niemacocha
01.06.17, 14:32
Witam dziewczyny ! Pisze tutaj bo już nie mam kogo się poradzić a jest mi już naprawdę ciężko.
Z reszta sama sobie jestem winna ale teraz to już o "ptokach" jak to mówią.
A mianowicie wyszłam za mąż za starego znajomego, z którym nie miałam kilka lat kontaktu. Jak się okazało wychowuje on córkę z pierwszego małżeństwa. Po odnowieniu naszych kontaktów wyszło, ze jest samotnym ojcem ponieważ jego pierwsza żona nie chciała zajmować się córka i zrzekła się do niej praw rodzicielskich. Na początku wszytsko było pięknie. Mała miała 3 latka jak się poznalysmy. Spędziliśmy pierwsze wspólne wakacje, sielanka itp... ojciec zajmował się córeczka i w ogóle było Ok. Młoda zaczęła mówić do mnie " mamo" bo słyszała jak moi kuzyni mówią do swoich mam " mamo" wiec naturalne wydawało jej się, ze od teraz ja jestem jej mama skoro nie ma kontaktu ze swoją.
Rok później się pobraliśmy i sielanka się skończyła... mąż założył firmę i nie ma go całymi dniami w domu , cały obowiązek wychowania jej spada na mnie. Gotowanie , sprzątanie, przedszkole itp...
Dopóki młoda była sama na świecie było Ok ale w Grudniu na świat przyszła nasza wspólna córka .
I od tego się zaczęło ... cały czas krzyki w domu , próby zrzucenia jej z łóżka, wywrócenia kołyski , wyrywanie zabawek itd... można by godzinami wyliczać.
Oliwy do ognia dołożyła jeszcze Teściowa, która przyjechała po porodzie do pomocy.
Na początku zwracałam młodej uwagę, ze np siostrzyczka spi i nie powinna wrzeszczeć bo jeśli ja obudzi to ja znowu zniknę na pół dnia w pokoju żeby ja uśpić, ale niestety prośby nie pomagały a teksty Teściowej " No wiesz co żeby dziecku w domu zabronili krzyczeć, te dziecko już nic w tym domu nie może" zaczęły mnie już dobijać . Nikt nie szanował tego, ze jestem po porodzie wymęczona jak stado koni i tez chciałabym troszkę ciszy i spokoju. Wiadomo kiedy się karmi piersią raczej całe dnie spędza się z niemowlęciem. Ale oczywiście tego nie szanuje nikt. Temat mojej teściowej to temat rzeka ale to na inne forum się nadaje, ale przejdźmy do rzeczy ...
Tak jak na początku traktowałam moja pasierbice jak córkę tak wszytsko się zmieniło od czasu przyjścia na świat naszej wspólnej córki. Nie wie wiem co się stało, ale zaczęła mnie tak denerwować swoim zachowaniem ze już jej mam dość . Ciagle krzyki , pretensje, złość o wszytsko , o to ze taty nie ma , o to ze nie taka sukienka , o to ze za mało lodów itd.
Mój mąż traktuje sswoja pierwsza córkę jak księżniczkę, może wszytsko zrobić , wejść na głowę i najlepiej jesCze nasr***. Przepraszam Za słowa ale już sama nie mogę .
Zwracanie mu uwagi ze jednak powinien się troszkę zająć córka zamiast kupować lody i zabawki ( takie prezenty za czas jego nieobecności) nie pomagają . Księżniczce nie moza zwrócić uwagi mimo ze na dopiero 5 lat . Żadnego obowiązku, żadnego posprzątania po sobie bo "przecież to jest małe dziecko " tylko ze on nie widzi ze takie zachowania rzutują na naszych kontaktach i czym większy dla mnie stres to tez odbija się na młodszej córeczce .
Na spacerki owszem ale ze starsza , młodsza ma 7 miesięcy a był z nią za moja namowa 2 razy na spacerze !
Zabaweczki, słodycze, lody , ubrania tylko dla starszej bo " mała jeszcze nic nie kuma" .ja się mam nią zajmowa jak jego nie ma i koniec ! Jeśli ja go proszę o zostanie z dziećmi w domu bo tez muszę na chwile wyjść to słyszę " trudno" . Poprostu mam wrażenie ze przez zachowanie młodej, która jest rozwydrzona księżniczka tatusia zmalała do niej moja miłość i przelała się na moje dziecko . Poprostu już nie potrafię spędzać z nią czasu przez to ze jestem do tego zmuszana 24 h na dobę. W domu cały czas kłótnie o jego nieobecność , o to ze ona znów wrzeszczy ze taty nie ma bo znów w pracy , wiecznie sama z płaczącym maluchem i rozwydrzona , rozkapryszona 5 latka . Nawet jak go proszę, ze tez mam prawo do chwili wolnego lub jakiegoś " urlopu " od tego wszystkiego to słyszę ze mam " problem i trudno się mówi "

z jego rodziny nikt nam nie pomoże , mieszkamy za granica wiec wsWdzie daleko . Jak byłam w ciąży i zapytaliśmy się jego mamy czy nie wzięłaby wnuczki na wakacje to powiedziała ze nie bo nie ma siły ( mimo ze zdrowa jak ryba , 55lat i nie pracuje ). Mamy teraz dwa obozy w domu / ja - moja córka , on i jego córka której nie można zwrócić uwagi . Mam tego dosyć, żałuje ze w to weszłam. Moje małżeństwo wisi na włosku prze jego pęd za pieniędzmi i jego nieobecnością w domu. Muszę to gdzieś z siebie wyrzucić , js już nie kocham swojej pasierbicy . Niech to będzie przestroga dla innych . Zastanówcie się dwa razy zanim wdepnięcie w związek " sprzątaczki, kucharki , sluzacej " dla księcia i jego córeczki.