję stopniowe oswajanie słów
              wulgarnych i przywracanie im ich znaczeń pierwotnych poprzez zgodę i
              dopuszczenie ich używania w pewnych sytuacjach. To przecież tylko niewinne
              wyrazy, stanowiące również o bogactwie języka i uzupełniające jego zdolność
              ekspresji.

              Bynajmniej nie namawiam przez to nikogo do używania słów wciąż powszechnie
              uznawanych za wulgarne! Namawiam jedynie do wyrozumiałości wobec nich i
              rzeczowego stosunku, pozbawionego emocji i uprzedzeń. Wartość językowa tych
              słów tkwi w ich dosadności i może być wykorzystywana w sposób neutralny i
              nikogo nie obrażający na przykład w kontekstach humorystycznych, obyczajowych
              lub chociażby w gawędziarskiej narracji.

              Nie jestem też, wbrew pozorom, bezkrytycznym zwolennikiem używania wulgaryzmów.
              Mnie one też w wielu przypadkach rażą. Szczególnie gdy są używane niezdarnie i
              zbytecznie, tak jak w większości filmów polskich. Albo gdy są stosowane jako
              samoistny "zabieg artystyczny" w tzw. nowoczesnej prozie i autor próbuje mnie
              epatować jedynie ich potokiem, niczego innego do powiedzenia nie mając.

              Ale chodzi o to, żeby przestać wreszcie zakłamywać rzeczywistość tworzeniem i
              utrzymywaniem niepotrzebnych skansenów i językowych stref zakazanych. Na co one
              komu potrzebne? Otwórzmy szeroko ten zatęchły i duszny loch, do którego kiedyś
              te słowa są niewinnie wtrącono! Wypuśćmy je na powietrze! Pozwólmy im oddychać,
              a one natychmiast stracą swoją pozorną "obrzydliwość".

              Zobaczymy wtedy sami jakie one czasami trafne, dowcipne i niezastąpione. Nie
              darmo poniektórych używali już twórcy naszego języka Rej i Kochanowski! Kiedy
              zetrzemy z nich błoto, ukażą swoją historyczną i szlachetną patynę. Nie bójmy
              się tych słów! To nie słowa czynią zło! Przeciwnie! One tylko nazywają je po
              imieniu i przez to demaskują!

              A o to jakimi słowami będziemy obrażać i przeklinać naszych bliźnich, nie warto
              się martwić. Język przyszłości z całą pewnością dostarczy nam również nowych
              odpowiednich do tego celu określeń. Ale czy one również będą wulgarne, czy też
              już jedynie tylko obraźliwe, to od nas samych w końcu zależy.

              Włodzimierz Galwas
              • lisa2 Re: o wulgaryzmach - dokonczenie felietonu - W. Galwasa 23.04.01, 02:36
                Chciałbym uzupełnić świetny felieton p. Włodzimierza Galwasa zacytowanego wyżej.

                Owszem przychylam się do konkluzji, ale dalej nie chcę czytać ani słyszeć
                rzeczy wypowiadanych i pisanych w sposób, który mnie razi.

                P. W.G. w swoim felietonie nie uwzględnił jednej rzeczy.
                Mianowicie nie razi wulgarność wypowiadana w kontekście kawałów czy konkretnej
                dyskusji wyrażanej tym językiem. Ale razi, gdy słownictwo wulgarne jest
                używane, w trakcie dyskusji na inne tematy.

                Przykład: "Ja mówię o zupie, a ty o dupie".

                Przecież rozmówcy nie porozumieją się z prostego powodu. Jeśli będzie to
                dyskusja o jedzeniu, a nie o częściach ciała, to obaj rozmówcy się nie
                porozumieją. Będzie to jednostronne wyrażenie swoich myśli i to wszystko.


                Jeżeli chcemy rozmawiać to musimy znaleźć wspólny język do wyrażania swoich
                myśli i uczuć. Tym językiem jest język powszechnie stosowany, określający
                poszczególne rzeczy i zjawiska. Jeśli wtrącamy bez przyczyny do rozmowy słowa i
                wyrażenia uznane powszechnie za wulgarne, to przekazywanie myśli zaczyna
                dotyczyć nie tylko meritum rozmowy, ale również zaczyna przekazywać stan
                uczuciowy rozmówcy. Zaczyna również zaciemniać obraz rozmowy, rozmydlać temat i
                wprowadzać nerwowy nastrój. To może prowadzić do przerwania rozmowy i niechęci
                do jej kontynuowania. Często tacy rozmówcy niechętnie już dalej rozmawiają ze
                sobą, nie tworzą wspólnie niczego nowego. Tracą na tym wszyscy.

                Często, rozmowa, w której używa się słowa wulgarne i obraźliwe, prowadzi do
                frustracji jednego z rozmówców. Tego przecież inni nie chcieli. Bo nie po to
                rozmawiają. Często również chcemy się wyżyć właśnie w takiej rozmowie, ale
                głupia odzywka wulgarna studzi nasze zapały. A wystarczyłoby zmienić słowo na
                inne, a nie tracimy wątku, kontynuujemy, nawiązujemy nić porozumienia.

                Słowa wulgarne szczególnie, nie dotyczą meritum rozmowy, są tylko
                przerywnikami, jeśli rozmówca ma mały zasób słów, i obraźliwymi, jeśli rozmówca
                chce nas celowo obrazić.

                A to jest naganne.

                Przejżyjcie Państwo większość wypowiedzi na FORUM. Przecież one są tylko
                kopaniem innych. Pisze je na ogół młodzież, odreagowująca dotychczasowe zakazy,
                ale piszą je również i ludzie dorośli, dojrzali.

                Zobaczmy w telewizji dyskusje polityków. Najczęściej jest to agresywna
                wypowiedź przerywana agresywną wypowiedzią innych dyskutantów, w końcu nawet
                prowadzący dziennikarz trudno opanowuje sytuację. Czy widz przed telewizorem
                zrozumie co chciał powiedzieć pierwszy dyskutant? Rzadko. Oczywiście rozumiem
                to, że politycy często chwytają się takich sposobów do zwrócenia na siebie
                uwagi, przez co wzrasta ich popularność. Ale czy przez to taki polityk
                powiedział swoim wyborcom, swe idee? Czy przekazał swoim przeciwnikom
                wszystkie "za" by ich przekonać do swojego zdania? Czy wysłuchał do końca
                krótkiej i ograniczonej ramami czasowymi swoich przeciwników? Nie. Dyskusja na
                jakikolwiek temat nie wyjaśnia go w podstawach. A już szczegóły są widzom
                nieznane w ogóle. Wypowiedzi w prasie, też nie zawsze są wyczerpujące, ponieważ
                te mają ograniczenia miejsca i kierują się również popularnością osoby, a nie
                przekazaniem informacji istotnej dla poszczególnych czytelników.

                No cóż wulgarność nie zawsze musi się kojarzyć wraz ze słownictwem. Również z
                zachowaniem wśród innych. Bo jakże można uznać człowieka za wulgarnego, skoro
                jest on sam. On musi mieć słuchacza, widza. On musi mieć odbiorcę.

                Bez odbiorcy nikt nie jest wulgarny.
                Wulgarność na ogół wyraża agresję.

                I dlatego ja i wielu przeciwników wulgarności, nie chcemy jej, nie chcemy jej
                zalewu, nie chcemy być obiektem agresji, frustracji, odreagowywania swoich
                złych nawyków na mnie, na nas.

                Nie chcemy przed nią uciekać, nie mamy gdzie.

                Chcemy jej uniknąć wychowując własne dzieci w sposób, który umożliwi im
                swobodne wyrażanie się bez uciekania się do słów wulgarnych.

                Ilu z tych osób wyrażających się wulgarnie powiedziało swoim
                rodzicom: "Odpierdol się ty kurwo", czy "... ty huju"?

                Mało! Gwarantuję! Jeszcze mało.
                Ale jak długo?
                Czy jeśli słownictwo wulgarne stanie się powszechne, i znaczenia poszczególnych
                słów się zmienią, to czy dzisiejsze odczucie takiego zachowania zniknie? Nie!
                Znajdą się nowe słowa, nowe znaczenia, nowe sposoby wyrażania agresji i
                chamstwa!

                Dlatego, uważam, należy umożliwić wszystkim wyrażanie publiczne swoich myśli w
                sposób, który powszechnie uznajemy za kulturalny, mimo że sami możemy być
                chamami, sfrustrowanymi i groźnymi bandytami.

                Dlatego do ślubu chcemy iść w pięknej i czystej sukni, garniturze, a nie po
                wyjściu z błota, zasmarkani i zapluci.

                Dlatego!

                LISA2
            • Gość: maszo Re: o wulgaryzmach - felieton mojego znajomego - W. Galwasa IP: 217.99.64.* 23.04.01, 02:32
              Gość portalu: Malina zacytował(a):

              > Moim skromnym zdaniem, przywiązywanie szczególnej wagi
              do ich używania lub
              > nieużywania to składanie hołdu pozorom i zakłamaniu.
              Powiem więcej: To
              > taka "grzeczność" hołoty. To jedyna dostępna chamom
              forma "kultury",

              Cały felieton ciekawy i wiele uwag wartych co najmniej
              zastanowienia, ale takiego odwrócenia kota ogonem jak w
              powyższym fragmencie to dawno nie widziano
    • Gość: Luzer Re: wulgaryzmy IP: *.opole.dialup.inetia.pl 14.04.01, 18:48
      KAŻDA cenzura bardzo ZASZKODZI!!!
      Nie wylewajmy dziecka z kąpielą - nie poświęcajmy treści na ołtarzu formy!!!
    • sceptyk Re: wulgaryzmy 16.04.01, 14:46
      Pomysl z cenzurowaniem wulgaryzmów jest do dupy.
    • Gość: (cenzor) Re: wulgaryzmy IP: *.ists.pl 19.04.01, 16:57
      Co za glupi pomysl. Toz to by byla normalna cenzura wedlug sprawdzonych
      stalinowskich wzorcow. Jesli z niektorych wypowiedzi zostana wyciete niektore
      slowa (a trzebaby najpierw zdecydowac ktore juz sa, a ktore jeszcze nie) to nic
      nie zostanie! I co z wolnoscia wypowiedzi? Wolnoscia gloszenia wlasnych pogladow?
      Jak ktos bedzie mogl wyrazic poglad: wszystko _ jest _, a autor to _ i _, a jego
      matka to _, a w ogole to _ _? Przeciez on inaczej nie potrafi!
      Precz _ z cenzura _!
      _ (cenzor)
    • kola Re: wulgaryzmy 23.04.01, 11:25
      Gość portalu: marcinn napisał(a):

      nawet mala cenzura nie zaszkodzi

      ..wprost psheciwnie - zashkodzi!! forum gazety stanie sie kolejnym zakuamanym
      miejscem w sieci, gdzie byle cenzorzyna bendzie decydowau o tym czy moja
      wypowiedz powinna zawierac wienkshy czy mniejshy uadunek ekspresji [czyt. bendzie
      bardziej dosadna]..
      prostestuje i nie zgadzam sie!! zondam wolnosci wypowiedzi, kurde bele..

      do admina:
      "Bynajmniej nie namawiam przez to nikogo do używania słów wciąż powszechnie
      uznawanych za wulgarne! Namawiam jedynie do wyrozumiałości wobec nich i
      rzeczowego stosunku, pozbawionego emocji i uprzedzeń."

      hmm.. i nic? ;)

      • Gość: Raper Re: wulgaryzmy IP: 150.254.191.* 23.04.01, 11:52
        Stanowcze NIE dla cenzury!
        Ludzi wypisujących wulgaryzmy powinno się ignorować, ale nie cenzurować.
        Cenzura to najgorsze co może zdarzyć się dla tego forum.
        Rozpocznie się od cenzurowania wulgaryzmów, poźniej dojdzie ortografia, później
        interpunkcja, duże/małe litery, niepopularne poglądy itd.
        Jedna mała cenzura rozkręci koło zakazów i banów, na co ja normalny użytkownik
        forum (czasami przeklinający ale nie za dużo ;) nie zgadzam się!
        Pozdr z Poznania!
    • bialy Re: wulgaryzmy 23.04.01, 20:10
      Moje zdanie jest nastepujace:
      1. wulgaryzmy tak - jezeli ktos ma zamiar okreslic to ze np. jakis temat go
      drazni czy z innego powodu chce wyrazic dosadnosc wypowiedzi
      2. wulgaryzmy nie - jezli to kogokolwiek w jakis sposob moze dotknac, urazic
      poprzez to ze wulgaryzm jest skierowany w stosunku do konkretnej osoby lub o
      konkretnej osobie.
    • Gość: Lee Re: wulgaryzmy IP: *.nycap.rr.com 20.08.01, 21:50
      przebaczcie mi ale ja juz dlugo po polsku nie mowilem lub pisalem. Mowiac o
      chamstwie i wulgarnosci, niektore wasze chats to mozna tylko jednym
      przetlumaczyc, stare racitwo, kosciol z starozytnuch czsow, i duzo,duzo
      idiotctwa. Ciekaw jestem czy ja sie stalem wiecej sensytywnym, czy Polacy sie nie
      zmienili. Wiem, ze jest duzo pozadnych Polakow ktorzy ciezko pracoja, sa
      racjonalni, i nie uskarzaja Zydow za wszystkie ich choroby ( unyslowe jak i
      fizyczne). Niestety moja pierwsza introdukcja(?) do Gazety, bylo przez cala serje
      listow pod tytulem "Zydzi to najbardziej wredna rasa". To by bolalo gdybym nie
      pamietal Sierpnia 1939 roku kiedy w any-nazistowskich demonstracjach sie
      krzyczlo "Precza z Zydami" "Zydy do Palestyny" itd. Bylem w tedy mlodym chlopcem,
      Bylimy biedni ale zawsze w dobrym humorze. Wiec wysmiewalismy sie z tego
      glupstwa. Dzis po 62 latach, po gecie Ludzkim, Oswiecimie i Dachau, kiedy czytam
      te idiockie listy do Gazety to sie dziwie. Ja juz jestem starcem, kiedys to
      dostalem wolne uksztalcenie w Ameryce,pracowalem w duzej swiatowej firmie, bylem
      dosc dobrym inzynierem. Dzis siedze przy moim kompjuterze is czytam.....jako
      Polak, ja bylbym sie wstydzil tych listow, i jestem pewien ze duzo Polakow jest
      tego samego zdania. Ale jestem Zydem. Co mnie wiecej dziwi to jak 3000 czy cos
      takiego Zydow "zadzi" dzisiaj Polska. To jest masowa paranoja! Kiedy bylo
      3.3000.000 Zydow w Polsce, zdaje sie ze trudno bylo Zydom doslac posla do
      sejmu...a o senacie to nie bylo mowy! Jak czasy sie zmieniaja..albo moze nie :
      czym wiecej sie zmeniaja tym wiecej zostaja te same.Pomomo tego wszystkiego,
      zycze obywatelom Polski wszytkiego najlepszgo. Trzeba sie nawet obiac swoimi
      umyslowo chorymi. Jak Biblia nas doradza: Kochaj sowjego sasiada jak siebie
      samego. Kiedy to sie stalo w historji swiata!
    • Gość: Lee Re: wulgaryzmy IP: *.nycap.rr.com 20.08.01, 21:50
      przebaczcie mi ale ja juz dlugo po polsku nie mowilem lub pisalem. Mowiac o
      chamstwie i wulgarnosci, niektore wasze chats to mozna tylko jednym
      przetlumaczyc, stare racitwo, kosciol z starozytnuch czsow, i duzo,duzo
      idiotctwa. Ciekaw jestem czy ja sie stalem wiecej sensytywnym, czy Polacy sie nie
      zmienili. Wiem, ze jest duzo pozadnych Polakow ktorzy ciezko pracoja, sa
      racjonalni, i nie uskarzaja Zydow za wszystkie ich choroby ( unyslowe jak i
      fizyczne). Niestety moja pierwsza introdukcja(?) do Gazety, bylo przez cala serje
      listow pod tytulem "Zydzi to najbardziej wredna rasa". To by bolalo gdybym nie
      pamietal Sierpnia 1939 roku kiedy w any-nazistowskich demonstracjach sie
      krzyczlo "Precza z Zydami" "Zydy do Palestyny" itd. Bylem w tedy mlodym chlopcem,
      Bylimy biedni ale zawsze w dobrym humorze. Wiec wysmiewalismy sie z tego
      glupstwa. Dzis po 62 latach, po gecie Ludzkim, Oswiecimie i Dachau, kiedy czytam
      te idiockie listy do Gazety to sie dziwie. Ja juz jestem starcem, kiedys to
      dostalem wolne uksztalcenie w Ameryce,pracowalem w duzej swiatowej firmie, bylem
      dosc dobrym inzynierem. Dzis siedze przy moim kompjuterze is czytam.....jako
      Polak, ja bylbym sie wstydzil tych listow, i jestem pewien ze duzo Polakow jest
      tego samego zdania. Ale jestem Zydem. Co mnie wiecej dziwi to jak 3000 czy cos
      takiego Zydow "zadzi" dzisiaj Polska. To jest masowa paranoja! Kiedy bylo
      3.3000.000 Zydow w Polsce, zdaje sie ze trudno bylo Zydom doslac posla do
      sejmu...a o senacie to nie bylo mowy! Jak czasy sie zmieniaja..albo moze nie :
      czym wiecej sie zmeniaja tym wiecej zostaja te same.Pomomo tego wszystkiego,
      zycze obywatelom Polski wszytkiego najlepszgo. Trzeba sie nawet obiac swoimi
      umyslowo chorymi. Jak Biblia nas doradza: Kochaj sowjego sasiada jak siebie
      samego. Kiedy to sie stalo w historji swiata!

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka