chaladia Re: EGIPT 20.05.03, 22:31 Witaj! To już będzie trzecie Forum o Egipcie, nie licząc ogólnoturystycznego... Sam nie wiem, czy od przybytku głowa nie boli... Odpowiedz Link
beduinka Re: EGIPT 21.05.03, 00:17 ale 1. to nie jest forum jedynie o Egipcie, lecz o wszystkich krajach arabskich 2. ma dotyczyć nie tylko walorów turystycznych, lecz także wszelkich innych walorów kultury arabskiej chaladia napisał: > Witaj! > To już będzie trzecie Forum o Egipcie, nie licząc ogólnoturystycznego... > Sam nie wiem, czy od przybytku głowa nie boli... > Odpowiedz Link
gajasirocco Re: EGIPT 01.11.03, 22:11 wróciłam z Egiptu- nurkowałam w okolicach wyspy Tiran i Ras Nasrani- było cudownie! Wszystkim polecam- wyjątkowo kolorowe rafy, prawdziwie bajkowy świat! A ludzie przesympatyczni, nawet podczas ramadanu! Odpowiedz Link
mru9 Re: EGIPT 04.11.03, 22:20 pytanie, dlaczego ludzie mielibyc niesympatyczi podczas ramadanu. jezeli nurkujesz - polecam wyprawe na poludnie pod sam Sudan - tam prawie sa dziewicze terny, mnostwo ryb, piekne rafy, rekiny, delfiny - prawie zero innych lodzi. Odpowiedz Link
beduinka Francja miała prawo zakazać kobietom muzułmańskim 02.01.04, 11:55 Francja miała prawo zakazać kobietom muzułmańskim noszenia chust - uważa egipski imam, przywódca sunnitów Francja miała prawo zakazać kobietom muzułmańskim noszenia chust - uważa egipski imam, przywódca sunnitów. Egipski szejk Muhammad Sajed Tantawi, uważany za duchowego przywódcę około miliardowej społeczności sunnitów na świecie, spotkawszy się z odwiedzającym Kair ministrem spraw wewnętrznych Francji Nicolasem Sarkozym oświadczył, że jego kraj "miał prawo zakazać noszenia islamskich chust w miejscach publicznych, zwłaszcza szkołach, a muzułmanie we Francji powinni się poddać temu zakazowi". źródło: GW, ricz, pap 30-12-2003 Odpowiedz Link
amar_sina Re: Francja miała prawo zakazać kobietom muzułmań 05.01.04, 20:33 Egipcjanie są podobno źli na szejka Muhammeda Said'a Tantawi.. wcale się nie dziwię.. Nie bardzo rozumiem, dlaczego Francja wprowadziła taki zakaz.. niby chce być krajem w teorii i w praktyce laickim, ale co z demokracją????? Odpowiedz Link
chaladia Re: Francja miała prawo zakazać kobietom muzułmań 05.01.04, 21:03 amar_sina napisała: > Nie bardzo rozumiem, dlaczego Francja wprowadziła taki zakaz.. niby chce być > krajem w teorii i w praktyce laickim, ale co z demokracją????? Żabojady nie chcą, żeby było na pierwszy rzut oka na ulicę widać, że są krajem islamskim z niewielką mniejszością Białych chrześcijanoagnostyków. A tak to zaczyna w Marsylii wyglądać... Francję znam słabo, ale przemieszkałem ponad rok w Niemczech (Köln) i tam doskonale to widać. Echt Deutsche Familie (Nordycy) to 2+1, często 2+H(und) ewentualnie 1+1 w ogóle bez ślubu, bo i po co?. Rodzina Turków lub Bośniaków z obywatelstwem, a jakże, niemieckim, to rzadko kiedy mniej niż 2+8, choćby dlatego, że na każde dziecko jest ogromny Sozial. Efekt - za 20-30 lat będziemy sąsiadować z IBRD (Islamische Bundesrepublik Deutschland), w której w demokratycznych wyborach zdecydowana większość obywateli wybierze na przywódcę Kalifa i ogłosi, że to, czegop Sulejman II nie osiągnął mieczem pod Wiedniem, oni osiągnęli wysiłkiem swych lędźwi! Odpowiedz Link
beduinka Katastrofa Boeinga z turystami 03.01.04, 12:38 Katastrofa Boeinga z turystami Egipski samolot czarterowy tuż po starcie z kurortu Szarm el-Szejk runął do Morza Czerwonego. Boeing 737, należął do prywatnej egipskiej firmy Flash Air. Na pokładzie samolotu było 148 osób, w tym 135 francuskich turystów. Na pokładzie samolotu było 148 osób, w tym 135 francuskich turystów - poinformowało radio RMF FM. Wcześniej informowano o 141 osobach na pokładzie. Nikt nie przeżył katastrofy. Boeing 737 leciał z wypoczynkowej miejscowości nad Morzem Czerwonym do Kairu, skąd po krótkim postoju i wymianie załogi, miał wyruszyć w rejs do Paryża, gdzie był oczekiwany około godziny 9.00 rano w sobotę. Samolot niedługo przed startem z Szarm el- Szejk przyleciał z Wenecji, skąd do egipskiego kurortu przybyła grupa włoskich turystów. Samolot zniknął z radarów kairskiego lotniska tuż po starcie w sobotę nad ranem - runął do Morza Czerwonego w odległości 12 kilometrów na południe od Szarm el-Szejk, popularnego egipskiego ośrodka sportów wodnych na południowym krańcu Półwyspu Synaj. Przed katastrofą pilot nie sygnalizował żadnych problemów, nie nadał też żadnego wezwania o pomoc. Do katastrofy doszło w momencie, gdy na świecie zaostrzono kontrolę na lotniskach w związku z ostrzeżeniami wywiadów przed zagrożeniem atakiem terrorystycznym. Agencja Associated Press pisze jednak z Kairu, iż nic nie wskazuje na to, by sobotnia katastrofa Boeinga miała jakiekolwiek znamiona ataku terrorystycznego. Źródła w egipskim resorcie lotnictwa mówią o "wypadku", jakiemu uległ samolot Flash Air. W Szarm el-Szejk przebywa obecnie na wakacjach m.in. premier Wielkiej Brytanii Tony Blair - podaje agencja AP. Na miejsce katastrofy wysłano egipskie ekipy ratunkowe. Po ponad pięciu godzinach poszukiwań nie natrafiono na żywych ludzi - wydobyto tylko jedno ciało oraz wiele drobnych szczątków rozbitego samolotu. W akcji poszukiwań uczestniczą śmigłowce egipskie oraz dziesięć łodzi. Internetowa strona linii Flash Air informuje, że linie dysponowały dwoma samolotami Boeing 737-300 wyprodukowanymi w 1993 roku. źródło: jkl (inf.wł.)/PAP /2004-01-03 Odpowiedz Link
chaladia Kismet! 03.01.04, 14:21 Nic nie wskazuje na to, by to miał być zamach terrorystyczny. Pogoda też podobno nie była zła. Zapewne mamy to skutek jakiegoś błędu w konserwacji albo po prostu zmęczenia materiału. Niby na całym świecie funkcjonije coś takiego, jak "resurs", ale wiele "inczallah airlines" naciąga to pojęcie do granicy zdrowego rozsądku. Jak widać - niekiedy poza nią... Z drugiej strony 10 lat dla samolotu takiego jak Boeing to wiek "młodzieńczy". Odpowiedz Link
beduinka Boeing miał "problemy przy starcie" - zginęło 148 03.01.04, 16:22 Boeing miał "problemy przy starcie" - zginęło 148 osób Boeing 737, który wpadł do Morza Czerwonego, "miał problemy przy starcie" i spadł w chwili gdy próbował wykonać skręt, aby prawdopodobnie zwrócić na lotnisko w Szarm el-Szejk - powiedział francuski sekretarz stanu ds transportu, Dominique Busserau. Samolot spadł w pobliżu niewielkiej wyspy. Busserau, który spotkał się w Paryżu z rodzinami ofiar katastrofy, oświadczył, że Francja zaoferowała władzom egipskim pomoc w przeprowadzeniu śledztwa w sprawie katastrofy i w dalszym poszukiwaniu osób, które przeżyły oraz ciał ofiar. Wypowiedź przedstawiciela rządu francuskiego potwierdza pierwsze oceny, według których przyczyną katastrofy, w której, według Air Flash, zginęło 148 osób, w tym 135 francuskich turystów, był defekt techniczny maszyny. W siedem godzin po katastrofie egipski minister lotnictwa cywilnego, Ahmed Szafik Zaki oświadczył, że przyczyną katastrofy samolotu były "wyłącznie czynniki techniczne". Busserau podaje niższą aniżeli Air Flash przypuszczalną liczbę osób, które w chwili katastrofy znajdowały się na pokładzie Boeinga: 134 lub 135, w tym 127 Francuzów. Być może różnica wynika stąd, że francuski sekretarz stanu nie uwzględnił grupy egipskich pasażerów, którzy w ostatniej chwili wykupili bilety na samolot. Egipskie ministerstwo, którego opinię cytuje agencja France Presse, wykluczyło natomiast hipotezę o wybuchu na pokładzie Boeinga. Egipska firma lotnicza Flash Air, która wyczarterowała samolot francuskiej turystycznej agencji - organizatorowi noworocznej wyprawy z Paryża - dysponowała dwoma Boeingami 737, wyprodukowanymi w 1993 roku. Oba samoloty były regularnie poddawane przeglądom w Norwegii. Przed ostatnim lotem Boeinga z Szarm el-Szejk nie notowano żadnych problemów technicznych w samolocie. Boeing 737 leciał z wypoczynkowej miejscowości nad Morzem Czerwonym do Kairu, skąd po krótkim postoju i wymianie załogi, miał wyruszyć w rejs do Paryża, gdzie był oczekiwany około godziny 9.00 rano w sobotę. Samolot niedługo przed startem z Szarm el- Szejk przyleciał z Wenecji, skąd do egipskiego kurortu przybyła grupa włoskich turystów. Maszyna zniknęła z radarów kairskiego lotniska tuż po starcie w nowy rejs - pilot nie sygnalizował jednak żadnych problemów, nie nadał też żadnego wezwania o pomoc. Na Morzu Czerwonym, 12 kilometrów od wybrzeża, trwa akcja poszukiwań ofiar, a także szczątków samolotu. Jak do tej pory wydobyto tylko jedno ciało oraz wiele małych fragmentów rozbitej maszyny. Naoczni świadkowie twierdzą, iż nie słyszeli żadnego odgłosu eksplozji - jedynie uderzenie maszyny o wodę. W miejscu, gdzie zatonął wrak samolotu, głębokość morza wynosi kilkaset metrów, co może uniemożliwić nurkom dotarcie do wraku i odzyskanie tzw. czarnej skrzynki. źródło: onet, PAP, jkl /2004-01-03 Odpowiedz Link
beduinka Szczątki Boeinga 1000 metrów pod wodą -zginęło 148 03.01.04, 23:13 Szczątki Boeinga 1000 metrów pod wodą - zginęło 148 osób Dopiero wydobycie czarnej skrzynki Boeinga 737, która spoczywa w Morzu Czerwonym, na głębokości tysiąca metrów, może pomóc wyjaśnić przyczyny tragedii lotniczej, która wydarzyła się przy idealnej pogodzie nad ranem u brzegów Egiptu. Mimo że miejsce katastrofy jest dobrze widoczne z brzegu, nikt nie słyszał i nie widział żadnego wybuchu - podali świadkowie katastrofy. Załoga nie nadała żadnego sygnału, gdy czarterowy Boeing 737 małego egipskiego towarzystwa Air Flash ze 147 osobami na pokładzie runął do Morza Czerwonego, 15 km od brzegu. Liczba osób w samolocie w chwili startu z lotniska w egipskim kurorcie Szarm el- Szejk, odległym o 500 km od Kairu, została ustalona przez władze francuskie na podstawie listy pasażerów, uzyskanej przez ambasadę francuską w Kairze. Na pokładzie było - według rzecznika francuskiego MSZ - 133 francuskich turystów, jeden turysta z Maroka i 13 członków egipskiej załogi. Egipskie ministerstwo lotnictwa podaje, że było 148 pasażerów, w tym 135 francuskich turystów. Poszukiwania prowadzone na morzu i z powietrza dały nikłe wyniki: wyłowiono ciało jednej osoby i wiele małych fragmentów maszyny, która rozbiła się o powierzchnię morza i której wrak spoczywa na dnie, na głębokości tysiąca metrów. Francuski minister transportu Gilles de Robien powiedział, że wszystkie hipotezy dotyczące przyczyn katastrofy "obracają się wokół awarii technicznej", ale "nie można niczego wykluczyć". Egipski minister spraw zagranicznych Ahmed Maher oświadczył, że "wypadek nie miał absolutnie nic wspólnego z żadnym aktem terrorystycznym, lecz został spowodowany awarią techniczną samolotu". Boeing, który "miał problemy przy starcie" - jak powiedział francuski sekretarz ds. transportu Dominique Busserau - w kilka minut po oderwaniu się od pasa startowego próbował zawrócić i spadł do morza. Minister Robien zapowiedział, że francuskie Biuro Śledztw Powypadkowych (BEA) odda do dyspozycji wszystkie możliwości techniczne i umiejętności, aby pomóc Egipcjanom w odnalezieniu czarnej skrzynki Boeinga i ciał ofiar katastrofy. Boeing 737 leciał z Szarm el-Szejk do Kairu, gdzie po krótkim postoju i wymianie załogi miał odlecieć do Paryża. Na paryskim lotnisku Charlesa de Gaulle'a, gdzie powinien lądować ok. godziny 9.00, oczekiwała go duża grupa członków rodzin i bliskich pasażerów samolotu. Gdy wiadomość o katastrofie dotarła do władz lotniska, oczekujących, którzy niczego się nie spodziewali, obsługa poprosiła do sali przy biurze dworca lotniczego. Tam zakomunikowano im o tragedii. Wielu osobom trzeba było udzielić pomocy lekarskiej. Wszystkich przewieziono do pobliskiego hotelu, gdzie zajęli się nimi psychologowie. Wśród pasażerów Boeinga 737 było wiele dzieci, które wracały ze świątecznych wakacji nad Morzem Czerwonym, zorganizowanych przez największe francuskie biuro podróży FRAM. źródło: onet, PAP, jkl /2004-01-03 Odpowiedz Link
beduinka O Egipcie na stronach GAZETY 03.01.04, 17:02 www2.gazeta.pl/turystyka/810636,30755,3529868,P_KRAJ.html Odpowiedz Link
beduinka STAROEGIPSKIE PIWO 15.01.04, 00:19 Reaktywacja starożytnego piwa! Piwo, którego receptura warzenia pochodzi sprzed ponad 3 tys. lat, zostało wyprodukowane przez jedną z japońskich kompanii browarniczych we współpracy z archeologami - informuje serwis internetowy "The Japan Times". Eksperymentalna partia piwa, będącego rekonstrukcją napoju starożytnych Egipcjan, została wyprodukowana w browarze w Amagi, w prefekturze Fukuoka, należącym do jednej z największych kompanii browarniczych w Japonii. W produkcji wiernej kopii napoju sprzed 3 tys. lat brali udział japońscy egiptolodzy. Procedura przygotowywania słodu, fermentacji i przechowywania gotowego piwa została odtworzona przez zespół badaczy kierowany przez Sakuji Yoshimura, profesora archeologii Instytutu Badań Egiptologicznych tokijskiego Uniwersytetu Waseda. W trakcie swoich prac japońscy badacze przeanalizowali dziesiątki egipskich malowideł ściennych pochodzących z okresu Nowego Państwa. Obrazkowe przedstawienia kolejnych faz produkcji są dokładnie ukazane na malowidłach wraz z hieroglificznym opisem. Współczesny reżim produkcyjny w japońskim browarze został szczegółowo dostosowany do starożytnych receptur. Japońscy browarnicy zapewniają, że finalny produkt jest wierną kopią piwa, którym raczyli się Egipcjanie co najmniej 3 tys lat temu. Premiera nowego, choć liczącego już 3 tys. lat gatunku piwa, odbędzie się w drugiej połowie lutego. Wcześniej napój zostanie wypróbowany przez 200 japońskich piwoszy wybranych losowo przez zarząd browaru. W sierpniu zeszłego roku ten sam japoński browar wyprodukował piwo oparte na jeszcze starszej recepturze pochodzącej z okresu Starego Państwa. Proces warzenia tego piwa został odtworzony dzięki przedstawieniom procedur warzelniczych na malowidłach ściennych z grobów Niankhkhnuma i Khnumuhotepa. Japońscy browarnicy informują, że piwo to, którego spożycie w starożytnym Egipcie prawdopodobnie towarzyszyło niektórym uroczystościom religijnym, zawiera ok. 10 procent alkoholu. Źródło: onet, PAP, mat /2004-01-14 Odpowiedz Link
beduinka Starożytni Egipcjanie grali w kręgle 08.02.04, 22:20 Pomieszczenie sprzed 2 tys. lat, którego podłoga prawdopodobnie była wykorzystywana jako tor do gry w kręgle, odsłonili ostatnio archeolodzy w egipskiej oazie Fajum - informuje serwis internetowy "Arabic News". Kamienny tor z dwoma rowkami po bokach i otworem pośrodku jest prawdopodobnie najstarszym miejscem do gry w kręgle, jakie dotychczas odsłonięto. Na to niecodzienne znalezisko natknął się ostatnio zespół włoskich archeologów pracujący ruinach miasta Medinet Madi, w egipskiej oazie Fajum. Tor tworzy duża wapienna płyta. Wzdłuż jej boków biegną dwa rowki o głębokości 10 cm i szerokości 20 cm, a w środku długości toru znajduje się kwadratowy otwór o szerokości 12 cm. W obrębie tego samego pomieszczenia badacze odnaleźli również dwie kule z polerowanego wapienia. Cała konstrukcja znajduje się w obrębie otwartej budowli stojącej w pobliżu pozostałości zespołu domów mieszkalnych. Dzięki odnalezionym zabytkom ceramicznym, szklanym, a także narzędziom miedzianym i fragmentom papirusów archeolodzy datowali ostatnie znaleziska na okres panowania dynastii ptolemejskiej, czyli III-I w. p.n.e. Najstarszym i jednocześnie najciekawszym zabytkiem Medinet Madi jest niewątpliwie wcześniej odsłonięta świątynia Renenutet, wężogłowej bogini płodów rolnych oraz Sobka, boga z głową krokodyla. Świątynia zdobiona jest reliefowymi przedstawieniami składania ofiar bogom przez królów XII dynastii. Medinet Madi, jedno ze starożytnych miast oazy Fajum, rozkwitło gospodarczo w okresie panowania XII dynastii. Dobrobyt zapewniła mu regulacja przepływu wody z Nilu do jeziora Karun i nawodnienie obszarów całej oazy, prawdopodobnie jedno z miast oazy stało się stolicą państwa za XII dynastii. Kolejne wieki przyniosły upadek znaczenia oazy, która odżyła dopiero za panowania pierwszych Ptolemeuszy. Z tego okresu pochodzą ostatnie znaleziska włoskich badaczy. Zaniedbanie sieci nawadniającej w pierwszych wiekach naszej ery spowodowało pochłonięcie oazy przez piaski pustyni. Osadnictwo odrodziło się ok. V w .n.e. i przez kilka kolejnych stuleci oaza Fajum stanowiła ważny ośrodek chrześcijaństwa obrządku koptyjskiego. źródło: onet.pl, PAP, mat /2004-02-05 Odpowiedz Link
beduinka najważniejsze wydarzenia w Egipcie w 2003 r. 19.02.04, 14:10 www.sis.gov.eg/harvest2003/intro.html Odpowiedz Link
beduinka Muzeum Sztuki Islamu w Kairze 19.02.04, 14:11 www.sis.gov.eg/islamicmus/html/museum.html Odpowiedz Link
beduinka wybitni Egipcjanie XX wieku 19.02.04, 14:14 www.sis.gov.eg/egyptianfigures/html/front.htm Odpowiedz Link
beduinka KALENDARZ - co się wydarzyło tego dnia w Egipcie 19.02.04, 14:45 www.sis.gov.eg/calendar/html/janfrm.htm Odpowiedz Link
padshah Rejs po Nilu 19.02.04, 21:46 Czy ktoś był w Egipcie na wycieczce łączonej, tzn. na przykład tydzień "objazdówki" ewentualnie rejsu po Nilu i tydzię wypoczynku w Hurgadzie lub Szarm el-Szejk? Interesuje mnie, z jakiego biura w arto pojechać, takiego, które nie zawiedzie pod względem organizacyjnym. Czy taka kombinacja jest bardzo męcząca pod względem napiętego programu? I wreszcie, jaka pora roku jest najlepsza na taki wyjazd. Domyslam się, że raczej nie lato ;) ale lepiej zimą, czy jesienią? Dodam, że niekoniecznie zależy mi na opaleniźnie.... :) pozdr - Padshah Odpowiedz Link
beduinka Egipt zwalnia ze szkół islamistycznych nauczycieli 09.03.04, 20:53 Egipt zwalnia ze szkół islamistycznych nauczycieli O zwolnieniu z pracy "tysięcy ekstremistycznych nauczycieli" poinformował Husajn Baheddin, egipski minister edukacji. Minister przyznał, że służby specjalne wyszukują nauczycieli głoszących w szkołach islamistyczne poglądy. Od początku lat 90. jednym z największych problemów wewnętrznych Egiptu jest działalność fundamentalistycznych bojówek, które pragną przekształcić kraj w islamskie państwo religijne. źródło: gazeta.pl, tobi 09-03-2004 ------------------------- Jak wam się podoba pojęcie "islamistyczni nauczyciele" ??? Troszkę śmieszy Odpowiedz Link
rehorahte Re: Egipt zwalnia ze szkół islamistycznych nauczy 09.03.04, 22:35 Beduinko robia to zeby nie stracic turystow, no coz po wypadku przy swiatyni Henemet Amon Hatszepsut Maatkara egipt mial spore klopoty spowodowane zmniesszeniem sie ruchu turystycznego. Ale zarz po tych wydarzeniach sluzby specjalne zamknely przywodcow ugrupowan islamskich w wiezianiach i doprowadzily do normalizacji sytuacji. Wiec ja sie wcale nie dziwie, że ministerstwo oświaty tak postąpiło. Odpowiedz Link
beduinka Re: Egipt zwalnia ze szkół islamistycznych nauczy 09.03.04, 22:48 chyba mnie nie zrozumiałeś... ja wskazuję na dziwne stwierdzenie "islamistyczni nauczyciele", a nie na samą zasadność zwolnienia radykalnych nauczycieli Odpowiedz Link
beduinka Magda Femme odwołuje zimę 12.03.04, 23:14 Magda Femme odwołuje zimę Masz dosyć zimna, śniegu i szarych dni? Magda Famme pomoże zapomnieć Ci o mrozie. 21 lutego wyleci w stronę gorącej Hurgady (Egipt), gdzie będzie się przygotowywać do promocji swojej najnowszej płyty. Onet będzie codziennie relacjonował tę wyprawę. Podczas tygodniowego pobytu w Hurgadzie nakręcony zostanie teledysk w malowniczych pustynnych sceneriach, Magda zagra koncert, odbędzie się sesja zdjęciowa na okładkę płyty, wyprawa samochodami terenowym w głąb pustyni i wiele innych ciekawych wydarzeń. Wszystko będziemy na bieżąco relacjonować na naszej stronie internetowej. Będziecie mogli obejrzeć zdjęcia „zza kulis”, dzień po dniu śledzić postępy w pracy nad teledyskiem i podziwiać piękno Egipskiego krajobrazu. Pierwsza relacja już w poniedziałek, 23 lutego. źródło: onet.pl, LW /2004-02-21 Odpowiedz Link
beduinka Magda Femme w Egipcie 12.03.04, 23:35 Magda Femme w Egipcie Jak już wcześniej informowaliśmy Magda Femme wyleciała do Egiptu, gdzie nagrany zostanie teledysk, odbędzie się koncert i sesja zdjęciowa na okładkę płyty. O jej zagranicznym pobycie będziemy informować na bieżąco - dziś pierwsza relacja. Magda oraz podróżująca z nią ekipa przyleciała do Hurghady w sobotę, a już w niedzielę trzeba było zabrać się do pracy. Dzień zaczął się skoro świt, sprzęt powędrował do samochodów i „wycieczka” skierowała się na zachód, na pustynię. Ponad 15 osób ekipy, kilkaset kilogramów sprzętu, tak rozpoczął się w pierwszy dzień w plenerze, na który zaplanowano sesję zdjęciowa na okładkę do najnowszej płyty Magdy. „Tytuł »Ekstremalnie« zobowiązuje. I rzeczywiście jest bardzo »ekstremalnie« - sam środek pustyni, tylko piasek, kamienie i ogromne skały. Do najbliższej osady godzina jazdy samochodem po Egipskich bezdrożach. Jadąc na wybrane przez nas miejsce zauważamy osadę Beduinów. Korzystamy przez chwilę z gościnności tubylców i jedziemy dalej” – czytamy w relacji nadesłanej przez Marcina Nodzaka z Universal Music. „Jesteśmy wreszcie na miejscu. Rozkładamy obóz u podnóża ogromnego masywu skalnego. Ustawiamy pierwsze ujęcia. Praca przebiega sprawnie. Magda kilkakrotnie zmienia stylizacje”. źródło: onet.pl, LW /2004-02-23 a oto zdjęcia z tego dnia: muzyka.onet.pl/mr,14338,0,1,galeria.html Odpowiedz Link
beduinka Magda Femme na pustyni 12.03.04, 23:39 Magda Femme na pustyni Kolejne wieści z wyprawy Magdy Femme do Egiptu. Prace nad teledyskiem promującym krążek "Ekstremalnie" rozgorzały na dobre. Jak już wcześniej informowaliśmy Magda Femme wyleciała do Egiptu, gdzie nagrany zostanie teledysk, odbędzie się koncert i sesja zdjęciowa na okładkę płyty. Prace nad wideoklipem już się rozpoczęły i chociaż sporo ciekawostek jeszcze podobno przed nami, to już dzisiaj możecie zobaczyć pierwsze zdjęcia z planu. źródło: onet.pl, LW /2004-02-25 oto link do zdjęć: muzyka.onet.pl/mr,14356,galeria.html Odpowiedz Link
beduinka Nowe odkrycie polskich archeologów 25.03.04, 19:06 Nowe odkrycie polskich archeologów Akademia Aleksandryjska Nasza wizja późnej starożytności zmienia się pod wpływem sensacyjnych odkryć polskich archeologów w Aleksandrii w Egipcie. Odnaleźli oni wielki kompleks budowli służących jako sale wykładowe aleksandryjskiej „akademii”, której istnienia przedtem nie podejrzewano. Jeszcze w V i VI wieku n.e., w trudnych czasach schyłku starożytności, wielkie miasta antyczne dbały o organizację swojego „szkolnictwa wyższego” TOMASZ DERDA Aleksandria była jednym z największych miast starożytności – w okresie rzymskim liczba mieszkańców, według różnych szacunków, sięgała 300, a może nawet 500–600 tys. Po arabskim podboju w połowie VII wieku miasto straciło na znaczeniu; aż do lat trzydziestych XIX wieku Aleksandria pozostawała ośrodkiem drugorzędnym. Decydujące dla przyszłości okazało się panowanie paszy Muhammada Alego, Albańczyka, początkowo w służbie tureckiej, potem niezależnego władcy, którego zasługi dla modernizacji Egiptu były ogromne. Rozwój miasta, trwający zresztą do dziś, ma swoje fatalne skutki dla tego, co wiemy i będziemy kiedykolwiek wiedzieli o mieście starożytnym. Aleksandria w pierwszych latach XIX stulecia była wielokrotnie mniejsza niż stolica Ptolemeuszów, a potem siedziba rzymskich prefektów; ślady wielkiej antycznej przeszłości były widoczne na powierzchni ziemi lub dostępne tuż pod nią. Gwałtowny rozwój miasta (dziś Aleksandria liczy ponad 5 mln mieszkańców) te ślady przeszłości w zdecydowanej większości zatarł. Kom El-Dikka Nasza wiedza o starożytnej Aleksandrii ograniczałaby się do jej nekropoli i kilku mniej istotnych znalezisk, gdyby nie ponadczterdziestoletnia obecność polskich archeologów na Kom el-Dikka. To sztuczne wzgórze usypały wojska Napoleona, by na jego szczycie wznieść fort panujący nad miastem. Obecnie Kom el-Dikka leży w ścisłym centrum Aleksandrii. Prace wykopaliskowe na Kom el-Dikka stopniowo wydobywały na światło dzienne kolejne budowle: tzw. budowlę teatralną, monumentalne łaźnie (zapewne fundacja rzymskich cesarzy), naziemną cysternę, willę z mozaikami („willa ptaków”, zwana tak od najpiękniejszej z odkrytych tam mozaik). W latach siedemdziesiątych XX wieku odkryto zespół trzech audytoriów: prostokątnych pomieszczeń z siedzeniami dla publiczności. W latach osiemdziesiątych odsłonięto kilka podobnych audytoriów, tym razem słabo zachowanych. Próbowano już wtedy wiązać je z audytoriami odkopanymi kilkanaście lat wcześniej, ale wiedza odkrywców była wciąż zbyt mała, by zrozumieć charakter całego założenia. Przełom przyniosły dopiero spektakularne wyniki wykopalisk w ostatnich sezonach (2001/2002 i 2002/2003). Misja archeologiczna dr. Grzegorza Majcherka odsłoniła kilka kolejnych audytoriów wzdłuż ulicy kolumnowej (zwanej z powodu sąsiedztwa Portykiem Teatralnym). Audytoria te – w tej chwili odsłonięto cztery (J, K, L i, najbliższe teatru, M) – mają podobny prostokątny plan, z dłuższym bokiem długości około 11–12 m, przylegającym do portyku. Do wszystkich wchodzi się przez mały westybul, dostępny z portyku. Siedzenia dla słuchaczy rozplanowane są na dwóch lub trzech stopniach; w audytoriach K i L przybierają one kształt wydłużonej podkowy, w audytorium M zachowują układ prostokątny. Na osi symetrii całego pomieszczenia znajdował się starannie obrobiony prostokątny blok kamienny, w kilku przypadkach zachowany. Jego funkcja nie ulega wątpliwości – tu stał wykładowca. Niejasne jest natomiast przeznaczenie niemal kwadratowego basenu (1,25 m x 1,20 m), który w audytorium M bezpośrednio przylega do siedzeń po stronie wschodniej. W kilku audytoriach na wprost wykładowcy znajduje się siedzenie wyróżniające się spośród innych. W audytorium K nadano mu formę monumentalną – do wzniesionego wysoko ponad linię reszty siedzeń „tronu” prowadzą schody składające się z siedmiu stopni. Funkcja tych miejsc jest oczywista – tu zasiadał najważniejszy słuchacz. Kim on był i dlaczego przygotowano dla niego takie miejsce, na razie nie wiemy. Wszystkie odkryte na Kom el-Dikka audytoria mają podobne rozmiary. Trzy północne są nieco dłuższe, dzięki czemu mogły pomieścić większą liczbę słuchaczy. Z reguły w audytoriach mieściło się kilkudziesięciu słuchaczy, nie więcej niż stu. Starożytne Auditorium Maximum Dla datowania całego zespołu kluczowe znaczenie ma sondaż wykopaliskowy (niewielki wykop pozwalający na zbadanie miejsc, gdzie nie prowadzono jeszcze wykopalisk na sondowanej głębokości) przy zachodniej ścianie wewnątrz audytorium M. Na podstawie znalezionej ceramiki można sądzić, że ławy, a zatem samo audytorium, powstały w ostatnich dekadach V lub pierwszych VI wieku. Mniej więcej w tym samym czasie (datowanie metodami archeologicznymi) istotnie przebudowano budowlę teatralną, najsłynniejszy zabytek odkryty na Kom el-Dikka, stanowiący dziś wielką atrakcję turystyczną miasta. Obiekt ten, zbudowany na początku IV wieku, nie ma typowej formy antycznego teatru, którą tworzą półkolista widownia i budynek sceniczny. W Aleksandrii widownia ma plan pełnego koła, a budynek sceniczny zastąpiono westybulem. Nietypowa forma oraz brak innych przesłanek powodują, że funkcja budowli teatralnej w pierwszej fazie jej istnienia nie jest jasna – zapewne był to odeon, czyli budynek przeznaczony na występy muzyczne. Na przełomie V i VI wieku budowlę przebudowano, nadając jej zupełnie nowy kształt. Przede wszystkim całość przykryto kopułą. Wnętrze stanowiła zbudowana na planie koła widownia wcześniejszego odeonu. Łączyło się ono poprzez arkady z pomieszczeniami westybulu. Całość dzięki przebudowie zyskała bardzo bizantyński charakter jednoprzestrzennego wnętrza przykrytego kopułą. W przeszłości sporo spekulowano na temat domniemanej nowej funkcji przebudowanego odeonu, sugerowano nawet, że stał się kościołem. Dziś jednak, po odsłonięciu ciągu audytoriów wzdłuż Portyku Teatralnego, możemy przekształconą budowlę teatralną łączyć z tym znaleziskiem. Na Kom el-Dikka widzimy rozległe założenie urbanistyczne składające się co najmniej z 17 audytoriów. Przebudowana budowla teatralna musi więc być interpretowana jako największe i najważniejsze z audytoriów, które – parafrazując dzisiejszą terminologię akademicką – śmiało można nazwać auditorium maximum, główną salą wykładową uczelni. Nauczyciele w mieście starożytnym Cały zespół ma charakter przemyślanego założenia urbanistycznego, zaplanowanego i zrealizowanego na wielką skalę i za niemałe pieniądze. Można się zastanawiać, czy skala przedsięwzięcia wskazuje, że jego fundatorem było miasto, czy też może już sam cesarz. Na razie mamy zbyt mało danych, by tę sprawę przesądzić. Szczególnego charakteru zespołowi nadawało zapewne również sąsiedztwo przez ulicę z przestrzenią użyteczności publicznej, która rozciągała się po stronie zachodniej Portyku Teatralnego. Niestety, możliwości prowadzenia badań archeologicznych są tu bardzo ograniczone – jest to już sam skraj parceli oddanej archeologom, a kilka metrów wyżej zbudowano magazyny. Jeśli jednak wierzyć intuicji archeologa, potwierdzonej niewielkimi badaniami sondażowymi, w tym miejscu nie było zabudowy. Nie znaleziono również śladów płyt, którymi powinna być wyłożona późnoantyczna agora, czyli „rynek” Aleksandrii. Być może więc był to u schyłku starożytności teren zielony, ogród lub park. Trudno sobie wyobrazić, by zespół niemal dwudziestu audytoriów służył innym celom niż te wynikające z potrzeb dydaktyki. Musiała to być oczywiście dydaktyka na poziomie wyższym, w ten czy inny sposób organizowana przez władze miejskie, być może wspierana z funduszy cesarskich. Organizacja szkolnictwa w świecie greckim i hellenistycznym po częśc Odpowiedz Link
beduinka Re: Nowe odkrycie polskich archeologów 25.03.04, 19:10 Organizacja szkolnictwa w świecie greckim i hellenistycznym po części należała do państwa (gr. polis), po części zaś pozostawała w sferze działalności prywatnej. W czasach rzymskich wzrastała liczba miast, które miały publiczne szkoły, czyli – według słów Pliniusza – takie, w których utrzymuje się nauczycieli ze środków publicznych. Liczba miast utrzymujących takie katedry gwałtownie rosła, osiągając apogeum w czasach cesarstwa chrześcijańskiego. Niestety, źródła pisane nie mówią wiele o tym, by miasta dla opłacanych przez siebie nauczycieli budowały sale wykładowe czy wręcz szkoły. Możemy jednak przypuszczać, że tak było, choć oczywiście przez cały czas nauczyciele nauczali też w swoich domach. Archeolodzy mają ogromny kłopot z uchwyceniem materialnych pozostałości antycznego „szkolnictwa wyższego”. W znacznej części wynika to z jego mało – w porównaniu z naszymi standardami uniwersyteckimi – sformalizowanego charakteru. Profesorowie często uczyli w domach lub pod gołym niebem. Niewykluczone jednak, że jest to efekt niedoskonałości metod i słabego archeologicznego przebadania wielkich miast. Brakuje nam więc analogii, która w pracy archeologa odgrywa wielką rolę. Przykład polskich wykopalisk na Kom el-Dikka też jest wymowny: oto dopiero po niemal 35 latach od odsłonięcia pierwszych audytoriów ich funkcja staje się dla nas jasna, podobnie jak rola przekształconej na przełomie V i VI wieku budowli teatralnej. Aleksandryjska akademia i szkoły późnej starożytności Odkrycie „akademii aleksandryjskiej” każe na nowo przyjrzeć się źródłom pisanym z epoki późnoantycznej. Zastanawiający jest brak w przebogatym materiale papirusowym poświadczeń istnienia specjalistycznych budowli szkolnych w miastach egipskich. Staje się to jeszcze bardziej interesujące, gdy owo milczenie papirusów zestawimy z ciekawymi wiadomościami z innych źródeł. Najstarszym z interesujących nas tekstów jest regulacja prawna dotycząca nauczycieli malarstwa zawarta w konstytucji cesarzy Walentyniana, Walensa i Gracjana z 20 czerwca 374 roku, zachowana w Kodeksie Teodozjańskim (XIII 4 4): I niechaj oni [chodzi tu o nauczycieli malarstwa – T.D.] otrzymają pracownie i warsztaty w miejscach publicznych bez płacenia, jeśli czynią w nich użytek ze swojej sztuki. Tekst tej regulacji nie jest zupełnie jasny. Czy takie pracownie były budowane przez miasta i za pieniądze municypalne? Przy okazji tego aktu prawnego oczywiście rodzi się też pytanie, co jeszcze robili owi nauczyciele malarstwa w swoich pracowniach. Najciekawszy, bo dotyczący samej Aleksandrii, jest ustęp z Żywotu Sewera, monofizyckiego patriarchy Antiochii, autorstwa Zachariasza z Gazy. Sewer w latach osiemdziesiątych V wieku studiował w mieście „przy Egipcie”. Przy okazji opisu innych wydarzeń Zachariasz dodaje, że działo się to w piątek, a w ten dzień profesorowie mają zwyczaj wykładać u siebie w domach. Uwaga ta, rzucona mimochodem, nie budzi żadnych wątpliwości – dla wszystkich czytelników było oczywiste, że w inne dni profesorowie uczyli nie w domu, lecz gdzieś w mieście, w pomieszczeniach do tego przeznaczonych, czyli może właśnie w audytoriach na Kom el-Dikka, jeśli – co skądinąd chronologicznie wątpliwe – aleksandryjskie studia Sewera przypadałyby na czas po ich wzniesieniu. Nieco więcej wiemy o sytuacji w tej epoce na łacińskim Zachodzie. W Rzymie główny ośrodek nauczania nadal znajdował się przy Forum Trajana, gdzie co najmniej do końca V wieku (a może nawet do końca VI wieku) istniała słynna Biblioteka Ulpia (od rodowego nazwiska cesarza Trajana – Ulpius), wokół której koncentrowało się życie intelektualne byłej stolicy Imperium Romanum. Czy jednak istniała tam wówczas jakaś szkoła o kształcie podobnym do aleksandryjskich audytoriów, jest co najmniej wątpliwe. O lokalizacji szkoły w tym właśnie miejscu w V wieku mówi tylko niezbyt wiarygodny poeta Fortunat. Skądinąd wiemy, że w tym samym czasie znani rzymscy retorzy nauczali w domach. W Mediolanie szkołę przy forum założył niejaki Deuteriusz, grammaticus (specjalista od nauczania podstawowego), uczący jednocześnie retoryki. Nie umiemy powiedzieć, czy była to szkoła municypalna i czy jej powstanie wiązało się z budową nowego założenia urbanistycznego. Możliwe, że było to tylko prywatne lokum Deuteriusza, który miejsce koło forum wybrał z oczywistych względów jako najlepsze do prowadzenia działalności dydaktycznej. Tak więc w V i VI wieku na Wschodzie i na Zachodzie nadal istniały szkoły starego, antycznego typu. Zapewne miasta, dopóki mogły, wspierały ich istnienie, wciąż uważając je za ważne dla swego prestiżu. Zapewne niewiele z nich stać było na inwestycję podobna do tej, jaką w śródmiejskim otoczeniu zrealizowały władze Aleksandrii. W każdym razie teraz wreszcie wiemy, jak wyglądała późnoantyczna szkoła, w której kształciła się intelektualna elita epoki, i na tym właśnie polega znaczenie odkryć dokonanych w ostatnich latach na Kom el-Dikka. źródło: "Mówią wieki", Tomasz Derda, 2004-03-22 Odpowiedz Link
beduinka Twarzą w twarz z egipskim faraonem 11.04.04, 11:37 Twarzą w twarz z egipskim faraonem Zrekonstruowano frontalne, dotychczas nie spotykane w sztuce egipskiej, przedstawienie twarzy faraona. Dotąd uważano, że w egipskim kanonie sztuki nie mieści się taki sposób przedstawienia twarzy władcy - informuje serwis internetowy "New Scientist". Unikalny portret władcy starożytnego Egiptu zrekonstruowali hiszpańscy archeolodzy na podstawie fragmentów odnalezionych w trakcie ostatnich prac na terenie cmentarzyska w Luksorze. Zabytek, składający się z 14 fragmentów, przedstawia twarz faraona en face. Dotychczas nie znaleziono malowideł ani reliefów, które z tej perspektywy oddawałyby twarz władcy. "To pierwszy przypadek przedstawienia twarzy faraona w ten sposób" - stwierdził Jose Manuel Galan, szef hiszpańskiej ekspedycji oraz odkrywca niecodziennego zabytku. Frontalnie przedstawione popiersie faraona namalowano na drewnianej płycie o wymiarach 50 na 30 cm. Na pierwsze fragmenty zabytku badacze natrafili już w zeszłym sezonie wykopaliskowym. Ostatnie brakujące części malowidła zostały odkopane w trakcie niedawnych prac wykopaliskowych prowadzonych na dziedzińcu zespołu grobowego Djehuty, znajdującego się w obrębie starożytnego cmentarzyska w Luksorze. Zarysy twarzy zostały namalowane na siatce czerwonych linii, które prawdopodobnie miały pomóc przy przenoszeniu małego portretu władcy na większą powierzchnię malowidła lub reliefu. Odnalezione malowidło prawdopodobnie jest szablonem, który był niezbędny przy pracach rzeźbiarskich. Wiek znaleziska został określony na ok. 3,4 tys. lat. Z powodu wyjątkowej formy przedstawienia hiszpańscy badacze mają trudności z identyfikacją władcy. Ich zdaniem może to być Totmes III lub jego macocha, królowa Hatszepsut. Jedną z żelaznych zasad przedstawiania postaci władcy w sztuce egipskiej było ujęcie jego tułowia en face i głowy z profilu. Frontalnie portretowano jedynie niektórych bogów, postacie mityczne i cudzoziemców. Zdaniem archeologów pracujących w Luksorze odnalezione malowidło miało jedynie pełnić rolę technicznego szkicu i nie ma podstaw do zaliczenia go w poczet oficjalnej sztuki Egiptu. Sztuka egipska była jedną z najbardziej konserwatywnych. Jej kanony pozostały prawie niezmienne od okresu panowania pierwszych dynastii. Kanon artystyczny zapewniający monumentalnej sztuce czytelność i jednoznaczność wyrazu służył głównie do przedstawiania potęgi faraona jako namiestnika bogów. Charakterystycznymi cechami stylu egipskiego jest hieratyczność i dostojeństwo pozy i gestu. Wspólna misja hiszpańsko-egipska od kilku sezonów prowadzi prace na cmentarzysku Draa Abul-Nagaa, terenie leżącym w pobliżu Luksoru, na zachodnim brzegu Nilu. Zespół grobowy Djehuty, jednego z nadzorców robót z okresu Nowego Państwa, jest jednym z 400 grobów wchodzących w skład cmentarzyska. Na początku zeszłego roku hiszpańscy archeolodzy otworzyli i przebadali sarkofag odnaleziony w obrębie pozostałości tego kompleksu grobowego. źródło: PAP, JP /2004-04-11 Odpowiedz Link
chaladia Ja myślę, że wytłumaczenie jest stosunkowo proste 11.04.04, 14:55 To NIE JEST obraz, więc nie spełnia wymogów formalnych stawianych "kanonowi" obowiązującemu w sztuce Nowego Państwa. To jest "rysunek techniczny" przygotowany dla rzeźbiarza, którego przecież "kanon" nie obowiazywał. Wystarczy popatrzeć na rzeźby faraonów XVII-XiX dynastii w Muzeum Egipskim albo w Luxorze, że o Abu Simbel nie wspomnę, by uświadomić sobie, że podobnych olbrzymich rzeźb nie było można stworzyć bez dwuwymiarowego modelu pokazującego ich rzuty z każdego kierunku. Odpowiedz Link
beduinka Wielkie odkrycie polskich archeologów 19.05.04, 21:12 Wielkie odkrycie polskich archeologów Najstarszy na świecie uniwersytet odkopała w Aleksandrii polsko-egipska misja archeologiczna. Czegoś takiego nikt się nie spodziewał. Co najmniej kilkanaście sal wykładowych, miejsca dla kilkuset studentów, Auditorium Maximum. Prawdziwy uniwersytet. Do tej pory uważano, że w starożytności nauka odbywała się w domach prywatnych lub w wynajętych salach. Naukowcy przypuszczali, że tworzono wówczas odrębne katedry - w jednym miejscu nauczano jednego przedmiotu. Wiedza była przekazywana drogą "od mistrza do uczniów". Tymczasem nowo odkryty uniwersytet pochodzi z okresu między V a VII wiekiem naszej ery. To diametralnie zmienia nasz pogląd na szkolnictwo wyższe w tym czasie. To teatr. Ale gdzie są aktorzy? Odkrycie ujawnił podczas wykładów na Uniwersytecie Kalifornijskim dr Zahi Hawass, dyrektor biura starożytności egipskich. Mawia się o nim, że jest władcą absolutnym archeologii w Egipcie - od jego decyzji zależy, kto i gdzie może kopać. Historia odkrycia zaczyna się jednak od prof. Kazimierza Michałowskiego, jednego z największych polskich archeologów. Ponad 40 lat temu jego zespół rozpoczął wykopaliska w Aleksandrii, na wzgórzu Kom el-Dikka usypanym jeszcze przez wojska Napoleona. Teren pracy był bardzo trudny, gdyż wokół wciąż rozrastało się miasto. Dziś uczniowie prof. Michałowskiego pracują w samym centrum współczesnej metropolii, między blokami i ulicami. Badania są finansowane przez Centrum Archeologii Śródziemnomorskiej Uniwersytetu Warszawskiego. Ponieważ w Polsce pieniędzy na naukę zawsze jest za mało, wykopaliska posuwają się powoli. Obecnie w Kom el-Dikka króluje odkryty przez misję prof. Michałowskiego odnowiony późnoantyczny teatr. Zbudowano go dość nietypowo, na planie koła, dzięki czemu scenę widać ze wszystkich stron. Naukowców dziwiło też, że teatr nie ma udogodnień dla aktorów. W pobliżu znajdują się za to monumentalne łaźnie, willa z przepięknymi mozaikami i wielki plac spotkań - agora z kolumnadą. Na początku lat 80. przy teatrze odnaleziono trzy pomieszczenia niewiadomego przeznaczenia. Kilka lat później odnaleziono trzy kolejne. Sale były bardzo podobne do siebie - zbudowane na planie prostokąta miały ok. 12 metrów długości. Znajdowały się w nich miejsca siedzące, ułożone zazwyczaj w kształt podkowy otaczającej duży, płaski kamień. Wydawało się, że dziwne pomieszczenia wykorzystywali bywalcy pobliskich łaźni. Jednak trudno było wyobrazić sobie ich funkcję. Zapowiadało się mało ciekawie W 2000 r. kierownikiem całego projektu został dr Grzegorz Majcherek z Centrum Archeologii Śródziemnomorskiej Uniwersytetu Warszawskiego. Badacze planowali odsłonięcie wielkiej kolumnady biegnącej wzdłuż agory za teatrem. Potem zamierzali utworzyć tu turystyczną atrakcję: park archeologiczny. - Prace zapowiadały się rutynowo i mało ciekawie. Nie oczekiwaliśmy żadnych niespodzianek - opowiada naukowiec. - Już w pierwszym wykopie natrafiliśmy jednak na tajemniczą salę, podobną do sześciu wcześniej odkopanych - mówi dr Majcherek. - Potem, ku naszemu zdumieniu, odkrywaliśmy kolejne pomieszczenia. W sumie zdołaliśmy odsłonić siedem takich sal. Wiemy, gdzie znajduje się kolejnych siedem. Jaką funkcję pełniły te pomieszczenia? - głowili się naukowcy. Wszystko wskazywało na to, że ich rola była ważna. Wraz z monumentalną kolumnadą tworzyły przecież ogromny kompleks. Na dodatek leżały tuż obok agory w samym centrum starożytnej Aleksandrii, na skrzyżowaniu dwóch głównych ulic. - O tajemniczych salach wciąż dyskutowaliśmy z kolegami, ze specjalistami różnorodnych dziedzin historii - opowiada dr Majcherek. - I nagle stało się dla nas oczywiste, że jest to uniwersytet! To był strzał w dziesiątkę. Elementy układanki zaczęły do siebie pasować. Tajemnicze pomieszczenia musiały być salami wykładowymi, rzędy kamiennych siedzisk - ławkami studentów. Na kamiennym tronie między studentami siedział wykładowca, a na dużym, płaskim głazie stał przepytywany student. Wielki teatr pośrodku prawdopodobnie nie był miejscem aktorskich popisów, lecz główną aulą, Auditorium Maximum, w którym odbywały się najważniejsze akademickie uroczystości. Niech żyją Zieloni! Kim byli ludzie, którzy studiowali na Uniwersytecie Aleksandryjskim? W każdym z audytoriów mieściło się 30 osób. Rocznie więc przewijało się przez uczelnię kilkuset studentów. Niewiele po sobie zostawili. Na marmurowych siedzeniach Auditorium Maximum znaleziono wyrysowane przez nich graffiti - np. "Niech żyją szlachetni Zieloni! Od głowy do nóg upadła frakcja Niebieskich". Ośrodek więc zapewne tętnił życiem sportowym. W salach wykładowych takie napisy, niestety, nie przetrwały. Tam ściany pokrywał tynk, który odpadł, pozostawiając goły kamień. Najprawdopodobniej uczyła się tu nie tylko zamożna elita, ale również biedniejsi ludzie pretendujący do pracy w administracji - solidne wykształcenie zapewniało karierę w służbie cesarskiej. Oprócz aleksandryjczyków na uniwersytet przybywali ludzie z najodleglejszych prowincji cesarstwa. Dr Majcherek twierdzi, że Aleksandrię śmiało można nazwać Oksfordem starożytności, którego sława promieniowała na całe cesarstwo. Czego uczyli się aleksandryjscy studenci 1500 lat temu? Filozofii, prawa, retoryki, literatury greckiej i łacińskiej. Studiowała nie tylko zamożna elita. Solidne wykształcenie zapewniało karierę w służbie państwowej Olga Sobolewska Dla "Gazety" prof. Ewa Wipszycka, Uniwersytet Warszawski: To odkrycie wielkiej wagi. Archeolodzy nie podejrzewali, że u schyłku starożytności, wielkie miasta antyczne tak bardzo dbały o organizację swojego "szkolnictwa wyższego". Zgrupowanie 15, a być może nawet 20 pięknych sal wykładowych plus marmurowe Auditorium Maximum w samym sercu Aleksandrii to najstarszy dotychczas ślad antycznego uniwersytetu. Odkrycie dokonane przez rodaków napawa mnie dumą. To nawiązanie do najlepszych osiągnięć prof. Kazimierza Michałowskiego. A także nagroda za wiele lat trudnej, mozolnej pracy. Za kilka miesięcy do Aleksandrii zjedzie śmietanka egiptologów z całego świata. Przyjadą, by na własne oczy obejrzeć odkryte audytoria i podyskutować o antycznych uniwersytetach. Dotychczas nikt nie odmówił wzięcia udziału w kolokwium, a to najlepiej świadczy o wadze osiągnięcia Polaków. Prof. Roger Bagnall, Columbia University, Nowy Jork: Sale wykładowe odkryte przez Polaków to znalezisko o ogromnym znaczeniu. Mamy w ręku pierwszy namacalny dowód na to, że profesorowie i słuchacze starożytnych uniwersytetów korzystali nie tylko z prawdziwych, ale wręcz zbudowanych z wielkim rozmachem audytoriów. Do tej pory wydawało się, że nauka raczej toczyła się w cieniu gajów oliwnych. Odkrycie to wskazuje też, że Aleksandria była znacznie ważniejszym miastem i ośrodkiem dydaktycznym w VI wieku naszej ery niż dotychczas sądzono. Odnalezienie aleksandryjskich budowli każe nam zrewidować całą naszą wiedzę na temat organizacji i finansowania szkolnictwa wyższego w czasach starożytnych. not. zag źródło: 19.05.04, gazeta.pl Odpowiedz Link
beduinka Starożytny Egipt się śmieje 07.06.04, 08:26 PAP, MD 2004-06-07 Starożytny Egipt się śmieje Wbrew powszechnym opiniom starożytni Egipcjanie nie byli pozbawieni poczucia humoru. świadczą o tym niektóre papirusy i sceny malarstwa ściennego. O referacie angielskiej badaczki podtrzymującym tę tezę informuje serwis internetowy "Discovery News". Hieratyczna i monumentalna sztuka starożytnego Egiptu przyzwyczaiła współczesnych odbiorców do podobnego postrzegania społeczności, która żyła kilka tysięcy lat temu w dolinie Nilu. W powszechnej opinii Egipcjanie to ludzie poważni i pozbawieni poczucia humoru. Jednak nie jest to prawdą, jak dowodzi w serii referatów Carol Andrews, specjalistka w dziedzinie egiptologii z Birbeck College na Uniwersytecie Londyńskim. Wśród znanych archeologom zabytków z egipskiego kręgu kulturowego istnieje wiele takich, które mają wyraźnie humorystyczny charakter. Są to głównie przedstawienia na papirusach, ale odnaleziono także satyryczne malowidła na ścianach świątyń. Zdaniem Scotta Noegela, archeologa z Amerykańskiego Centrum Badań Egiptu (ARCE) współpracującego z brytyjską badaczką, żarty rysunkowe odnajdywane w tekstach zapisanych na papirusach, szkicach oraz dekoracji malarskiej świątyń i grobów dzielą się na pięć głównych kategorii. Są to satyry polityczne, humor dotyczący wypróżniania, żarty na temat seksu, żarty sytuacyjne i parodie zwierzęce. Ostrze satyry tworzonej prawdopodobnie przez ludzi z warstwy pracującej przy dekoracji budowli i przepisywaniu papirusów nie ominęło także półboskich władców. Wiele przedstawień ukazuje faraonów w śmiesznej formie. Powszechne są sceny zabawnych sytuacji z życia oraz wymiotujących i wydalających zwierząt. "Po obejrzeniu i przeczytaniu wielu starożytnych żartów wierzę, że ich poczucie humoru jest bardzo zbliżone do naszego" - uważa Vincent Jones, szef ARCE, który współpracuje z Guillemette Andreu, kuratorem kolekcji egipskiej w Luwrze, przy wyszukiwaniu humorystycznych akcentów w sztuce egipskiej. O bliskości starożytnego humoru może świadczyć sporządzona przez egiptologów lista wymówek z okazji nieobecności w pracy. Najczęstszym usprawiedliwieniem była choroba, ślub lub budowa domu. Śmiech i humor był w starożytnym Egipcie łączony z bogiem Bes. Ten opiekun pieśni, tańca, dzieci, humoru i życia rodzinnego pochodził z Puntu, krainy leżącej na południowy-wschód od Egiptu, stąd też wiele żartów rysunkowych było związanych z wyprawami do tego kraju. Bes nie miał swoich świątyń, ale jego figurki znajdowały się w wielu domach. Egipcjanie wierzyli, że sympatyczny bożek jest sprawcą każdego dziecięcego uśmiechu. Odpowiedz Link
beduinka "sexowny egipt" 09.10.04, 17:27 "sexowny egipt" Elżbieta Jóźwiak Włodzimierz Adam Osiński źródło: Przekrój 12.09.2004 Polki coraz częściej jadą do Egiptu, by się odrodzić w prawdziwym seksie. Dzięki nim arabscy kochankowie zarabiają na posag dla miejscowej wybranki. Która z kobiet nie chciałaby się poczuć naprawdę kochaną i wielbioną? Być obsypywaną prezentami, pozostawać stale w centrum uwagi i przeglądać się w oczach smagłego kochanka, który świata poza nią nie widzi. Takie cuda zdarzają się naprawde - ulice Luksoru, Hurghady i Sharm el Sheikh są ich pełne. Jeśli myślisz, że krótki wypad "pod piramidy" będzie taki sam jak wczasy na Majorce czy weekend w Londynie, to się mylisz. Nie trzeba mieć wrażliwości Napoleona, aby zachwycić się Egiptem. Obok piramid, światyń i tysięcy posągów Ziemia Faraonów oferuje każdej kobiecie chwile niezapomnianego szczęścia - bycie prawdziwą boginią. I nie ma znaczenia że jeszcze na tydzień przed wyjazdem ważyłaś o wiele za dużo, miałaś za grube uda i cellulit widoczny z odległości kilometra. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zaraz po opuszczeniu samolotu wszystkie pasażerki zamieniają się w królowe Nefretete. - Jeżeli chociaż dwa razy dziennie nie otrzymasz propozycji małżeństwa, to dopiero możesz mówić, że coś z tobą nie tak - śmieje się Joanna i wie, co mówi. Pryleciała do Luksoru juz drugi raz w tym roku. W Polsce bardzo tęskniła za Alim, swoim egipskim mężem. W kraju ma dom, samochód i dobrze prosperującą firmę, ale w Egipcie odnalazła szczęście." AMON, AMOR, WIELBŁĄD. Egipskie zaułki pozwalają każdemu turyście czuć się całkowicie bezpiecznie. Nareszcie możesz się rozluźnić, dobrze wiesz że nikt cię nie napadnie, nie znokautuje i nie wyrwie ci torebki. Tubylcy bardzo szanują turystów i pilnują aby nie stała się im żadna krzywda. Wtej atmosferze spokoju, czując że czas nareszcie stanął w miejscu, najbardziej nerwowa i spięta bizneswoman może się wreszcie rozluźnić i odpocząć. Wcale to jednak nie oznacza że egipska ulica nie dostarcza atrakcji i że nie ma nic do zaoferowania europejskim kobietom. Podstawowym towarem, jaki proponują Egipcjanie jest miłość, a właściwie sex. Klasyczny podryw rozpoczyna seria obezwładniających spojrzeń rzucanych na wybrankę. Na tego typu zaloty nie pozostaje obojętna prawie żadna kobieta. - Nagle wokoło pojawia się kilku a nawet kilkunasty pięknych, smagłych młodzieńców, którzy wpatrują się w ciebie jak w Madonnę i posyłają ci te swoje gorące spojrzenia - opowiada Joanna. - W takich chwilach dopiero zaczynasz odczuwać upał. Ja też szybko poznałam mojego Alego. I wcale nie musisz być dobra z angielskiego żeby się dogadać. Wystarczy kilka chwil, aby się zorientować, czego Mohamed, Ibrahim lub Ali od ciebie oczekują. Są natarczywi, ale jednocześnie delikatni, i nie zrobią nic czego byś tak naprawdę nie chciała. Będą ci towarzyszyć w czasie wycieczki i zwiedzania. Każda świątynia czy zakątek pachnący starożytnością może się stać okazją do wyznawania ci miłości i ofiarowania czegoś special for u. Nie wiesz jak się modlić w świątyni Amona? Nie ma sprawy! Nowo poznany Egipcjanin zaprowadzi cię w zaciszny koniec świątyni i delikatnie gładząc twoje ciało, pokaże, jak należy złożyć ręce, jak stanąć pod ścianą i zaintonować modlitwę. Będzie subtelny, czuły i opiekuńczy, poczujesz się jak królowa, aż cała krew odpłynie ci z miejsc, które kierują twym zdrowym rozsądkiem. - Ale zaraz, przecież to wcale nie jest świątynia Amona. - Kogo to obchodzi! Kolejny punkt programu to jazda na wielbłądzie. Jeśli twojemu Mohamedowi uda się namówić cię na jazdę wielbłądem to już jesteś ugotowana. - Proszę być ostrożną, ten wielbłąd jest wyjątkowo narowisty. Jeśli pani się boi, mogę pojechać razem z panią. On słucha tylko mnie. Wahasz się ale w końcu wsiadasz, no bo być w Egipcie i nie jechać na wielbłądzie?! Jeśli wsiadłaś to wpadłas. Specyfika jazdy na wielbłądzie wyjątkowo sprzyja cielesnemu obcowaniu pasażerów. Twój przewodnik sadowi się z tył, a ty właściwie siadasz mu na kolanach... No i zaczyna się jazda. Krótka przejażdżka najczęściej owocuje zaproszeniem na wieczorną dyskotekę. FELUKĄ DO NATURY. W arabskiej dyskotece, inaczej niż w Europie, to kobiety stoją pod ścianami. Na parkiecie bezsprzecznie królują mężczyźni. Kiedy tańczą, są rytmem w jego najpierwotniejszej formie. Są czystym ruchem, energią witalnością. Najczęściej rozebrani do połowy błyskają białkami oczu i wabią gładkością ciemnych ciał. Nawet jeśli się spocą, ich zapach nie jest nieprzyjemny, a wręcz odwrotnie, to feromony w postaci skondensowanej. Jeżeli wybrance nie zawróciła w głowie przejażdżka na wielbłądzie, sprawę na pewno przypieczętuje taniec z szarfą. Kobieta jak mumia zostaje szybko owinięta długą jedwabistą wstęgą, którą wprawny tancerz oplata wokół całego jej ciała od głowy po stopy. Pozostali mężczyźni tworzą wówczas krąg i klaszczą w rytm narastającej transowej muzyki bębenków. W takich chwilach wszystko się może zdarzyć, a niejedna kobieta oddałaby całą roczną pensję za chwilę tego zmysłowego uniesienia. W dyskotece można jeszcze wypić piwo, zapalić sziszę, czyli fajkę egipską, a potem już tylko powrót dorożką do hotelu wzdłuż migoczącego w świetle księżyca Nilu. Jeżeli taki dzień nie zakończy się gorącą sceną łóżkową, to albo ona jest ślepa, albo adorator wyraźnie jej nie leży. Kiedy nawet po tak szalonym dniu nie zaprosiłyście swojego Mohameda do pokoju, nie martwcie się - na pewno powita was promiennym uśmiechem następnego poranka, proponując kolejną eskapadę, znowu special for you. Drugi dzień znajomości jest wyjątkowy i decydujący. Wtedy właśnie najczęściej pada sakramentalna propozycja małżeństwa. - Chce się żenić, to znaczy naprawdę mnie kocha - wspomina Joanna. - W końcu takie właśnie przekonanie całe życie wbijano ci do głowy. I zaczynasz swojego adoratora traktować o wiele poważniej. Tymczasem Mohamed przynosi ci dary, obsypuje kwiatami, zaprasza do restauracji i wozi po Nilu feluką. A kiedy pytasz co możesz mu ofiarować w zamian, odpowiada: Chciałbym, abyś dała mi swe serce!" Widziałam kobiety, które jeszcze drugiego dnia zachowywały zimną krew i trzymały adoratorów na dystans, ale jeśli do nocy nie zmieniły zdania i nie uchyliły wrót sypialni, próżno będą wypatrywać swoich admiratorów następnego poranka. Wszak przeciętny turnus trwa tylko siedem lub czternaście dni, nie ma więc czasu do stracenia i należy szybko znaleźć sobie nową "ukochaną". Jeśli jednak turystka uległa, wtedy rozpoczynają się egipskie noce. Przeciętny Egipcjanin jest wysoki, przystojny, smagły i znakomicie wyposażony przez naturę. - Koleżanka z wycieczki, kiedy ujrzała swojego kochanka w pełnej krasie, była tak zszokowana że niedoszły amant musiał ją długo uspokajać - Joanna jak zawsze skarbnicą wiedzy. - Nie ma sensu zabieranie polskich prezerwatyw. Europejski rozmiar prezerwatyw rozśmiesza przeciętnego Egipcjanina i jest powodem do niewybrednych żartów co do zdolności prokreacyjnych innych narodów. Nie tylko rozmiar przyrodzenia to egipska "tajna broń". Dodatkową atrakcją jest to, że przeciętna Polka bardzo rzadko ma okazję do obcowania z obrzezanym mężczyzną. Większość kobiet jest zaskoczona zwierzęcą intensywnością i częstotliwością stosunków. Wszystkie dotąd zaniedbywane w łożnicach kobiety przeżywają prawdziwy miodowy miesiąc. BIZNES DOMOWY. Po udanej nocy z turystką Egipcjanie ponawiają ślubne propozycje, zapraszając jednocześnie do swoich domów w celu przedstawienia rodziców, braci oraz żon, jeśli je już posiadają. Europejska żona jest symbolem dumy i wysokiego statusu społecznego, albowiem przeciętna turystka kojarzy się nie tylko z łatwo dostępnym seksem, lecz także z zamożnością i prezentami. Niejeden zgrabny młodzian postawił całą rodzinę na nogi, żeniąc się z leciwą Niemką lub Angielką. Te zafascynowane urodą i żarem ucz Odpowiedz Link
beduinka c.d. "sexowny egipt" 09.10.04, 17:28 BIZNES DOMOWY. Po udanej nocy z turystką Egipcjanie ponawiają ślubne propozycje, zapraszając jednocześnie do swoich domów w celu przedstawienia rodziców, braci oraz żon, jeśli je już posiadają. Europejska żona jest symbolem dumy i wysokiego statusu społecznego, albowiem przeciętna turystka kojarzy się nie tylko z łatwo dostępnym seksem, lecz także z zamożnością i prezentami. Niejeden zgrabny młodzian postawił całą rodzinę na nogi, żeniąc się z leciwą Niemką lub Angielką. Te zafascynowane urodą i żarem uczuć kobiety najczęściej odpłacają się tym czym mogą najlepiej, kupując felukę, samochód lub pomagając finansowo w budowie hotelu czy restauracji. Jeśli turystka jest hojna, jej egipski "małżonek" pozostaje wierny i lojalnie czeka na powrót europejskiej żony. A kiedy ma ochotę ożenić się naprawdę, czyli wziąść ślub w obrządku islamskim, prosi swoją Europejkę o zgodę, tłumacząc że to rodzina zmusza go do ślubu. Jest bowiem najstarszy, a jego młodsi bracia chcą się już żenić, natomiast tradycja nakazuje, aby pierworodny syn był w tym czasie przynajmniej zaręczony. I taką zgodę zwykle otrzymuje. Mile widziana jest także sytuacja, kiedy to przyszła kandydatka na żone jest prezentowana turystce z prośbą o akceptację. Częściej jednak to Europejka ma zostać drugą żoną i ona właśnie przedstawiana jest pierwszej egipskiej oblubienicy. Tak właśnie było w wypadku Joanny. - Jestem po rozwodzie, a moje córki są już dorosłe - opowiada Joanna. - Kiedy poznałam Alego, na nowo poczułam się kochaną i uwielbianą. Zostałam jego drugą żoną. Cóż bardziej szalonego może zrobić zakochana kobieta? Nie zawsze wszystko wygląda tak różowo, a intencje są czyste i bezinteresowne. Egipscy kochankowie stali się obecnie znakiem firmowym wabiącym kobiety jak piramidy naukowców. Przeciętny egipcjanin może posmakować przedmałżeńskiego seksu jedynie z turystką, co więcej, może dzięki temu się wzbogacići poślubić prawdziwą arabską żonę. Pewien młody chłopak zatrudniony jako przewoźnik na Nilu skarżył mi się, że jeśli nie poderwie jakiejś bogatej turystki, to zanim będzie go stać na poślubienie ukochanej, minie co najmniej 10 lat, a jego przyszli teściowie nie chcą tyle czekać i wydadzą córkę za tego, kto wpłaci wysoki posag. Nie wszystkie tak namiętnie okazywane uczucia są udawane. Wielu ulicznych kochanków to młodzi chłopcy, którzy często naprawde angażują się emocjonalnie i kochają swoje Europejki lub Amerykanki. Natomiast one nie zawsze podchodzą tak romantycznie do wakacyjnych przygód. Pewna Rosjanka z dużym samozaparciem tłumaczyła adoratorowi żeby się nie angażował emocjonalnie, bo ją interesuje wyłącznie sex. Z OJCA NA SYNA. Ibrahim ma samochód i dwie żony. Kiedyś znany był z nadzwyczajnych umiejętności w oczarorywaniu europejskich kobiet. Coć wciąż jeszcze jest przystojny, obecnie woli spędzać dnie na paleniu fajki, zamiast uganiać się za turystkami. - Jako 18-latek poślubiłem Australijkę i byliśmy razem przez kilkanaście miesięcy - wspomina Ibrahim. - Potem pojawiła się bogata Holenderka i to dzięki niej postawiłem pierwszy dom. Teraz sam mam pieniadze i wielkie poważanie w okolicy. Ibrahim dorabia, organizując nieoficjalne kursy podrywania turystek. Swoje doświadczenia przekazuje młodzszym kolegom, którzy po zajęciach teoretycznych idą na dyskotekę, aby zastosować zdobytą wiedzę w praktyce pod czujnym okiem "profesora". - Teraz jest dobrze - śmieje się Ibrahim, paląc fajkę do której wraz z tytoniem wsypano kilka grudek haszyszu. - Chcesz zapalić i odkryć swoją prawdziwą naturę? Dostrzegam szelmowski uśmiech w jego roziskrzonych oczach. ELŻBIETA JÓŹWIAK WŁODZIMIERZ ADAM OSIŃSKI No i co sądzicie o tym tekście. Oczywiście jest w nim kilka ziarnek prawdy, choć jest ona mocno przejaskrawiona. Osobiście śmieszą mnie zawsze te dziewczynki, które w tydzień lub dwa przeżywają wielką miłość swojego życia, później po powrocie do Polski marzą o swoim Ahmadzie, Muhammadzie czy Alim, a oni mają kolejną i kolejną Agnieszkę, Tatianę, Kasię i Nastkę Odpowiedz Link
jolek Re: c.d. "sexowny egipt" 09.10.04, 21:08 a mnie nie smiesza. tu w Polsce jest zimno, ciezko, zawsze pospiech i zagonienie. wcale sie tym dziewczyna nie dziwie, ze w ciagu dwoch tygodni spedzonych w Egipcie zyja innym zyciem. przynajmniej maja co wspominac zima :O) nie dla kazdego Egipt to fantastyczna kultura i przecudowny jezyk. niektorzy znajduja wrecz cos calkiem innego. i dobrze. tak tez musi byc. choc to nieco naiwne. Odpowiedz Link
kaka_da_parada Re: c.d. "sexowny egipt" 29.10.04, 23:22 hm, dokładnie tak samo napisałam kiedyś (chyba wątek "Troszkę lektury")o tych naszych Andżelikach i Beatkach itd. Ale wtedy na mnie naskoczono,.... Odpowiedz Link
beduinka 28 ofiar sporu klanowego w Egipcie 10.10.04, 17:13 Sześciu krewnych z jednej rodziny zostało w środę powieszonych w Egipcie. Była to kara za zabicie 22 członków innego klanu. Masakra miała miejsce w miejscowości Bejt Alam na południu kraju; była zemstą za śmierć jednego z członków rodziny. Egzekucja odbyła się poza prowincją, z której pochodzili skazani - w mieście Kina, ponieważ władze bały się zamieszek. Siedmiu innych oskarżonych w tej sprawie skazano na dożywotnie ciężkie roboty. źródło: gazeta.pl, mk 22-09-2004 Odpowiedz Link
beduinka Czy w Kairze tylko jeden muezin będzie wzywał wier 10.10.04, 17:13 Czy w Kairze tylko jeden muezin będzie wzywał wiernych na modlitwę? Adan, muzułmańskie wezwanie do modlitwy, które pięć razy dziennie rozbrzmiewa w każdym z 4 tys. kairskich meczetów, należy ujednolicić i przyciszyć - uważa egipski minister ds. religii Prawie wszystkie meczety w liczącej ok. 20 mln ludzi stolicy mają własnych muezinów, którzy powinni wzywać do modlitwy w tym samym momencie. Tak się jednak nie dzieje, rozbieżności sięgają minut, co sprawia, że pięć razy dziennie przez kilkanaście minut w Kairze trwa niezwykły, nie zawsze przyjemny dla ucha koncert. Muezin wykonuje swą pracę od początku islamu - prorok Mahomet kazał byłemu niewolnikowi Bilalowi pięć razy dziennie nawoływać wiernych na modlitwę w pierwszym meczecie, czyli domu Proroka w Medynie. Bilal miał podobno piękny, silny głos. I taki właśnie głos powinien mieć muezin, ale praktyka często różni się od teorii. Z tych wszystkich powodów "potrzebujemy jednego głosu - mówi minister ds. religii Mahmud Hamdi Zakzuk. - Głosu, który za pośrednictwem sieci bezprzewodowej będzie nawoływał wiernych z 4 tys. kairskich meczetów. Głos muezina, który nagra adan, będzie oceniony przez specjalną komisję, by mieć gwarancję, że do modlitwy wezwie fachowiec. Abd as-Sabur Szahin, szef katedry prawa muzułmańskiego na uniwersytecie Al Azhar, twierdzi, że pomysł jest niepotrzebny, bo wezwanie do modlitwę ma być skuteczne, a nie piękne. Pomysł nie podoba się też profesorowi Azhar Ahmadowi Zajerowi. - Pewnego dnia każą nam zrezygnować z piątkowej modlitwy w meczecie, bo wystarczą modlitwy w radiu - mówi. Co na to minister ds. religii? - Na początku wszystkie zmiany są trudne. Właściwie dlaczego nie uznać za herezję samych głośników - ich też nie było w czasach Mahometa. Co jednak stanie się z 200 tys. egipskich muezinów (jeśli eksperyment powiedzie się w Kairze, rząd chce go wdrożyć w całym kraju). Zdaniem władz niektórzy muezini mogą się przekwalifikować na imamów i wygłaszać kazania. Ale na pewno nie dotyczy to wszystkich - wzywać na modlitwę, a prowadzić ją to jednak nie to samo. źródło: gazeta.pl, Marta Kazimierczyk 28-09-2004 Odpowiedz Link
beduinka Wycieczka do Egiptu 10.10.04, 17:29 Wycieczka do Egiptu Oczy bolą od kolorów, nie wiadomo, na co patrzeć najpierw. Wrażenie nieopisanej rozmaitości: nędzy i bogactwa, piękna i brzydoty, sacrum i profanum Egipt to dwie pustynie, cztery oazy, sześć miast, dwa morza, rzeka, góry, 70 mln mieszkańców i pięć tysięcy lat historii. Przyjeżdżamy tu najczęściej na krótko, zwykle do nadmorskiej Hurgady. Ale z tego luksusowego miasteczka trudno się wydostać. Za to rejs po Nilu z Luksoru do Asuanu (4-dniowy za 320-350 dol.) jest doskonałym połączeniem odpoczynku i zwiedzania. Na Nilu Wyruszyliśmy z Hurgady 1 maja o 5.30, by w konwoju eskortowanym przez policję (wszechobecną w Egipcie) pojechać do Luksoru, dawnych Teb. Miejsce zbiórki - Safaga. Wokół pustynia. Nie tak ją sobie wyobrażałam. Zamiast tyle razy widzianych w kinie czy na zdjęciach żółtych, ruchomych piasków - kamienista ziemia, gdzieniegdzie kępki suchej trawy. W tle góry-nie-góry. Stwardniały piasek tak się kruszy, że nie sposób po nich chodzić. To góry Morza Czerwonego, które o zachodzie słońca przybierają czerwonawy odcień. Nagle robi się zielono. Pojawił się Nil. Bez niego nie byłoby tu życia. W starożytności szacunek dla Świętej Rzeki (jej bogiem był Hapi) i jej środowiska był drugą naturą Egipcjan. Wierzyli, że Ozyrys wezwie zmarłych do Sali Obu Prawd, gdzie będą musieli złożyć deklarację niewinności (niewłaściwie nazywaną "spowiedzią negatywną", jak pisze Mircea Eliade w "Historii wierzeń i idei religijnych"). "Nie zanieczyściłem wód Nilu" - to jedna z najważniejszych deklaracji. Dzisiaj trudno byłoby Egipcjanom wypowiedzieć takie słowa. Rzeka ich żywi, dzięki niej mogą uprawiać trzcinę cukrową, ryż, bawełnę, kukurydzę, pszenicę. Myją się w niej, piorą, zanieczyszczają w każdy możliwy sposób. Rejs rozpoczęliśmy w Luksorze. Rano, tuż po przebudzeniu spojrzałam w okno wielkości ściany. Majestatycznie, powoli przesuwał się przed moimi oczami krajobraz niezwykłej urody. Palmy, pola, sylwetki ludzi pochylonych nad snopkami. Wybiegłam na górny pokład. Słońce, lekki wiatr. Na drugim brzegu lepianki, klockowate domki bez dachów ze sterczącymi w niebo drutami. Wyglądały na niewykończone. Cały Egipt jest nimi oszpecony. (Później dowiedziałam się, że od takiego domu nie płaci się podatków.) Na brzegu bawią się dzieci, kobieta w czerni czerpie wodę z rzeki, inna rozkłada na stromym brzegu świeżo wyprane chodniki, dywaniki, ubrania. W kilku miejscach Nil rozlewa się szeroko, otacza małe zielone wysepki lądu. Co jakiś czas przepływają feluki. I znowu gaje palm daktylowych... Nie można oderwać wzroku. Białe czaple brodzą przy brzegu. Ibisów podobno już nie ma, krokodyli też. W metropolii Kair - matka świata. Dziś (4 maja) 42 stopnie C, najcieplejsza stolica. Żar, ale wieje, więc nie jest tak źle. Miasto oszałamia. W centrum wieżowce, hotele, szalony ruch. Przejście na drugą stronę ulicy wydaje się niemożliwe (a jednak mi się udało, i to aż trzy razy!). Na bulwarze wzdłuż Nilu kroczące drzewa, zupełnie jak z Tolkiena. Kiedyś miasto podzielone było murami na trzy dzielnice: żydowską, chrześcijańską i muzułmańską. Zachowały się resztki starych murów. Wchodzimy do dzielnicy chrześcijańskiej. Grube drewniane drzwi nabijane żelaznymi ćwiekami były ponoć nie do sforsowania. Wąziutkie uliczki, na dziedzińcu klasztoru św. Jerzego rudawe owce wylegują się w cieniu muru. Kościół św. Barbary, gdzie do dziś odprawia się egzorcyzmy, synagoga Ben Ezra, gdzie modlił się Mojżesz. Grecki kościół ortodoksyjny związany sznurkiem(!), żeby się nie rozpadł, bo tuż pod nim jest stacja metra. Na tutejszym cmentarzu schroniła się święta rodzina, uciekając przed Herodem. Za 10 minut pierwsza. Z kilku stron naraz dobiega śpiew muezinów. Głosy przenikają się, jeden milknie, inny zaczyna - unoszą się w niebo. W Kairze jest ponad 500 meczetów. Ile potrzeba czasu, żeby zobaczyć wszystkie? Mnie starczyło go na dwa: alabastrowy meczet Mohameda Ali z XIX w. w cytadeli Saladina (niegdyś cały pokryty alabastrem, dziś zostały marne resztki) i meczet mamelucki z XIV w., o surowej architekturze. Są w Kairze miejsca tajemnicze i trudno dostępne. Najbardziej intrygujące jest Miasto Umarłych. Na muzułmańskim cmentarzu z XIII w. mieszka 2 mln bezdomnych (z 20-milionowej populacji). Obszar ok. 1 tys. hektarów otacza mur. Bez specjalnego pozwolenia nie sposób tu wejść, można jedynie zajrzeć z okien busa i zrobić zdjęcia (uwaga: nie wolno fotografować policji, obiektów militarnych, a przechodniów należy zapytać o zgodę). Czasu coraz mniej. Ale egipskie muzeum, jedno z najlepszych na świecie, musimy zobaczyć. Tłum u wejścia i policjanci (jak w każdym miejscu, gdzie wchodzą turyści). Do obejrzenia 250 tys. dzieł sztuki, w tym bajeczne skarby z grobowca Tutenchamona, odkryte w 1922 r. Zdołaliśmy zobaczyć tylko te najsławniejsze, m.in. 10-kilogramową złotą maskę faraona, jego ponad 100-kilogramowy złoty grobowiec, liczne trony (od dziecięcego do ozdobionego pięknym i rewolucyjnym w owych czasach wizerunkiem faraona i jego żony Nefretete), bizantyjską mumię z Fajum, piękną, przeważnie złotą biżuterię. Choć nie ma szans na zakupy (czas!) idziemy na Bazar Khan Khalili (Chan al- Chalili), ponoć największy i najstarszy na świecie. Zapuszczamy się w jedną z uliczek. Oczy bolą od kolorów, nie wiadomo, na co najpierw patrzeć. Pozostaje wrażenie nieopisanej rozmaitości, bogactwa. Nikt nas nie zaczepia, nie narzuca się ze swoim towarem. Spojrzenie w górę - co za architektura! Balkoniki jak z bajki, bogato zdobione ściany domów... Parę zdjęć i trzeba wracać na plac, skąd odjedziemy do hotelu. Jeszcze spojrzenie w głąb meczetu na rzędy pochylonych postaci. Nagle widzę, że ze środka kilku mężczyzn wynosi trumnę, prawie biegną z nią, tuż obok nas. Późny wieczór. Jak bawią się tu ludzie? Idziemy we trójkę do Hard Rock Cafe. I tu przy wejściu bramka z policjantami (zdążyłam się już do nich przyzwyczaić!). W ogromnej, wysokiej sali głośna, ostra muzyka, dużo młodych. Nie przytulają się, nawet nie trzymają za ręce. Nad barem ogromny napis: Love All, Serve Ali. Wychodząc, widzę następny: Humanity is Instrumental. Pod piramidami Można je zwiedzać konno, na niedużym, zgrabnym arabie, można też wsiąść na grzbiet osiołka lub wielbłąda. Te ostatnie są wychudzone, sterczące kości okrywają kolorowe derki. Jakiś turysta zdobywa się na odwagę. Ożywione negocjacje o cenę, właściciel wielbłąda zmusza go do siadu (zwierzę nie wygląda na zadowolone!). Mężczyzna siada bokiem i... rezygnuje. Nagle słyszę: - Nie zapomnę cię do końca mojego życia! Brzmi to jak klątwa. I rzeczywiście. Malutka stara Amerykanka uprzejmie, ale nieudolnie ogania się od sprzedawcy "srebrnych" piramidek. Macha lewą ręką, bo w zgięciu prawej handlarz postawił miniaturę piramidy. Nieszczęsna turystka usiłuje oddać mu ją, a ten nadal wykrzykuje swoje groźby. Wreszcie zdesperowana stawia figurkę na piasku i truchtem dogania swoją grupę. Słońce zamglone, od pustyni wieje gorący wiatr. Dotykam twarzy - pokrywa ją warstwa piasku. Nareszcie wiem, co znaczą słowa: "gorący oddech pustyni". W przyćmionym świetle, w wirującym piasku stoi jeden z siedmiu cudów świata: piramida Cheopsa (tzw. Wielka Piramida), niższa jego syna Chefrena i najmniejsza Mykerinusa. W Cheopsie zieją dwa otwory: wyższy i większy wydłubany przez złodziei, mniejszy to wejście odkryte w XIX w. (uwaga na śliskie kamienie i b. niski strop!). Nigdzie cienia, piramidy nie rzucają go od lutego do października. Zaradni tubylcy krążą między turystami z kubłami pełnymi lodu, z którego wystają butelki z wodą i colą (żądają co najmniej dwa razy więcej, niż w sklepie). Nieco niżej, między Cheopsem a Chefrenem, stoi Sfinks. Jego twarz z obtłuczonym nosem (portret Chefrena) umieszczona na ciele leżącego lwa jest niezwykła - tajemnicza i przykuwająca Odpowiedz Link
beduinka c.d. Wycieczka do Egiptu 10.10.04, 17:30 Nieco niżej, między Cheopsem a Chefrenem, stoi Sfinks. Jego twarz z obtłuczonym nosem (portret Chefrena) umieszczona na ciele leżącego lwa jest niezwykła - tajemnicza i przykuwająca uwagę. Z trzema piramidami w tle na długo pozostaje w pamięci. Gdy zamykam oczy, ciągle widzę tę cudowną grupę. Banalne? Przekonajcie się sami. źródło: gazeta.pl, Malina Kluźniak 29-05-2004 Odpowiedz Link
beduinka Wypadek autobusu z pielgrzymami 17.10.04, 12:17 Autobus z pielgrzymami przewrócił się w sobotę na autostradzie na południe od Kairu; zginęło 14 osób, a 23 zostało ranne - podała policja. Autobus wiózł 45 egipskich pielgrzymów w kierunku portu Safaga, położonego 500 km na południowy wschód od Kairu. Ostatecznym celem pątników była Mekka w Arabii Saudyjskiej. Podczas rozpoczętego ramadanu - muzułmańskiego miesiąca postu - w Mekce, gdzie urodził się prorok Mahomet, spodziewanych jest ok. 2 mln pielgrzymów. źródło: PAP, MD /2004-10-16 Odpowiedz Link
gajasirocco Re: Wypadek autobusu z pielgrzymami 17.10.04, 12:35 Bardzo smutno rozpoczął się ramadan. Oby nie było więcej ofiar! Odpowiedz Link
beduinka Najdroższe daktyle to "iracki ruch oporu" 27.10.04, 23:08 W tym roku najlepsze i najdroższe daktyle są sprzedawane w Egipcie pod nazwą "Iracki ruch oporu" i "Intifada" - podaje w piątek francuski dziennik "Libération". W ubiegłym roku najbardziej poszukiwane daktyle nazywały się "Jacques Chirac". Według "Libération" w dowód uznania za opór Chiraca wobec wojny w Iraku. Kilogram "chiraców" kosztował 20 funtów egipskich, czyli ok. 3 euro. W tym roku "chiraców" nie ma, bo świat arabski ma za złe prezydentowi Francji zakaz noszenia we francuskich szkołach muzułmańskich chust. Najgorszy gatunek daktyli to owoce "rzeźnika Szarona". Na kairskim bazarze al Sahel kosztują po 2,5 funta za kilogram. źródło: gazeta.pl, PAP, mak 15-10-2004 Odpowiedz Link