Dodaj do ulubionych

Klaps - droga do ...?

11.04.07, 14:50
kobieta.gazeta.pl/edziecko/1,71306,3333003.html
Trudny, kontrowersyjny temat. W oczekiwaniu na klapsa odwracam się, nasdtawiam
pośladki i proszę o wyrozumiałość. wink
Albo nie! Może być bez zrozumienia, nawet z grubej rury, oby szczerze.

Rzucam hasło: Stopniowanie kar poczynając od łagodnych, a kończąc na przemocy
fizycznej.

--
Kto pierwszy, ten będzie wyżej wink
Obserwuj wątek
    • egon26 Re: Klaps - droga do ...? 11.04.07, 15:11
      .. jeszcze większego bagna wink
      To tak do tematu, myślę że to głównie nery puszczają czasem. I dorośli sięgają
      po ten argument. Wszyscy wiemy że i tak to g.. daje ale może chyba taka chwilowa
      ulga, coś jak strąbić gościa który zajechał nam drogę, chwilowe wyładowanie się.
      Teoretyzuje bo jeszcze mi się nie zdarzyło w stosunku do dziecka, ale pies
      czasem w d.. dostał - oczywiście jak zasłużył i w sumie pomagało. Mały może by i
      dostał ostatnio na przewijaku gdyby nie fakt że miał oba pośladki obs... i nie
      było w co uderzyć ;P Ale puściłem mu wiązankę, byłem do tego stopnia zły że
      miałem obudzić żonę by skończyła przewijanie - tak wierzgał;D Mam nadzieje że
      jednak nie będę go bił.
    • johnnysixcannons Re: Klaps - droga do ...? 11.04.07, 22:02
      Już kiedyś się żeśmy ścieli przy okazji bicia po twarzy.Napisałem wtedy,że dla
      mnie uderzenie dziecka to tak naprawdę porażka rodzica.Myślę,że klaps to nie
      rozwiązanie ,tylko chwilowa ulga dla rodzica.Jak wiecie jestem wścieklakiem i
      zdarza mi się wybuchnąć nagłą złością.Zawsze po tem nadchodzi refleksja,że nie
      tędy droga,że to wybuch bez sensu.No cóż jesteśmy tylko ludźmi.
      Z drugiej strony nie wierzę w bezstresowe wychowanie , ani w kult
      przemocy.Dziecko trzeba przekonać ,wychować , a nawet przechytrzyć kidy
      trzeba.Oczywiście kiedy w czasie zakupów wali się na podłogę,wierzga i wpada w
      histerię to żadne argumenty ani przechytrzenie nic nie daje.Bierze się gnojka
      pod pachę i wychodzi.na miejscu są kary takie jak zabór cukierków,nima TV,ale
      to drógie u starszego niż moje.Nie mam tak do końca opracowanej strategii.Ja
      też się uczę jak się wychowuje dzieci.
      Chyba nie było z grubej rury,choć szczerze.A klepanie Cię w pośladki raczej
      wybij sobie z głowy,aż tak się nie lubimy$wink
      • jaremax Re: Klaps - droga do ...? 12.04.07, 10:47
        Hanka zaliczyła już w swoim ponad 4-letnim życiu
        kilka klapsiorów.Śmiem twierdzić , że wyszło jej to
        na dobre.Teraz wystarczy ,że na nią spojrzę i już szkodnik
        wie o co chodzi.Pzdr.
        • lambert77 Re: Klaps - droga do ...? 12.04.07, 11:03
          amen smile czasami poprostu trzeba. Nie chodzi o to, żeby na każdym kroku ryczeć
          na dziecko i tłuc je za najmniejszy błąd. Tylko, że przychodzi taki moment
          kiedy nawet najbardziej logiczny argument nie dociera ewentualnie zrobiło
          dziecko coś co nie może ujść na sucho. Koniec kropka czasami inaczej się nie
          da smile I dlatego dobrze, że mam żonę bo ja bym chyba nie potrafił mimo, że sam
          zostałem wychowany przez ojca który jak już musiał to sprawiedliwie rozdzielał
          pasy pomiędzy mnie i brata. No ale obrywaliśmy słusznie a to rozbity nos
          kamieniem a to notoryczne spóźnianie się do szkoły nigdy za bzdury. Fakt, że
          mój brat im częściej karcony tym hardszy się robił ale z niego to już taki typ.
          • egon26 Re: Klaps - droga do ...? 12.04.07, 11:33
            My mamy znajomych którzy lekko mówiąc się zagubili z tymi klapsami. I teraz jest
            to nagminne i chyba nawet nie zauważają że inni ludzie patrzą. To jest właśnie
            niebezpieczne że gdy już się raz uderzy łatwiej podnieś rękę kolejny i kolejny
            raz. A potem coraz częściej, tak że odradzam. O ile się nie mylę syn kckk przy
            szczepieniu powiedział "przecież w końcu przestanie boleć", myślę że każde
            dziecko kiedyś zrozumie tą prawdę i będzie miało w nosie taką kare. Czasem mam
            ochotę przylać małemu ale teraz wiem że i tak nie zrozumie o co chodzi, a
            później mam nadzieje że znajdę jego słabe punkt które będę mógł gnębić w formie
            kar wink Na razie czasem ogląda teletubisie tak że można już myśleć nad szlabanem
            na telewizje ;P
            • lambert77 Re: Klaps - droga do ...? 12.04.07, 12:06
              Mam wujka, który ma syna teraz to już chyba 2 lub 3 klasa. Kiedyś na jakiejś
              imprezie jak mały miał tak z 5 lat coś tam zmalował wiadomo jak to dziecko na
              przyjęciach. Wujek wyleciał woła go do siebie a mały zanim podszedł zakrył
              tyłek rękoma. To dla mnie jest chore kiedy dziecko boi się podejść do własnego
              ojca.
    • gov.single Re: Klaps - droga do ...? 12.04.07, 11:06
      Zdarzyło mi sie....Były to tylko klapsy ale starszny mialam póxniej
      dyskomfort. Uważam , ze źle świadczylo o mnie to, ze maluch wyprowadził mnie z
      równowagi.

      Klaps to droga do nikąd...
      • jaremax Re: Klaps - droga do ...? 12.04.07, 11:30
        Klaps nie może być sposobem na wychowanie, ale czasem może
        zdyscyplinować.Nie ma co sobie rwać włosów z głowy
        tylko dlatego , że od czasu do czasu puszczą nam nerwy wink
        • gov.single Re: Klaps - droga do ...? 12.04.07, 11:34
          Totez nie rwesmile
          A mój nastolatek co całkiem poukładany jest teraz-wiec te klapsy mu nie
          zaszkodzilysmile)
        • etato1 Re: Klaps - droga do ...? 14.04.07, 21:29
          > Klaps nie może być sposobem na wychowanie, ale czasem może
          > zdyscyplinować.Nie ma co sobie rwać włosów z głowy
          > tylko dlatego , że od czasu do czasu puszczą nam nerwy wink

          to samo mówilem koledze ktory w czasie kłótni z żoną mocno popchnął ją na kanapę
          mają w tej chwili bardzo powazny kryzys i żona robi z tego wielkie halo
          a przecież gościowi po prostu pusciły nerwy - przecież nawet jej nie uderzył
          nie ma przecież co rwać włosów z głowy jak się uderzy drugiego człowieka - prawda?

          tylko jakos dziwnie tak sumienie gryzie gdy uderza sie małe bezbronne dziecko
          • egon26 Re: Klaps - droga do ...? 15.04.07, 11:22
            etato1 napisał:
            > to samo mówilem koledze ktory w czasie kłótni z żoną mocno popchnął ją na kanap
            > ę
            > mają w tej chwili bardzo powazny kryzys i żona robi z tego wielkie halo
            > a przecież gościowi po prostu pusciły nerwy - przecież nawet jej nie uderzył
            > nie ma przecież co rwać włosów z głowy jak się uderzy drugiego człowieka - praw
            > da?

            Czytałeś te bzdury co tu napisałeś ?? Idąc twoim tokiem myślenia i tłumaczenie
            wszystkiego hasłem : "bo puściły nerwy", można by kogoś pobić a nawet zabić i
            czuć się usprawiedliwionym.
            Naruszanie nietykalności cielesnej jest ogólnie złe, prymitywne i może
            doprowadzić do poważnych niechcianych konsekwencji- ciężkiego okaleczenia kogoś
            lub zabicia. Inną sprawą jest gdy pobije się dwóch facetów podobnej postury-
            choć to też jest złe. A inną gdy tchórzliwy facet przy braku argumentów w kłótni
            z kobietą postanawia skorzystać z tego że natura obdarzyła go większą siłą.
            Swojemu koledze nie wciskaj durnot że nic się nie stało, tylko zajmij się lepiej
            sobą. Ewolucja złych odruchów jest bardzo częsta i zaczynając od popychania może
            skończyć się na czymś o wiele poważniejszym.
            • etato1 Re: Klaps - droga do ...? 15.04.07, 22:30
              egon26 napisał:
              > Czytałeś te bzdury co tu napisałeś ??

              Widze ze nie złapałeś ironi (Powinienem popracowac nad tym )

              Chciałem pokazać ze bardzo łatwo przemoc fizyczną stosowaną wobec dzieci
              usprawiedliwiamy tym że ot po prostu puściły nam nerwy - nic wielkiego się nie stało

              gdy równocześnie nie akceptujemy absolutnie jakiejkolwiek - choćby najmniejszej
              - formy przemocy wobec osoby dorosłej, żony, kobiety
              a jak ktoś tłumaczy się że "pusciły mu nerwy" to uwazamy taka osobe za
              niezrównowazoną

              chyba że .... ofiarą przemocy w formie klapsa, potrząśniecia, popchniecia jest
              małe dziecko wtedy takie tłumaczenie jest OK

              ciekawe prawda ?
              • egon26 Re: Klaps - droga do ...? 16.04.07, 13:52
                tato1 napisał:

                > egon26 napisał:
                > > Czytałeś te bzdury co tu napisałeś ??
                >
                > Widze ze nie złapałeś ironi (Powinienem popracowac nad tym )

                Ironia fajna sprawa tyle że w tekście pisanym, warto używać gębek wink ;D tongue_outP
                Niestety nie jesteśmy w stanie zauważyć czy sie uśmiechałeś piszac tekst dlatego
                lepiej ich używać. Poza tym jak by się zleciały stałe bywalczynie emama mógłby
                się zrobić sajgon tutaj tak że też trzeba uważać by wszystko raczej brzmiało
                jednoznacznie.
    • p-iotr Re: Klaps - droga do ...? 12.04.07, 12:55
      Dwa razy w życiu dałem Młodej klapsa. Za każdym razem było mi potem głupio,
      więc ją przepraszałem i tłumaczyłem dlaczego się zdenerwowałem.

      To naprawdę niełatwe przyznać się do błędu przed Małym Człowiekiem, ale wierzę,
      że zaprocentuje.

      pzdr
    • kckk Re: Klaps - droga do ...? 12.04.07, 15:34
      Kolej na mnie. Od Was otrzymałem odpowiedzi, a sam jeszcze nic nie wniosłem.
      Jestem przeciwny i mam nadzieję, że tak zostanie. Chyba niespełna 2 lata temu
      dałem córce klapsa, przyznaję. Ale powiedziałem sobie, że nie, to nie ma sensu.
      Efekt jakim się zakończyła scena, był odwrotny od zamierzonego. Z płaczu i
      marudzenia skończyło się histerią na całego. Sam się z tym źle czułem, córka
      pewnie jeszcze gorzej. W tamtej chwili, myślę, zabrakło mi pomysłu na inne
      wyjście z sytuacji, a może uważałem, że klapsem spowoduję momentalną metamorfozę
      rozwrzeszczanego dziecka w niewinnego aniołka, a może po prostu chciałem się
      przekonać czy taka metoda zadziała. Nic z tych rzeczy.
      Jeżeli chodzi o bicie, to na pewno lepiej rzadziej niż częściej, a najlepiej
      wcale niż rzadko. Nie tłumaczmy też sobie, kara z przedziału takiego a takiego
      nie kwalifikuje się do karania klapsem, a następne już tak. Swoją dezaprobatę
      można wyrazić inaczej. Równie, może nawet bardziej przykro dla dziecka.
      Nie wiem co Wy na to, ale przecież nie o samo bicie też chodzi. To jeden ze
      sposobów przemocy fizycznej. Kolejny i do tego się przyznaję to karne sadzanie
      na łóżku, czy w odosobnieniu - w drugim pokoju, który jest czasem przemyśleń nad
      swoim zachowaniem i na uspokojenie się. Nie zawsze dziecko chce od tak samo
      poddać się karze, są również przypadki przymusowego oddelegowania na siłę. A
      mogę sobie wyobrazić, czego prawie nie doświadczam, że zdarzają się chwile kiedy
      dzieci za nic na świecie nie dają posadzić się w jednym miejscu i odcierpieć
      swoje, bez zainteresowania ze strony otoczenia. A może dochodzi tutaj już
      przemoc psychiczna?
      • jaremax Re: Klaps - droga do ...? 12.04.07, 16:19
        No właśnie jest wiele skutecznych sposobów na poskromienie
        małych terorystów , oby tylko nie przegiąć.
        Kota też można zagłaskać na śmierć wink.
      • etato1 Re: Klaps - droga do ...? 14.04.07, 21:33
        a zastanawiałes sie czy wogole karanie dziecka jest potrzebne ?
        jak czesto w swoim dorosłym życiu ty jestes karany ?
        chciałbyś aby ktos za kazde twoje potknięcie pare razy dziennie ciebie karał w
        jakis sposob ? czegos ci zabraniał ?
        Pomysl czy takie zycie to jest fajne kiedy codziennie za cos obrywasz karę
        • kckk Re: Klaps - droga do ...? 14.04.07, 22:52
          Uważam, że tak, jest potrzebne.

          Każdy człowiek doświadcza konsekwencji swoich wyborów i tak jak ja kiedy się
          pomylę, płacę za błędny wybór określoną cenę, podobnie jest z dziećmi. Jedno ma
          prawie cztery lata i powinno zrozumieć naprawdę wiele, drugie dwuletnie, rozumie
          sporo, ale samo jeszcze nie umie w pełni przekazać tego wszystkiego co by
          chciało. Nie mierzę ich jedną miarą, do każdego podchodzę indywidualnie, biorąc
          pod uwagę poczynione postępy w rozwoju i nabyte umiejętności.

          Nie każę za potknięcia, nawet za jednorazowe, celowe złe zachowanie. O
          potknięciach rozmawiamy, jak ich unikać i dlaczego, przecież mnie one dotyczą
          pośrednio, moje dzieci bezpośrednio. Kara jest przewidziana w sytuacji, gdy
          dziecko robi źle celowo, nagminnie albo po to by wręcz sprawdzić jaka będzie
          moja rekcja. Są też wyjątki takie jak np. uderzenie brata w głowę z wyraźną
          złością, czyli tematy wałkowane od lat, które coraz rzadziej, ale jednak czasem
          powracają.

          Pytania z zabranianiem nie rozumiem, jak sobie wyobrażasz dziecko które może
          zrobić wszystko? Nie ma, nie było i nigdy nie będzie takich przypadków.

          Życie stanie się o wiele łatwiejsze i przyjemniejsze, gdy człowiek za młodu
          dowie się co i kiedy wolno, czego lepiej nie robić, a co jest zupełnie zakazane
          oraz dlaczego.
          • etato1 Re: Klaps - droga do ...? 15.04.07, 22:24
            > Każdy człowiek doświadcza konsekwencji swoich wyborów i tak jak ja kiedy się
            > pomylę, płacę za błędny wybór określoną cenę, podobnie jest z dziećmi.
            O ile wiem to w twoim przypadku to życie wymierza ci cenę a w przypadku dzieci
            to ty wymierzasz cenę ?
            Wiec pozwól że zapytam czy jestes osobą nieomylną ?
            Czy dopuszczasz sytuację że ukarzesz dziecko za coś czego nie zrobiło albo nie
            zrobiło umyślnie ?
            Czy dopuszczasz myśl że karząc dziecko popełnisz błąd ?

            Jedno ma
            > prawie cztery lata i powinno zrozumieć naprawdę wiele, drugie dwuletnie,
            Masz dzieci w wieku 2 i 4 lata ? to dobrze sie sklada bo ja mam dwóch chlopakow
            w tym wieku wiec mozemy porozmawiac o praktyce
            u mnie praktyka wygląda tak że chłopaki są bardzo rzadko wogole za cos karani
            ... na prawdę musiałbym sie długo zastanawiac żeby sobie przypomniec takie
            sytuację a są obaj bardzo żywiołowi

            > Kara jest przewidziana w sytuacji, gdy
            > dziecko robi źle celowo, nagminnie albo po to by wręcz sprawdzić jaka będzie
            > moja rekcja. Są też wyjątki takie jak np. uderzenie brata w głowę z wyraźną
            > złością, czyli tematy wałkowane od lat, które coraz rzadziej, ale jednak czasem
            > powracają.

            Kiedyś myslałem podobnie jak ty az do czasu gdy przeczytalem "Wychowanie bez
            porażek" Gordona i zupełnie zmieniło to moje myślenie o wychowaniu
            Czy zastanawiałeś sie dlaczego twoje dziecko postępuje źle ? Co jest przyczyną
            tego złego postepowania ?
            Starasz się zlikwidować objaw czy przyczynę ?

            > Pytania z zabranianiem nie rozumiem, jak sobie wyobrażasz dziecko które może
            > zrobić wszystko? Nie ma, nie było i nigdy nie będzie takich przypadków.
            Dziecko nie moze robić wszystkiego tak samo jak dorosły nie może robić wszystkiego
            Trzeba uszanować potrzeby innych ludzi i tego ucze swoje dzieci
            Sprawa polega na tym ze w sytuacjach konfliktowych staramy sie znalezc kompromis
            rozwiazanie problemu tak aby dziecko wiedzialo ze ja szanuję jego potrzeby i
            wogole szanuję jego jako człowieka
            a od dziecka oczekuję aby szanowało moje potrzeby
            nie staram sie złamać dziecka bo uważam ze to krótko wzroczna polityka ktora
            skutkuje do czasu gdy mamy fizyczną przewage nad dzieckiem
            Jeszcze nikt na świecie nie zbudował autorytetu na sile, przemocy i wymuszaniu
            posłuszeństwa
            Droga do autorytetu wiedzie przez dialog i przykład
            Jezeli ja chce wyjsc z synem na spacer a on nie chce to mamy problem do
            rozwiązania a nie sytuację w ktorej wymuszam posłuszeństwo
            Oczywiscie takie rozwiazywanie problemu, rozmowa z dzieckiem, analiza jego
            zachowania jest duzo bradziej wymagająca niż musztra i wymaganie posłuszeństwa
            ale ja wierze w to ze dziecko wiecej sie dzieki temu uczy i ja ucze sie wiecej o
            dziecku

            > Życie stanie się o wiele łatwiejsze i przyjemniejsze, gdy człowiek za młodu
            > dowie się co i kiedy wolno, czego lepiej nie robić, a co jest zupełnie zakazane
            > oraz dlaczego.
            I tu sie niezgadzam z tobą
            życie nie jest takie proste i czarno białe że można zrobić spis rozwiązań na
            każdą okazję
            sztuką jest nauczyć dziecko dokonywania właściwych wyborów
            a co najważniejsze aby dziecko miało poczucie własnej wartosci i pewność siebie
            Wymuszenie posłuszeństwa zwalnia dziecko z myslenia i zabiera mu proces
            nauczenia sie odrozniania dobra od zła
            Moze prowadzic tez do uzaleznienia dziecka od rodzica ale z reguły prowadiz do
            buntu nastolatka ktory wlasnie dostrzega ze zycie nie jest czarno biale i ze
            rodzic nie jest dokonaly i ze sie myli wiec dlaczego ma go niby słuchać ?
            dlatego w wychowaniu swoich chłopaków obrałem inną drogę i poki co jestem z niej
            bardzo zadowolony
            • kckk Re: Klaps - droga do ...? 16.04.07, 00:14
              Tak, wymierzam. Czuję się ich przewodnikiem po świecie, ucząc tego wszystkiego
              czego sam się dowiedziałem.
              Nieomylny nie jest nikt.


              > Czy dopuszczasz sytuację że ukarzesz dziecko za coś czego nie zrobiło albo nie
              > zrobiło umyślnie ?

              Można powiedzieć, że tak. Np. odwlekamy wyjście na spacer dopóki nie sprzątniemy
              bałaganu po zabawie w domu. Karą w tym przypadku jest późniejsze wyjście, lub
              brak spaceru, jeżeli dzieci nie wywiążą się z obowiązku.


              > Czy dopuszczasz myśl że karząc dziecko popełnisz błąd ?

              Nie dopuszczam takiej myśli, jeżeli mam wątpliwości nie wymierzam kary.


              > u mnie praktyka wygląda tak że chłopaki są bardzo rzadko wogole za cos karani
              > ... na prawdę musiałbym sie długo zastanawiac żeby sobie przypomniec takie
              > sytuację a są obaj bardzo żywiołowi

              Plus dla Ciebie. Liczę na receptę takiego stanu rzeczy, choć wiem jak dzieci
              potrafią mieć różne charaktery, a nie wszystkie środki są uniwersalne.
              Chcąc być dokładny zrobię tygodniową statystykę jak często w moim mniemaniu
              córka zasłużyła na karę w postaci siedzenia na łóżku i zastanowienia się nad
              swoim postępowaniem (od jutra).
              Ty masz dwóch synów, to nie to samo co syn i córka. smile

              Poza tym lubimy kompropmisy, rozmawiamy o przyczynach i objawach też.

              Co to znaczy złamać dziecko? Spowodować, by zrobiło coś wbrew swojej woli?
              Doprowadzam do takiej sytuacji ale poprzez rozmowę, tak, żeby samo zmieniło
              zdanie, trochę sprytem, odwróceniem uwagi, zaproponowaniem czegoś nowego.

              Pewnie, życie nie jest czarno białe, dlatego nie tłumaczę tylko wolno-nie wolno,
              dodaję jeszcze: powinno, kiedy, dlaczego. A używając kombinacji tych określeń
              można rozwiązać wiele złożonych problemów.

              Napisz coś jeszcze smile
              • etato1 Re: Klaps - droga do ...? 17.04.07, 21:33
                kckk napisał:

                > Tak, wymierzam. Czuję się ich przewodnikiem po świecie, ucząc tego wszystkiego
                > czego sam się dowiedziałem.
                > Nieomylny nie jest nikt.
                >
                No właśnie. Twoje postrzeganie świata może być zupełnie inne niż dziecka.
                Tobie może wydawać się ze cos nie jest straszne a dla dziecka będzie straszne.
                W sumie wystarczy sobie odpowiedzieć na pytanie czy twoi rodzice zawsze mieli
                rację ? Ile oni popełnili błędów ? Ile razy się pomylili ?

                Z tego wzgledu nie chce karać dziecka ale chcę je zrozumiec.
                Nie raz zdarza sie ze nawet mój 4 letni syn przekonuje mnie ze to on ma rację bo
                ja mysle zbyt stereotypowo na przykład.


                > Karą w tym przypadku jest późniejsze wyjście, lub
                > brak spaceru, jeżeli dzieci nie wywiążą się z obowiązku.
                Mysle ze w takim przypadku lepiej jest najpierw ustalic z dziecmi jasne zasady
                postepowania
                Jezeli uzgodnisz z dziecmi ze najpierw sprzątacie a potem idziecie na spacer i
                dzieci sie na to zgodzą
                to łamiąc zasady przeczą same sobie ! wystepuja przeciwko porzadkowi ktory same
                ustlaily
                brak wyjscia na spacer nie jest karą ale konsekswencja ich zachowania bo zlamaly
                zasady

                Jezeli nie ustalisz z dziecmi zasad tak aby one je zaakceptowaly to wtedy twoj
                nakaz sprztania budzi ich sprzeciw bo jest narzucony a nie uzgodniony

                Oczywiscie wygodniej jest dziecku cos kazac i to wymusic niz porozmawiac i uzgodnic.

                >
                > > Czy dopuszczasz myśl że karząc dziecko popełnisz błąd ?
                >
                > Nie dopuszczam takiej myśli, jeżeli mam wątpliwości nie wymierzam kary.
                >
                Czasami mozesz myslec ze nie masz wątpliwosci podczas gdy rzeczywistosc jest inna.


                > Poza tym lubimy kompropmisy, rozmawiamy o przyczynach i objawach też.

                a zauwazyles ze dziecko najczesciej rozrabia jak niezwracasz na niego uwagi

                >
                > Co to znaczy złamać dziecko? Spowodować, by zrobiło coś wbrew swojej woli?
                > Doprowadzam do takiej sytuacji ale poprzez rozmowę, tak, żeby samo zmieniło
                > zdanie, trochę sprytem, odwróceniem uwagi, zaproponowaniem czegoś nowego.

                tak zeby dziecko zrobilo to co ty chcesz
                myslalem ze temu sluzy min system kar

                >
                > Pewnie, życie nie jest czarno białe, dlatego nie tłumaczę tylko wolno-nie wolno
                > ,
                > dodaję jeszcze: powinno, kiedy, dlaczego. A używając kombinacji tych określeń
                > można rozwiązać wiele złożonych problemów.
                >
                > Napisz coś jeszcze smile

                Ja sie bardziej skupiam na dziecku
                i stosuje wypowiedzi typu "ja" a nie "ty"
                wiec zamiast krzyczec zejdz natychmiast ze stołka mowie ze boję się iż spadnie i
                ze chciałbym aby zszedł
                jezeli syn ma dostac niedobre lekarstwo to nie sciemniam ze to dobre lekarstwo
                tylko mowie mu ze to jest niedobre lekarstwo, ktore wstretnie smakuje i ze wiem
                iz on tego nie lubi ale ze trzeba to zjesc aby byl zdrowy
                zasadaą jest to ze staram sie odgadnąć co dziecko czuje, mysli jakie ma motywy
                działania - wtedy go lepiej rozumiem
                jezeli bierze kredkę i maluje po scianach to wiem ze robi to poto abym zwrocil
                na niego uwage a nie poto aby mi dokopac

                czesto tez zachowania moich chlopakow sa konsekwencja moich błędów i zaniedban
                ostatnio moj mlodszy syn wyjął farby i pomalował elegancko pedzelkiem drzwi,
                szafy, dywan, i siebie - w czasie gdy szykowalem dla obu jedzenie i picie w kuchni
                moim błędem było to ze farby zostały w jego zasiegu wiec moglem byc zły
                conajwyzej na siebie a poinformowałem go ze nie podoba mi sie jak maluje po
                róznych rzeczach i ze do malowania sluzy kartka

                najbardziej jednak podoba mi sie jak moj 4 letni syn wychodzi juz sam z
                propozycjami kompromisu w sytuacjach konfliktu interesu
                np. gdy chcial zeby mama z nim zasypiala a moja zona musiala wyjsc i nie miala
                za bardzo czasu to sam ! zaproponowal ze mama z nim chwile polezy a potem
                przyjdzie tatus - i tak tez zrobilismy wink
                • johnnysixcannons Re: Klaps - droga do ...? 17.04.07, 21:55
                  etato1 i kckk to była bardzo ciekawa wymiana zdań.Dało mi to do myślenia.
                  • etato1 Re: Klaps - droga do ...? 17.04.07, 22:19
                    zeby bylo jasne to tez mam gorsze dni gdy mam dola i nie mam sily na negocjacje
                    z synem ktory czegos ode mnie chce
                    czasami potrafia chlopaki mnie wyprowadzic z równowagi
                    ale są to wypadki przy pracy - moje porażki jako rodzica z ktorych wyciągam wnioski

                    jednym z wniosków bylo to ze nigdy nie dotykam synów jak jestem wsciekly - po
                    prostu czasami (na szczescie rzadko) zdarza sie taki dzien ze po prostu splot
                    sytuacji jest taki ze wybucham i wsciekam sie np. gdy jestem zmeczony -
                    spieszymy sie aby gdzies wyjsc a moj syn wpada w histerię bo tez jest zmeczony
                    ale juz wiem aby nie dotykac dzieciakow bo po prostu targaja mną bardzo silne
                    emocje ktore niczego dobrego nie przyniosą i lepiej ochłonąć
                  • kckk Re: Klaps - droga do ...? 18.04.07, 14:49
                    Mnie również i mam nadzieję, że to dopiero początek.
                    Od kiedy zacząłem odliczanie nie miałem jeszcze sytuacji podbramkowej. smile) Trzy
                    dni mijają, a łóżko nie jest w użyciu. big_grin
                • kckk Re: Klaps - droga do ...? 18.04.07, 14:43
                  >Twoje postrzeganie świata może być zupełnie inne niż dziecka.
                  >Tobie może wydawać się ze cos nie jest straszne a dla dziecka będzie straszne.
                  >W sumie wystarczy sobie odpowiedzieć na pytanie czy twoi rodzice zawsze mieli
                  >rację ? Ile oni popełnili błędów ? Ile razy się pomylili ?


                  I na pewno jest inne. Czy coś jest straszne, czy nie, to widać po ich
                  zachowaniu. Dlatego też nie stronimy od dialogu.
                  Rodzice jak każdy człowiek może się mylić, najważniejsze by umiał przyznać się
                  do błędu nawet przed dzieckiem. Ważne jest co innego, tzn dziecko musi wiedzieć,
                  że wszystko czego doświadcza od rodzica jest czynione z myślą o jego dobru,
                  nawet jeżeli w danej chwili wydaje się to nie zbyt oczywiste. I tu znów
                  konieczna jest dalekowzroczność wraz z wytłumaczeniem do czego może doprowadzić
                  kontynuowanie niepożądanych zachowań.


                  >Z tego wzgledu nie chce karać dziecka ale chcę je zrozumiec.
                  >Nie raz zdarza sie ze nawet mój 4 letni syn przekonuje mnie ze to on ma rację
                  >bo ja mysle zbyt stereotypowo na przykład.

                  W takim razie jesteś na dobrej drodze do ustąpienia z roli autorytetu w jego
                  oczach. Sam stwierdzasz, dziecko inaczej postrzega świat, Ty inaczej. Nie
                  powinieneś wg mnie przyznawać się, że on ma rację, a Ty nie. Żaden z Was nie
                  jest w błędzie, a różnica wynika właśnie z innego postrzegania rzeczywistości.


                  >Mysle ze w takim przypadku lepiej jest najpierw ustalic z dziecmi jasne zasady
                  >postepowania. Jezeli uzgodnisz z dziecmi ze najpierw sprzątacie a potem
                  >idziecie na spacer i dzieci sie na to zgodzą to łamiąc zasady przeczą same
                  >sobie ! wystepuja przeciwko porzadkowi ktory same ustlaily brak wyjscia na
                  >spacer nie jest karą ale konsekswencja ich zachowania bo zlamaly
                  >zasady

                  Dla mnie jest rzeczą oczywistą, jedną zabawę rozpoczynamy po zakończeniu
                  poprzedniej. Dla nich niedługo też nią będzie. Mówię, że bałagan jest
                  zagrożeniem dla bezpieczeństwa i łatwo zrobić sobie wtedy kuku. smile Rzucam więc
                  hasło, kończymy jedno, zaczynamy drugie.
                  Każda przykra konsekwencja jest karą. Poczynając od dezaprobaty rodzica, kończąc
                  na przemocy.


                  >Jezeli nie ustalisz z dziecmi zasad tak aby one je zaakceptowaly to wtedy twoj
                  >nakaz sprztania budzi ich sprzeciw bo jest narzucony a nie uzgodniony
                  >Oczywiscie wygodniej jest dziecku cos kazac i to wymusic niz porozmawiac i
                  >uzgodnic.

                  U nas jest tak, że część uzgadniamy, część jest poleceniem do wykonania. Co do
                  sprzeciwu to się mylisz, mój dwulatek sprząta chętniej i czasem nawet wcześniej
                  niż go o to poproszę. Uważa to za rodzaj zabawy. O właśnie "proszę" to też
                  słowo, z którym zwracam się do dzieci. Córka sprzątać nienawidzi i udaje w tym
                  temacie upośledzoną co to nie obejdzie się bez pomocy. Nie chce jej się i tyle,
                  a że potrafi wiem.
                  A sytuacje z przedszkola? Dialog jest fajny, tylko nie wyobrażam sobie pani
                  wychowawczyni Twojego syna, próbującej godzinami ustalać zasady na każdym kroku
                  kiedy coś od niego chce.


                  >Czasami mozesz myslec ze nie masz wątpliwosci podczas gdy rzeczywistosc jest >inna.

                  Nie, widząc co się dzieje z dziećmi w danej chwili znam rzeczywistość, poza tym
                  uważam się za obiektywnego.


                  >a zauwazyles ze dziecko najczesciej rozrabia jak niezwracasz na niego uwagi

                  Niekoniecznie, to się bardziej tyczy dzieci, które jak napisałeś stają się
                  uzależnione od rodzica i nie potrafią same się sobą zająć.
                  W naszym słowniku (dorosłych) "rozrabianie" = "wyśmienitej zabawie" w dziecięcym. smile


                  >tak zeby dziecko zrobilo to co ty chcesz
                  >myslalem ze temu sluzy min system kar

                  Dla osiągnięcia celu używamy dialogu, zachęt i w ostateczności kar.


                  >Ja sie bardziej skupiam na dziecku i stosuje wypowiedzi typu "ja" a nie "ty"
                  >wiec zamiast krzyczec zejdz natychmiast ze stołka mowie ze boję się iż spadnie
                  >i ze chciałbym aby zszedł
                  >jezeli syn ma dostac niedobre lekarstwo to nie sciemniam ze to dobre lekarstwo
                  >tylko mowie mu ze to jest niedobre lekarstwo, ktore wstretnie smakuje i ze wiem
                  >iz on tego nie lubi ale ze trzeba to zjesc aby byl zdrowy
                  >zasadaą jest to ze staram sie odgadnąć co dziecko czuje, mysli jakie ma motywy
                  >działania - wtedy go lepiej rozumiem

                  I bardzo dobrze to o Tobie świadczy, przyznaję się do podobnych zachowań.


                  >jezeli bierze kredkę i maluje po scianach to wiem ze robi to poto abym zwrocil
                  >na niego uwage a nie poto aby mi dokopac

                  Dodałbym: lub dlatego, że taka kreatywna zabawa bardzo mu się spodobała.


                  >czesto tez zachowania moich chlopakow sa konsekwencja moich błędów i zaniedban
                  >ostatnio moj mlodszy syn wyjął farby i pomalował elegancko pedzelkiem drzwi,
                  >szafy, dywan, i siebie - w czasie gdy szykowalem dla obu jedzenie i picie w >kuchni
                  >moim błędem było to ze farby zostały w jego zasiegu wiec moglem byc zły
                  >conajwyzej na siebie a poinformowałem go ze nie podoba mi sie jak maluje po
                  >róznych rzeczach i ze do malowania sluzy kartka

                  Ok, zgadzam się.


                  >najbardziej jednak podoba mi sie jak moj 4 letni syn wychodzi juz sam z
                  >propozycjami kompromisu w sytuacjach konfliktu interesu
                  >np. gdy chcial zeby mama z nim zasypiala a moja zona musiala wyjsc i nie miala
                  >za bardzo czasu to sam ! zaproponowal ze mama z nim chwile polezy a potem
                  >przyjdzie tatus - i tak tez zrobilismy wink

                  Przed nami jeszcze długa droga i wiele nowych doświadczeń, oby jak najmniej było
                  wśród nich porażek. smile
        • polld74 Re: Klaps - droga do ...? 11.07.07, 05:15
          Co do klapsów to jestem zdecydowanym przeciwnikiem, a już w żadnym wypadku gdy
          robimy to w złości tracąc panowanie nad sobą. Można dziecku zrobić krzywdę i to
          z powodu jakiejś bzdury. W ogóle nalezy unikać karania dziecka w momencie kiedy
          jesteśmy wzburzeni. Już za Kazimierza Wielkiego w sądzie królewskim wprowadzono
          zasadę, że wyrok skazujący wykonywano nie wcześniej niż po 14 dniach od jego
          wydania i ewentualnej apelacji. Wprowadził to sam król Kazimierz Wielki pewnie
          po tym jak w stanie wzburzenia kazał komuś obciąć łeb.
          Małemu dziecku klapsa można dać w sytuacji ektremalnej (ale nie chodzi o
          zachowanie dziecka) w celu zmuszenia dziecka do wykonania rozkazu. Przykład.
          Jadziemy metrem nasza stacja, a dziecko łapie się poręczy i nie zamierza
          opuścić wagonu, a my mamy zajętą drugą rękę (drugie dziecko). Mam wtedy do
          wyboru pojechać dalej, puścić drugie młodsze dziecko narażając je na
          niebezpieczeństwo, pociągnąć buntownika na tyle mocno, że mogę złamać mu rękę.
          Wcale nie musze być wkurzony, ale w takiej sytuacji nie ma wyjścia , prośba,
          rozkaz i strzał w dupę.
          Natomiast w domu najlepszą karą jest pozbawienie wolności. W przypadku 2-3
          latków wystarczy wysokie łóżeczko ze szczebelkami (starsze dzieciaki można
          zamknąć np. w kiblu), czas kary minuty * liczba lat od momentu gdy dziecko
          przestanie wrzeszczeć.
          Rozhisteryzowane dziecko nie słucha żadnych tłumaczeń, po wtrąceniu do aresztu
          wrzeszczy jeszcze bardziej i złości się. Ale gdy jest chwilę samo szybko się
          uspakaja. Potem na koniec kary wyciągając z BlockHausu tłumaczymy za co miało
          karę, że się źle zachowało itd...

          Karanie zakazem oglądania dobranocki można stosować u starszych dzieci, u
          małych tylko wtedy gdy dziecko narozrabia max. pół godziny przed dobranocką.

          Areszt można stosować dowolną liczbę razy w ciągu dnia. etato1 zastanawia się
          czy karanie jest w ogółe potrzebne i daje pyta jak często jesteś karany w
          dorosłym życiu. Słabo ze znajomością psychologii. Po pierwsze sankcje służbowe,
          bądź karne jakie spotykają dorosłego nie kończą się jednego dnia, ale nawet
          jeśłi oznaczają np. utratę premii mają reperkusje długotrwałe chociażby
          miesiąc. (pomijam już odsiedkę w mamrze). Co do zabraniania to w dorosłym życiu
          szef, faszystowski rząd PiS, uwarunkowania społeczne, drogówka zabraniają
          znacznie więcej niż my zabraniamy dziecku. No i wreszcie sprawa podstawowa wraz
          z wiekiem zmienia się radykalnie poczucie upływu czasu. Dla 3 latka 10 minut
          stania w kącie to drastycznie długoterwała kara. Natomiast 8 godzin w
          przedszkolu to zupełna abstrakcja, dlatego dziecko idące pierwszy raz do
          pzredszkola rozpacza, jakby żegnało rodziców na zawsze.
          Tym czym dla 3 latka będzie 10 minut w kącie dla 9 latka będzie tygodniowy
          zakaz oglądania telewizji. Natomiast rok to nawet dla nastolatka jest
          wieczność, dlatego obiecywanie czegoś "za rok" jest zupełnym bezsensem, nie
          rozładuje sytuacji w chwili złożenia obietnicy, co nie znaczy że 10 latek po
          roku o obietnicy sobie nie przypomni.
          Różnica w odczuciu upływającego czasu gdy się ma 17 lat, a 35 lat jest także
          kolosalna. Starszym ludziom jeszcze czas "upływa jeszcze szybciej".

          Ale zmienne odczucie upływu czasu ma także drugą stronę. Wystarczy pare minut
          aby 3 latek zapomniał o jakiejkolwiek złości po odbytej karze. Gdy człowiek w
          średnim wieku dostanie 500 za przekroczenie prędkości będzie ku..ł przez kilka
          dni lub nawet dłużej. Gdy 70 letnia babacioa pokłóci się z sąsiadką nie zapomni
          jej tego do końca życia nawet jeśli dożyje 100. Dlatego "częste" kary dla
          dziecka mają inny odbiór niż sankcje jakie spotykają nas w dorosłym życiu.

          Co do kar fizycznych, to są jeszcze dwie opcje. Dwójka dzieci, jedno ciągnie
          drugie za włosy, tamto płacze ale nie ma jeszcze odruchu odwetu, więc nie
          oddaje. Zamiast czekać aż nauczą się oddawać ciosy i zaczną się normalnie tłuc,
          pociąnę za włosy dręczyciela tak żeby go zabolało, nawet żeby pobeczał. Pomaga.

          No i opcja ostatnia, nasz 12 letni syn dopuścił się kradzieży, albo założył
          kubeł ze śmieciami na głowę nauczyciela od angielskiego. Może podpuścili go
          koledzy, może obejrzał głupi film, oznacza to że jakieś błędy wychowawcze
          popełniliśmy już wcześniej, jakiejś zasady nie wpoiliśmy gdy był małym
          dzieckiem. Teraz gdy ma 12 lat będzie trudniej, ale nie ma wyjścia, chyba że
          chcemy za 3 lata wyciągać go z poprawczaka, albo z kryminału.

          No i tu zakaz dobranocki nie wystarczy, a inne rodzaje kary mogą być trudne do
          wyegzekwowania bez drastycznego ograniczenia wolności dorastającego człowieka.
          Poza tym jest to ostatni moment kiedy jesteśmy w stanie ukarać nasze dziecko.
          Bo 16-latka można motywować wyłącznie pozytywnie np. pozbawiając samochodu
          itd... tylko jeśli nasz 16-letni syn lata w osiegdlowym gangu i ma swoje
          pieniądze a od nas nic nie potrzebuje to opcje nam się kończą.

          Więc jak ma 11-12 lat można spuścić tradycyjny łomot. Oczywiśce tylko za grubą
          sprawę - coś co jest złamaniem prawa lub drastycznym naruszeniem norm
          rodzinnych lub społecznych.
    • uny Re: "lepsze bite niż zdechłe..." tak mawiała 16.04.07, 07:43
      moja śp mama. coś w tym jest.
      • johnnysixcannons Re: "lepsze bite niż zdechłe..." tak mawiała 17.04.07, 21:56
        za to zjedzą cię ememy.Dobrze,że żyjesz!
        • jaremax Re: "lepsze bite niż zdechłe..." tak mawiała 17.04.07, 22:05
          W życiu go nie zjedzą , bo 99 %-tom z nich ręka od czasu do czasu
          ląduje na tyłku szkodnika smile.
          • kckk Re: "lepsze bite niż zdechłe..." tak mawiała 18.04.07, 15:12
            Procentowo nie mogę potwierdzić, fakt faktem, mamy też mają swoje potknięcia.
    • kckk Re: Klaps - droga do ...? 20.04.07, 13:46
      Wczoraj, po przyjściu do domu, zostałem niemiło zaskoczony zachowaniem Dominiki.
      Kiedy pomagałem Filipowi zdejmować buty kucając przy nim, dostałem kopa w zadek.
      Nie złośliwie, bardziej dla zabawy, ona się śmiała, a ja byłem w lekkim szoku. W
      pierwszym odruchu chciałem ukarać córkę sadzając tam gdzie zawsze, ale że
      dotychczas trwała jej dobra passa, nazwijmy ją czterech bezkarnych dni,
      powstrzymałem się i obyło się na pytaniu dlaczego i odpowiedniej regułce.

      Drugi temat to bicie się dzieci między sobą. Widzę, że Dominika ostatnio lekko
      ustępuje Filipowi pozwalając się okładać dość regularnie kiedy tamtemu wpadnie
      do głowy odpowiednia myśl. W związku z tym kolejne pytanie, czy dobrze robię
      według Was kiedy instruuję córkę, by nie pozwalała bratu na bicie i ostrzegała
      go przed odwetem w stylu "nie bij mnie, bo ci oddam"?

      Jak Wy byście zareagowali w obydwu przypadkach?
      • etato1 Re: Klaps - droga do ...? 20.04.07, 21:34
        Kiedy pomagałem Filipowi zdejmować buty kucając przy nim, dostałem kopa w zadek
        > .
        > Nie złośliwie, bardziej dla zabawy, ona się śmiała, a ja byłem w lekkim szoku.

        W takiej sytuacji mówię że mnie boli jak ktoś mnie kopie i że mi się to niepodoba.
        W ten sposob dziecko wie ze wyrzadzilo mi krzywdę i ze tego nie aprobuję. A
        poniewaz celem dziecka nie jest robienie krzywdy tylko zabawa to powinno wystarczyc.

        W związku z tym kolejne pytanie, czy dobrze robię
        > według Was kiedy instruuję córkę, by nie pozwalała bratu na bicie i ostrzegała
        > go przed odwetem w stylu "nie bij mnie, bo ci oddam"?
        >
        > Jak Wy byście zareagowali w obydwu przypadkach?

        Uważam że poprawna informacja brzmi : "Nie bij siostry bo ją to boli"
        Uważam ze przemoc nie jest rozwiazaniem zadnej sytuacji oraz ze przemoc rodzi
        przemoc. Namawianie do odwetu nie jest dobrym rozwiazaniem.
        • kckk Re: Klaps - droga do ...? 20.04.07, 22:33
          Takiej odpowiedzi się od Ciebie spodziewałem, jestem nawet za.
          I wszystko byłoby ładnie pięknie, gdyby nie fakt, że wiele dzieci nie jest
          wychowywanych w duchu przyjaźni i braterstwa. A często zachowania nawet z pozoru
          grzecznych maluchów w różnych okolicznościach bywają skrajne.

          Młodszemu tłumaczę tak jak wspomniałeś, trwa to już ok miesiąca, a jego odruch
          bicia wciąż się nasila, poprzez co Dominika odnosi coraz to poważniejsze
          obrażenia. Po dzisiejszym incydencie ma dwie szramy pod okiem od podrapania.
          Ona zachowuje się jak ofiara, trochę lamentuje, w ostateczności woła mnie na
          pomoc, ale widzę jak świadomie ustępuje bratu.

          Nie chcę wywoływać u któregokolwiek z nich agresji, lecz chciałbym aby nauczyli
          się i przyjęli do wiadomości okoliczności jakie towarzyszą podczas używania siły
          w stosunku do drugiej osoby. Zwrot "bo ci oddam" ma być taką granicą i chwilą na
          zastanowienie czy warto podnieść rękę i uderzyć, czy lepiej wycofać się i
          pomyśleć nad innym rozwiązaniem sporu.
          Moje zachowanie ma działanie dwukierunkowe, po pierwsze oddziałuję na Dominikę,
          dodając jej pewności siebie oraz stwarzając pewnego rodzaju przewagę mentalną
          (co nie znaczy, że każę ją wykorzystywać). Po drugie daję do myślenia Filipowi,
          ażeby uważał na to co robi, ponieważ jego zachowanie może spowodować reakcję,
          której się nie spodziewa, a która będzie dla niego przykra.
          Bić nie wolno, trzeba wszakże pamiętać, że niektórzy biją.

          Jakie widzisz zagrożenia takiego postępowania i co działa u Ciebie?
          • etato1 Re: Klaps - droga do ...? 23.04.07, 22:24
            > I wszystko byłoby ładnie pięknie, gdyby nie fakt, że wiele dzieci nie jest
            > wychowywanych w duchu przyjaźni i braterstwa.

            Tak samo wielu doroslych nie przestrzega prawa i dlatego mamy złodzieji, wandali
            itd. nie mniej tłumaczenie im ze zle robią pozostawiam "fachowcom" z pałkami
            I tego oczekuję od dzieci że w sytuacji zagrożenia i przemocy zwrócą się do
            dorosłego o pomoc. Tak jak ja zgłaszam sprawę na policję gdy ktos mi grozi.

            Nie mniej planuję swoich chłopaków w przyszłosci jak podrosną zapisać na judo
            aby umieli sie bronic.

            > Młodszemu tłumaczę tak jak wspomniałeś, trwa to już ok miesiąca, a jego odruch
            > bicia wciąż się nasila, poprzez co Dominika odnosi coraz to poważniejsze
            > obrażenia.
            u mnie jest podobna sytuacja tyle ze młodszy gryzie starszego a starszy mimo iz
            jest wiekszy i silniejszy jednak jest bardziej pasywny

            To ze przemoc jest zła uswiadomilem sobie widząc jedną ze scenek mocich
            chlopakow gdy bawilismy sie kolejką i pokłocili sie o jakis wagonik
            wtedy zderzyli sie głowami i z zainteresowaniem spojrzalem na to co bedzie
            dzialo sie dalej - bylem przekonany ze po zderzeniu mlodszy sie rozplacze i
            bedzie koniec
            i co mnie zdumialo to to ze mlodszy nic sobie z tego nie robil i dawaj
            wystartowal z glową do starszego aby sie zderzac i to z takim impetem ze bałem
            sie iz sobie krzywde zrobią

            Przemoc ma to do siebie ze
            a) zupelnie niechcący mozna wyrzadzic komus bardzo powazna krzywde
            b) rodzi w człowieku bardzo złe uczucia ktore przełamują kolejne granice
            (popchne, uderze ręką, uderze przedmiotem itd)
            c) nie zrozwiazuje konfliktu a tylko go zaognia !

            > Nie chcę wywoływać u któregokolwiek z nich agresji, lecz chciałbym aby nauczyli
            > się i przyjęli do wiadomości okoliczności jakie towarzyszą podczas używania sił
            > y
            > w stosunku do drugiej osoby. Zwrot "bo ci oddam" ma być taką granicą i chwilą n
            > a
            > zastanowienie czy warto podnieść rękę i uderzyć, czy lepiej wycofać się i
            > pomyśleć nad innym rozwiązaniem sporu.

            Ja swoje dzieci ucze ze bezwzglednie nie ma przemocy, nie ma oddawania, grozenia
            itd. Jeżeli jest sytuacja konfliktowa to mogą sie zawsze zwrócić do mnie o pomoc
            w rozwiazaniu. wtedy pokarzę im że mozna rozwiazac sprwy inaczej.
            Granica wyznaczona "bo ci oddam" znika w sytuacji gdy dziecko spotka słabszego
            od siebie i co wtedy ?
            Przemoc jest zachowaniem zawsze złym. Czasami jest złem koniecznym. W przypadku
            małych dzieci nie widze takiej koniecznosci.

            Jezeli zezwalasz na grozby i przemoc wtedy musisz sie liczyc z tym ze kiedys nie
            bedzie cie w okolicy i dzieci same postanowią rozliczyć sprawy miedzy sobą
            licytujac kto bardziej komu odda.
            Wiem ze są dzieci zle wychowywane ktore biją itd. ale od tego są dorosli,
            kuratorzy, policja, poprawczaki aby takie dzieciaki temperowac.

            W przypadku przemocy dobrze tez jest powiedziec dziecku ze rozumiesz dlaczego
            jest agresywne wtedy dziecko wie ze rozumiesz jego motywy ale nieakceptujesz
            sposobu rozwiazania konfliktu np. "Wiem ze chcesz pobawic sie wiaderkiem i nie
            podoba ci sie to ze teraz Dominika sie nim bawi"
            Mozna wtedy pokazac inne sposoby rozwiazania konfliktu - bez przemocy.
            • kckk Re: Klaps - droga do ...? 26.04.07, 13:46
              >Jezeli zezwalasz na grozby i przemoc wtedy musisz sie liczyc z tym ze kiedys
              >nie bedzie cie w okolicy i dzieci same postanowią rozliczyć sprawy miedzy sobą
              >licytujac kto bardziej komu odda.

              Byłbym ostatnim osłem, gdybym odmówił moim dzieciom prawa do obrony.

              d(f)
              Przecież chcesz zrobić dokładnie to samo ucząc ich obrony, czym są lekcje judo.
              Różnica polega na tym, że teraz zabraniasz im kategorycznie, a za ileś lat
              powiesz "przemocy nie! z wyjątkiem ..."

              Musisz się liczyć z tym, że nie zdążysz dać przyzwolenia na obronę twierdząc
              "jeszcze jest za wcześnie" i ktoś zbije Twoje dzieci bardziej niż gdyby się
              broniły.
              • etato1 Re: Klaps - droga do ...? 26.04.07, 23:33
                kckk napisał:

                > Byłbym ostatnim osłem, gdybym odmówił moim dzieciom prawa do obrony.
                >
                czym innym jest obrona a czym innym atak
                formą obrony przed atakiem napastnika jest często ucieczka np. aby zawołać
                posiłki (w postaci rodzica, policji itp)
                Prosta sytuacja (ja takie sytuacje wlasnie mialem)
                twój syn bije córkę
                córka grozi mu
                syn nadal ją bije
                i co ? szybko okazuje sie ze córka musi go uderzyc aby grozba miala sens
                rozumiem że córka wtedy bije syna
                i zaczyna się bijatyka

                no wybacz ale to wg mnie nie jest najlepszy sposob na radzenie sobie z
                sytuacjami konfliktowymi

                > Różnica polega na tym, że teraz zabraniasz im kategorycznie, a za ileś lat
                > powiesz "przemocy nie! z wyjątkiem ..."
                >
                Ja widze jednak różnicę pomiedzy obroną a groźbą
                na judo chce ich zapisać aby nie musieli sie bac tak jak ja sie balem
                nie mniej najlepszą formą obrony jest ucieczka i powrót tyle że z policją i
                kuratorem


                > Musisz się liczyć z tym, że nie zdążysz dać przyzwolenia na obronę twierdząc
                > "jeszcze jest za wcześnie" i ktoś zbije Twoje dzieci bardziej niż gdyby się
                > broniły.

                Ratując się ucieczką ucierpią mniej niż ryzykując własne zdrowie.
                Natomiast musisz pamietac iż osoba ktora atakuje nie pozostanie bezkarna.
                Są instytucje ktore karzą za takie zachowania.
                Zastanawiam się czesto wlasnie jak to bedzie gdy chlopaki beda starsze i
                narazone na ataki rowniesnikow. I wiem ze bede starał sie wyciagac konsekwencje
                od napastnikow i od ich rodzicow.

                • kckk Re: Klaps - droga do ...? 27.04.07, 00:16
                  Ucieczka to dobry sposób, warunek - trzeba umieć biec szybciej od napastnika smile


                  >twój syn bije córkę córka grozi mu syn nadal ją bije i co ?
                  >szybko okazuje sie ze córka musi go uderzyc aby grozba miala sens rozumiem że
                  >córka wtedy bije syna i zaczyna się bijatyka

                  Nie dochodzi do bójki. Dominika wie, że nie może uderzyć brata. Ona i ja,
                  jesteśmy wtedy jedną drużyną przeciw niemu. Ostatnio zaczyna się peszyć i
                  rozumieć, że źle robi. Mówimy "to boli", "uderz się sam i przekonaj się"


                  Twoje metody mają sens, ale duża część społeczeństwa szczególnie ojcowie
                  "wychowujący" tzw "silną ręką" nie będą mieli pojęcia czego chcesz od ich dzieci
                  i od nich samych.
      • egon26 Re: Klaps - droga do ...? 20.04.07, 21:48
        W pierwszym wypadku był to pewnie żarcik więc jako taki możesz to potraktować
        zwracając tylko uwagę że to nie najlepszy pomysł bo może kogoś zaboleć.
        W drugim przypadku już sprawa taka prosta nie jest. Mama zawsze mi mówiła bym
        bójek nie zaczynał, ale jeśli ktoś zaczyna to trzeba się bronić. Twoja córka nie
        może dać się okładać bratu, bo w przedszkolu ktoś to może wykorzystywać. Tak że
        chyba dobrze postąpiłeś.
        • kckk Re: Klaps - droga do ...? 20.04.07, 22:36
          Właśnie.
          Staram się to wypośrodkować, mam nadzieję z Waszą pomocą znaleźć najlepsze
          rozwiązanie.
    • ziemianin_pl Re: Klaps - droga do ...? 26.04.07, 22:03
      A ja sobie mysle ze w tym artykule jest podstawowy błąd logiczny.
      Rodzic dla dziecka do pewnego czasu jest najwyzszą instancją, sądem.
      Dlatego na kary zasadzane przez sąd dzieciak się nie buntuje bo, gdy rodzice są zrównoważeni, sprawiedliwi poprostu zasługują na szacunek u dzieciaka. Normalny człowiek jak go zlapie policja nie rzuca sie na funkcjonariusza, który poprostu robi swoje tylko mysli jak się nie dać ponownie złapać.
      Tak jak sądy cywilne mają szeroką gamę sankcji wobec przestępców tak i rodzice mają wobec dzieci. Klapsy (nie przemoc, znecanie sie itp) są jednymi z nich.
      Wobec pewnych zachowań i okreslonych dzieciaków prawdopodobnie niezbędne, kiedy nic innego nie działa. Kara sadzona przez sąd musi być adekwatna do winy. Jesli dla jakiegos dzieciaka klaps jest odpowiednio działającą karą to niestety nie powinno się odbierać możliwości takiej sankcji. Bo dla jednego szlaban na cukierki bedzie działał a u innego pieczenie pośladków.
      Bo to jest tak jakbyśmy sobie powiedzieli, że od jutra sądy mogą tylko zasądzać max. rok wiezienia. To spowoduje kalkulacje u potencjalnych przestępców, że rok nie wyrok, można działać.
      Ja wobec mojej 1,5 rocznej córci nie wyobrażam sobie na razie stosować przemocy, póki co wystarczy stanowczym głosem mówienie NIE!!!, ale co bedzie dalej tego nie wiem. Osobiście uważam przeciwnie do tej kobiety, że tak jak sąd nie może działać w afekcie, pod wpływem wzburzenia, tak samo rodzic wymierzający karę na chłodno, jest skuteczniejszy.
      Sam do dziś pamiętam sytuację, kiedy wyrwałem się mamie z ręki na jakiejś pętli autobusowej z parkingiem, i przebiegłem przez ten plac po skosie. Dowiedziałem się, że w domu dostanę po tyłku. Co faktycznie miało potem miejsce. Cała drogę, miałem jak przestępca z wyrokiem czekający na karę, na przemyślenia. Nigdy więcej się juz tak nie zachowałem i nie miałem powodu do buntu, czy innych negatywnych uczuc wobec rodzicow, bo sytuacja była jasna jak w kodeksie. Zrobiłem coś niedozwolonego i zasłużyłem na karę.
      Ot i wszystko.
      • etato1 Re: Klaps - droga do ...? 26.04.07, 23:17
        Ziemianin postawiłeś dośc przewrotną tezę że klaps nie jest przemocą
        cytuje:
        "> Tak jak sądy cywilne mają szeroką gamę sankcji wobec przestępców tak i rodzice
        > mają wobec dzieci. Klapsy (nie przemoc, znecanie sie itp) są jednymi z nich."

        Czy możesz powiedzieć dlaczego uważasz iż klaps nie jest przemocą ?

        Czy w sytuacji gdy obcy człowiek podejdzie i da klapsa twojej córeczce też
        będziesz uważał że to nie była przemoc ?
        Swoją drogą ciekaw jestem czy dopuszczasz mozliwośc dawania klapsa twojej córce
        przez panią przedszkolankę ?
        • ziemianin_pl Re: Klaps - droga do ...? 26.04.07, 23:27
          etato1 napisał:

          > Ziemianin postawiłeś dośc przewrotną tezę że klaps nie jest przemocą
          > cytuje:
          > "> Tak jak sądy cywilne mają szeroką gamę sankcji wobec przestępców tak i r
          > odzice
          > > mają wobec dzieci. Klapsy (nie przemoc, znecanie sie itp) są jednymi z ni
          > ch."
          >
          > Czy możesz powiedzieć dlaczego uważasz iż klaps nie jest przemocą ?


          Pewnie kwestia definicji.
          W tym zdaniu przemoc jest czyms innym niż kara fizyczna. pojade na maxa, tak jak kat nie jest mordercą tak klaps nie jest przemocą smile

          >
          > Czy w sytuacji gdy obcy człowiek podejdzie i da klapsa twojej córeczce też
          > będziesz uważał że to nie była przemoc ?
          Bedę uważał to za przemoc i naruszenie nietykalności osobistej chyba że to będzie policjant lub klawisz i nie bedzie to klaps tylko środki przymusu bezpośredniego.

          > Swoją drogą ciekaw jestem czy dopuszczasz mozliwośc dawania klapsa twojej córce
          > przez panią przedszkolankę ?
          Tak, uważam że pani przedszkolanka czy nauczyciel jest w czasie opieki nad dzieckiem moim zastępcą i jeśli tylko będzie sprawiedliwy i obiektywny w ocenach, a przede wszystkim gdy kara będzie adekwatna do winy ma prawo dać klapsa córce gdy inne metody nie skutkują.
          Bardzo mi sie nie podobają postawy wielu rodziców podważających autorytet nauczyciela (prosze mnie nie lapac za slowa i nie pisac ze rozumiem autorytet jako rownoznaczny ze stosowaniem kar cielesnych) Sami w ten sposób podcinają gałąź na której siedzą.

          • kckk Re: Klaps - droga do ...? 26.04.07, 23:54
            Tylko że ten klaps jest taką samą (o ile nie większą) porażką dla wychowawczyni
            w przedszkolu, czy nauczyciela w szkole, co dla rodzica.
            Dziecko w dzisiejszych czasach zna swoje prawa i wie, że należy mu się
            nietykalność cielesna zapisana prawnie. smile
            • etato1 Re: Klaps - droga do ...? 27.04.07, 00:05
              kckk napisał:

              > Tylko że ten klaps jest taką samą (o ile nie większą) porażką dla wychowawczyni
              > w przedszkolu, czy nauczyciela w szkole, co dla rodzica.

              Sadze ze takie zachowanie nauczyciela oznaczaloby nawet w Polsce z automatu
              zwolnienie z pracy oraz dosc powazne konsekwencje prawne.

              • ziemianin_pl Re: Klaps - droga do ...? 27.04.07, 19:13
                etato1 napisał:

                > kckk napisał:

                > Sadze ze takie zachowanie nauczyciela oznaczaloby nawet w Polsce z automatu
                > zwolnienie z pracy oraz dosc powazne konsekwencje prawne.
                >
                Tak za to zakladanie nauczycielowi kosza na glowę przez uczniów jest swietna zabawą.
          • etato1 Re: Klaps - droga do ...? 27.04.07, 00:01
            ziemianin_pl napisał:

            > Pewnie kwestia definicji.
            > W tym zdaniu przemoc jest czyms innym niż kara fizyczna. pojade na maxa, tak ja
            > k kat nie jest mordercą tak klaps nie jest przemocą smile

            sprytne smile tyle ze i kat i morderca oboje mordują ludzi

            swoją drogą ciekawe czy mozna analogicznie stwierdzic ze wyrok śmierci nie jest
            pozbawieniem życia człowieka ?

            nie mniej definicji przemocy nie musisz wymyślać bo ona istnieje w słowniku
            jezyka polskiego

            przemoc «przewaga wykorzystywana w celu narzucenia komuś swojej woli, wymuszenia
            czegoś na kimś; też: narzucona komuś bezprawnie władza»

            czy uważasz iż stosowanie klapsa nie jest przemocą wobec tej definicji?


            > Bedę uważał to za przemoc i naruszenie nietykalności osobistej

            To co piszesz powyżej jest bardziej zgodne z definicją przemocy w języku polskim.

            > Tak, uważam że pani przedszkolanka czy nauczyciel jest w czasie opieki nad dzie
            > ckiem moim zastępcą i jeśli tylko będzie sprawiedliwy i obiektywny w ocenach, a
            > przede wszystkim gdy kara będzie adekwatna do winy ma prawo dać klapsa córce g
            > dy inne metody nie skutkują.

            Ciekawe - widze ze dośc tolerancyjny jestes wobec stosowania przemocy.
            Czy dopuszczasz stosowanie innych kar cielesnych wobec swojego dziecka jezeli
            pani przedszkolanka w swoim sprawiedliwym i obiektywnym osądzie uzna iż
            adekwatną karą do popełnionego czynu jest np, bicie linijką po dłoniach?
            Czy na to też sie zgodzisz ?

            > Bardzo mi sie nie podobają postawy wielu rodziców podważających autorytet naucz
            > yciela (prosze mnie nie lapac za slowa i nie pisac ze rozumiem autorytet jako r
            > ownoznaczny ze stosowaniem kar cielesnych) Sami w ten sposób podcinają gałąź na
            > której siedzą.
            >
            Podaj mi nazwisko choć jednej osoby ktora w obecnych czasach zbudowała swój
            autorytet na przemocy ?
            • ziemianin_pl Re: Klaps - droga do ...? 27.04.07, 19:52
              etato1 napisał:

              > ziemianin_pl napisał:
              >
              > > Pewnie kwestia definicji.
              > > W tym zdaniu przemoc jest czyms innym niż kara fizyczna. pojade na maxa,
              > tak ja
              > > k kat nie jest mordercą tak klaps nie jest przemocą smile
              >
              > sprytne smile tyle ze i kat i morderca oboje mordują ludzi
              >

              z punktu widzenia zabijanego i owszem smile
              Ale z punktu widzenia społeczeństwa kat jest wykonawcą wyroku zasądzonego przez sąd działający dla obrony tego społeczeństwa przed zasługujących na taki wymiar kary jego członków.
              > swoją drogą ciekawe czy mozna analogicznie stwierdzic ze wyrok śmierci nie jest
              > pozbawieniem życia człowieka ?
              >
              Nie, oczywyscie ze kara smierci jest pozbyciem kogoś życia.

              > nie mniej definicji przemocy nie musisz wymyślać bo ona istnieje w słowniku
              > jezyka polskiego
              >
              > przemoc «przewaga wykorzystywana w celu narzucenia komuś swojej woli, wymu
              > szenia
              > czegoś na kimś; też: narzucona komuś bezprawnie władza»
              >

              No cóż patrząc na ta definicję rodzic stale posługuje się przemocą.
              W koncu jak dzidzior wtyka metalowy przedmiot do kontaktu wykorzystuje swoją przewagę w celu narzucenia dziecku swojej woli polegającej na tym żeby jednak nie wsadzało go tam.
              > czy uważasz iż stosowanie klapsa nie jest przemocą wobec tej definicji?
              >

              jak wyżej: powiedzenie dziecku NIE!!!! w takiej sytucaji jest również przemocą, sadzanie na jeżyku, tak modne u wszelkich superniań tak samo. patrz twoja definicja.
              >
              > > Bedę uważał to za przemoc i naruszenie nietykalności osobistej
              >
              > To co piszesz powyżej jest bardziej zgodne z definicją przemocy w języku polski
              > m.
              >
              > > Tak, uważam że pani przedszkolanka czy nauczyciel jest w czasie opieki na
              > d dzie
              > > ckiem moim zastępcą i jeśli tylko będzie sprawiedliwy i obiektywny w ocen
              > ach, a
              > > przede wszystkim gdy kara będzie adekwatna do winy ma prawo dać klapsa c
              > órce g
              > > dy inne metody nie skutkują.
              >
              > Ciekawe - widze ze dośc tolerancyjny jestes wobec stosowania przemocy.
              > Czy dopuszczasz stosowanie innych kar cielesnych wobec swojego dziecka jezeli
              > pani przedszkolanka w swoim sprawiedliwym i obiektywnym osądzie uzna iż
              > adekwatną karą do popełnionego czynu jest np, bicie linijką po dłoniach?
              > Czy na to też sie zgodzisz ?
              Oczywiscie że tak. Pytanie tylko za co by to było.
              Jesli np. za przeszkadzanie w lekcji, ciaganie kolezanek za warkoczyki itp jak tez tysiace innych czynnosci które by były wykonywane przez dzieciaka mimo zwrócenia kilka razy uwagi.

              >
              > > Bardzo mi sie nie podobają postawy wielu rodziców podważających autorytet
              > naucz
              > > yciela (prosze mnie nie lapac za slowa i nie pisac ze rozumiem autorytet
              > jako r
              > > ownoznaczny ze stosowaniem kar cielesnych) Sami w ten sposób podcinają ga
              > łąź na
              > > której siedzą.
              > >
              > Podaj mi nazwisko choć jednej osoby ktora w obecnych czasach zbudowała swój
              > autorytet na przemocy ?

              Patrząc na cytowaną definicję najłatwiej znajdziesz idąc do łazienki i patrząc w lustro smile, kolejną znajdziesz spoglądając na żonę smile

              Proces wychowania to stałe stosowanie przemocy wobec dziecka smile
              Mówienie dziecku czego nie wolno i robienie różnych rzeczy żeby uzyskać ten efekt jest przemocą czyli narzucaniem swojej woli z wykorzystaniem swojej przewagi.

              Klaps wg. mnie jest jedną z całego katalogu metod narzucania swojej woli. NIe mówię że najlepszy, że doskonały ale jeden z wielu.

              Mogę wam opowiedzieć o swojej przygodzie w podstawówce gdzie bywałem na praktykach nauczycielskich.
              Bylo to w 1993 roku mniej wiecej, w czasie moich studiów uniwersyteckich. Uczyłem tam chemii w 7 i 8 klasie. ale raz wkręcili mnie na zastepstwo do pierwszej albo drugiej klasy S.P.
              Oczywiscie nie mialem zadnego przygotowania do nauczania poczatkowego ale co tam. poszedlem.
              I powiem ci że praca z 30-ką dzieciaków które potrafią się wzajemnie nakręcać jest niezłym wyzwaniem. nie krzyczałem na nich, nie trzaskałem linijką w blat biurka, próbowałem z nimi rozmawiać. Już po 30 minutach sytuacja była taka że 2 chłopaków chodziło po klasie i prało sie z kolegami, Ogólnie był hałas, charmider i zero pracy. Po dzwonku dziewczynka siedząca w pierwszej ławce mówi, ale mnie głowa boli, ja jej na to ze trzeba było jeszcze głośniej sie zachowywać.
              A ona mi na to: "to wszystko dlatego ze pan nie trzaskał linijką w blat biurka"

              Osobiscie uważam że nie może być tak żeby nauczyciel nie miał sankcji wobec ucznia który rozwala lekcję zlym zachowaniem, glupawymi odzywkami itp. Nie mowie ze lanie linijka to najlepsza metoda. Wg mnie lepszą było kleczenie na grochu. Ale najgorsze jest to, ze rodzice po takim zdarzeniu stają w obronie gó..arza który nie pozwla nauczycielowi wykonywać swoich obowiązków a innym uczniom korzystać ze szkoły na którą my wszyscy płacimy podatki.
              • kckk Re: Klaps - droga do ...? 27.04.07, 23:19
                Mój wychowawca z podstawówki, nawiasem mówiąc najmądrzejszy człowiek jakiego w
                życiu poznałem, zwykł mawiać "o ciszę należy prosić cicho". I to prawda.

                Nie jest łatwo prostować spaczone zachowania najmłodszych. Sam się o tym
                przekonałeś, a winna była nauczycielka, która wprowadziła zbyt surowe zasady nie
                mając innego pomysłu na "życie".

                Nauczyciel i sankcja w dodatku w pierwszej lub drugiej klasie SP, jakoś mi to
                nie pasuje.
                • kckk Re: Klaps - droga do ...? 28.04.07, 01:20
                  www.zhr.pl/mg/wydarzenia/0009_katyn/zdjecie_xx2.htm
                  Poznajcie mojego wychowawcę, to naprawdę niezwykły człowiek.
                  Obecnie znów uczy, tyle że w liceum. Kiedy pół roku temu zapytałem Go ,jak to
                  jest z tą dzisiejszą młodzieżą, czy jest gorsza niż 20-25 lat temu, powiedział
                  nie, jest taka sama, tylko nam - tym co w międzyczasie podorastali, może się
                  taka wydawać.
                • ziemianin_pl Re: Klaps - droga do ...? 28.04.07, 02:43
                  Owszem ale cicho to mozesz mówić do ludzi którzy wiedzą poco przyszli do szkoły.
                  Mysle ze ten twój wychowawca był w klasach wyzszych niz 3 pierwsze.
                  W roznym wieku rozne metody dzialają, jak też na różne osobowości.
                  Z reszta co ja sie tu bede wymóżdzał. Trzeba spojżeć na stado czy inną sforę, jak sie ustawia hierarchia.na jednych trzeba warknąć na innych popatrzeć groźnie, a niektórym trzeba kłapnąć zębami futro. to samo jest z ludźmi. Ja uważam, że nauczyciel nie jest od tłumaczenia dzieciom poco przyszli do szkoły. Feler polega na tym, że szkoła jest obowiązkowa i za darmo. Są ludzie, którzy sie nie nadają do normalnej szkoły i wrzucanie ich do klasy rozwali najlepszy plan nauczyciela. Dlatego tu akurat jestem zwolennikiem pomysłów Giertycha, takie dzieciaki powinny byc w szkołach specjalnych. A najlepiej znieść obowiązek szkoły i niech w ogole do niej nie chodzą.Gdyby szkoła była normalnie płatna to durny rodzic jeden z drugim, który dziś broni swojego cudownego synusia czy corusię przed zadaniami domowymi, stresowaniem kartkówkami itp. może by zrozumiał, że szkoła jest wlasnie poto żeby te zadania domowe zadawać, kartkówkami sprawdzać postępy w nauce, aby w razie potrzeby wiedzieć nad czym trzeba wiecej pracować. A skoro jeden z drugim uważa, ze to jest opresja to droga wolna dzieciak może siedzieć cały dzien przed TV polsat itp. a nie utrudniać życie tym którzy wiedzą poco im nauka.
                  • jaremax Re: Klaps - droga do ...? 28.04.07, 08:41
                    Myślałem ,że tylko ja i kck jesteśmy takimi " konserwami "
                    Witaj w klubie ziemianin smile
                    • jaremax Re: Klaps - droga do ...? 28.04.07, 09:13
                      Ps.
                      To kłapnięcie zębami smile Proste ale b. mądre . Pzdr.
                      • arienne07 Re: Klaps - droga do ...? 28.04.07, 12:02
                        W USA nie ma obowiązku "chodzenia" do szkoły- dzieci mogą się uczyć w domu, a
                        nauczycielem jest rodzic. Jakoś nie wierzę w wyniki tych dzieci, bo taki rodzic
                        bądź co bądź omninusem nie jest. Takie dziecko chyba ma gorszy start niż te
                        uczone w szkole przez specjalistów.
                        Wy chcielibyście usunąć ze szkoły tych niepokornych i problem z głowy. Tylko że
                        te dzieci jako małe gó..arzyki nie wiedzą czego chcą i pozbywając sie ich dla
                        świętego spokoju można im życie spaprać. Szkoła powinna wziąć za d.. rodziców
                        urwisa, bo często problem jest w domu, a w szkole tylko odreagowanie. Wkurzają
                        mnie rodzice, którzy bronią jak lwy swoje niegrzeczne dzieci i jeszcze
                        opowiadają przy nich, że nauczyciel jest głupi. Po co przy dzieciach taka gadka-
                        skoro mama nie szanuje mojej Pani to dlaczego ja mam ją szanować? Przecież
                        mama mówi że Pani jest głupia.
                        I tylko czasem żal tych dzieci, bo są np. inteligentne, ale się pogubiły dzięki
                        durnowatym rodzicom i pewnie jak podrosną to wyjdą na ludzi, zmądrzeją. A wy
                        chcecie wywalić, bo są złe i zdegenerowane i kropka.
                        • jaremax Re: Klaps - droga do ...? 28.04.07, 12:50
                          Arienne ! Znasz lub masz złoty środek na to , żeby wszyskie
                          dzieci były mądre , grzeczne i kochane ?

                          Nie mam ani siły ani czasu , żeby wychowywać cudze dzieci.
                          Od zarania dziejów były łobuzy , bandziory i były dzieci kochane.
                          Od zarania dziejów są te same metody na ich wychowanie tylko z wieku na wiek
                          te metody inaczej nazywamy.Owszem jak się nadarzy okazja to durnemu rodzicowi
                          przypier...ę.Pzdr.
                          • arienne07 Re: Klaps - droga do ...? 28.04.07, 20:49
                            jaremax napisał:

                            > Arienne ! Znasz lub masz złoty środek na to , żeby wszyskie
                            > dzieci były mądre , grzeczne i kochane ?
                            Nie mam złotego środka niestety i wiem że nie wszystkie dzieci są fajne. Są
                            również wstrętne małe gó..arzyki, które mają fajnych rodziców.
                            Ja też bym wolała żeby moje dziecko nie miało w klasie takiego wstręciucha.
                            Chodzi mi o to żeby taki pedagog szkolny(bo chyba on sie takimi sprawami
                            zajmuje) potrafił odróżnić i nie skrzywdzić dziecka wywalając go ze szkoły. Nie
                            generalizować, że wszyscy są źli, źli, źli!
                            A swoją drogą to faktycznie powinny być wydawane pozwolenia na posiadanie dzieci
                            (testy jakieśsmile) Ale obawiam się że spowodowałoby to katastroficzny niż
                            demograficznysmile
                            • ziemianin_pl Re: Klaps - droga do ...? 28.04.07, 21:59
                              arienne07 napisała:

                              > jaremax napisał:
                              >
                              > > Arienne ! Znasz lub masz złoty środek na to , żeby wszyskie
                              > > dzieci były mądre , grzeczne i kochane ?
                              > Nie mam złotego środka niestety i wiem że nie wszystkie dzieci są fajne. Są
                              > również wstrętne małe gó..arzyki, które mają fajnych rodziców.
                              > Ja też bym wolała żeby moje dziecko nie miało w klasie takiego wstręciucha.
                              > Chodzi mi o to żeby taki pedagog szkolny(bo chyba on sie takimi sprawami
                              > zajmuje) potrafił odróżnić i nie skrzywdzić dziecka wywalając go ze szkoły. Nie
                              >
                              > generalizować, że wszyscy są źli, źli, źli!
                              Wywalenie ze szkoły nie jest czynem nieodwracalnym, to nie kara smierci, za to jest b. wyraźnym sygnałem dla dzieciaka i jego rodziców że coś jest nie tak, że muszą coś zmienić. Mysle że wiekszość zrozumiała by swój błąd i ze skruchą wruciło by na łono szkoły. A teraz mamy terror w wykonaniu gnoja który wie że jest bezkarny, bo ma prawa, bo mamy sie nad nim pochylać z troską bo miał trudne dzieciństwo itp. Przez całe zycie taki pasożyt bedzie domagał się specjalnych względów niczego od siebie nie wymagając.

                              > A swoją drogą to faktycznie powinny być wydawane pozwolenia na posiadanie dziec
                              > i
                              > (testy jakieśsmile) Ale obawiam się że spowodowałoby to katastroficzny niż
                              > demograficznysmile
                              A jakie kryteria miały by decydować? Może takie jak w Szwecji gdzie rodzicom sie odbiera dzieci bo matka nie wie co jest stolicą jakiegoś kraju na koncu swiata i oddaje sie to dziecko homosiom, którzy doprowadzili do jego smierci gdyż było przewlekle chore a oni woleli sobie badać rectum niż sie opiekować podrzuconym im przez państwo dzieckiem.

                        • ziemianin_pl Re: Klaps - droga do ...? 28.04.07, 13:02
                          Ja nie mówię że nie warto aby ktoś pracował nad takimi rodzinami, ale nie może to być szkoła powszechna bo ta ma inne zadania: uczenie dzieci. Proponowane przez Giertycha ośrodki mogły by wziąć na siebie taką rolę, choć z gdrugiej strony nie wiem czy ludzi nalezy traktować jak stado baranów. Człowiek jest wolny, ma wolną wolę i powinien móc decydować o sobie i swojej rodzinie. Jesli nie docenia roli wykształcenia to jego wybór. Mi polonistka mówiła przed maturą że nie każdy musi ją zdać, że do łopaty też ktoś jest potrzebny. A w sumie patrząc na rynek pracy to nie wiem poco tyle ludzi na siłe idzie do gimnazjów, liceów. Oni powinni iść na przeszkolenie do murarzy, i innych fachowców, gdzie dostali by szkołę życia mistrz-czeladnik i by zrozumieli jak wygląda życie. Dziś kolo dobrze kładący glazurę, czy kierowca walca zarabia lepiej niż niejeden "wykształciuch". Jak pieknie by wyglądała szkoła bez nich.

                          NIe mówie o niepokornych, mówie o tych którzy nie wiedzą jak się zachowaćw określonych miejscach. Poki sie nie dowiedzą nie powinni mieć wstępu i kropka.

                          Oczywiscie że problemem są rodzice. Wszystko co piszesz o podważaniu autorytetu nauczyciela, dorosłych itp jest wlasnie najwiekszym problemem.
                          Ale trudno się mówi. Nie każdy ma takie same warunki startu. Jak sie urodziło takim rodzicom to pech. Nie widzę powodu zeby takie gnojki demoralizowały dzieci normalnie wychowane w poszanowaniu dla autorytetu mistrza i rozumieją stosunki mistrz-uczeń.
                          Jak one dorosną to jedne zmądrzeją a inne nie i beda tak samo wychowywać swoje dzieci.
                          Ja sobie nie wyobrażam żebym mógł gościć u siebie w domu kogoś kto mnie obraża jako gospodarza. Dlatego uważam, że szkoła, rada pedagogiczna czyli gospodarz szkoły musi mieć prawo do wywalenia na zbity pysk gnojka razem z jego rodzicami skoro nie potrafią sie zachować. Warunek konieczny zniesienie obowiązku szkolnego.
                          • kckk Re: Klaps - droga do ...? 28.04.07, 22:15
                            Dlaczego szkoła nie może zarówno uczyć ja i wychowywać? Gdyby to wychowywanie
                            było skoordynowane z wytycznymi dla rodziców od pedagoga to chyba ok. Kiedyś w
                            szkole był pedagog, sam odbierałem tą instytucję jako takiego sędziego,
                            wyrocznię wink lub inaczej, o jeden krok przed wizytą u dyrektora. smile

                            Wyrzucenie ze szkoły chyba nie za złe zachowanie, prędzej za stwarzanie jakiegoś
                            zagrożenia dla rówieśników?

                            --
                            Chciałbym móc zostać nauczycielem
                            • ziemianin_pl Re: Klaps - droga do ...? 28.04.07, 22:55
                              kckk napisał:

                              > Dlaczego szkoła nie może zarówno uczyć ja i wychowywać?

                              Bo od wychowywania są przede wszystkim rodzice? Rodzic ma prawo i obowiązek wychować dziecko zgodnie ze swoim system wartosci a katolik nawet przysiega przed Bogiem i kościołem, że bedzie to robił. A tu w EU sie zaczyna włazic z butami i np. ideologiami które niszczą rodzinę i demoralizują dzieci niezależnie od woli rodziców.
                              Patrz na to co robił za nasze pieniądze tow. Biedroń (homo)z jakimiś transwestytami na pogadankach w polskich szkołach i przedszkolach za czasów rządów SLD.
                              Są rodzice którzy to olewają, i być może tu jest pole do popisu w wychowywaniu dla instytucji zewnętrznych, ale tez ciężko wyczuć kto miałby to robić, czy parytetem jakimś 90% normalni a 10% pedały? bo komuś sie uwidziało że tyle procent jest homo
                              czy też może 90 % zakonnice wychowujące po katolicku, a 10% ateistyczne jakieś ośrodki wychowawcze, które jak nie istnieja to się powoła.



                              > Gdyby to wychowywanie
                              > było skoordynowane z wytycznymi dla rodziców od pedagoga to chyba ok. Kiedyś w
                              > szkole był pedagog, sam odbierałem tą instytucję jako takiego sędziego,
                              > wyrocznię wink lub inaczej, o jeden krok przed wizytą u dyrektora. smile

                              Widzisz, wtedy bałeś sie wizytu u dyrektora, teraz taki cwaniaczek wie, że dyr mu nic nie moze zrobić, bo sa prawa dziecka, bo nie mozna go wywalić ze szkoły, bo trzeba TOLEROWAC gnoja mimo że nie umie się zachować. Trzeba dać mu milionową szansę, integrować go itp. bzdury.

                              >
                              > Wyrzucenie ze szkoły chyba nie za złe zachowanie, prędzej za stwarzanie jakiego
                              > ś
                              > zagrożenia dla rówieśników?
                              >

                              Wywalenie za zle zachowanie również(to jest wlasnie element wychowawczy jaki szkoła powinna miec), ale z możliwością powrotu po wyrażeniu skruchy, przeproszeniu i obietnicy poprawy i jej dotrzymywaniu. Ludzie mają prawo do błędów i do ich naprawy, ale muszą być jasne reguły i sygnały.
                              Nie umiesz sie zachować wypad, przemyslisz to, zastanowisz sie czy chcesz wrócić, zmienisz swoje zachowanie na okres próbny mozesz wrócić.
                              Szkoła nie może nie mieć wpływu na to, kto bedzie do niej chodził. Jesli ci nie zalezy na tym zeby być w jakiejś grupie to olewasz swoje obowiązki i powinności wobec niej. A jak juz szkole zalezy bardziej na tym zebys do niej chodził niz tobie to juz w ogole tragedia. Grupy nieformalne jak banda na podwórku,czy formalne jak partia, czy stowarzyszenie mają swoje "kodeksy", swoje metody inicjacji, kary za nieposłuszeństwo, szefa itp. Dzieki temu jest hierarchia i porządek. Szkoły wykastrowano ze wszystkich tych cech albo odebrano mozliwosci stosowania jakichkolwiek sankcji. To musi rodzić anarchię i ją rodzi.
                              Innym tematem jest oczywiscie cel tych zmian, ale o tym moze kiedys podyskutujemy jeszcze smile

                              > --
                              > Chciałbym móc zostać nauczycielem

                              Ja mogłem i na szczęście nie zostałem smile
                            • arienne07 Re: Klaps - droga do ...? 28.04.07, 23:18
                              Kurde, ziemianin nie przeginaj w drugą stronę! Mi chodzi o normalny zdrowy
                              rozsądek a ty mi tu z homoseksualistami wyjeżdżasz. Mam wrażenie, że twój
                              konserwatyzm dotyczy każdej dziedziny życia. Ponoć Marek Jurek zakłada partię,
                              bo PiS i LPR są za mało konserwatywne. A dla mnie krok dalej to już Ciemnogród.
                              Wszyscy wiedzą, że prawda zawsze leży po środku. To po co się przepychać w
                              nieograniczony liberalizm lub w sztywny konserwatyzm. Z tego nic nigdy dobrego
                              nie wyniknie.

                              > Dlaczego szkoła nie może zarówno uczyć ja i wychowywać? >
                              No właśnie. W końcu taki pan Matematyk np. gdyby był do zawodu przygotowywany
                              po to by TYLKO uczyć, to by go na studiach nie męczyli z pedagogiki różnego
                              typu, psychologii itp. Miałby co najwyżej jakąś dydaktykę.
                              Może więc wina leży nie tylko po stronie głupawych rodziców, ale również mało
                              przygotowanych pedagogicznie nauczycieli? Co wy na to?

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka