GoĹÄ: Syrena
IP: 217.153.45.*
20.03.03, 15:17
Może jestem zbyt staroświecka, może zbyt konserwatywna, ale na pewno
wymagająca. Dość często chodzę do teatrów, ale to co mnie zaszokowało wczoraj
przeszło moje wyobrażenie. Otóż zawsze uważałam, że do teatrów, zwłaszcza do
opery, czy na koncerty muzyki poważnej chodzą ludzie kulturalni. Ale chyba
żle mi się wydawalo. Wczoraj byłam w Teatrze Wielkim na mozartowskim Don
Giovannim. Od początku miałam wrażenie, że część publiczności jest po raz
pierwszy na operze, bo zwykle po wspaniale wykonanej arii następują oklaski
publiczności (a tu naprawdę popis wokalny był znakomity), a tu dopiero
większe oklaski następowały po aplauzie nielicznej grupy. Z uplywem czasu to
na szczęście się zmieniło i oklaski zaczęły się już pojawiać częściej.
Uważam, że odwijanie cukierków z szeleszczących papierków może być tolerowane
w kinie (?), ale podczas koncertu chyba jest to niedokpuszczalne. Głośne
picie napojów butelkowanych to po prostu skandal. Dodam, że nie
siedziałam ,ani na balkonie, ani między rzędami tylko na parterze, gdzie
bilety były dość drogie. U nas niestety posiadanie pieniędzy i kultura nie
mają wielewspółnego. Najgorsze doznanie okazalo się, ze mnie czeka na sam
koniec. Otóż artyści właśnie rozpoczynają się kłaniać. Brawa gromnie...a tu
20% publiczności szybko wstała i biegiem do wyjścia. Śpieszyli się nawet ci,
co siedzeili w ampiteatrze i w lożach gościnnych. Nie wynikało to na pewno z
niezadowolenia ze spektaklu, (sądzę, że jak by się im nie podobalo to
opuścili by salę w przerwie), ale z chamstwa. Jak można w ten sposób się
zachować. Rozumiem, że być może te 20% pierwszy raz było nie tylko w Teatrze
Wielkim, ale w teatrze w ogóle. Ale należy obserwować zachowanie innych.
Chociaż tych, których wyraz twarzy wskazuje na procesy myślowe.
Zdegustowana Syrena