alice158
11.11.22, 19:02
Nie przychodzę tu szukać poklasku, wręcz wydaje mi się że mało osób zrozumie o czym piszę. Sprawiałam swego czasu swoim lekarzom spore trudności diagnostyczne, początki mojej choroby dawały obraz bpd właśnie a potem to poszło głębiej. Nie chcę się tu wywnętrzać z czym konkretnie się zmagam z obawy przed byciem rozpoznaną.
Chodzę na terapię. I polecam wszystkim którzy chcą jakoś tam poukładać swoje życie ALE
Chciałabym tutaj powylewać troszkę swoje żale bo często dokonuje się tu wręcz jakiejś apoteozy
terapii jako antidotum na wszystkie problemy. To tak nie działa. I co mnie osobiście trochę odstręcza i mierzi w terapeutach to pewne sztywne zafiksowanie na metodzie naukowej, na freudowsko- psychoanalitycznym widzeniu świata i zjawisk psychicznych na niedostrzeganiu duchowej strony egzystencji o której kiedyś tu pisał znakomity 3bsp (ach to stare forum, polecam odszukać posty).
Terapia może pomóc ale "nic naprawdę nic nie pomoże" jeśli człowieka zamknie się w rzeczywistości psychicznej w której panaceum na wszystko są leki i terapia i odetnie się człowieka od korzeni duchowych. To dlatego, wydaje mi się, często zaburzenia wydają się być nieuleczalne. A tylko z perspektywy duchowej, uwzględniającej takie zjawiska jak synchroniczność chociażby można zobaczyć człowieka w pełni i tak naprawdę człowiek chory/zaburzony być może czasem potrzebuje terapeuty ale niekiedy odbieranie mu jego "złudzeń" "intuicji" i "przeczuć" to odbieranie tego co ludzkie, co czyni go człowiekiem w pełni właśnie i próba zrobienia z niego zwykłego szarego obywatela.
Nie próbuję nikogo zniechęcać do terapii. Uczęszczajcie, zobaczcie sami. Chcę tylko pokazać że jest też obok terapii inna droga, droga samopoznania, duchowa ścieżka. Ale to pewnie tylko moje zaburzenie i urojenia ;)
Ostatnio obejrzałam po raz kolejny film "truman show". Polecam wszystkim, zaburzonym i nie zaburzonym, do osobistej refleksji :)