jula55
30.01.06, 15:59
Witam!
Niedawno dostalismy z mezem od jego corki i bylej zony wyliczenie, ile
pieniedzy miesiecznie corka wydaje na utrzymanie i szczerze mowiac jestesmy
lekko zszokowani.
Wyliczenie wyglada tak:
500 zl - jedzenie
400 zl - mieszkanie (dziewczyna wynajmuje pokój w mieszkaniu studenckim i
upiera się, że musi mieszkać sama w pokoju, bo w czyimś towarzystwie nie
mogłaby się uczyć)
100 zl - kosmetyki, chemia, leki
150 zl - buty i ubrania (średnio)
100 zl - wizyta u ortodonty (od niedawna ma założony aparat i raz w miesiacu
musi chodzic na wizytę i przestawienie aparatu)
45 zl - bilet miesięczny na autobusy i tramwaje
50 zl - bilet na pociag do domu i z powrotem
150 zl - comiesieczna wizyta u dermatologa i specjalny zabieg z kwasami
owocowymi (to akurat jest w miare uzasadnione, bo przez wiele lat miala
straszny tradzik i zostaly glebokie blizny i plamy)
200 zl - kurs jezyka angielskiego
W sumie wychodzi ok. 1700 zlotych. Eksia domaga sie, zebysmy placili polowe
tej kwoty czyli 850 zl. Wydaje mi sie to strasznie wygorowana suma. Mysle, ze
20letnia panienka wrecz nie powinna dysponowac takimi wielkimi kwotami, bo to
demoralizujace. Poza tym jesli ma az takie potrzeby moglaby sobie sama
dorobic. Wprawdzie nie jestesmy z mezem bardzo biedni (mamy ok. 5000 zl na
miesiac, z czego on zarabia netto 3200), ale mamy dwojke dzieci w wieku
przedszkolnym (jedno wspolne, jedno moje z poprzedniego malzenstwa), wysoki
czynsz za mieszkanie i w ogole duzo roznych wydatkow. Czy w tej sytuacji sad
moze zasadzic az tak wysokie alimenty?