Dodaj do ulubionych

Leslie/Ewa Moore

04.06.09, 17:44
Tak sobie ostatnio "Wymarzony dom..." po latach przypominałam - i uderzyło
mnie bardzo to, co LMM pisała o Leslie (jakoś wolę Leslie, niż Ewę) i o tym,
jakie dla niej było "trudne" szczęście Ani...
Ehhh, wydaje mi się, że LMM znakomicie pokazała, że wielkoduszna radość
człowieka ze szczęścia drugiej osoby, gdy życie dla tegoż "człowieka" jest
bardzo gorzkie jest niekiedy na granicy wykonalności... I druga sprawa -
trudność kontaktu ludzi, gdy jedna osoba lubi żyć, dobrze się jej układa, a
druga - ma ciężko i gorzko...
Obserwuj wątek
    • jadwiga1350 Re: Leslie/Ewa Moore 05.06.09, 16:05
      We mnie Ewa nie budziła jakiejś szcególnej sympatii ani współczucia.
      Nie było jej tak źle. Osobiście to dużo bardziej współczułam
      Juliannie Brooke, nigdy przez nikogo nie kochanej, nie rozumianej,
      uważanej przez otoczenie za złośliwą jędzę. Tylko Ania umiała odkryć
      jej prawdziwe oblicze.
      Ewie nie było tak źle. Ludzie którzy ją otaczali, kapitan Jim, panna
      Kornelia, potem Ania wielbili ją i podziwiali. Choć Ewa nie zawsze
      była wobec nich fair.
      Z Ryszardem(czy też tak naprawdę Jerzym) nie było jej jeszcze tak
      najgorzej. Chory, nic nie pamiętający, wymagał opieki jak duże
      dziecko. Ewie byłoby dużo gorzej gdyby Ryszard żył, był zdrowy i ją
      maltretował. Gdyby musiała rzeczywiście z nim żyć, a nie tylko się
      nim opiekować.
      A tak była niby to związana a własćiwie wolna.
      Nieszczęście Ewy miało swoje korzenie w fakcie że uległa matce.
      Wątpię czy Róża rzeczywiście umarłaby z powodu opuszczenia rodzinnej
      farmy, albo czy Ryszard wykonałby swoją grożbę.
      Ewa która w książce przedstawiona jest jaka osoba mądra,
      inteligentna, z silnym kręgosłupem moralnym, powinna mieć więcej
      silnej woli i nie ulec matce. Właściwie sama sprowadziłą na siebie
      nieszczęście.I trochę nieładnie że swoją frustrację odbijała na Ani
      która ją tak
      bardzo kochała i podziwiała.Czy to Ani wina że Ewa musiała poślubić
      Moore'a, albo że nie miała dziecka?
      Nie wyobrażam sobie żeby Ania uległa błaganiom Maryli czy Mateusza i
      dla ich spokoju wyszła za kogoś do kogo w głębi duszy czułaby odrazę.

      A Ewa tak uczyniła no i były tego konsekwencje. I jeszcze się
      wszyscy nad nią litowali, jaka to biedna, wspaniała, szlachetna,
      skrzywdzona przez los osoba! Pannna Kornelia pomstowała na Różę
      West, że zmusiła córkę do takiego związku i że szkoda że umarła
      dopiero rok po ślubie młodych, a nie wcześniej.A co, Ewa sama rozumu
      nie miała, musiała matki słuchać??
      Postać Ewy to może budzić raczej irytację, a nie współczucie czy
      sympatię.
      • supervixen Re: Leslie/Ewa Moore 05.06.09, 17:19
        O ile pamiętam, Ewa miała 15 lat, kiedy wyszła za mąż. A jej matka nie była
        Marylą i Mateuszem, tylko histeryczką uciekającą się do emocjonalnego szantażu,
        a w dodatku jedyną rodziną, która Ewie pozostała (to, że Ewa była świadkiem
        śmierci ojca i brata, na pewno nie pozostało na nią bez wpływu.

        > A tak była niby to związana a własćiwie wolna.

        Mam wrażenie, że było dokładnie odwrotnie - była niby-wolna (bo nie miała
        faktycznego męża, a duże dziecko), a tak naprawdę to zajęta. Nie mogła przecież
        związać się z Owenem, prawda?

        Ja tam Ewę lubię, pewnie, nie zawsze jest miła i sympatyczna, ale jest przez te
        swoje frustracje bardziej ludzka.
        • jhbsk Re: Leslie/Ewa Moore 05.06.09, 19:44
          To, że Ewa często nie była miła wcale mnie nie dziwiło. Zmuszona była w bardzo
          młodym wieku do wyjścia za mąż za kogoś, kto budził odrazę. Potem gdy "Ryszard"
          odnalazł się mogła w zasadzie uważać, że życie dla niej się skończyło - bez
          szans na szczęście, bez szans na dziecko (a o tym marzyła). Cudze szczęście
          mogło ją boleć.
        • jadwiga1350 Re: Leslie/Ewa Moore 05.06.09, 20:29
          Ewa wyszła za mąż mając 16 lat. W tamtych realiach była osobą już
          dorosłą i dojrzałą.Przecież 16-letnia Ania jest kierowniczką szkoły,
          osobą całkowicie samodzielną, opiekunką bliźniąt, dorosłą panną
          Shirley. Panna West też została nauczycielka i jako 16-latka była
          samodzielna.Dorosłość kobiet zaczynała się od 14 lat. W Ani z
          Avonlea, 17-letnia Ania mówi, że jest dorosła dopiero od 3 lat.
          Nie była więc Ewa takim dzieckiem wychodząc za mąż(oczywiście w
          tamtych realiach).
          Gdyby tak 16-letnia Ania Shirley chciała wyjść za mąż(oczywiście za
          Gilberta) na pewno Maryla i całe Avonkea przyklasnełoby jej decyzji.

          Róża West była histeryczką, więc tym bardziej córka mogła nie brać
          na poważnie tego co matka wygadywała.

          Wielokrotnie w książce jest wspomniane o mądrości i inteligencji
          pani Moore. Ania już po pierwszym spotkaniu z Ewą zachwyca się jej
          intelektem. Mówi, że to ktoś z kim można porozmawiać nie tylko o
          cenach jajek i masła, jak z innymi mieszkankami Glenn.
          Potem małżonka Gilberta też pieje z zachwytu nad zaletami umysłu
          nowej przyjaciółki. Jest taka scena gdy Ania mówi,ze ma wiele
          przyjaciółek, ale Ewa jest kimś wyjątkowym.
          Więc trochę dziwi, że ktoś taki mądry, taki niezwykły, dał się
          wrobić w tak wstrętne dla siebie małżeństwo.

          Z historii jaką panna Kornelia opowiada Ani,wynika że to małżeństwo
          z Ryszardem Moore uczyniło z Ewy sfrustrowaną, nieprzyjemną osobę.
          Wcześniej mimo takich tragedii jak śmierć brata i ojca była pogodną
          dziewczyną.
          • kooreczka Re: Leslie/Ewa Moore 06.06.09, 12:23
            Montgomery nie popierała wczesnych małżeństw- nawet Stara Babcia Marigold
            stwierdza że nie był to dobry pomysł. To, ze Ania w tym wieku była dorosła nie
            jest argumentem- ludzie różnie się rozwijają a obie miały jednak zupełnie inną
            sytuację życiową.

            Inteligencja "logiczna" niewiele ma wspólnego z inteligencją emocjonalną.
            Montgomery nie rozpisuje się na temat psychiki Ewy, al możemy się domyślać, że
            starała się chronić matkę, czego powodem mgło być poczucie winy po śmierci ojca
            i brata (czytelnik wie, że nic nie mogła zrobić, ale ludzki umysł nie jest
            racjonalny, a osoby po takich przeżyciach często maja ogromne poczucie winy i
            zaniedbania).

            Po trzecie Ryszard na początku martwił ją sam fakt wyjścia za mąż, niż osoba
            Ryszarda ("czułam do niego obojętną sympatię, jak do szkolnego kolegi")- później
            dopiero mówi o "skandalu z dziewczyną z rybackiej wioski" i że gdyby wiedziała o
            tym przedtem to nawet matka nie zmusiłaby jej do ślubu.

            Dla mnie Ewa cierpi na depresję-pozornie pogodzona z losem, ale we wnętrzu dusi
            się i gryzie. Zazdrosna o dziecko Ani próbuje naprawić swój wybuch drogim
            prezentem. Skrywa swoje uczucia, ale zdarza jej się wybuchnąć w obecności obcych
            ludzi(po śmierci Joy). Zgodnie z bajkową konwencją dostanie swojego księcia z
            bajki a zmiana otoczenia i własny dom wyleczą ją na dobre. Ciekawe, czy
            Montgomery myślała o tej chorobie opisując tą postać.
            • jadwiga1350 Re: Leslie/Ewa Moore 07.06.09, 11:00
              kooreczka napisała:

              > dopiero mówi o "skandalu z dziewczyną z rybackiej wioski"

              A wiadomo o co dokładnie chodziło? Bo u mnie to Ewa tylko coś
              enigmatycznie wspomina, że nie znała całej prawdy o Ryszardzie, a
              gdyby wszystko o nim wiedziała, to nawet dla matki nie wyszłaby za
              niego.
              I zastanawiało mnie co to takiego mogło być. I trochę to może
              dziwić. Wszak Ryszard i jego przyszła żona żyli w tej samej
              miejscowości, w małym Glenn, gdzie ludzie wszystko o sobie wiedzą i
              wszystkie plotki szybko się rozchodzą.Raczej wątpliwe że Ewa mogła
              czegoś nie wiedzieć o przeszłości Ryszarda.
              • kooreczka Re: Leslie/Ewa Moore 07.06.09, 14:32
                Nie wiadomo, o co chodziło, poza tym jednym zdaniem nic nie ma. Odnoszę
                wrażenie, że wioski "właściwe" i rybackie nie utrzymywały ze sobą towarzyskich
                kontaktów więc ewentualne wydarzenie, jeśli ktoś był słabo zainteresowany mogło
                ujść uwagi.
              • the_dzidka Re: Leslie/Ewa Moore 16.10.10, 20:08
                No co to mogło być. Zapewne chędożenie biedaczki na boku i nieślubne dziecko. Tylko takie skandale LMM opisuje bardzo enigmatycznie, prześlizgując się po temacie (Cesia Gay z Błękitnego Zamku, Naomi, mama Briana Darka...). Gdyby chodziło o coś innego, wyjaśniłaby dokłądniej.
      • ananke666 Re: Leslie/Ewa Moore 08.09.10, 14:09
        Bez obrazy, ale żeby pojąć stan Leslie, musiałabyś zakosztować kilkuletniej pełnowymiarowej opieki nad człowiekiem takim jak Ryszard. Kto tego nie robił, ma niezbyt wyraźny obraz takiej pracy. Dodatkowo Leslie zgodnie z ówczesną obyczajowością nie miała żadnych perspektyw na miłość i macierzyństwo.
        • yo-a-ko Re: Leslie/Ewa Moore 08.09.10, 15:50
          Opieka nad osobą, taką, jak Ryszard... ano, właśnie, na pierwszy rzut oka "niby co to takiego", ale - to JEST! obciążenie! Pracuję z osobami takimi "jak Ryszard" i widzę, jak niekiedy rodziny są wyczerpane taką opieką, mimo miłości, jaką darzą tych swoich "Ryszardów".
          A Leslie ani miłością go nie darzyła, ani nie miała wsparcia rodziny.
          No i - pragnienie, namiętnie, głębokie (jak to u Ewy) miłości, rodziny... I brak jakichkolwiek perspektyw na zaspokojenie tego pragnienia... To również nie jest cierpienie widoczne na pierwszy rzut oka, "spektakularne" (jak np cierpienie kobiety bitej przez męża), ale - niemniej ogromnie obciążające!
          • ananke666 Re: Leslie/Ewa Moore 08.09.10, 16:53
            yo-a-ko napisała:

            > Opieka nad osobą, taką, jak Ryszard... ano, właśnie, na pierwszy rzut oka "niby
            > co to takiego", ale - to JEST! obciążenie! Pracuję z osobami takimi "jak Rysza
            > rd" i widzę, jak niekiedy rodziny są wyczerpane taką opieką, mimo miłości, jaką
            > darzą tych swoich "Ryszardów".

            Ano jest obciążenie. Duże. Tym większe, że Ryszard był mężczyzną, z kobietą IMO jest nieco lżej, choćby ze względu na taki szczegół, jak cóż... popęd seksualny. Nie muszę chyba tłumaczyć, czego Leslie mogła być od czasu do czasu świadkiem. Poza tym nie miała ona nikogo, kto by mógł odciążyć ją wystarczająco często. Ze wszystkim była sama, na ogół 24/7. A kto wie, jak to wygląda, wie także, jak jest tego wbrew pozorom dużo.

            Leslie chciała w miarę normalnego życia i bardzo pragnęła mieć dzieci. Dla niej ciężka była także świadomość, że tego nie będzie miała, dopóki żyje Ryszard. A on jeszcze całkiem młody i zdrowy, spokojnie mógł sobie pożyć 30 i więcej lat. Dziś nie byłoby problemu, Leslie przeprowadziłaby szybciorem rozwód i umieściła Ryszarda pod fachową opieką... ale wtedy to była rzeczywiście klatka.
            • ananke666 Re: Leslie/Ewa Moore 08.09.10, 18:56
              Co do popędu, to w sumie Leslie mogła od czasu do czasu zaprawiać herbatkę męża bromem... ;)
              • jadwiga1350 Re: Leslie/Ewa Moore 10.09.10, 19:40
                ananke666 napisała:

                > Co do popędu, to w sumie Leslie mogła od czasu do czasu zaprawiać herbatkę męża
                > bromem... ;)

                Zamiast używać bromu mogła wykorzystać Ryszarda do spłodzenia potomstwa i przynajmniej marzenie o macierzyństwie urzeczywistnić.
                • ananke666 Re: Leslie/Ewa Moore 20.09.10, 01:55
                  > Zamiast używać bromu mogła wykorzystać Ryszarda do spłodzenia potomstwa i pr
                  > zynajmniej marzenie o macierzyństwie urzeczywistnić.

                  Są granice, których się nie przekracza. Seks z ciężko poszkodowanym na głowę facetem, i bez tego budzącym wcześniej nienawiść i obrzydzenie, a potem litość, jest jedną z nich.

                  Zresztą ciąża nabyta tym jakże przyjemnym sposobem byłaby niezmywalnym piętnem. Nie wiem, co dla ówczesnej społeczności byłoby gorsze - podejrzenia o to, że Leslie wykonała skok w bok, a byłyby na pewno, czy tzw. obowiązek małżeński z człowiekiem silnie upośledzonym, mężem nie mężem. Jeszcze fajniej byłoby jej potem - w świetle prawa jej dziecko byłoby bękartem.
                  • jhbsk Re: Leslie/Ewa Moore 20.09.10, 08:21
                    To byłby jakoś absurd - dziecko ze znienawidzoną osobą.
                    • mela54 Re: Leslie/Ewa Moore 20.09.10, 10:53
                      Ja też nie wyobrażam sobie, że Ewa mogłaby uprawiać seks z Ryszardem-Jerzym. Ale co do dziecka ze znienawidzoną osobą-przecież nawet dzieci poczęte w czasie gwałtu są przez matki kochane. Tutaj cel uświęciłby środek!
                      • raszefka Re: Leslie/Ewa Moore 25.09.10, 07:38
                        Należełoby zabrać dziecko matce, która ucieka się do takich środków!
                      • jadwiga1350 Re: Leslie/Ewa Moore 28.09.10, 12:05


                        > Ja też nie wyobrażam sobie, że Ewa mogłaby uprawiać seks z Ryszardem-Jerzym.

                        A można sobie wyobrazić jakąkolwiek bohaterkę LMM uprawiającą seks? Począwszy od Ani i Gilberta a skończywszy na Lawendzie i jej Stefciu?
                        U LMM to Ewa nie uprawia seksu ani z Ryszardem ani z Owenem. W realnym życiu mogłoby być z tym różnie. Być może pragnienie dziecka byłoby tak silne, że sposób w jaki zostanie poczęte, miałby drugorzędne znaczenie. Jeszcze jakby doszła do tego paląca zazdrość o dziecko Ani.
                        • yo-a-ko Re: Leslie/Ewa Moore 28.09.10, 22:09
                          > A można sobie wyobrazić jakąkolwiek bohaterkę LMM uprawiającą seks?

                          Joannę/Valancy wyobrażam sobie jak najbardziej!
                          (pamiętacie? w którymś z wątków pojawiła się myśl, że Edward kupował prezerwatywy w sklepie wuja Benjamina... :-)))
                          Ilzę również... Co do Emilki... hmmm, ją właściwie też :-) (i przeżywającej ów seks jako mistyczno-poetyczne doznanie jedności z ukochanym, coś jak Pawlikowska-Jasnorzewska).
                        • ananke666 Re: Leslie/Ewa Moore 30.09.10, 00:33
                          > A można sobie wyobrazić jakąkolwiek bohaterkę LMM uprawiającą seks? Począwszy o
                          > d Ani i Gilberta a skończywszy na Lawendzie i jej Stefciu?

                          Ciekawa rzecz, bo ja sobie wyobrażam wszystkie. A już zwłaszcza młode. Nawet Ruth Dutton.
                          Natomiast przekracza moją fantazję seks z człowiekiem wcześniej znienawidzonym, a później dość ciężko upośledzonym. Gorzej, na samą myśl żołądek łomocze mi o zęby.
                          • jhbsk Re: Leslie/Ewa Moore 30.09.10, 10:08
                            Bo też nikt normalny by się na coś takiego nie zdecydował.
                      • kooreczka Re: Leslie/Ewa Moore 07.10.10, 20:11

                        > Ja też nie wyobrażam sobie, że Ewa mogłaby uprawiać seks z Ryszardem-Jerzym. Al
                        > e co do dziecka ze znienawidzoną osobą-przecież nawet dzieci poczęte w czasie g
                        > wałtu są przez matki kochane. Tutaj cel uświęciłby środek!

                        Mylisz się i obyś nigdy nie miała do czynienia z taką sytuacją.
                        • mela54 Re: Leslie/Ewa Moore 08.10.10, 23:35
                          No może się i mylę, ale nie wierzę, że każda zgwałcona matka nienawidzi swojego dziecka.
                          • jadwiga1350 Re: Leslie/Ewa Moore 09.10.10, 13:30
                            Ewa wychodząc za Ryszarda musiała się liczyć z tym, że będą uprawiać seks i prawdopodobnie będą mieć dzieci. Trudno sobie wyobrazić, że mężczyzna, który zdobył kobietę szantażem, będzie tak szlachetny i zgodzi się na białe małżeństwo, szanując uczucia swej żony. Czy Ryszardowi wystarczyłaby sama satysfakcja, że zdobył Ewę i nie chciałby żadnych innych korzyści płynących z małżeństwa?
                            • ananke666 Re: Leslie/Ewa Moore 11.10.10, 12:52
                              Leslie wychodząc za mąż była młoda i głupia. Wtedy jeszcze nie nienawidziła męża. Po drugie, mąż był wówczas zdrowy psychicznie, może nie był najlepszym człowiekiem, ale jednak był zdrowy. Zapewne dziecko poczęte wtedy byłoby dla Leslie szczęściem, miałaby dla kogo żyć, ale jak wiemy, w ciążę nie zaszła. Małżeństwo trwało zdaje się około roku, to nie tak znowu długo, Leslie mówiła, że miała siedemnaście lat, kiedy Ryszard odpłynął, a szesnaście, kiedy wyszła za mąż.

                              Natomiast później "Ryszard" stał się człowiekiem głęboko upośledzonym. I to niestety wyklucza współżycie z różnych przyczyn.
    • spinelli Re: Leslie/Ewa Moore 05.06.09, 18:51
      Bardzo lubie Leslie - z jej mroczna tajemnica i osobowoscia. Szczegolnie na tle
      "dziewiczej" Ani, ktora z tomu na tom robi sie coraz nudniejsza.

      O ile Ania jest nieskazitelna o tyle cielesnosc Leslie sugeruje temperament,
      erotyzm - grzech?

      Symbolizm tej pierwszej sceny - porownanie wlosow, ktore sa przeciez symbolem
      kobiecego erotyzmu do "gorgeous snake" z poezji Browninga - nie pamietam jak to
      bylo w polskim tlumaczeniu i (na Boga!) czerwony, jedwabny gorset! Leslie
      siedzaca na skale jest niemal jak syrena wodzaca na pokuszenie.
      Przypomina mi sie scena ze "Szkarlatnej litery". Leslie ma nawet we wlosach
      szkarlatna wstazke.

      Leslie to symbol kobiety "zakneblowanej" przez spoleczenstwo, ktorej wpolczuje
      sie dopoki spelnia oczekiwania tegoz spoleczenstwa. Jej (nie)maz symbalizuje
      glupia, bezmyslna opresje kobiet.

      moglabym tak dlugo ale czas mi sie skonczyl:))
      • jadwiga1350 Re: Leslie/Ewa Moore 05.06.09, 20:34
        No rzeczywiście, nasuwają się takie skojarzenia: Ewa-purpurowa róża
        rozkoszy, Ania-biała lilia niewinności.
    • spinelli dlaczego Leslie nie mogla powiedziec "nie" matce 05.06.09, 21:25
      ...bo Leslie Moore tak jak Lucy Maud Montgomery (zbieznosc inicjalow?) wyrzeka
      sie wolnosci i mlodosci w imie obowiazku.
      Maud rezygnuje z pracy zarobkowej i z niezaleznosci by opiekowac sie babka,
      ktora inaczej stracilaby swoj ukochany dom i musialaby isc na "wycug" do
      krewnych. Tak samo Leslie poswieca sie by matka nie musiala skonczyc gdzies na
      laskawym chlebie.
      Maud spedza z babka ok. 14 lat - najlepsze lata jej zycia uciekaja a ona w
      depresji, w bezsenne nocy obawia sie, ze traci szanse na szczescie, na milosc,
      macierzynstwo.
      Leslie w swojej "klatce" marnuje chyba 15 lat.

      Trudno cieszyc sie ze szczescia innych kiedy samemu znajduje sie w potrzasku,
      nawet jesli byl to "wybor"
      • jadwiga1350 Re: dlaczego Leslie nie mogla powiedziec "nie" ma 07.06.09, 11:39
        No ale mogła wyjść za mąż, wziąść babkę do siebie i nadal się nią
        opiekować. Kto powiedział że mężatka nie może się opiekować swoimi
        rodzicami czy starą babką?
        To "wypełnianie obowiązku", niby wydaje się czymś szczytnym, ale tak
        naprawdę jest niemoralne.Bo przecież podświadomie,w głębi duszy,
        czeka się na śmierć tej osoby, a na swoją wolność. A takie czekanie
        na cudzą śmierć zawsze jest niemoralne.No i niszczy człowieka
        psychicznie

        Jeśli chodzi o Ewę/Leslie to może nie było mi jej specjalnie żal
        dlatego, że cała książka to jeden wielki pean na jej cześć. Tom nosi
        tytuł"Wymarzony dom Ani", ale można odnieść wrażenie że to nie Ania,
        ale pani Moore jest główną bohaterką i wokół niej się wszystko się
        kręci.Przeżycia młodej mężatki,pani Blythe, to tylko dalszy plan.

        Ewą zachwycają się wszyscy:kapitan Jim, Elliot, panna Kornelia, Owen
        Ford, Ania, a nawet Gilbert ku zazdrości swej małżonki mówi, że Ewa
        jest wspaniała. Wydaje się że zaraz wszyscy uklękną przed panią
        Moore i zaczną się do niej modlić!
        Gdy czytałam dialogi z udziałem Ewy,to taki zachwyt mnie dziwił i
        irytował.Z jej wypowiedzi,zachowań, trudno odnieść wrażenie że jest
        to ktoś mądry, niezwykły, cudowny.Nie mogę zrozumieć w czym pani
        Moore ma być lepsza od innych przyjaciółek Ani. Te peany ku czci
        żony Ryszarda wydają się grubo przesadzone.Nawet Gilbert, ślepo
        zakochany w Ani, twierdzi, że Ewa jest cudowna. A taka Krystyna
        Stuart jest dla Gilberta kimś śmiertelnie nudnym.
        Czytam dialogi z udziałem Ewy, i dialogi z udziałem Krystyny i za
        diabła nie rozumiem dlaczego pani Moore ma być ciekawszym partnerem
        do prowadzenia rozmów niż pani Dawson.

        Dużo bardziej żal mi takich postaci w książkach LMM, które też
        cierpią ale których cierpienia nikt nie dostrzega, a jeśli nawet
        dostrzega to lekceważy. Których nikt nie wielbi i nie podziwia. Żal
        mi Julianny Brooke, Pauliny Gibson( na pewno miała, gorzej z matką,
        niż Ewa z mężem)Emilii Kimball,Weroniki Carr,Małgorzaty Lloyd,
        Małgorzaty Penhallow, małego Briana.
        • spinelli Re: dlaczego Leslie nie mogla powiedziec "nie" ma 08.06.09, 15:24
          jadwiga1350 napisała:

          > No ale mogła wyjść za mąż, wziąść babkę do siebie i nadal się nią
          > opiekować. <

          Na tym polega niemozliwosc dyskusji z kims kto ocenia wydarzenia i ludzi sprzed
          ponad stu lat wedlug wlasnych kryteriow.
          Sama mowisz, ze nie czytalas ani dziennikow ani biografii.

          Nie wiesz wiec czy mogla. Nie bierzesz pod uwage obligacji rodzinnych i
          spolecznych.

          Babka zyczyla sobie pozostac we wlasnym domu i jej wnuczka (wychowana i
          wykarmiona przez nia) czula, ze jej obowiazkiem jest zapewnic babce godna
          starosc. Czy to moralne, czy nie - nie ma nic do rzeczy.

          W postaci Leslie LMM najprawdowopodobniej przekazala swoje wlasne uczucia
          (ktorych nikomu wyjawic nie mogla) odosobnienia, samotnosci i goryczy.

          Owszem do Ani juz dawno stracila serce. "Produkowala" kolejne czesci
          "przykrawajac" je do oczekiwan wydawcow i odbiorcow.

          W osobie i wydarzeniach zwiazanych z Leslie - LMM nawiazuje przynajmniej do
          pasji, erotyzmu jakie nie dane byly Ani bo Ania musiala pozostac dziewicza
          chocby miala pietnascioro dzieci.

          Leslie jest kobieta zyjaca z obcym mezczyzna w domu. Wspomniany jest "skandal w
          wiosce rybackiej" gdzie jej (jeszcze wtedy nie) maz najprawdopodobniej byl
          sprawca ciazy.
          Lucy Maud fascynowaly niezamezne matki - poczucie hanby z jakim musialy isc
          przez zycie. A jednak pisac o takich nie wolno jej bylo.

          Blekitny Zamek zostal zakazany przez ksiegarnie i bibioteki wlasnie dlatego, ze
          LMM pisze tam o matce z nieslubnym dzieckiem. Mimo, ze grzesznica zostaje
          zgodnie z konwencja usmiercona nie jest to wystarczajacym zadoscuczynieniem za
          grzech na rynku ksiegarskim.
          • jadwiga1350 Re: dlaczego Leslie nie mogla powiedziec "nie" ma 08.06.09, 21:41
            Wcale nie według własnych kryteriów. Biografii i dzienników LMM nie
            znam, ale czytałam wspomnienia i biografie innych osób żyjących w
            XIX, czy na początku XXw. Więc realia dziewietnastowieczne nieco
            znam. I nie przypuszczam żeby mentalność i realia
            dziewietnastowiecznej Europy tak bardzo odbiegały od realiów
            dziewietnastowiecznej Kanady.

            To że ktoś nie wychodzi za mąż czy się nie żeni bo musi dochować
            rodziców czy dziadków to nie była żadna norma, a przejaw tego co
            dzisiaj nazywamy patologią.Jeśli już coś takiego by się zdarzyło to
            bardziej jako skutek egoizmu i fanaberii starszego pokolenia, a nie
            życiowej konieczności.
            Dawniej przeważały tradycyjne rodziny wielopokoleniowe. Rodzice,
            dzieci, dziadkowie żyli pod jednym dachem. To że się ma pod opieką
            starych rodziców nie przeszkadzała w zawarciu związku małżeńskiego.
            Gdyby tak było, to przecież większość ludzi w XIXw wstępowałaby w
            związki małżeńskie po 40 roku życia. A tak nie było.
            Mężatka równie dobrze jak panna mogła opiekować się starymi
            rodzicami czy schorowaną babcią.
            Czekanie na śmierć rodziców czy dziadków żeby wziąść ślub było
            rzadkością. I jeśli już się zdarzało, to wcale nie wskutek nakazu
            moralnego: "muszę opiekować się starą babcią", ale z takich powodów,
            że rodzicom nie podobał się kandydat na zięcia, czy kandydatka na
            synową.Zachodziła grożba wydziedziczenia nieposłusznego potomka.
            Więc bezpieczniej było poczekać na śmierć ojca, czy babki.

            LMM raczej nie można porównywać z Leslie Moore.Leslie ma
            niechcianego męża i wie że się nigdy od niego nie uwolni(chyba że
            podświadomie oczekuje na wdowieństwo). LMM czeka na śmierć babki i
            zamążpójście. To są dwie diametralnie różne sytuacje. Jeśli już to
            LMM przypomina Paulina Gibson, będąca niewolnicą przy własnej matce.

            Dzienników LMM nie czytałam, więc nie wiem jak się w nich
            zapatrywała na kwestię nie wychodzenia za mąż dopóki ma się pod
            opieką starych rodziców czy dziadków.Natomiast wśród stworzonych
            przez nią postaci literackich takie przypadki są rzadkością no i
            stanowią, co tu dużo mówić, przejaw patologii społecznej.
            • sofijufka Re: dlaczego Leslie nie mogla powiedziec "nie" ma 10.06.09, 08:26
              no chyba jednak nie tak.... Ja tez sporo podczytuje o XiX wieku,
              początku XX - i bardzo częsta pojawia się sytuacja, że najmłodsza
              córka była programowana na opiekunke starych rodziców. Jeśli chodzi
              o babkę LMM, to po prostu nikt inny z rodziny [żonaty, dzieciaty]
              nie chciał się przenieść do niej, a ona nie zamierzała opuścić domu.
              Że niby Lucy mogła wyjść za mąż? Żeby wyjść za mąż, trzeba wyjść z
              domu [symbolicznie i dosłownie], i jeszcze musi się znaleźć
              odpowiedni kandydat... LMM miała jednak pewne wymagania, co do
              pozycji i wykształcenia męża.
              A jeśli chodzi o Leslie/Ewę? Przezcież ta 16-latka była potrzaskana
              psychicznie śmiercią ojca i brata, matka była wszystkim, co jej
              zostało, a w owej epoce obowiązki wobec rodzica traktowano bardzo
              serio! Jestem zresztą przekonana, że gdyby dziewczyna się postawiła,
              odmówiła Ryszardowi, a ten wykonał swoją groźbę, to mamusia
              rzeczywiście mogła wziąć i umrzeć [np. spożywszy cała buteleczkę
              laudanum]. Stać ja było na to!
              • jadwiga1350 Re: dlaczego Leslie nie mogla powiedziec "nie" ma 10.06.09, 09:57
                Gdzie tam! Kiedyś córki (czy to najstarsza, czy to najmłodsza) od
                najmłodszych lat były wychowywane w ten sposób żeby być jak
                najbardziej atrakcyjnym towarem na rynku małżeńskim.
                Ważne było żeby wyjść młodo za mąż i za odpowiedniego mężczyznę.
                To małżeństwo świadczyło o statusie kobiety, kobieta bez męża była
                niczym.
                Wszystkie sławne,znane kobiety XIXw to mężatki, ewentualnie osoby
                rozwiedzione.
                Zostanie starą panną było wielką hańbą dla kobiety(większą było
                chyba tylko urodzenie nieślubnego dziecka).Było też hańbą dla jej
                rodziców:córki nie chciał żaden mężczyzna!
                Stara panna to w powszechnej opinii była jędza i histeryczka, wręcz
                podczłowiek!
                Niektóre kobiety aby uciec przed wstydem staropanieństwa wstępowały
                do klasztoru(oczywiście w katolickich krajach, zaznaczam od razu,
                żeby znowu nie zarzucono mi nieznajomości realiów)

                Pewnie zdarzało się, że niezamężna córka opiekuje się starymi
                rodzicami. Ale to to był skutek tego, że NIKT NIE POPROSIŁ JEJ O
                RĘKĘ. A nie że ona sama dobrowolnie zrezygnowała z zamążpójścia.

                Większość osób na stare lata mieszkała z zamężną córką, albo z
                żonatym synem.

                Jeśli chodzi o LMM to nie można jej przypadku traktować jako czegoś
                typowego dla realiów XIX, czy początku XXw.To wyjątek ktory mógłby
                zdarzyć się w każdym czasie.
              • spinelli Re: dlaczego Leslie nie mogla powiedziec "nie" ma 10.06.09, 19:05
                sofijufka napisała:

                > no chyba jednak nie tak.... Ja tez sporo podczytuje o XiX wieku,
                > początku XX - i bardzo częsta pojawia się sytuacja, że najmłodsza
                > córka była programowana na opiekunke starych rodziców. Jeśli chodzi
                > o babkę LMM, to po prostu nikt inny z rodziny [żonaty, dzieciaty]
                > nie chciał się przenieść do niej<

                Co wiecej - cala rodzina oczekiwala od Maud, ze ona sie tym zajmie.
                Maud byla osoba dumna i zawzieta. Dom Johna - syna babki byl o miedze - Maud
                wiedziala, ze naraza sie na zimna wojne z wujem pozostajac na farmie razem z babka.

                Dziadek Maud - Alexander Macneill zapisal dom swojemu synowi Johnowi
                (interesujace, ze wraz ze smiercia meza Lucy Woolner Macneill przestala byc
                wlascicielka domu a stala sie w nim lokatorka), zaznaczajac, ze nie moze przejac
                domu dopoki jego matka zechce z nim mieszkac.

                John byl czlowiekiem chciwym i skapym - nic dziwnego, ze dumna Lucy Woolner nie
                chciala isc na wycug do swojego syna. Gdyby jednak pozostala sama John moglby
                wygryzc ja stamtad (chcial dac dom swojemu synowi Prescottowi) pod pretekstem
                troski o matke samotnie mieszkajaca w wielkim domu.

                Tak wiec Maud i jej babka byly niechcianymi lokatorkami w domu Johna Macneilla.
                Oczywiste bylo, ze Maud nie mogla przyprowadzic meza do nieswojego domu.
                Nie wiadomo jak czula sie z tym babka, czy widziala, ze mlodosc LMM ucieka w
                samotnosci czy bylo to w tamtej rzeczywistosci naturalne - skoro babka
                przygarnela polsierote we wczesnym dziecinstwie, wychowala i pomogla zdobyc
                wyksztalcenie teraz wnuczka powinna sie jej odwdzieczyc.

                Narzeczenstwo Maud i Ewana utrzymywane bylo w tajemnicy. Ewan oswiadczyl sie
                Maud wiedzac, ze ona musi spelnic swoj obowiazek.

                S.
                • jadwiga1350 Re: dlaczego Leslie nie mogla powiedziec "nie" ma 11.06.09, 09:31
                  To jakaś pokręcona sytuacja.Z jednej strony rodzina oczekiwała że
                  Maud zajmie się starą babką. Z drugiej strony byli źli, że mieszka z
                  babką i nie mogą przejąć domu.
                  • spinelli Re: dlaczego Leslie nie mogla powiedziec "nie" ma 11.06.09, 16:05
                    jadwiga1350 napisała:

                    > To jakaś pokręcona sytuacja.Z jednej strony rodzina oczekiwała że
                    > Maud zajmie się starą babką. Z drugiej strony byli źli, że mieszka z
                    > babką i nie mogą przejąć domu.

                    Rodzina to nie tylko John, to takze drugi syn Leander i corki, ktorzy nie
                    kwapili sie do opieki, za to zalezalo im, zeby matka pozostala na farmie bo
                    mieli cudowne miejsce na wakacje (gdyby domostwo przejal skapy brat John na
                    pewno nie zapraszalby ich tlumnie na lato) . I owszem - rodzina Leandera
                    zjezdzala sobie na latnie miesiace i oczekiwala od Maud pelnej obslugi).

                    Fakt, zycie bywa pokrecone:)
                    • mamalilki Re: dlaczego Leslie nie mogla powiedziec "nie" ma 11.06.09, 17:55
                      Wracając do Ewy. Nie rozumiem, dlaczego w niektórych budzi taką niechęć? Ewa
                      jest uroczą, młodą, piękną kobietą. Bardzo ładnie jest pokazane, jak Ania jej
                      tego po troszę zazdrości. Bo Ania jest szczęśliwa, ale nie piękna, wykształcona,
                      ale nie błyskotliwie inteligentna. Dla mnie scena jak Ewa się przełamuje i
                      przynosi białą sukieneczkę dla małej Joyce to jedna z najładniejszych w całej
                      "Ani". Sfrustrowana, samotna, depresyjna Ewa, która stać na taki gest - bardzo
                      ładne.
                      Ja straciłam kontakt z przyjaciółką tylko dlatego, że ja szczęśliwie wyszłąm za
                      mąż a w tym samym czasie jej narzeczeństwo skończyło się nieszczęśliwie 3 tyg
                      przed ślubem. Wobec ogromu własnego nieszczescia niektórzy po prostu nie mogą
                      cieszyć sie z innymi, ja to rozumiem.
                      Ewa sie przełamuje, a to najlepiej świadczy ze jest silna. A ze byla słaba wobec
                      szantazu matki w wieku 15 lat? Nie dziwi mnie.
                      • jadwiga1350 Ewa 11.06.09, 19:50
                        Ewa jest kobietą nieszczęśliwą i budzi współczucie, fakt. Choć
                        według mnie nie ma jeszcze najgorzej. Takie kobiety jak Paulina
                        Gibson czy Janina, narzeczona Jana Douglasa zmarnowały więcej lat
                        swego życia z winy najbliższych osób.
                        Chyba większość kobiet wolałaby mieć takiego męża jak Ryszard Moore,
                        niż czekać 20 lat na oświadczyny ukochanego, czy być popychadłem
                        swojej matki przez co najmniej 40 lat!!
                        Ewie naprawdę nie jest tak źle. Owszem nie jest szczęśliwa. Ale ma
                        spokój, nikt nią nie poniewiera i nie upokarza jej, ma przyjaciół.
                        To wcale nie jest mało.
                        Ewa jest kobietą niezwykle piękną.Ale innych zalet,tej błyskotliwej
                        inteligencji to w niej nie widać.Autorka każe nam i innym bohaterom
                        zachwycać się Ewą, jako kimś niezwykłym i wspaniałym.Ale jak się
                        czyta wypowiedzi Ewy to wcale nie widać żeby była kimś mądrzejszym
                        od innych kobiet stworzonych przez LMM.
                        • jadwiga1350 licytacja 12.06.09, 17:49
                          Ryszard Moore groził Róży West licytacją majątku w przypadku gdy Ewa
                          go nie poślubi. Zastanawiam się na ile te groźby były realne.Wydaje
                          się mi że gdyby Ewa odrzuciła Ryszarda, to on i tak nie miałby
                          wielkich możliwości żeby się mścić.Wątpliwe,że miałby taki wpływ na
                          ojca aby skłonić go do licytacji majątku Westów. I dlaczego Artur
                          Moore miałby zaspokajać chwilową fanaberię syna. Ryszard wszak był
                          znany z tego, że niczym dłużej się nie interesował.

                          W książkach LMM nie spotykamy się z sytuacją że dzieci, nawet
                          dorosłe, mają jakiś wpływ na decyzje rodziców.Chyba że chodzi o
                          jakieś głupstewka, w rodzaju nie ścinania drzewka przez Długiego
                          Alka,bo Pat tak o to prosiła.

                          Jest odwrotnie,to dorosłe dzieci ulegają woli rodziców, czy dalszych
                          krewnych.Co raz pojawia się ktoś, komu matka zabroniła studiować,
                          czy ktoś komu siostra zabroniła wyjść za mąż,czy całkiem kuriozalne
                          przypadki,kiedy to dorosła Joanna czesze się tak jak każe jej ciocia
                          Welligton.

                          Raczej trudno się spodziewać, żeby Ryszard Moore mógł nakłonić swego
                          ojca do takiego czynu.Artur Moore był właścicielem sklepu, musiał
                          dbać o reputację i klientów.Gdyby rozniosło się po Glenn że licytuje
                          Westów, bo Ewa nie chce jego syna, zostałby zbojkotowany przez
                          okolicznych mieszkańców i stracił klientelę.
                          Te obawy Róży,że straci dom były przedwczesne.Zamiast ulegać groźbom
                          przyszłego zięcia powinna zapytać Artura Moore, jakie jest jego
                          stanowisko w tej sprawie. Groźby Ryszarda mogłby się okazać tylko
                          czczymi przechwałkami, a Ewa nie musiałaby się poświęcać dla matki.
                          • simply_z Re: licytacja 25.09.09, 23:29
                            tylko wez pod uwage ,ze Ewa byla młodziutką nastolatką ,zakochaną w
                            matce i pelną bolu po smierci brata .Moze doroslejsza osoba
                            odrzucilaby moorea ale mowimy jednak o dziecku mtrudno tez ,zeby
                            dziecko znalo sie na prawie.
                        • jhbsk Re: Ewa 26.09.09, 09:10
                          A według mnie każda normalna kobieta (niezależnie od czasów, w których żyje)
                          wolałaby być sama, a nie być żoną kogoś do kogo czuje się wstręt.
                          • jadwiga1350 Re: Ewa 26.09.09, 13:28
                            Oj, chyba nie. Na pewno nie każda normalna kobieta żyjąca w czasach
                            gdzie staropanieństwo jest największą hańbą, piętnem wypalonym na
                            czole kobiety.W czasach w których stara panna to w powszechnej
                            opinii histeryczka, garbata i kulawa jędza.
                            W czasach w których mężatka (nawet gdy mąż najgorszy łajdak) może z
                            góry i z pełnym litości pobłażaniem spoglądać na starą pannę "której
                            nie udało się nikogo złapać"
                            W czasach w których zamężna kobieta ze znęcającym się na nią mężem,
                            to ktoś kto ułozył sobie życie, a stara panna to obiekt powszechnych
                            kpin i docinek, no i dowcipów w rodzaju:jaka jest róznica między
                            starą panną a urzędnikiem?
                            Wtedy to już lepszy mąż do którego czuje się wstręt niż bycie starą
                            panną.
                            A jeszcze lepiej, jak to stwierdziła uczennica Ani, być wdową.
                            Albo też pójść do klasztoru,jeśli się jest katoliczką, no ale tej
                            opcji kobiety z książek LMM nie mają.

                            Pamiętasz Małgorzatę Penhallow z "Dzbana ciotki Becky"? Całkiem
                            serio rozważa mozliwość małżeństwa z Ptysiem,chociaż potencjalny
                            małżonek budzi w niej wstręt.Ale możliwość bycia zamężną kobietą,z
                            własnym domem i pozycją, mocno kusi Małgorzatę.

                            Ta Rózyczka West jednak nie była taką najgorszą matką zmuszając
                            córkę do małżeństwa. Dużą gorszą matką byłaby zmuszając Ewę do bycia
                            stara panną.
                            • mela54 Re: Ewa 26.09.09, 22:30
                              A skąd wiesz, że Ewa zostałaby starą panną? Miała tyle zalet, że
                              mimo ubóstwa znalazłby się ktoś, kto chciałby się z nią ożenić,
                              nawet gdyby nie spotkała Forda. Ja potępiam Różę, bo na pewno
                              wiedziała, że Ewa cierpi i mimo to zmusiła ją do tego małżeństwa.
                              Ewa za bardzo kochała matkę i ta to wykorzystała. Egoistka i jeszcze
                              raz egoistka. Nawet panna Kornelia jej nie lubiła,a przecież stawała
                              murem za każdą inną kobietą.
                              • jadwiga1350 Re: Ewa 26.09.09, 23:55

                                --> A skąd wiesz, że Ewa zostałaby starą panną? Miała tyle zalet, że
                                > mimo ubóstwa znalazłby się ktoś, kto chciałby się z nią ożenić,
                                > nawet gdyby nie spotkała Forda.

                                Na pewno znalazłby się ktoś taki.Brałam,teoretycznie, pod uwagę
                                sytuację,gdy to Róża zabraniałaby Ewie zamążpójścia.Powiedzmy,że
                                matka Ewy nie umiera tak prędko, tylko żyje długie lata, Ewie trafia
                                się kandydat do ręki,którego ona kocha, a pani West nie pozwala na
                                to małżeństwo.Twierdzi, że umrze z żalu jak córka jej nie
                                posłucha.No i Ewa z miłości do matki więdnie w staropanieństwie.
                                W świecie w którym mężatka z najgorszym mężem jest kimś, a stara
                                panna nikim,byłoby to dużo gorsze dla Ewy,niż to jej wymuszone
                                małżeństwo z Ryszardem.
                                Ewa związana z narzuconym jej mężczyzną jest traktowana przez
                                otoczenie jako czysta, szlachetna , tragiczna postać.
                                Ewa-stara panna byłaby obiektem kpin.

                                Dlatego, przykładowo, dużo gorszą postacią od Róży jest Helena
                                West,która zmusiła siostrę do złożenia przysięgi,że nigdy nie
                                wyjdzie za mąż.Rozalia ma ochotę na małżeństwo z patorem, a tu
                                siostra nie chce zwolnić jej z przysięgi. To jest dopiero podłość.


                                Moralność prowadzi do zguby tego, kto usiłuje skrupulatnie stosować
                                jej nakazy w praktyce, a zapewnia dobrobyt temu, kto się nią umie
                                posługiwać niczym maską.
                                • jhbsk Re: Ewa 27.09.09, 09:37
                                  Z tym nikim to jednak przesada. Panna Kornelia najlepszym przykładem. Maryla też.
                                  • jadwiga1350 Re: Ewa 27.09.09, 11:29
                                    Panna Kornelia w końcu wychodzi za mąż,więc z tego wynika, że stan
                                    małżeński miał dla niej więcej powabów, niż stan panieński.
                                    Była już w takim wieku,że nie mogła liczyć na macierzyństwo, no i
                                    nie wzbogaciła się na tym związku, więc mogło chodzić tylko o sam
                                    prestiż bycia kobietą zamężną.
                                    W "Rilli ze Złotego Brzegu" ulubionym zajęciem pani Elliot jest
                                    swatanie młodych par.Z tego wynika, że zamążpójście to według niej
                                    najlepsza droga życiowa dla kobiety.A ta ostentacyjna niechęć do
                                    mężczyzn, to tylko taka poza, podobnie jak niechęć do metodystów.

                                    Maryla w głębi duszy pragneła małżeństwa z Janem Blythe.
                                    Gdyby tak ojciec Gilberta owdowiał i poprosił ją o rękę, to kto wie.
                                    Pozycja Maryli jest mocna, gdyż jest jedyną gospodynią, panią domu
                                    przy nieżonatym bracie.Mogłoby być jej niewesoło, gdyby Mateusz się
                                    ożenił, miał dzieci, a ona sama byłaby popychadłem nowej pani
                                    Cuthbert.
                                    Tak jak Małgorzata Penhallow,która żyła przy rodzinie brata i była
                                    dla nich nikim, mimo,że zarabiała na własne utrzymanie jako krawcowa.
                                    Nikim dla swojej rodziny była panna Emilia Kimball.
                                    Weronika Carr zamęczała się pracując ponad siły na farmie swojego
                                    brata. Gdy brat się ożenił, wygnał Weronikę z domu, bo nie podobała
                                    się przyszłej bratowej.
                                    Nie mówiąc już jak wytykaniem staropanieństwa męczona była Joanna
                                    Stirling.
                                • mela54 Re: Ewa 27.09.09, 21:05
                                  Helena nie zmusiła Rozalii do przysięgi.Ona złożyła ją dobrowolnie,
                                  bo nie sądziła że jeszcze się zakocha. Helena postąpiła oczywiście
                                  samolubnie nie chcąc jej zwolnić z przysięgi, ale niezbyt dobrze się
                                  z tym czuła, a matka Ewy ostatni rok życia, gdy jej córka
                                  cierpiała,spędziła szczęśliwa, że nie musiała opuszczać swego domu,
                                  do którego weszła jako mężatka.Zdecydowanie wolę Helenę niż Różę!
                                  • jadwiga1350 Re: Ewa 28.09.09, 00:24
                                    Dobrowolnie, ale pod wpływem żalów i labiedzeń Heleny, jaka jest
                                    biedna i nieszczęśliwa. Róża West też córce pistoletu do skroni nie
                                    przystawiała, tylko lamentowała i błagała. W obu przypadkach szantaż
                                    emocjonalny.W przypadku Heleny i Rozalii sytuacja jest możliwa do
                                    naprawienia. Helena widzi jak siostra i pastor mają się do siebie.
                                    Jednym słowem może uczynić siostrę szcześliwą. Ale nie! Helenie nie
                                    udało się z Normanem, więc niech Rozalia i Meredith będą tak samo
                                    nieszcześliwi! Helenie przyda się towarzyszka w niedoli. To jest
                                    dopiero podłość i egoizm.
                                    Helena jest przedstawiona jest w książce jako silna i stanowcza
                                    kobieta.
                                    Natomiast Róża West to (w opinii panny Kornelii) ktoś bardzo głupi i
                                    lekkomyślny.W dodatku była załamana po stracie męża i syna.
                                    Postawę Róży można zrozumieć, postawy Heleny nie.
                            • jhbsk Re: Ewa 27.09.09, 09:34
                              Rozważała możliwość. A Ewa wiedziała co to za koszmar.
    • pontecorvo Re: Leslie/Ewa Moore 31.08.10, 10:39
      do góry
      • carolina.pietrzak Re: Leslie/Ewa Moore 04.07.18, 16:42
        Powiem szczerze: nie wiem co powodowało, że Ania chciała zaprzyjaznić się z Leslie. Nie chciałabym mieć takiej przyjaciółki. O niczym nie można jej było powiedzieć, bo zaraz stawała się nieprzyjemna i złośliwa. Rozumiem, że było jej ciężko, ale to nie usprawiedliwia jej zachowania. Sama straciłam męża, jestem wdową, ale z tego powodu nie odrzuciłam koleżanek, bo mają szczęśliwe rodziny. A arogancję Leslie wszyscy usprawiedliwiali do tego. Panna Kornelia, kapitan.Wszyscy ją tłumaczyli, bo ona dużo przeżyła. Sorry, ale nie ona jedn ana pewno.
        • lilimeye Re: Leslie/Ewa Moore 10.07.18, 20:59
          Nie przypominam sobie sytuacji, w której Ewa była złośliwa. Raczej chowała się do skorupy i zachowywała chłodno. Natomiast w wielu momentach bywała urocza i przyjazna. Dlaczego Ania chciała się z nią przyjaźnić? Bo widziała w niej cudowną i wartościową osobę, która w wyniku nieszczęść otoczyła się ochronnym murem, i która ją fascynowała. Bo Ewa zapewne była jedyną w tej wiosce kobietą w wieku Ani, tak oczytaną i inteligentną, z którą można było rozmawiać o czymś więcej niż zwykłe codzienne sprawy.
    • ponis1990 Re: Leslie/Ewa Moore 16.03.22, 13:21
      Niestety, nigdy nie potrafiłam zrozumieć tej osoby. też nie miałam lekko w życiu do pewnego momentu, ale to nie powodowało, żebym nienawidziła kogoś za ich szczęście - to jest odrażające.
      • pi.asia Re: Leslie/Ewa Moore 22.03.22, 23:33
        ponis1990 napisała:

        > Niestety, nigdy nie potrafiłam zrozumieć tej osoby. też nie miałam lekko w życi
        > u do pewnego momentu, ale to nie powodowało, żebym nienawidziła kogoś za ich sz
        > częście - to jest odrażające.
        >
        Podaj przykład tej nienawiści, bo jakoś nie zauważyłam.
        Ewa nie wytrzymuje, bo jej się - wybacz kolokwializm - "ulewa", gdy dowiaduje się, że Ania dostaje od losu coś, czego ona sama nigdy miec nie będzie.
        Kojarzę tylko jedną taką sytuację - Ania zwierza się, że będzie mieć dziecko, a Ewa na to: a więc to również pani dostanie? - po czym odwraca się i odchodzi. W domu dociera do niej, jak paskudnie się zachowała i gryzie się tym bardzo długo. Jako zadośćuczynienie szyje śliczną sukieneczkę dla dziecka Ani.
        Czy tak wygląda nienawiść?
        Życie Ewy jest niewyobrażalnie ciężkie - jak już pisała wcześniej ananke666 - opieka nad upośledzonym umysłowo człowiekiem 24/7 to koszmar. I nagle w życiu Ewy pojawia się ktoś, kto ma 24/7 szczęście, miłość i radość. Pojawia się przyjaźń, nie nienawiść. Trudna przyjaźń, bo "syty głodnego nigdy nie zrozumie", ale przyjaźń. Chwilami chłód, dystans, może - na początku! - wrogość, ale nie nienawiść.
    • srebrny_lisek Re: Leslie/Ewa Moore 11.02.23, 19:46
      Dla mnie jedynymi przekonująco opisanymi cechami Leslie są jej uroda i cierpienie. Nie widziałam jednak uroku osobistego, inteligencji ani przyjaznego usposobienia, raczej czułam, że muszę uwierzyć na słowo, że Leslie takie cechy posiadała.

Nie pamiętasz hasła

lub ?

 

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nakarm Pajacyka