pom
22.06.04, 08:55
Na starszego syna M. Jestem JESZCZE dla niego dobra i miła, choć w środku się
po prostu gotuję.
Potrafi być opryskliwy, złośliwy. Potrafi się odezwać jak wiejski cham. Ma 9
lat. Mały terrorysta z niego wychodzi, wszystko musi być tak jak on chce.
Im bardziej się człowiek stara, tym bardziej on człowieka olewa. Poproszony o
coś, ignoruje mnie, by po tym, jak mu to powie ojciec zrobić bez gadania. Do
tej pory się hamowałam ale czuję, że nastepna wizyta przebiegnie zupełnie
inaczej. M o tym wie i rozumie, bo jego też synalek wyprowadza z równowagi.
No trzyma mnie do dziś, choć rozstaliśmy się w niedzielę.
Ale w tym wsyzstkim zauważam, że ja tego dziecka po prostu zaczynam czuć
niechęć. Jak do każdego człowieka, któremu brakuje szacunku do innych.
Młodszy jest fajny i kontaktowy. Ale starszy - nie lubię szczeniaka i koniec!
I nie wiem, tak naprawdę, co mam robić, jak się wobec niego zachowywać, żeby
jakoś przeżyć następny weekend z nim. A najlepsze jest w tym wszystkim to, że
on mnie chyba lubi. Ale ja go nie.