osmiorniczka030 20.07.09, 21:06 Jest, a może Go nie ma? Jest dobry, a może zły? Rozmawiajmy, ale proszę Was, by podawać konkretne argumenty za i przeciw, a nie licytować się, kto głośniej krzyknie TAK lub NIE... Odpowiedz Link Zgłoś Obserwuj wątek Podgląd Opublikuj
annubis74 Re: Rozmowy o Bogu 21.07.09, 15:27 póki co nikt jeszcze nie znalazł "konkretnych argumentów" za lub przeciwko istnieniu boga... dla Ciebie on jest bo w niego wierzysz dla mnie go nie ma... obawiam się że żadna strona nie jest w stanie przekonać drugiej za pomocą jakichkolwiek argumentów, bo cała konstrukcja zbudowana jest na WIERZE. Wierzysz więc dla Ciebie on jest Odpowiedz Link Zgłoś
osmiorniczka030 Do: Annubis74 21.07.09, 16:04 Masz calkowita racje. Jednak sa na tym forum osoby, ktore znajduja sie na rozdrozu, ktore wciaz poszukuja... To wlasnie miejsce dla nich. Pozdrawiam. Odpowiedz Link Zgłoś
tilia7 Re: Do: Annubis74 20.08.09, 18:52 Tęższe umysły się nad tym pytaniem głowią i jak zauważyła Annubis, nikt nie znalazł konkretnych argumentów ani za, ani przeciw.Nie znam też nikogo, kto zyskałby wiarę pod wpływem argumentów, ani nikogo, kto by ją z takiego powodu stracił.Albo się CZUJE, że jest i wtedy się WIERZY(proszę nie mylić z WIE) albo nie.I tyle... Odpowiedz Link Zgłoś
inkara Re: Rozmowy o Bogu 26.08.09, 12:34 Boga możemy szukać rozumem... lecz znaleźć możemy tylko sercem... Odpowiedz Link Zgłoś
lukasz83f Re: Rozmowy o Bogu 18.08.09, 10:41 według mnie Bóg jest. cieżko mi to przyznać ale sam czesto zadaję sobie trudne pytania na które nie ma chyba odpowiedzi, ale wiem że on jest, kilka razy tego doswiadczyłem - po prostu gorąco się o cos modlilem i pożniej dostałem to co chciałem. Odpowiedz Link Zgłoś
pyton1978 Re: Rozmowy o Bogu 20.08.09, 20:18 Znacie rachunek prawdopobieństwa. Można istnienie boga rozważyć w kategoriach prawdopodobieństwa i opłacalności wiary. Ja osobiście wierzę, dlaczego ponieważ taką nature ma człowiek i zawsze potrzebuje opieki i rzycia w stadzie, przewodnika. Wracając do prawdopodobieństwa, świetnie wyjaśnia to Pascal: "lepiej jest wierzyć w Boga, ponieważ mamy nieskończenie wiele do zyskania, zaś relatywnie mało (jeśli cokolwiek) do stracenia . Bowiem jeśli wierzymy i Bóg jest to wygrywamy szczęście wieczne, jeśli wierzymy a Jego nie ma, to naszą stratą są (tylko) wszystkie te wyrzeczenia jakich dokonywaliśmy w imię wiary. Z drugiej zaś strony, jeśli nie wierzymy, i Bóg jest, to czeka nas kara wiecznego potępienia, a jeśli nie wierzymy i Boga nie ma, to osiągamy jedynie wątpliwe korzyści związane z życiem takim „jakby Boga nie było”." "kto ma uszy, niechaj słucha, co Duch mówi do zborów" Apokalipsa św. Jana Odpowiedz Link Zgłoś
tilia7 Re: Rozmowy o Bogu 20.08.09, 22:49 Tak Pascal miał takie zabawne podejście do sprawy.Jest taka anegdota, że miał przybitą nad drzwiami podkowę na szczęście a jak mu jakiś inny wybitny fizyk(chyba Newton, ale może coś pokręciłam)zwrócił uwagę, że on, naukowiec nie powinien wierzyć w takie zabobony, to Pascal powiedział, że on nie wierzy, ale że to podobno działa niezależnie od tego, czy się wierzy czy nie:) Odpowiedz Link Zgłoś
annubis74 Re: Rozmowy o Bogu 27.08.09, 00:26 przepraszam ale rozpatrywanie wiary w kontekście jej opłacalności, strat i zysków wydaje mi się mocno zabawne, choć ogólnie nie jest mi do śmiechu. Obecnie mam w sobie silną potrzebę "niewiary" i negacji ale... mam też nadzieję że jeśli się mylę (errare humanum est) to Bóg jesli istnieje potrafi mi to jednak wybaczyć. Odpowiedz Link Zgłoś
pyton1978 Re: Rozmowy o Bogu 20.08.09, 20:22 Przepraszam za błąd ortograficzny. Jak się pisze coś z pasją, można się zapomnieć.... Odpowiedz Link Zgłoś
osmiorniczka030 Wewnętrzny głos 25.08.09, 17:05 Witajcie! A nie macie czasami wrazenia, ze ktos jakby "kieruje" Waszym zyciem? Ze slyszycie swego rodzaju "wewnetrzny glos", ktory podpowiada, iz "cos" trzeba koniecznie zrobic, a gdy juz to zrobicie okazuje sie, ze to "cos" mialo ogromny, pozytywny wplyw na Wasze zycie? Pozdrawiam. Odpowiedz Link Zgłoś
tilia7 Re: Wewnętrzny głos 25.08.09, 19:12 Tak, ten wewnętrzny głos to INTUICJA.Każdy ją ma, nie każdy o tym wie i niestety nie każdy jej słucha.Bóg podobno dał nam wolną wolę, więc twierdzenie, że nami kieruje zaprzecza tej wolności:) Odpowiedz Link Zgłoś
osmiorniczka030 Re: Wewnętrzny głos 25.08.09, 20:03 Witaj Tilia :-) Slowo "kieruje" jak zauwazylas nieprzypadkowo zostalo uzyte w cudzyslowiu. To zwykly skrot myslowy, bo nie wszyscy potrafia tak dzielic wlos na czworo, jak my ;-) Moze bardziej odpowiednie by bylo stwierdzenie, ze "ktos stawia na naszej drodze drogowskazy", co wcale nie kloci sie z wolna wola. Ostateczny wybor drogi zawsze bowiem nalezy do nas. I wcale nie twierdze, ze nie istnieje INTUICJA. Jednak zarowno patrzac na otaczajacy mnie swiat, jak rowniez patrzac Z PERSPEKTYWY CZASU na swoje zycie, czy zycie moich najblizszych zauwazam cos wiecej. Nie zawsze da sie to wytlumaczyc intuicja. Pozdrawiam. Odpowiedz Link Zgłoś
tilia7 Re: Wewnętrzny głos 26.08.09, 20:11 No tak,ja przecież od początku mówię, że w Coś wierzę.Tylko to nie jest starszy,humorzasty pan na tronie niebieskim.No przepraszam wszystkich,nikogo nie mam zamiaru obrażać,wyrażam tylko swoją osobistą opinię.Ale nie umiem przyjąć takiej koncepcji Boga ani, dla porządku, żadnej innej personifikacji tej siły kierującej światem.Jak napisałam w innym poście jestem przekonana, że to ludzie w swoich ciasnych umysłach stworzyli Boga na obraz i podobieństwo swoje i obdarzyli Go wszystkimi cechami jakie sami mają:zaborczy, zazdrosny, autorytarny,rozkapryszony, nietolerancyjny, zarozumiały,przekupny,interesowny, okrutny,złośliwy itp.A przecież Bóg to jest Coś co jest wszystkim,niepojętą siłą,niepojętą i niepojmowalną.O ile jest:) Odpowiedz Link Zgłoś
osmiorniczka030 Re: Wewnętrzny głos 26.08.09, 23:38 Czesc Trudno jest wyobrazic sobie Boga, czy Go "zdefiniowac". Na pewno nie jest On jednak dziadkiem na tronie :-) Dla mnie jest po prostu Dobrem, jakas inteligentna sila sprawcza. Sila, ktora jednak wcielila sie w czlowieka w postaci Chrystusa. To, co mi sie podoba w Bogu, to wielka pokora Chrystusa. Bog, ktory wlasnie nie siedzi z berlem na tronie, ale Bog, ktory cierpi razem ze mna i ktory sluzy ludziom. Bog, ktory ma moc zejscia z Krzyza, ale jednak tego nie robi. Bog bezbronny, ktory nadstawia drugi policzek i swoja pokorna postawa tak naprawde wygrywa ze wszystkimi, ktorym sie wydaje, ze to oni wygrali z Nim... >A przecież Bóg to jest Coś co jest wszystkim,niepojętą siłą,niepojętą i niepojmowalną.O ile jest:)< Na pewno jest - kiedys zobaczysz :-) Pozdrawiam. Odpowiedz Link Zgłoś
tilia7 Re: Wewnętrzny głos 27.08.09, 15:45 Podziwiam Twoją pewnośc, ale z kolei wcale nie jestem pewna, że koniecznie chcę, żeby był. Wizja Boga, który cierpi i który nadstawia drugi policzek jest dla mnie od dawna trudna do przyjęcia.Albo niechyby ingerował w nasze zycie, ale wtedy niech nie każe cierpiec, umierac przedwcześnie,zabijac się nawzajem - niech okaże miłosierdzie.Albo niech nie ingeruje, ale wtedy niech nie ingeruje WCALE i nie mówi mi za pomocą dziwnych zakazów i nakazów jak mam życ i w co mogę wierzyc. Postawa pokory wobec świata jest mi dośc bliska, ale to nie może byc nadstawianie drugiego policzka, które jest często zwykłą zgodą na zło. Odpowiedz Link Zgłoś
pam_71 Re: Wewnętrzny głos 26.08.09, 11:00 Ja znam ten "wewnetrzny głos" ... szczególnie gdy mówi "zetrzyj kurze, bo jak przyjdzie Babcia to znowu się przyczepi" ;-) Ma pozytywny wpływ (w domu czysto ;-)), ale z pewnościa nie pochodzi "z góry" ... ;-) Pozdr Odpowiedz Link Zgłoś
tilia7 Re: Wewnętrzny głos 26.08.09, 20:12 pam_71 dzięki, rzadko się ostatnio uśmiecham, to każdy dobry żart jest w cenie:) Odpowiedz Link Zgłoś
annubis74 Re: Wewnętrzny głos 27.08.09, 00:31 Przepraszam ośmiorniczko, podziwiam Twoją misjonarską pasję ale nawet w ujęciu chrześcijańskim, przy załozeniu ze Bóg dał ludziom wolną wolę oraz rozum to jednak człowiek ma kierować swoim losem i swoimi ścieżakami. Gdyby kierował ludźmi boski głos to nigdy nie wychodzilibyśmy z Raju... A co z tymi którym wewnerzny głos każe czynić zło???? Odpowiedz Link Zgłoś
osmiorniczka030 Re: Wewnętrzny głos 27.08.09, 00:53 Witaj Annubis! Nie wiem, czy dobrze zrozumialam pytanie, ale kazdy z nas otrzymal od Boga nie tylko wolna wole, ale rowniez zdolnosc odrozniania Dobra od Zla, czyli wlasne sumienie. Tak wiec nasz ostateczny wybor jest zawsze wyborem swiadomym. Pozdrawiam. Odpowiedz Link Zgłoś
annubis74 Re: Wewnętrzny głos 27.08.09, 07:21 pisałaś o wewnętrznym głosie który nami kieruje więc albo to my jesteśmy odpowiedzialni za nasze czyny, kierujac się w życiu sumieniem, normami moralnymi, religijnymi, dośiwadczeniem życiowym, rozsądkiem, intuicją itd. Albo jest głos kierujący naszymi drogami? Odpowiedz Link Zgłoś
osmiorniczka030 Re: Wewnętrzny głos 28.08.09, 16:33 Witaj! Slowa "kierowac" nie uzywalam w znaczeniu "sterowac," lecz mialam na mysli, ze ten wewnetrzny glos nam podpowiada. I jesli go posluchamy, wydarzaja sie w naszym zyciu wspaniale rzeczy. Serdecznie pozdrawiam. Odpowiedz Link Zgłoś
tilia7 Re: Wewnętrzny głos 27.08.09, 15:53 "kazdy z nas otrzymal od Boga nie tylko wolna wole, ale rowniez zdolnosc odrozniania Dobra od Zla" - niestety nie każdy,wystarczy się rozejrzec. Często nawet jest tak, że Ci którym się WYDAJE,że rozróżniają Dobro od Zła, robią tego zła najwięcej w imię źle pojętego dobra.I można tu wymienic zarówno inkwizycję, jak i intensywne modlitwy do wielkiego Boga o to, aby zagłuszał koncert Madonny(nie jestem fanką ale moja opinia o "beretach" utwierdziła się ostatecznie).Takie osoby nie tylko nie odróżniają Dobra od Zła, ale na dodatek nie odróżniają wiary a nawet religii od cyrku.|I robią bardzo wiele zła, bo człowiek wierzący, katolik,ale taki, który NAPRAWDĘ wierzy i myśli, odwraca się od tego wszystkiego z niesmakiem.I często idzie szukac Boga gdzie indziej. Odpowiedz Link Zgłoś
pam_71 Re: Rozmowy o Bogu 27.08.09, 11:35 Od pewnego czasu uświadomiłam sobie, że nie jestem na tyle odważna, aby stwierdzić że TAM nie ma NIC ... Coś chyba jednak tam musi być... chciałabym żeby jednak było ;-) Wierzę w to COŚ, w siłę sprawczą (iskrę ?!) dzieki której wszechświat istnieje, jest ziemia i planety, wstaje nowy dzień ... To COŚ stworzyło życie ... a dalej to już Darwin ;-) I myślę że to COŚ juz nie ingeruje w nasze życie, bo gdyby ingerowało czy pozwoliłoby na ... :-( no właśnie ... Oby to COŚ czekało TAM Gdzieś na nas, bo jesli nie czeka ... :-( Może - tak jak Ktoś wyżej napisał bardziej "opłaca się" wierzyć w Boga wg jednej z oferowanych Raligii Świata. A co jeśli okaże się, że to jednak Muzułmanie mają rację ;-) To takie moje, własne, luźne rozważania n/t pozdr Pam Odpowiedz Link Zgłoś
luna67 Re: Rozmowy o Bogu 27.08.09, 15:45 pam_71 napisała: "A co jeśli okaże się, > że to jednak Muzułmanie mają rację ;-) " Jest jeden Bog, a 100-tki wyznan. Liczy sie wiara w tego jednego Boga, obojetnie czy to muzulmanin, ewangelista czy katolik, licza sie czyny kazdego czlowieka, obojetnie czy jest on wierzacy czy ateista. Nie wyobrazam sobie zeby Bog dobrych ludzi ale ateistow wtracil do "piekla" (nie chodz mi o ogien wieczny), tylko dlatego, ze takiego czlowieka wychowywali rodzice nie wierzacy i taki czlowiek nie mial mozliwosci zapoznania sie z jakakolwiek religia. Po smerci zcalimy sie z Bogiem, bedziemy czastka jego swiatla, na ziemi jestesmy odgrodzeni od Boga i przez wiare staramy sie z nim zlaczyc (co nam kiepsko wychodzi:-)), nie na daremno w bibli jest napisane: "Bog jest dla zywych a nie dla umarlych" Odpowiedz Link Zgłoś
tilia7 Re: Rozmowy o Bogu 27.08.09, 15:58 Słusznie, ja też właśnie tak uważam, że jesteśmy oddzielonymi od Boga (kimkolwiek czy czymkolwiek On jest)cząsteczkami czy elementami i tym samym w pewnym sensie my jesteśmy Bogiem - jego odrobinką.To czy postępujemy dobrze, czy źle, czy jesteśmy miłością czy nienawiścią - ma bezpośredni wpływ na to, czy On(a może jednak Ona???) jest miłością czy nienawiścią,i czy w danym momencie przeważa dobro czy zło.Religie, wszystkie co do jednej są wyrażeniem naszej tęsknoty za tym, co utraciliśmy, za jednością z tą siłą.I tyle. Odpowiedz Link Zgłoś
pam_71 Re: Rozmowy o Bogu 28.08.09, 09:22 luna67 napisała: > Nie wyobrazam sobie zeby Bog dobrych ludzi ale ateistow wtracil do "piekla" > (nie chodz mi o ogien wieczny), tylko dlatego, ze takiego czlowieka wychowywali > rodzice nie wierzacy i taki czlowiek nie mial mozliwosci zapoznania sie z > jakakolwiek religia. A ja niewyobrażam sobie, żeby potepił także takiego, który świadomie odrzucił wiarę w której został wychowany ;-) Bo w tym wypadku Chrzest Św. oznaczałby związanie człowieka z KK aż do śmierci (pod groźba owego potępienia wiecznego) ;-) Nie chciałabym tego robić swoim dzieciom ... ale to chyba nie miejsce na tego rodzaju dysjusje ... Odpowiedz Link Zgłoś
pajak_net Re: Rozmowy o Bogu 28.08.09, 12:09 Nie tylko z Kościołem,ale przedewszystkim Bogiem. świat duchowy dzieli się na dwie części - dobrą i złą. Jeśli Ty przyjmujesz Boga za życia, On przyjmie cię po śmierci. Jesli Ty świadomie odrzucasz Go za życia, On odrzuci cię po smierci. To twoja własna decyzja wramach wolnej woli. Tak to działa. Masz czas do końca życia, żeby to naprawić. Wtedy możesz liczyć na Miłosierdzie... Odpowiedz Link Zgłoś
pam_71 Re: Rozmowy o Bogu 28.08.09, 13:17 Wszystko przy zał. że Bój istnieje ... Jakieś namacalne dowody ? Odpowiedz Link Zgłoś
tilia7 Re: Rozmowy o Bogu 28.08.09, 17:56 No więc właśnie taki "BEZINTERESOWNY" Bóg zupełnie mnie nie interesuje i specjalnie w niego nie wierzę, żeby mnie czasem nie zechciał jednak przyjąć.Ta wizja boga niestety nie może liczyć na moje miłosierdzie Odpowiedz Link Zgłoś
tilia7 Re: Rozmowy o Bogu 28.08.09, 22:34 I jeszcze takie pytanie:czy to oznacza, że dobry człowiek, który nie wierzy zostanie odrzucony przez owego sprawiedliwego Boga a najgorszy złoczyńca, który przed śmiercią zdąży "uwierzyć" zostanie przyjęty? Z jednym się tylko zgadzam a raczej mam takie pobożne życzenie - żeby faktycznie każdy miał takiego Boga w jakiego wierzy:) Odpowiedz Link Zgłoś
mala_1984 Re: Rozmowy o Bogu 28.08.09, 23:09 Ja tez czesto sie nad tym samym zastanawiam... Bo jak to jest... Ktos zle czyni cale zycie, ale poczuje na karku zapach smierci i sie nawraca, oczywiscie ja wierze w szczerosc tego nawrocenia, no ale bez przesady! Czlowiek, ktory czyni dobro kazdego dnia, a nie wierzy jest skazany na potepienie... No wlasnie i gdzie to milosierdzie Boga, gdzie ta sprawiedliwosc... Ja wierze w Boga, moze troche ze strachu przed pieklem, chociaz chyba nie na tym wiara powinna polegac. Na razie przestalam chodzic do kosciola, bo nie wiedzialam czy moge przyjmowac komunie, jezeli tyle krzycze na Boga w myslach, bralam komunie dla mamy, przestalam bo nie chcialam pogorszyc jej stanu "tam" przez moja zlosc na Boga. Odpowiedz Link Zgłoś
halas1961 Re: Rozmowy o Bogu 29.08.09, 00:04 To,ze Bóg JEST akurat dla mnie nie stanowi tematu do dyskusji, bo ON po prostu JEST. Dlaczego ja wierze...Ktos watpiacy czy ateista moglby spytac:"dlaczego wierzysz, gdzie Twój Bóg, jesli pozwolil na cierpienie Twojego ukochnego dziecka, gdzie On jest, jesli zabral Twoja Agatke, gdzie byl kiedy żebrałaś o jego laske i pomoc, gdzie byl kiedy tak bardzo go blagalas, kiedy Twoje dziecko tak okrutnie cierpialo...Gdzie jest teraz, ze pozwala na to cale zlo ktore wciaz sie dzieje..." A ja nie potrafie odpowiedziec na pytanie: dlaczego wierze, nie potrafie odpowiedziec na pytanie :dlaczego nigdy nie watpie. Owszem, mam dni kiedy obrazam sie na Boga, tak zwyczajnie po ludzku sie nie odzywam przez jakis czas, ale nigdy go sie nie wyrzekam i nie watpie w Jego obecnosc. Czesto wpadaja mi w rece rozne wypowiedzi, ktore moglyby moja wiara zachwiac, rowniez zdarzenia ale nie dzieje sie tak. Nawet dosc logiczne tlumaczenia, ze nie udowodniono istnienia Boga mnie nie przekonuja. Dlaczego...nie wiem... Dziekuje temu Bogu, ktory pozwala mi miec tak gleboka w Jego istnienie wiare, dziekuje mu, ze JEST, ze mimo iz moje zycie z odejsciem corki w pewnym stopniu juz zakonczone, dziekuje mu ze byl przy mnie w najgorszych chwilach, ze jest nadal , choc czesto dla mnie w niezrozumialy i niepojety sposob. Nie rozmyslam i nie roztrzasam kto znajdzie u Niego milosierdzie, kto potepienie...Mam nadzieje, ze jest sedzia sprawiedliwym, co nie zawsze musi sie zgadzac z naszym ziemskim pojeciem sprawiedliwosci:) MAm nadzieje, ze jest milosierny, ze mimo iz Go nie pojmujemy to nas kocha...moze w niezrozumialy dla nas sposob, ale kocha... Halina-mama Agatki Odpowiedz Link Zgłoś
osmiorniczka030 Re: Rozmowy o Bogu 02.09.09, 13:25 Witaj... Widzisz, to sa juz pytania do "Tego na gorze." Tylko On wie, co kiedy kim kieruje. Bo dla Boga licza sie intencje. Ten, kogo my nazywamy najgorszym bandyta moze byc tak naprawde czlowiekiem chorym psychicznie, czy tez czlowiekiem opetanym przez diabla, my tego przeciez nie wiemy. Wtedy jego czyny zostana usprawiedliwione. Moze byc tez tak, ze ktos postepuje dobrze, ale nie dlatego, ze tak kocha tego drugiego czlowieka, czego Bog od nas wymaga, lecz dlatego, ze tak bardzo kocha samego siebie - zeby zdobyc rozglos, slawe, pieniadze. To wszystko Bog widzi w sercu kazdego z nas. My wiemy tylko tyle, ile sam nam powiedział. A powiedział tak: "kto uwierzy i przyjmie chrzest, bedzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony." Ja tez sie dlugo nad tym zastanawialam - ze skoro jest taki dobry i milosierny i tak mnie kocha, to powinien uratowac mnie od potepienia. Tylko jak by to sie mialo do tej naszej wolnosci? Przeciez wtedy bylibysmy zniewoleni. Bo jesli ja nie chce, by On mnie ratowal, a On mnie ratuje, to robi to wbrew mojej woli. I jaki sens by wtedy mialo nasze zycie i te ciagle wybory pomiedzy dobrem, a zlem, skoro na koncu i tak by nas wszystkich uratowal? Milosierdzie Boze nie polega na ratowaniu kazdego, ale na dawaniu nam szansy naprawy tego, co sknocilismy naszym zachowaniem. Ale to od nas zalezy, czy z tej szansy skorzystamy... A ze jest mozliwe zbawienie zlych ludzi pod warunkiem ich wiary i szczerej skruchy za grzechy mowi fragment z Meki Chrystusa: "I dodal (jeden z Łotrów ukrzyżowanych obok Chrystusa) "Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa." Jezus mu odpowiedział: "Zaprawdę powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju" Pozdrawiam. Odpowiedz Link Zgłoś
annubis74 Re: Rozmowy o Bogu 06.09.09, 21:00 tilio, to pytanie mnie również nurtuje przyznam że jedna z kwestii które już od dawna odstarszały mnie od katolicyzmu jest mozliwość częstego i skutecznego wytrzepywania sumienia. w międzyczasie mozna grzeszyć do woli, a grzechy te łatwo strzepnąć za pomocą spowiedzi. I wtedy nawet najgorszy złoczyńca moze być zbawiony... dla mnie ta wizja jest trudna do przyjęcia Odpowiedz Link Zgłoś
pajak_net Re: Rozmowy o Bogu 07.09.09, 13:44 spowieedź ważna jest tylko pod pwewnymi warunkami: - trzeba szczerze wyznać grzechy - trzeba szczerze żałować za grzechy - trzeb mieć mocne postanowienie poprawy - trzeba zadosć uczynić Bogu lub bliźniemu a to znaczy, że jeśli ktoś idzie z takim nastawnieniem, że za grzechy wcale nie żałuje, a po spowiedzi zamierza je nadal popełniać, to spowiedż dla Boga jest nieważna.Bóg przebacza nawet najcięższe grzechy, ale trzeba za nie żałować.spowiedż ma to na celu, by człowiek odczuwał szczery żal za grzechy i by potem sie pilnował i doskonalił, uczył grzechów unikać, a nie przyzwyczajał sie do nich, jak to ma miejsce, gdy nie ma spowiedzi. Odpowiedz Link Zgłoś
tilia7 Re: Rozmowy o Bogu 07.09.09, 13:51 Tak, cel spowiedzi szczytny.Chciałabym spotkac choc jednego katolika, który tak naprawdę się tym przejmuje.A nawet jeśli tacy są (pewnie są), to często nie rozumieją i nie widzą tego momentu, w którym krzywdzą innych ludzi i w związku z tym ani się z tego nie spowiadają, ani tym bardziej nie żałują i nie uczą się tego unikac. Odpowiedz Link Zgłoś
tilia7 Re: Rozmowy o Bogu 07.09.09, 13:48 Zgadza się.Ja jak najbardziej uważam, że człowiek, nawet ten naprawdę zły, a może wręcz przede wszystkim ten naprawdę zły, powinien miec możliwośc naprawienia swoich błędów albo, jeśli nie da się już nic naprawic, to "zadoścuczynienia" poprzez uczynki dobre.Ale to powinny byc uczynki i prawdziwa zmiana sposobu postępowania a nie spowiedź, komunia i zaczynamy od nowa to, co było przedtem.Aż do następnej spowiedzi Odpowiedz Link Zgłoś
osmiorniczka030 Dowody... 29.08.09, 01:12 Czesc! Hmmm... no tak, dowody... To moze ja sie wypowiem... Zadajac dowodow na istnienie Boga, stawiamy sie wyzej od Niego. No bo przeciez tylko te bardziej rozwiniete istoty sa w stanie zrozumiec te mniej rozwiniete, nie odwrotnie... A my jestesmy, jak rybki, ktorym sie wydaje, ze caly swiat, to jedynie woda albo jak mrowki, ktorym sie wydaje, ze pozjadaly wszelkie rozumy, poniewaz potrafia zbudowac swoj wielki, pelen korytarzy kopczyk... Wydaje sie nam, ze jestesmy tacy madrzy, wielcy i wspaniali, iz jestesmy w stanie odkryc i zmierzyc wszystko na tym swiecie. Tak wiec i Boga chcemy zmierzyc, wyprowadzic na Niego wzor matematyczny, a ciagle zapominamy o tym, ze jestesmy za malutcy, bo to On stworzyl nas, nawet te najwieksze i najmadrzejsze umysly i wszelkie prawa rzadzace tym swiatem... To przeciez Bog pozwala nam pewne rzeczy odkrywac, a ukrywa przed naszymi oczami i mozliwiosciami to, co wedlug Niego powinno zostac ukryte. Jak wiec mozemy domagac sie dowodow "naukowych" na istnienie Boga? Wiemy tyle, ile On zechce, zebysmy wiedzieli. My wobec wielkosci Boga jestesmy jedynie malymi pylkami, w kazdej chwili do zdmuchniecia... Jak wiec takie pylki moga chciec zmierzyc wielkosc Boga? Jakimi sposobami i czym? On jest jakby "poza nauka", poza tym wszystkim, co dal nam poznac, jest niezmierzalny, niewytlumaczalny. Cala nasza wielka nauka, to tylko tyle, ile On dal nam poznac. Wydaje nam sie, ze juz tyle wiemy, ale nie zdajemy sobie z tego sprawy, ile jeszcze tajemnic pozostaje przed nami ukrytych. Namacalne dowody... Moze najpierw spytam, jakie by musialy byc, zebysmy uwierzyli? Zeby Bog przyszedl na Ziemie? A przyszedl - Chrystus... Zeby wskrzesil umarlych? A wskrzeszal - Chrystus... Zeby pozostawil jakies pamiatki ze swojego pobytu na Ziemi? - A no pozostawil: Krzyz Swiety (np. Dominikanie, Krakow), Tabliczka przybita do Krzyza (Jerozolima), Calun Turynski (Turyn, Wlochy), Chusta sw. Weroniki (Manopello, Wlochy)... Zeby czynil cuda? - A no czynil: przemienial wode w wino, chodzil po wodzie, pomnazal zywnosc, wskrzeszal zmarlych, uzdrawial chorych, przywracal wzrok slepym, czy mowe niemym... Zeby czynil cuda w dzisiejszych czasach? A no czyni - uzdrawia smiertelnie chorych, daje potomstwo nieplodnym, czy dokonuje cudow eucharystycznych... Zeby objawial sie w dzisiejszych czasach? A no sie objawil, np. Siostrze Faustynie, czy tez Matka Boza objawiala sie w wielu miejscach, na przyklad w naszym polskim Licheniu i to kilka razy, gdzie zostawila nawet odcisniete slady stop... Zeby pojawiali sie umarli? - A no sie pojawiaja, kilku nawet zostawilo odciski swych dloni (Muzeum Dusz Czysccowych, Rzym, Czestochowa). Dusze czysccowe przychodza do osob bardzo swiatobliwych proszac o modlitwe, bo modlitwa bardzo im pomaga (np. Maria Simma)... Zeby Chrystus udowodnil, ze na mszy swietej naprawde jest obecny? - A no udowodnil, wielokrotnie podczas mszy swietej Hostia przemienila sie w mięsień ludzkiego serca, czy Wino w ludzka krew (np. Lanciano, Wlochy) A prawdopodobienstwo tego, ze w Calun Turynski owiniety byl ktos inny, niz Chrystus wynosi 1:225 miliardów. Do tego mamy krwawiace figury, stygmatykow z ranami w miejscach ran Chrystusa, a zwloki niektorych swietych nie rozkladaja sie pomimo uplywu lat, czy pachna fiolkami. Sa rowniez inne dowody, tylko nie takie, jakich bysmy sie spodziewali. To dowody "tylko dla nas". Trzeba ich samemu poszukac. Jak? Rozgladnac sie wokol siebie, spogladajac na zycie troche szerzej, nie tylko na siebie, jako jednostke, lecz jako czesc wielkiego lancucha, ktory wszyscy tworzymy. Na przyklad cierpienie jednych rodzi Dobro drugich, czy tez okazje do czynienia tego Dobra. A tego wlasnie domaga sie od nas Bog. By chcialo nam sie czynic Dobro innym ludziom. Kazdy z nas musi nauczyc sie czytac zycie, jak ksiazke, a wtedy dopiero dowody sie znajda, bo do kazdego z nas Bog przychodzi w zupelnie inny sposob. "On ci daje znak. A ty nie mow: "To czysty zbieg okolicznosci". On ci daje znak. A ty nie mow: "To przypadek". On ci daje znak. A ty nie mow: "Mialem szczescie". On ci daje znak. A ty nie mow: "Mialem pecha." On ci daje znak. A ty nie mow: "Ze tez to na mnie trafilo." Przyjmij, ze Twoje zycie - jak i kazde zycie - jest usiane znakami. On ci daje znak, aby uswiadomic ci swoja obecnosc. Abys zdal sobie z tego sprawe, jak On ci jest bardzo bliski. Abys odczul, jak sie o ciebie troszczy. Gdy nie potraktujesz w ten sposob znakow, nie zrozumiesz nic ze swojego zycia." (ks. M. Malinski) Powiedzialam, co wiedzialam. Reszte niech kazdy dopowie sobie sam. Zycze Wam odnalezienia w Waszym zyciu odpowiedzi na wszelkie watpliwosci. Ja nie bede juz dluzej zawracac Wam glowy. Trzymajcie sie! Osmiorniczka Odpowiedz Link Zgłoś
tilia7 Re: Dowody... 29.08.09, 10:53 Ośmiorniczko, co do pierwszej części Twojej wypowiedzi to w dużym stopniu się zgadzam.Bóg jest czym innym niż myslimy, zapewne czymś większym, niepojętym i nie do zrozumienia."Jestem, który jestem"- oddaje to najlepiej i oznacza:wierzcie we mnie, ale nie próbujcie mnie rozumiec, poznawac, oceniac - nie twórzcie moich obrazów (dosłownie i w przenośni) itd.A to oznacza również to, że żadna religia nie może uzurpowac sobie prawa do roli tej jedynej słusznej i każdy ma prawo tak wierzyc jak potrzebuje i jak czuje.Albo nie wierzyc wcale. Natomiast druga częśc, ta o dowodach, dowodzi tylko tego, że nie rozumiesz istoty rzeczy i naszych wątpliwości.Bo wszystkie dowody, które podałaś są dowodami tylko wówczas, jeśli się w nie wierzy.Chrystus oczywiście był postacią historyczną i żył naprawdę (podobnie jak Budda i Mahomet) ale to czy był synem bozym, to już kwestia wiary.Całun turyński i inne takie relikwie oczywiście istnieją, ale jest kwestią wiary czy są relikwiami.Co do cudów, szkoda gadac.I już nawet nie o to chodzi czy ja w cuda wierzę czy nie.Tylko niektóre przykłady są żenujące.NAPRAWDĘ wierzysz, że Bóg, Istota najwyższa może i chce objawiac swoje istnienie poprzez zamienianie komunii w mięśnie sercowe?Na litośc boską - tylko to mi się wydaje komentarzem stosownym.Istnienie dusz i ich oddziaływanie na nasz świat nawet, jeśli byłoby udowodnione( a nie jest i znowu trzeba wierzyc)nie jest jednoznacznym dowodem na istnienie Boga a jedynie na to, że dusza czy co tam to jest nie znika po śmierci.A już na pewno nie jest to dowód na to, że słuszna jest religia katolicka, bo wszystkie religie zakładają istnienie życia po śmierci.Zwłoki mają to do siebie, że zachowują się czasem "dziwnie" i również przedstawiciele większości religii mogliby wskazac swoich świętych, których zwłoki też się nie rozłożyły. I zawracaj nam nadal głowę, bo z kim będę prowadziła dyskusje?:) Pozdrawiam Odpowiedz Link Zgłoś
osmiorniczka030 Re: Dowody... 02.09.09, 15:17 Oj, Tilia, Tilia... Nie pozwalasz "Babci Osmiorniczce" i jej "Beretowi" odejsc na zasluzona forumowa emeryture... ;-) Powiem Ci, ze dla mnie to bardzo wazne slowa: "Jestem, ktory jestem." Nic dodac, nic ujac. "Jestem, ktory jestem", czyli nie probuj mnie zrozumiec, bo i tak nie zdolasz, Czlowieku! Wlasnie tym cytatem mialam zakonczyc poprzednie rozwazania. Dziekuje, ze zrobilas to za mnie :-) Co do dowodow... To prawda, ze kazdy dowod, o ktorym napisalam jest kwestia wiary. Jednak nie zapominajmy o tym, ze kazdy uznany cud jest przez Kosciol najpierw bardzo dokladnie badany. Jak widzisz, nawet Jan Pawel II nie zostal jeszcze beatyfikowany, poniewaz Papiez nie dokonuje beatyfikacji tylko dlatego, ze domagaja sie tego tlumy, ale dlatego, ze kazdy uznany cud z udzialem Jana Pawla II musi byc dokladnie udokumentowany. To samo jest w przypadku "sladow Boga," o ktorych wspominalam, a ktore Ty wysmiewasz. Masz jednak pelne prawo w nie nie wierzyc. Jesli chodzi o Twoje pytanie, odnosnie "Cudu w Lanciano" to tak, wierze w to, ze Bog przemienil Hostie w miesien sercowy. Tobie wydaje sie to smieszne - Hostia, ludzka krew, wino i miesien sercowy. Ha ha ha. Ale ja wiem, dlaczego Bog to robi. Wystarczy poznac caly kontekst i juz sprawa wyglada nieco inaczej. Probowalam Wam wlasnie powiedziec, ze zaden dowod na istnienie Boga nigdy nie bedzie niepodwazalny. Bo zawsze ktos uwierzy, a ktos inny podwazy. Nawet, jesli Tobie objawi sie Matka Boza, czy tez sam Chrystus i Ty zyskasz ta pewnosc, to beda tacy, ktorzy Ci uwierza, ale beda i tacy, ktorzy Twoja relacje wysmieja, bo na pewno ja zmyslilas. Wszystko jest kwestia otwartosci na takie "dziwne" zjawiska. Dlatego wlasnie kazdy z nas nie powinien wierzyc dla samej wiary. Powinien Boga szukac sercem, a nie z lupka w reku, bo Bog dziala zawsze w ukryciu. Kazdy powinien swiadomie poszukiwac odpowiedzi na swoje watpliwosci, az wszystko mu sie ulozy w logiczna calosc. A wtedy te dowody jednych, czy drugich, stana sie jedynie potwierdzeniem slusznie obranej drogi. No, a skoro mowa o Chrystusie... Tak, Chrystus był postacią historyczną. A św. Tomasz takze nie chciał wierzyć w zmartwychwstanie Chrystusa, póki się osobiście nie przekonał, że Jezus żyje: Tomasz, jeden z Dwunastu, zwany Didymos, nie był razem z nimi, kiedy przyszedł Jezus. Inni więc uczniowie mówili do niego: "Widzieliśmy Pana". Ale on rzekł do nich: "Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę". A po ośmiu dniach, kiedy uczniowie Jego byli znowu wewnątrz domu i Tomasz z nimi, Jezus przyszedł mimo drzwi zamkniętych, stanął pośrodku i rzekł: "Pokój wam!" Następnie rzekł do Tomasza: "Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż ją do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym". Tomasz Mu odpowiedział: "Pan mój i Bóg mój!" Powiedział mu Jezus: "Uwierzyłeś dlatego, ponieważ Mnie ujrzałeś. Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli". I Ty jestes tym "niewiernym Tomkiem." :-) Oj, Tilia, Tilia. Co ja z Toba mam! ;-) Pozdrawiam. Odpowiedz Link Zgłoś
jaga123-0 Re: Dowody... 02.09.09, 18:43 Nie lubię wypowiadać się na forum,ale zostałam sprowokowana przez ośmiorniczkę. Piszesz, że każdy z nas powinien wierzyć dla samej wiary. Ja Ci nie zabraniam wierzyć dla samej wiary, ale pozwól, iż to ja zdecyduję, czy będę wierzyć, czy nie. Jak mam szukać Boga sercem, skoro to serce zostało mi wyrwane.Piszesz dalej, że Bóg zawsze działa w ukryciu. I z ukrycia odbiera nam nasze dzieci? Od prawie czterech miesięcy poszukuję odpowiedzi na swoje wątpliwości i nic mi się nie układa w logiczną całość.Bo przecież Bóg, gdyby istniał, nie zabierałby matce jej ukochanego dziecka, jaki miałby w tym cel. Może taki, że jak gdzieś pisałaś, cierpienie jednych rodzi dobro drugich. Tylko widzisz, przez to, iż zabrał mi moje ukochane dziecko nie stałam się lepsza, wręcz przeciwnie, stałam się bezuczuciowym potworem. Nie mam już żadnych uczuć, z człowieka wrażliwego na ludzką krzywdę, na krzywdę zwierząt stałam się bezdusznym wrakiem. O to chodziło Bogu? Śmierć jest sprawą Bożą (bodaj tak pisał KS. Twardowski). Ja nie chcę takiego Boga, który zgodnie ze swoją wolą zabiera mi dziecko. To dziecko miało plany, miało marzenia, miało wiele do zrobienia. Było dobre, uczynne, kochane. Za dobre, żeby żyć? Wiem, zaraz odezwą się głosy, iż jeszcze zbyt wcześnie, że przemawia przeze mnie ból,ale ja wiem jedno:nigdy się z tym nie pogodzę i jeżeli taka była wola Boga, to ja nie chcę takiego Boga. Bardzo bliskie są mi poglądy tilii, masz bardzo szeroką wiedzę, ja jeszcze takiej nie posiadłam, ale próbuję.Matka, która nie zasłużyła, żeby nią być Odpowiedz Link Zgłoś
tilia7 Re: Dowody... 02.09.09, 19:13 jaga123-0 strasznie mi przykro, bardzo mnie poruszyło to, co napisałaś, bo ja też dokładnie tak czuję, choć opłakuję narzeczonego a nie dziecko.Oboje byliśmy po ciężkich przejściach, wreszcie wszystko zaczęło się układać, byliśmy szczęśliwi.NIGDY nie byłam tak dobrym człowiekiem jak przez te niespełna 4 lata.Bo kochałam, bo On nauczył mnie, że miłość jest dawaniem, że jak się kocha, tak naprawdę kocha,jednego człowieka, to ta miłość rozlewa się na cały świat.Że człowiek się robi wrażliwy, łagodny, wyczulony na cudzą krzywdę.Teraz jestem czystą wściekłością,kwintesencją wściekłości, gdybym znała takie słowo, które może zniszczyć ten cholerny świat, to nie zastanawiałabym się ani sekundy.Bo nie umiem znieść tego, że mój świat rozsypał się w gruzy a ten "zewnętrzny" istnieje.Czasem mam wrażenie, że dopiero gdybym zniszczyła wszystko, że zostałby tylko popiół i zgliszcza albo ja sama w nicości, to może dopiero wtedy poczułabym ulgę. Nie chcę być świętą, nie chcę iść do ŻADNEGO nieba, nie chcę, żeby Bóg mnie kochał.Chcę mojego narzeczonego,Jego miłości, Jego przytulenia,Jego obecności.Czemu bez mojej zgody mi Go odebrano?Czy jesteśmy króliczkami doświadczalnymi, że się sprawdza ile wytrzymamy i jak się zachowamy w określonych warunkach laboratoryjnych?Przecież to jest ohydne:(( Odpowiedz Link Zgłoś
jaga123-0 Re: Dowody... 02.09.09, 19:48 Tilio! Jak pisałam wcześniej, nigdy nie pogodzę się z tym, że odeszło moje ukochane dziecko, nigdy tego nie zaakceptuję. Dziś już wiem, że czas nie będzie moim sprzymierzeńcem, wręcz przeciwnie. Na początku pytałam Boga, pytałam księdza, dlaczego? Ani Bóg, ani ksiądz nie odpowiedzieli mi, dlaczego moje dziecko nie może cieszyć się życiem. Dziś już nie pytam, bo wiem, że nie ma żadnego Boga, a ksiądz, no cóż, przykre to, ale dla niego ważne były tylko pieniądze, nie to jak ja się czuję. Źle napisałam, tu nie chodzi o moje samopoczucie, ja mogłabym płakać non stop, oby moje dziecko mogło żyć. Znowu przytoczę słowa Ks. Twardowskiego "Zgodnie z wolą Boga człowiek zawsze umiera w porę". Jeżeli taka była wola Boga, nie chcę mieć z nim nic wspólnego. I tak z osoby wierzącej staję się powoli ateistką. Ktoś powie, słaba była twoja wiara. Być może, ale jest mi to już obojętne. Nieraz tylko myślę że może moje dziecko czeka na modlitwę, może jest mu potrzebna, ale ja już nie potrafię się modlić. Na pewno łatwiej jest ludziom wierzącym, którzy myślą, że istnieje życie po śmierci. Ale ja już nie chcę, żeby było mi łatwiej (bez mojego dziecka to niemożliwe). Pozdrawiam Odpowiedz Link Zgłoś
tilia7 Re: Dowody... 02.09.09, 23:09 Jago, ja,jak pisałam już wielokrotnie odrzuciłam wizję katolickiego Boga już dawno dawno temu.To, co mnie spotkało, tylko mnie utwierdziło w słuszności moich przekonań.Czytam dziś książkę, reportaże Piotr Kraśko i między innymi opisuje on dramat małych dzieci, setek małych dzieci w Rwandzie i Kongo.Sieroty, zagłodzone, wycieńczone głodem spragnione miłości umierają jak muchy, dziesiątkami, setkami.Jakiemu Bogu coś takiego może być potrzebne?Ktoś powie, że to ludzie wywołują wojnę.Tak to prawda.Ale jeśli Bóg nami kieruje to nie powinien dopuścić do wojny, w której umierają niewinni ludzie.Przykłady można mnożyć w nieskończoność.Jak Bóg, w postaci świadomej istoty, mógłby na to pozwolić albo wręcz tego chcieć?Nie wiem i nie chcę wiedzieć.Lepiej już przyjąć, że wszystko dzieje się samo, bo tak jest i już.Przynajmniej nie trzeba mieć o to do nikogo żalu.Czasem jak na to wszystko patrzę to myślę że i dla nas i dla całej tej planety byłoby lepiej, żeby ludzkość wyginęła całkiem.My nie musielibyśmy cierpieć, świat by odetchnął z ulgą a Bóg znalazłby sobie może jakąś mniej okrutną zabawę. Pozdrawiam serdecznie Odpowiedz Link Zgłoś
tilia7 Re: Moja ulubiona modlitwa - jako podsumowanie 02.09.09, 19:17 Ty, Panie tyle czasu masz, mieszkanie w chmurach i błękicie A ja na głowie mnóstwo spraw I na to wszystko jedno życie. A skoro wszystko lepiej wiesz Bo patrzysz na nas z lotu ptaka To powiedz czemu tak mi jest, Że czasem tylko siąść i płakać Ja się nie skarżę na swój los Potulna jestem jak baranek I tylko mam nadzieję, że... że chyba wiesz, co robisz, Panie. Ile mam grzechów? któż to wie... A do liczenia nie mam głowy Wszystkie darujesz mi i tak Nie jesteś przecież drobiazgowy Lecz czemu mnie do raju bram Prowadzisz drogą taką krętą I czemu wciąż doświadczasz tak Jak gdybyś chciał uczynić świętą Nie chcę się skarżyć na swój los Nie proszę więcej, niż dać możesz I ciągle mam nadzieję, że... Że chyba wiesz, co robisz, Boże. To życie minie jak zły sen Jak tragifarsa, komediodramat A gdy się zbudzę, westchnę - cóż To wszystko było chyba... zamiast Lecz póki co w zamęcie trwam Liczę na palcach lata szare I tylko czasem przemknie myśl Przecież nie jestem tu za karę. Dziś czuję się, jak mrówka gdy Czyjś but tratuje jej mrowisko Czemu mi dałeś wiarę w cud A potem odebrałeś wszystko. Ja się nie skarżę na swój los Choć wiem, jak będzie jutro rano Tyle powiedzieć chciałam ci Zamiast... pacierza na dobranoc Edyta Geppert oczywiście, jeśli ktoś by nie znał Odpowiedz Link Zgłoś
jaga123-0 Re: Moja ulubiona modlitwa - jako podsumowanie 02.09.09, 19:52 A piosenka Edyty Geppert Zamiast jest moją modlitwą Odpowiedz Link Zgłoś
osmiorniczka030 Re: Moja ulubiona modlitwa - jako podsumowanie 05.09.09, 18:39 Tilia! To bardzo ladna rozmowa z Bogiem... Ile razy ja z Nim tak rozmawialam! Ale nie bylabym soba, gdybym i ja nie napisala swojej modlitwy na koniec: Zawsze, kiedy czuje sie bardzo slaba i samotna, staram sie myslec tak... Pan jest mocą swojego ludu, Pieśnią moją jest Pan, Moja tarcza i moja moc, On jest mym Bogiem, nie jestem sam, W Nim moja siła, nie jestem sam. To taka piesn z piekna melodia. I jeszcze jedna piesn: Z Tobą ciemność nie będzie ciemna wokół mnie, A noc tak jak dzień zajaśnieje... Pozdrawiam. Odpowiedz Link Zgłoś
osmiorniczka030 Re: Dowody... 02.09.09, 19:19 Jago! Nie chcialam Cie urazic moimi przemysleniami. To sa tylko takie nasze gadki z Tilia. Uwierz mi, ja Cie naprawde doskonale rozumiem, bo sama przechodze przez to pieklo. Na twarzy mam rozne maski. Tu przywdzialam "maske misjonarza". Ale wewnatrz jestem takim samym "zrozpaczonym potworem", jak Ty. Zgadzam sie z tym, ze smierc jest sprawa Boza i miejmy nadzieje, ze kiedys sie dowiemy, po co Mu to wszystko naprawde bylo. Nie mysl, ze i mnie nie nachodza watpliwosci. Nie mysl, ze ja po nocach nie placze... Nie mysl, ze ja do Boga nie krzycze... Nie mysl, ze ja nie pytam, dlaczego... Ale jedyne logiczne wytlumaczenie, jakie jestem w stanie przyjac jest takie, ze zabral ich, bo chcial, zeby im wreszcie bylo naprawde dobrze, zeby szybciej od nas zobaczyli to wszystko, co nam przygotowal, a czego my nawet nie jestesmy sobie w stanie wyobrazic. I gleboko w to wierze, ze tak wlasnie jest. Pozdrawiam. Odpowiedz Link Zgłoś
tilia7 Re: Dowody... 02.09.09, 19:27 No proszę, i w ten oto sposób Jaga sprowokowała nas obie:misjonarza i antychrysta do pokazania ludzkiego oblicza... Odpowiedz Link Zgłoś
annubis74 Re: Dowody... 07.09.09, 18:33 Jago, Twój post bardzo mnie poruszył, choć wydawało mi się że zobojętniałam zupełnie na innych. Mogę sobie tylko wyobrażać jak strasznym przeżyciem jest strata dziecka - sama mam córeczkę i znam to drżenie serca kiedy Twoje dziecko walczy z jakąś banalną nawet chorobą, a co dopiero kiedy zdarzy się tragedia jaka zdarzyła się Tobie. Wiem, że żadne słowa nie sa w stanie pocieszyć w takiej chwili I jak najbardziej zgadzam się z Tobą, że wielkie osobiste cierpienie nie czyni nas wcale lepszymi, wręcz przeciwnie człowiek obojętnieje na innych. Wydaje mi się że byłam dobrym człowiekiem przed śmiercia mojej Mamy - pełnym współczucia dla innych, empatii, nie potrafiłam przejść obojętnie wobec cierpienia innych. A teraz... świat mi zobojętniał... Pozdrawiam Cię z całych sił Odpowiedz Link Zgłoś
tilia7 Re: Dowody... 02.09.09, 19:01 Witaj "Babciu Ośmiorniczko"(swoją drogą chyba jesteś babcią młodszą ode mnie:)) Hmm, dla mnie słowa "Jestem, który jestem" też są ważne i nie mogę zrozumieć, jak to jest, że rozumiemy je niby tak samo(Twoje:"nie próbuj mnie zrozumieć człowieku" zgadza się z moją opinią) a jednocześnie inaczej, bo Tobie nie wystarcza wiara i próbujesz Boga szukać w religii.A dla mnie właśnie tam Go najmniej albo wcale... I stąd też od razu przejście do drugiej kwestii: wiem, że Kościół dokładnie bada rzekome cuda zanim je uzna, a były i takie czasy, że wielu spłonęło na stosach za to, że im się wydawało, że widzą Matkę Boską czy inne objawienia.Ale dla mnie sam Kościół jest instytucją tak zakłamaną i mało wiarygodną, że niestety ich werdykt nic dla mnie nie znaczy.Myślę, że decyduje tu jak zwykle polityka i pieniądze.Tam gdzie się opłaci cud uznać to się go uznaje. Jeśli chodzi o przemianę Hostii w mięsień sercowy, to szczerze mówiąc wcale mnie to nie śmieszy.Uważam, że jest to odrażające i niesmaczne.Nie chciałabym nigdy być świadkiem takiego cudu.Przecież mógłby zesłać jakiegoś pięknego ptaka, gołębicę choćby?Światło?Anioła?Ale mięsień sercowy, no jest to okropne i tyle.Przepraszam. Że Boga się szuka sercem a nie z lupą, to zdaje się Ty nie rozumiesz a nie ja:)).Ja czuję, że to, w co wierzę jest słuszne, przynajmniej w ogólnym zarysie, bo oczywiście nie uzurpuje sobie prawa do posiadania dowodów,słuszne, logiczne,zgodne z moim wewnętrznym przekonaniem.Ja to CZUJĘ.I to mi wystarcza.Ufam sobie samej, swojej intuicji.To Ty szukasz dowodów, potwierdzeń, edyktów, cudów, objawień itd.W takiego Boga jak go przedstawia Kościół katolicki i inne, nie wierzę, trudno.Ale jeszcze raz powtarzam, że ogólnie wierzę, że COŚ jest. Niewierny Tomasz, no może trochę.Według mnie coś się dzieje z nasza energią po naszej śmierci i jej funkcjonowanie "tam", jej połączenie się z całością, odnalezienie swojego miejsca, jest dla mnie czymś w rodzaju wiecznego życia.Ale zmartwychwstanie ciała mnie nie przekonuje.Jest odrażające i bezsensowne,niepotrzebne.Jesteśmy materią, materia się rozkłada, zmienia w energię.Tyle. Słowa "błogosławieni, którzy nie widzieli a uwierzyli" nie do końca się do mnie odnoszą, bo ja nie widziałam a wierzę.Tyle tylko, że w to, co JA uważam za słuszne:) Zresztą zastąpiłam je ostatnio swoją wersją:"Błogosławieni, którzy niczego nie oczekują,albowiem nie będą rozczarowani"To moje nastawienie do świata wywołane rozgoryczeniem i żałobą.I ja nawet nie chciałabym, żeby Bóg był kimś, kto się wtrąca i kieruje naszym losem.Bo jeśli taki jest, to nawet wyższy zamysł nie usprawiedliwia tego, co nam robi.I nikt mnie nie przekona, że jest inaczej.Mam wolną wolę?No to może trzeba mnie było spytać czy chcę jak Hiob cierpieć w pokorze i zasłużyć na życie niebieskie, czy może wolę po prostu być szczęśliwa tutaj z ukochanym ŻYWYM człowiekiem przy boku:((( Pozdrawiam ciepło Odpowiedz Link Zgłoś
annubis74 Re: Dowody... 06.09.09, 21:26 droga ośmiorniczko co prawda sens dyskusji wierzącego z niewierzącym jest pewnie żaden, bo nie ma takiego punktu w którym spotkała by się Twoja bezgraniczna wiara i moje sceptyczne wątpliwości. To co piszesz jest pewnie przekonujace dla osób wierzących podobnie jak Ty, dla tych, którzy nie pytaja o sens, nie kwestionują, nie zgłaszaja wątpliwości. Choć moim zdaniem nic nie jest tak przerażajace jak ci którzy nie maja wątpliwości a wierzą że poznali prawdę objawiona. Z tego co pamiętam nawet Chrystus zwątpił wołając na krzyżu "Boże mój czemuś mnie opuścił"... Przytaczasz tu jako cuda jako dowody wiary - tak się składa że historia jest moja pasją - w średniowieczu, aby "pobudzić" religijną żarliwość - cuda "produkowano" masowo podobnie jak relikwie ponieważ miało miejsce masowe kupczenie relikwiami - do moich ulubionych przykładów relikwi należy szczebel z drabiny, która śniła się Jakubowi (mam nadzieję że nie pokręciłąm imienia)Mówisz o beatyfikacjach - myślę że wiara w cuda dotyczy takze osób wierzących - jakoś świadkami cudów nie są zazwyczaj osoby sceptyczne czy wątpiące Chętnie dałabym Ci się przekonać że jest miłosierny, kochający mnie Bóg który kieruje porzadkiem świat, ale to co piszesz nie przekona, obawiam sie, nikogo niewierzącego, wątpiacego, sceptycznego bo istota moich wątpliwości tkwi w czym innym niż znajomości tekstu biblijnego pozdrawiam Odpowiedz Link Zgłoś
osmiorniczka030 Re: Dowody... 06.09.09, 23:18 Witaj Annubis! Oczywiscie oszustwa zdarzaly sie kiedys i zdarzaja sie rowniez w dzisiejszych czasach, dlatego tez jak juz mowilam Kosciol prowadzi czesto calymi latami dokladne badania tych cudow. Jednak ja je nazywam raczej "sladami Boga." Ja tez dlugo bylam wobec nich sceptyczna i moja wiara wbrew pozorom nie wziela sie stad, ze uwierzylam w jakis cud. One byly raczej potwierdzeniem obranej przeze mnie drogi. I taki jest chyba ich cel. Pytasz,dlaczego cuda spotykaja tylko osoby wierzace? Mysle, ze to nieprawda, wielu niewierzacych uwierzylo, bo bylo swiadkami roznych cudow, czy mialo swoje wlasne prywatne doswiadczenia istnienia poza cialem, przezycia z pogranicza smierci, czy spotkania z osoba zmarla. Natomiast dusze czysccowe maja pozwolenie na ukazywanie sie osobom bardzo swiatobliwym z prostego powodu - aby uzyskac pomoc tychze osob. Bo oni sie za nich modla i w ten sposob przynosza ulge w cierpieniach, gdyz nasza szczera modlitwa ma po tamtej stronie olbrzymia wartosc. Niewierzacy raczej by im modlitwa nie pomogli... Pozdrawiam. Odpowiedz Link Zgłoś
annubis74 Re: Dowody... 07.09.09, 10:57 Droga Ośmiorniczko, ja nie mówię o oszustwach... po prostu zgadzamy się pewnie co do faktów a nie co do ich interpretacji. Dla Ciebie Biblia jest słowem bożym podyktowanym niemal przez samego Stwórcę - dla mnie jest tekstem o wartości mitologiczno-historyczno- filozoficznej napisanym przez ludzi i to niejako wybranych - oprócz relacji dotyczącej działalności Chrystusa zatwierdzonych przez Kościół istnieją teksty apokryficzne (min. Ewangelia wg Św. Tomasza - słyszał ktoś?) które nie znalazły się w kanonie zatwierdzonym przez Kościół. Nie mówiąc już o odkrytej niedawno Ewangelii wg JUdasza która powinna wg zrewolucjonizować spojrzenie na całą historię smierci Chrystusa. Wierzę że żył mężczyzna, Jezus Chrystus, który był wielkim myślicielem, filozofem, mędrcem i który za swoje zbyt śmiałe jak na owe czasy poglądy został skazany na śmierć. Myślę też że gdyby żył dziś to zostałby uznany za sekciarza, bo poglądy Chrystusa byłyby nie do przyjęcia dla obecnej hierarchii kościelnej. Cuda o których piszesz to moim zdaniem takie fiku miku, hokus pokus dla wszystkich niewiernych Tomaszów, którzy potrzebują dotknać i zobaczyć iwsadzić paluch aby uwierzyć. Ludzie potrzebują miejsc kultu, źródełek, relikwii czy nawet niegustownych dewocjonaliów kóre wzmacniałyby ich wiarę. Dla mnie zmartychwstanie ma miejsce corocznie na wiosnę w rozkwitajacej przyrodzie. Ludzie umierają, ludzie się rodzą. Cud narodzin, cud kiełkowania nowego życia z małej komóreczki to cud który przeżyłam na własnej skórze. To są cuda, a nie przemiana czegoś tam w mięsień sercowy (obrzydlistwo) W kontekście śmierci mojej Mamy te cuda mnie średnio pocieszają, ale wiem, że są i jeśli liczę na jakiś cud, to na to, ze w usmiechu mojej córeczki odnajdę uśmiech mojej Mamy.. może... kiedyś... Odpowiedz Link Zgłoś
tilia7 Re: Dowody... 07.09.09, 14:13 annubis74 z ust mi wyjęłaś jak zwykle i cieszę się bardzo, bo miałam pisac prawie słowow w słowo to samo:)To się mniej dzięki Tobie naklikam:) Ode mnie jeszcze odnośnie Biblii.Niedawno całkiem była straszna afera, bo Doda powiedziała, że Biblię spisali jacyś napruci, pijani itd.ludzie.No otóż ja się z nią zupełnie nie zgadzam w tej kwestii.Biblię pisali ludzie bardzo trzeźwi i to nie tylko w sensie trzeźwości od alkoholu czy narkotyków, ale przede wszystkim w sensie trzeźwości umysłu.Ludzie mądrzy, oczytani, znajacy problemy społeczne już wówczas występujące.Bo musieli faktycznie dokonac takiej selekcji tych tekstów, aby Kościołowi dac do ręki narzędzie- precyzyjne, skuteczne i straszne, bo tym jest biblia(oprócz oczywiście jej wartości kulturowo-literackich)-narzędziem Kościoła. Chrystus jako sekciarz...no istotnie tak by było.Zwłaszcza, że głosił kult cierpienia.A to nie jest nic dobrego i wbrew pozorom rodzi wiele zła a nie dobro.Równie wywrotowe poglądy głoszą dziś chocby rastafarianie, którzy mówią o chrzcie poprzez ogień, wolności itp.I nikt nie czyni z nich głównego nurtu religii choc wyznawców mają mnóstwo.I wcale nie tak bardzo róznią się ich opinie (oczywiście, jeśli się zna kontekst kulturowy) od tego, co głosił Jezus. I te cuda.No to jest dla mnie niepojęte, że ludzie wierzący w Boga, w jego wielkośc i nieograniczoną moc, naprawdę muszą szukac potwierdzeń w cudach typu "Matka Boska ukazała się na szybie" a nie widzą cudu we własnym ogrodzie na przykład,gdzie wszystko ma swiją kolej, swój czas, gdzie widac i narodziny i śmierc i ponowne narodziny, gdzie z wsadzonej do ziemi brzydkiej burej cebulki wyrasta najpierw kiełek i listki, potem gałązka i pąk a na końcu olśniewa nas idealnie piękny, kolorowy, proporcjonalny do bólu kwiat np. lilii.Czego jeszcze chcecie na litośc boską?Nie starcza refleksja nad tym skąd w tej cebulce te kolory, zapachy,proporcje? Odpowiedz Link Zgłoś
luna67 Re: Rozmowy o Bogu 05.09.09, 01:38 Hmmm...., niektorzy naukowcy twierdza, ze wielki wybuch w uniwersum dal poczatek zyciu (w co nie watpie, gdyz w bibli mozna tez o tym przeczytac). Ale sie zastanawialam; jak mogl powstac taki potworny wybuch z niczego. Jakim cudem ten przypadek (wedlug naukowcow) mialby doprowadzic do wielkiej eksplozji a ta miala by w milisekundzie przyczynic sie do powstania podstaw materi; kosmicznych i fizycznych zachowan, a te znowu do powstania galaktyk, slonc, planet itp. I jeszcze jeden przypadek sprawil (jeden na bilion to potegi entej), ze z martwej materi doszlo do jeszcze wiekszego cudu jakie jest zycie. Prawdopodobienstwo, ze ziemia powstala przez przypadek, jest z matematycznego punktu widzenia takie samo jak prawdopodobienstwo, ze po eksplozji drukarni bedzie lezal na wypalonej ziemi leksykon kilkutomowy (powstaly przy tym wybuchu). Odpowiedz Link Zgłoś
tilia7 Re: Rozmowy o Bogu 05.09.09, 08:31 Hmm, tak to niezwykłe, fakt.Cud natury po prostu.Ale rozumiem, że uważasz, że bardziej prawdopodobne jest to, że w owej "drukarni" po prostu ZNIKĄD wziął się wszechmocny, inteligentne, pełen zapału twórczego drukarz?:)))Tak po prostu był od zawsze?Niestety, niektórzy, w tym i ja, zadaję pytanie skąd się tam kurczę wziął? Odpowiedz Link Zgłoś
luna67 Re: Rozmowy o Bogu 05.09.09, 17:57 Uwazam, ze prawdopodobienstwo powstania przez przypadek leksykonu przy wybuchu drukarni bez uzycia sil boskich rowna sie zeru (tak samo odnosi sie do powstania zycia). Tak, wierze w Boga, w jego sile (energie) Boska (nie chodzi mi o staruszka z siwa glowa). Nasze rozumy sa za glupiutkie zeby zrozumiec, ze Bog byl od zawsze, gdyz widzimy, mierzymy i obliczamy nasz swiat materiany pod katem fizyki, chemi i matematyki panujacej tylko w naszym swiecie (w 3D wymiarze) materialnym. Nasza swiadomosc (duch) potrafi wiecej niz nam mogloby sie snic, ale jestesmy przez nasze ciala podporzadkowani temu swiatu i dopiero po smerci nasza dusza wraca do Boga, jest wszechwiedzaca i potrafi zrozumiec wszystko, co ukrywalo sie przed nasza swiadomoscia w cielesnym bycie. A podobno jest 10 wymiarow, ktore nigdy nie ujrzymy naszymi oczami materialnymi, ktore nie podlegaja naszym dzialaniom matematyki, chemi i fizyki. Fizyka kwantowa (nie do zrozumienia przez laikow) dowiodla na podstawie eksperymentow juz sprzed kilkudziesieciu laty (miedzy innymi Einstein), ze swiat materialny zbudowany jest z masy wibrujacej energi, a enerigia jest doslownie wszystkim co istnieje i nie podlega dzialaniu czasu, przestrzeni, silom fizyki, chemi i matematyki. Pytasz: "skad sie tam kurcze wziol?" Co stworzylo ta nasza energie? Odpowiedz od fizyka kwantowego brzmi: "ENERGIA (biliony razy silniejsza od naszej). Energia nie moze byc stworzona i zniszczona. Energia byla zawsze, jest i bedzie, a wszystko co istnieje jest jej przejawem". Idziesz do teologa i pytasz: kto/co stworzylo wszechswiat? a on odpowiada: "BOG, ktory byl od zawsze, jest i bedzie, nie moze byc stworzony i zniszczony, i stworzyl nas na obraz swoj i podobienstwo. Zauwaz, ze jest spojne wyjasnienie, zmodyfikowane inna terminologia. Jestesmy tu na ziemi uwiezieni w naszych cialach materialnych/energetycznych, i to nam przyslania spojrzenie na nasz swiat glebsza swiadomoscia, kim naprawde jestesmy. A jestesmy zrodlem niezniszczalnego i wiecznego BYTU, ktory pochodzi od Boga. Mozna by bylo w nieskonczonosc pisac..... Odpowiedz Link Zgłoś
tilia7 Re: Rozmowy o Bogu 05.09.09, 18:09 A tak, z taką wizją, to ja się całkiem zgadzam.Myślałam, że masz na myśli pana z siwą brodą.Ale jeśli mówisz o energii, wymiarach itp.to zupełnie co innego.To jest bliskie mojemu widzeniu Boga Odpowiedz Link Zgłoś
osmiorniczka030 Re: Rozmowy o Bogu 05.09.09, 18:25 Tilia, Ty mnie zawsze "rozbrajasz!" ;-) Jest i juz - wlasnie dlatego, ze jest Wszechmocny, Nieskonczony i Wiekuisty... Byl od zawsze i zawsze bedzie siedzial w tej swojej "drukarence" i drukowal sobie to "ksiazki", to "gazety", to "ulotki" i wszystko, co mu akurat przyjdzie do "glowy." ;-) To On istnieje poza czasem i poza przestrzenia, nie my. I tylko nasze ciala fizyczne umiescil w czasie i przezstrzeni, jak te rybki w akwarium, ktorym sie wydaje, ze sa takie madre, wszystko juz wiedza i ze swiat bez wody nie istnieje... Poza czasem jest wiecznosc - wieczne trwanie. On trwa wiecznie. "Jestem, ktory jestem", to "Ten, ktory byl, ktory jest i ktory bedzie." Pozdrawiam. Odpowiedz Link Zgłoś
tilia7 Re: Rozmowy o Bogu 05.09.09, 23:00 No cóż Ośmiorniczko, jeśli się dzięki mnie chociaż uśmiechnęłaś, to zrobiłam dobry uczynek:) Dla mnie to jednak nie to samo, starszy pan z brodą i cała doktryna religijna, a jakaś forma energii, która nadaje światu sens - bo ona jest światem i świat jest nią.W naszym rozumieniu Boga jest jedna zasadnicza i najbardziej podstawowa różnica.Ty uważasz, że jesteśmy My i Bóg i że to są oddzielne, różne byty.Że musimy zasłużyć na łaskę, na niebo, odcierpieć swoje, bo on tak chce itp.Ja uważam, że Bogiem jest wszystko, co powstało z tej energii(również my - nie w sensie, że trzeba nas czcić jak boga albo, że sami jesteśmy wszechmocni, nie,tylko w sensie, że on nas nie tworzy oddzielnie)i jednocześnie Bóg jest wszystkim.Jak już kiedyś pisałam:miliony, miliardy czy co tam jest większego,maleńkich cząsteczek:ludzie, zwierzęta, kamienie, planety, kosmos, woda- wszystko.To wszystko jest Bogiem, wszystko ma swoje miejsce w tej układance.Samo, pojedyncze,nie ma wielkiego znaczenia.Ale bez nawet najmniejszej z tych cząstek Bóg jest niepełny.Dlatego w moim pojęciu nie ma jakiegoś innego miejsca, do którego odchodzimy po śmierci, to jest dalej ten sam świat, zostaje nasza energia, zmienia się tylko forma bytu, bo obumiera materia.Nie ma nieba i piekła, tylko to nasze miejsce, do którego wrócimy,nasze miejsce w układance;a mimo to,to czy jesteśmy dobrzy czy źli jest bardzo ważne, bo poprzez nasze czyny bóg jest lepszy lub gorszy - gdyż to my go tworzymy. Odpowiedz Link Zgłoś
osmiorniczka030 Re: Rozmowy o Bogu 06.09.09, 00:17 Witaj... Podziwiam Cie Tilia, naprawde. Niezaleznie od tego, jak bardzo roznimy sie w naszych pogladach, jestes prawdziwym, poszukujacym "malym filozofem" :-) Ja jeszcze chcialam dodac takie male sprostowanie... Ja zawsze to podkreslam, ze wcale nie uwazam Boga za pana z broda, ani moja religia tak Go nie przedstawia. Tak tylko malarze przedstawiaja Go na obrazach. Ja tez uwazam Go za rodzaj wielkiej, inteligentnej sily. Wedlug mnie masz tez duzo racji w tym, ze Bog jest we wszystkim, bo i ja Go tak postrzegam. Roznica miedzy nami polega na tym, ze Ty uwazasz, iz Bog sklada sie z nas i wszystkiego, co jest na tym swiecie, ze nie moze istniec samodzielnie. A ja uwazam, ze jest zarowno wewnatrz nas, jak i na zewnatrz i ze moze istniec niezaleznie od nas tak, jak istnial zanim stworzyl nas i caly swiat. Ty uwazasz, ze stworzyl nas, albo tez sie sami stworzylismy z Niego i nie obchodzi Go, co sie u nas dzieje, a ja uwazam, ze wlasnie Go obchodzi i sie nami interesuje, co jednak nie znaczy, ze spelni kazda nasza zachcianke. Tak, jak rodzic nie spelnia kazdej zachcianki swego dziecka. Uwazam tez, ze gdyby nic nas nie czekalo po smierci, to te nasze wybory miedzy dobrem, a zlem nie mialyby zadnego znaczenia. Nie byloby tez zadnej sprawiedliwosci. Nie zawsze potrafie zrozumiec kazdy Bozy zamysl, ale tak, jak napisalas - mysle, ze o to wlasnie chodzi, iz nie mamy wszystkiego wiedziec. Zreszta mowil o tym sam Chrystus: "Nie ma nic tajemnego, co by sie objawic nie mialo i nic nie stalo sie ukrytym, ale po to, zeby na jaw wyszlo". Wierze, ze tak sie kiedys stanie. Pozdrawiam. Odpowiedz Link Zgłoś
osmiorniczka030 Re: Rozmowy o Bogu 05.09.09, 18:07 Witaj... Uwazam, ze masz duzo racji w tym, co piszesz. Oprocz calego Wszechswiata jest rowniez organizm ludzki i kazdy inny organizm na tym swiecie, ktorego komorki i wszystkie uklady wewnetrzne dzialaja, niczym "program komputerowy". Oprocz tego mamy doskonale warunki do istnienia. Potrzebujemy pozywienia - no to je mamy w postaci roslin i zwierzat, potrzebujemy wody, no to ja mamy, potrzebujemy odpowiedniej temperatury, cisnienia, no to mamy parasol ochronny w postaci atmosfery, ktory chroni nas, by sloneczko za bardzo nie przypiekalo, lody nie zmrozily, cisnienie nie porozrywalo lub by nas nie pozabijaly "spadajace gwiazdy". Mamy tez grawitacje, bysmy nie pofruneli hen, w kosmos... Oczywiscie powie ktos, ze jest zupelnie na odwrot - ze istniejemy wlasnie dzieki temu, ze takie warunki zaistnialy. Czyli ze nastapilo po sobie tyle przypadkow. Ja osobiscie uwazam, ze swiat ma swojego Projektanta. Sprawa dyskusyjna jest, jak ten Projektant ten swiat stworzyl, co bylo pierwsze. Jednak nie mam watpliwosci co do istnienia tego Projektanta. Gdyby byl to naprawde przypadek, to nie byloby w tym wszystkim takiego bardzo przemyslanego ladu, takiej logiki, porzadku, takiej rownowagi, czy organizmow, ktore pod wzgledem biologicznym funkcjonuja, niczym "programy komputerowe". Wedlug mnie, to nie przypadek za przypadkiem, ale dzielo wielce inteligentnej sily. Pozdrawiam. Odpowiedz Link Zgłoś
first.marionetka Re: Rozmowy o Bogu 05.09.09, 18:40 Dla mnie dziwne jest to, że pomimo rozwijającej się techniki, technologii, informatyki itp. nadal jesteśmy tacy pozostawieni swojej intuicji, swojemu myśleniu, odczuwaniu w kwestii BOGA, sensu życia, śmierci. Ile osób tyle zdań, domysłów, założeń. Pozostaje wiara, jak od wieków. Niby są lektury mówiące o życiu po śmierci , rozwijające naszą świadomość, ale nadal jest potrzebna do tego wiara. Bo to mogło być sugestywne odczuwanie drugiego człowieka, a nie prawda jednoznaczna. Nadal pozostaję małym, nieoświeconym człowieczkiem, wobec wielkości Boga, wszechświata, śmierci..................... Odpowiedz Link Zgłoś
luna67 Re: Rozmowy o Bogu 05.09.09, 19:20 First.marionetka, nie jestes malym nieoswieconym czlowiekiem, jestes czastka Boga, tak jak kazdy czlowiek na tym swiecie, i my wszyscy do kupy wzieci jestesmy jakby caloscia polaczona niewidzialna sila Boska, ktora od niego pochodzi, a wiec; ty to tak jak ja i odwrotnie; "...i kochaj blizniego swego jak siebie samego":-) Nie jestes sama, a tylko odgrodzona przez cialo fizyczne od innych i Boga. Pamietaj, ze nasze samopoczucie, mysli, samokrytyka, pragnienia, milosc robia z nas to, kim jestesmy. Musisz uwierzyc w swoje mozliwosci, ze jestes niepowtarzalna istota nie tylko dla swiata ale i dla Boga. Jak mialam 4,5 roku bylam po tamtej stronie..... i uwierz mi, ze jakbym nie miala tego przezycia to tez bym miala watpliwosci. I nie mow mi prosze, ze mi jest latwiej z tym doswiadczeniem. To ty masz nademna duza przewage: "...blogoslawieni ci, ktorzy nie widzieli, a uwierzyli", czyli ja juz tego blogoslawienstwa nie zaznam i musze cos innego kombinowac w moim zyciu cielesnym, zebym nie stanela przed Bogiem z pustymi rekami:-) Odpowiedz Link Zgłoś
jaga_12 Re: Rozmowy o Bogu 05.09.09, 23:34 Luna, czy możesz opowiedzieć o swoim doświadczeniu? Odpowiedz Link Zgłoś
luna67 Re: Rozmowy o Bogu 06.09.09, 18:52 Jaga_12, przeczytaj: "A tyle bylo znakow na ziemi, a my bylismy slepi" (pod koniec zamiescilam link) Wiem, ze to nie byl sen albo majaczenie (bylam w smierci klinicznej), to bylo wiecej niz terazniejsza rzeczywistos, bardziej realne niz przezycia sprzed godziny, a minelo kilkadziesiat lat. Pamietam kazdy szczegol..., i tesknie do tego miejscia do tych przezyc..... Odpowiedz Link Zgłoś
tilia7 Re: Rozmowy o Bogu 05.09.09, 23:02 Więc może o to chodzi, że mamy nie wiedzieć. Odpowiedz Link Zgłoś
mala_1984 Re: Rozmowy o Bogu 10.09.09, 22:21 Dziś przeczytałam, że Bóg doświadcza ludzi cierpieniem tu na ziemi, dlatego, że cierpienie w czyścu jest niewyobrażalnie bolesne. Bóg kocha człowieka, dlatego chce mu w jak największym stopniu zaoszczędzić tego cierpienia. Im większe cierpienie na Ziemi w życiu doczesnym, tym mniejsze w czyścu. Ponadto podobno dusza strasznie cierpi, gdy jej bliscy rozpaczają, więzią wtedy duszę, która przeżywa wówczas straszne cierpienia... Co tym myślicie???? Nie chcę skazywać mamy na męki przez mój egoizm... Przez mój ból... Ważna jest też modlitwa. Ciężko mi się modlić. Zazwyczaj robię to na siłę. Dla mamy. Mam nadzieję, że to też się liczy. Odpowiedz Link Zgłoś
tilia7 Re: Rozmowy o Bogu 10.09.09, 22:33 Hmm, czyli Bóg już z góry wie, że lepiej mnie na wszelki wypadek ukarać cierpieniem teraz, żebym nie cierpiała potem.A za co mnie tak karze, jeśli mogę spytać?No dobrze, nie jestem idealna, mam swoje wady,popełniłam w życiu parę błędów, ale nie zrobiłam nic takiego, za co miałabym płacić takim bólem.Nie wiem, jak miałyby wyglądać cierpienia w czyśćcu, skoro te na ziemi są niby łagodniejsze.Ja czuję się, jak w piekle,bardzo mi przykro. Co do cierpienia duszy, kiedy bliscy rozpaczają.Uważam, że to jest bzdura.Bo niby co, mam się radować, że straciłam ukochanego człowieka?Czy udawać, że wszystko jest ok?Wszystkie narody, wszystkie kultury od pierwotnych poczynając znają coś takiego, jak okres żałoby.I z całym szacunkiem dla wszystkich dusz po tamtej stronie, ale my tutaj pozostali też chyba jesteśmy ważni.I skoro czujemy rozpacz po stracie to chyba wolno nam ją przeżyć? Odpowiedz Link Zgłoś
edzia764 Re: Rozmowy o Bogu 10.09.09, 22:57 Tilia ...masz rację ... mamy prawo przezyc żałobę, w taki sposób jaki nam odpowiada .... Nie pytaj Boga o drogę do nieba, bo wskaże Ci najtrudniejsszą… Stanisław Jerzy Lec Pozdrawiam Cie serdecznie Irena Odpowiedz Link Zgłoś
grazyna1965 Re: Rozmowy o Bogu 11.09.09, 00:04 Czytam te rozmowy o Bogu od początku, nie pisałam wcześniej bo po prostu nie mam ani takiej wiedzy, ani siły na takie rozmowy. Ale dzisiaj pozwalam sobie zabrać głos.Chcę sie odnieść do naszego cierpienia. Czy jest możliwe aby Bóg w ten sposób przygotowywał nas do pobytu w czyśćcu? Wątpię..jeśli jest miłosierny, dobry, kocha nas, ludzi to nie wierzę w to aby miał coś z ,,tym" wspólnego. Bo czy byłoby wtedy możliwe modlenie się do Niego? ,,Zabrał" nam bliskich a my modlimy się i szukamy ratunku u Niego? Nie wiem jak jest naprawdę, z resztą nikt na świecie nie ma takiej wiedzy, ale jeśli wlaśnie to Bóg jest moim ratunkiem i pomocą w tym jakże okrutnym dla mnie życiu to ja chcę myśleć, że Bóg nie jest temu winien. Nie wiem dlaczego straciłam moje jedyne dziecko, nie mogę tego ogarnąć ani rozumem ani sercem, ale to właśnie wiara pozwala mi teraz na życie. Nie mogę inaczej myśleć bo zwariuję. Nie wiem jak Wy ale ja codziennie szukam motywacji do przezycia kolejnego dnia, ,,układam myśli",żyję i czekam na dzień kiedy spotkam się z moim dzieckiem. Na początku byłam zła na Boga, rozżalona i rozczarowana..no bo jakże to? Ukarał mnie pozwalając na to żeby Patra umarła. Dziś, po 19 miesiącach, myślę, że Bóg nie miał z tym nic wspólnego. To człowiek, kierowca zabił moje dziecko, nie Bóg. I dlatego teraz mogę się modlić do Niego o szczęście dla Patryni, o Jej spokój i o to żebyśmy mogły się Tam spotkać.Błagam Go o jeszcze jedną szansę, na życie z moim dzieckiem. Gdziekolwiek teraz jest moja Patra to ja chcę być z Nią.Tylko to się liczy dla mnie. I pocieszające jest to, że umrę, kiedyś. Wszyscy umrzemy, to tylko kwestia czasu. Może to być nawet jutro.. Co do żałoby i tego, że nasza rozpacz przeszkadza zmarłym, tez nie mogę się zgodzić. Przecież nie będziemy udawać, że jest nam dobrze, że jest ok. Bo nie jest. Pękają nam serca, tęsknimy do bólu..jak nie płakać? Jestem pewna, że moja Patra rozumie to, przecież gdybym to ja umarła to też rozpaczałaby. Czy mialabym Jej za złe to? Nie. I Ona też nie ma. Pewnie martwi się widząc mnie w takim stanie, ale rozumie i wspiera na każdym kroku. Na pewno pomaga mi jak tylko może. To Ona pomogła mi podjąć decyzję o powrocie do pracy bo wiedziała, że tylko w ten sposób będę mogła przetrwać. Wróciłam po 6 miesiącach choć byłam już zdecydowana rzucić tę pracę. Ale pewnego dnia poczułam, że Patra chce żebym wróciła. Nie potrafię tego wytłumaczyć racjonalnie ale tak się ,,zadziało", że przyjęłam propozycję mojego szefa. Teraz tyram od rana o wieczora ale czuję wewnętrznie, że to była najlepsza moja decyzja od śmierci Patry. A już miałam taki stan, w którym nie widziałam innego wyjścia poza moją śmiercią. Przeżyłam te 19 miesięcy, pracuję, czuję, że mogę jeszcze zrobić coś dobrego w życiu, choćby miało ono trwać tylko chwilę. Jest mi ciężko, bardzo ciężko ale już wiem, że muszę tę resztę życia przeżyć dobrze, najlepiej jak tylko potrafię. A że nie mam inngo pomysłu na swoje życie jak tylko praca to..pracuję. I wiecie co? Ja też czuję obecność Patry przy mnie. Kiedy już nie mam siły, jestem tak strasznie wyczerpana psychicznie i fizycznie to zwracam się do Boga, proszę Go o siły na kolejny dzień.Czasami proszę Patrynię o wsparcie, o jakiś znak,o sen. Już nie śni mi się ale i tak wiem, że jest przy mnie. I czeka na mnie. Jeśli nie wiara to co? Obłęd? Szpital? Samobójstwo? Być może ktoś powie, że ta wiara w Boga to brak innego wyjścia w tej strasznie trudnej sytuacji, że to nasza ,,deksa ratunkowa". Tak, to prawda. Tak własnie się ratuję, robię to dla siebie i dla Patry. Z resztą wszystko co robię jest z myślą o moim dziecku. Może Bóg mi pomoże odnależć moje dziecko Tam gdzie pójdę kiedyś? Przecież jest dobry i miłosierny. Dobranoc Grażyna, mama Patryni Odpowiedz Link Zgłoś
edzia764 Re: Rozmowy o Bogu 10.09.09, 22:52 cierpienie jest jak dźwięk dzwonka, który wzywa nas do modlitwy ….. Chiara Lubich Mala ... wszystko sie liczy. Postepuj tak, jak wskazuje Ci serce ... zycze wytrwałości ...Irena Odpowiedz Link Zgłoś
maretta111 Re: Rozmowy o Bogu 11.09.09, 08:58 Może i jest czyściec, może mój brat cierpi widząc mój ból,ale ja inaczej nie potrafię , bo kocham go teraz może jeszcze bardziej bo go obok nie ma"każda nieobecność osoby ukochanej ukaże w niej to co najbardziej cenimy". Kiedyż koleżanka mi "dowaliła" pisząc że w Stanach to tak mocno żałoby się nie przeżywa, że ja przesadzam itp. Ja myślę że to kwestia indywidualna a nie narodowa, cierpię i już nikt i nic tego nie zmieni. Odpowiedz Link Zgłoś
halas1961 Re: Rozmowy o Bogu - do Grazynki 11.09.09, 10:06 Kochana Grazynko Dziekuje Ci za te slowa. Ujelas w nich cala moja nadzieje i mysli w taki wlasnie sposob jak i ja bym chciala powiedziec. Tylko u mnie jeszcze pracy konkretnej brak. Ale zrobilam krok naprzod:) Zapisalam sie na prawo jazdy:) Mam nazdieje, ze Agatka bedzie czuwac i nie bede zdawala 10 razy:) Halina-mama Agatki Odpowiedz Link Zgłoś
grazyna1965 Re: Rozmowy o Bogu - do Halinki 13.09.09, 00:04 Halinko, cieszę się, że zrobiłaś krok na przód..chociaż mnie się wydaje, że Ty tych kroków już masz zdecydowanie więcej:)I chyba ja też, choć nie tak dawno myślałam,że nie jestem w stanie już nic zrobić.Ale jakoś trwamy Halinko, dzień po dniu,godzina po godzinie. Czasami cofamy się, zapadamy, wpadamy w jakąś otchłań..ale coś sprawia, że jednak trwamy. Nie wiem czy to wiara w to, że spotkamy się z naszymi dziećmi czy miłość naszych Córeczek czy jeszcze coś..Myślę Halinko,że każdy dzień przybliża nas do naszych Dzieci. To jest dla mnie najważniejsze, ważniejsze od wszystkich innych rzeczy na tym świecie. Ale muszę czekać, niestety. Kiedyś nie mogłam nawet myśleć o śmierci, tak bardzo bałam się, że musiałabym zostawić Patrynię. A teraz? Teraz myślę o swojej śmierci bardzo często, jestem na to przygotowana bo wiem, że Tam jest moja Patrynia. I kiedyś Tam pójdę, będę z moim dzieckiem. Ale wiem też, że każdy dzień tutaj muszę przeżyć dobrze, na ile to jest możliwe. Jest mi trudno, czasami tak źle, że proszę Boga o jak najszybszą śmierć, zapominając o tym, że i tutaj mam męża, siostrę i rodziców. Ale Tam jest Patrynia, którą kocham najbardziej,i to z Nią chciałabym być. Dlatego to jest takie trudne Halinko. Z resztą sama wiesz jak to jest. Takie rozdwojenie. Chciałoby się być i tu i Tam, ale tak się nie da, niestety. Dlatego muszę czekać. Nie mogę o tym rozmawiać z nikim kto nie przeżył rozstania ze swoim dzieckiem, bo nie jest w stanie zrozumieć mnie. Dla kogoś kto nie stracił swojego dziecka może to wydać się ezgaltacją, histerią albo jeszcze czymś innym. Ale wiem, że Ty Halinko i wiele innych osób tutaj rozumie mnie, a to bardzo dużo. Tak jak napisałaś kiedyś, tutaj możemy pisać co czujemy, możemy wykrzyczeć swój ból, swoją złość, możemy znaleźć zrozumienie a czasami nawet coś więcej. Możemy czerpać siły. Dlatego też to miejsce jest szczgólne, inne od wszystkich. Pozdrawiam cieplutko Grażyna, mama Patryni Odpowiedz Link Zgłoś
annubis74 Re: Rozmowy o Bogu 11.09.09, 12:34 poraziła mnie ta fantastyczna wersja bożej miłości to ja proszę by mnie wyłaczył ze swej miłości a po śmierci to chcę się zapaść w nicość, w ciemność, w nieświadomość i tyle cos mi jednak w tej teorii nie pasuje mamy chyba zbyt wielkie wobrażenie o sobie, chcemy wierzyć że bóg wybrał nas w jakimś celu, żebyśmy pocierpieli teraz to nas wzmocni na przyszłość - taki rodzaj boskiej szczepionki tylko co z tymi których nam odbiera po to byśmyy mieli szansę poprawcować nad naszym charakterem czy naprawdę moja Mama straciła życie, zebym ja mogła mniej ciepieć w czyśćcu - jeśli chodzi o mnie to mogłabym wylądować w piekle jeśli to miałoby zwrócić mojej Mamie życie Odpowiedz Link Zgłoś
pajak_net Re: Rozmowy o Bogu 11.09.09, 13:39 życia nikt już jej tu nie zwróci.Ale czy nie lepiej popravcować nad soba,by kiedyś znowu być gdzieś razem z nią, niż błąkać się po jakichś ciemnościach (na wypadek, gdyby jednak się okazało,ze nadal istniejecie)? Odpowiedz Link Zgłoś
annubis74 Re: Rozmowy o Bogu 13.09.09, 09:04 wiesz, odrzuca mnie od czegoś takiego jak wiara "na wszelki wypadek" jest takie przysłowie "Panu Bogu świeczke i diabłu ogarek" na wszelki wypadek... Odpowiedz Link Zgłoś
osmiorniczka030 Re: Rozmowy o Bogu 12.09.09, 17:06 Witaj Annubis! Nie, Twoja mama stracila zycie, bo czeka to kazdego z nas. Smierc jest jedynie brama do innego wymiaru zycia. Nasz swiat jest pelen zla, bolu nieszczescia, lez i cierpienia. Nasze ciala sie starzeja, w koncu umieraja, rozkladaja. Ale po smierci, jesli tylko tego zechcemy, mozemy sie znalezc w miejscu wiecznego szczescia. Jak wielkiego? Swiety Pawel Apostol powiedzial "ani oko nie widzialo, ani ucho nie slyszalo, ani serce czlowieka nie zdolalo pojac, jak wielkie rzeczy przygotowal Bog tym, ktorzy Go miluja." Staram sie z calych swoich sil w to wierzyc. Wiem, ze dla Ciebie pewnie to zadne pocieszenie, ale ja nie potrafie inaczej. Mozemy mu wierzyc albo nie. Ja wierze, ze tak wlasnie bedzie i ze nasi rodzice nadal zyja. A co do tego zbyt wielkiego mniemania o sobie... Wydaje mi sie, ze gdybysmy zupelnie nic nie znaczyli, nie zostalibysmy obdarzeni inteligencja, czy miloscia. Powiem Ci, ze ja tez mam czasami takie mysli, ze chcialabym nie istniec, zapasc sie pod ziemie, zasnac i juz sie wiecej nie obudzic, zeby tylko nic nie czuc, zeby tylko nie wiedziec, zeby tylko zwrocic Tacie zycie... Pozdrawiam. Odpowiedz Link Zgłoś
annubis74 Re: Rozmowy o Bogu 13.09.09, 09:02 Moja Mama straciła życie bo miała pecha zachorować na rzadką chorobę a poza tym przez opieszałość i zaniechanie lekarzy - tyle w wymiarze ziemskim kiedy odchodzili moi dziadkowie miałam poczucie straty, bólu, smutku, ale nie takiej dojmujacej krzywdy jak teraz - moja Mama miała 61 lat ale nie była osobą starą, a nawet starszą. Była pełna życia, energii, siły, radości... Mogła wnosić jeszcze tyle dobra, tyle szczęścia w życie innych. Nie sądzisz że takie osoby bardziej przydałyby się na tym "padole łez" niż w jakimś hipotetycznym niebie gdzie rzekomo gości samo dobro? Mam poczucie, że życie mojej Mamy nie dopełniło się naturalnie, ale zostało nienaturalnie, brutalnie przerwane - jakby los chciał powiedzieć: no tak, dobrze juz było, więc spróbujmy teraz czegoś innego... Więc dla mnie nie jest to naturalna kolej rzeczy... Wisz ośmiorniczko, w jednym z postów napisałaś że każdy z nas zakłada "maski" takze w żałobie - oczywiscie słowo maski nie zakłada hipokryzji - czytając Twoje żarliwe wpisy mam wrazenie ze są Ci one potrzebne by wzmacniać w to co wierzysz wbrew wątpliwościom. Rozumiem to, ale u mnie przeważają wątpliwości. Pozdrawiam Odpowiedz Link Zgłoś
osmiorniczka030 Re: Rozmowy o Bogu 11.09.09, 15:07 Witaj! Uwazam, jest w tym duzo racji. Moim zdaniem tu, na Ziemi poznajemy zarowno smak Nieba, jak i Piekla, przechodzimy tez czesciowy Czysciec. Nasze ziemskie cierpienia przyjete na siebie dobrowolnie (jak Krzyz, ktory dobrowolnie wzial na siebie Chrystus) paradoksalnie pomagaja nam w osiagnieciu Zbawienia: "Jesli kto chce pojsc za mna, niech sie zaprze samego siebie, niech wezmie krzyz swoj na kazdy dzien i niech Mnie nasladuje." Im wiecej cierpienia "tu", tym szybsze nasze oczyszczenie "tam". W tym sensie kazda tragedia moze nam ogromnie pomoc. Jezeli wierzyc temu, co o smierci i cierpieniu mowia dusze czysccowe, to Meczennicy, ktorzy oddali zycie dla Boga odbyli swoj Czysciec na Ziemi i po smierci poszli od razu do Nieba. Dlaczego nie mialoby to spotkac wielu naszych Zmarlych? Wiele osob ma zal do Boga. Mi natomiast zal jest Boga. Uwazamy, ze Bog jest winien calemu Zlu na tym swiecie, ale nie chcemy zauwazyc, ze istnieje jeszcze Szatan, ktory do Zla namawia. Zapominamy, ze podstawowym celem Szatana jest przekonanie ludzi o tym, ze go nie ma. A moim zdaniem to jest tak, ze Bog jedynie to Zlo dopuszcza... Ziemia jest arena, na ktorej Zlo wciaz toczy walke z Dobrem. W jakim celu? Byc moze wlasnie o nas. Byc moze to my mamy zdecydowac, w ktorej druzynie gramy... Zapominamy tez o tym, ze cierpienia i smierc wziely sie na swiecie dlatego, ze czlowiek popelnil grzech pychy, chcial dorownac Bogu, myslal, ze sam moze decydowac o tym, co dla niego dobre, a co zle, uznal, ze Bog mu jest do tego niepotrzebny. Odwracajac sie od Boga, sami wybralismy droge grzechu, smierci i cierpienia. I nadal nie potrafimy wyciagac z tego wnioskow, nadal stawiamy sie ponad Boga, a w Nim samym wciaz upatrujemy czesto jedynie przyczyne wszystkich naszych nieszczesc. Mowienie o tym, ze wcale nie grzeszymy lub, ze mamy malutko grzeszkow, czy tez przekonanie o tym, ze Bog i tak mnie zbawi bez odrobiny checi z mojej strony jest wlasnie grzechem pychy stojacym na pierwszym miejscu wsrod grzechow glownych. Poza tym pamietajmy, ze punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia... Dla nas smierc, to wielka tragedia, ale dla naszych bliskich zmarlych, to wielkie szczescie. Dusze czysccowe mowia o tym, iz dzien smierci jest to "najwazniejszy dzien w ich zyciu," takie "ponowne narodziny". Oni juz wiedza, ze jest zycie, oni juz wiedza, jak tam jest pieknie, oni juz wiedza, ze za jakis czas bedziemy znow razem. Milosierdzie Boze wcale nie polega na tym, ze Bog bedzie spelnial nasze zachcianki, ale polega na tym, ze Bog jest gotowy nas przyjac i pozwala nam oczyscic sie z grzechow. Bo inaczej nie da sie stanac przed Bogiem. Zadna niedoskonala dusza nie wejdzie do Nieba. Stad ten Czysciec. Ale cierpienia czysccowe sa troche inne. Zadna dusza z Czyscca, ktora poznala juz Boga i wie, ze zycie nie konczy sie w momencie smierci i poznala juz "tamten swiat," nie wrocilaby na Ziemie. Nie dlatego, ze nas nie kocha, ale dlatego, ze wie, jak tam jest. Chce jak najszybciej sie oczyscic i po tamtej stronie czekac na swoich bliskich. Cierpienia czysccowe sa inne, niz te na Ziemi. Sa spowodowane niemozliwoscia ogladania Boga, ktorego juz poznaly. Nie wiem nic na temat tego, czy nasza zaloba jest dla naszych bliskich zmarlych jakas przeszkoda. Wiem, ze gdybym to ja znalazla sie po tamtej stronie i nie mogla nic powiedziec, ani napisac, to widzac, jak bardzo moi bliscy cierpia, zrobilabym wszystko, by przeczytali oni cos waznego, jakas ksiazke, czy wazny tekst, obejrzeli jakis wyjatkowy program, uslyszeli cos pokrzepiajacego, czy spotkali na swej drodze odpowiednia osobe i w ten sposob znalezli odrobine nadziei i pocieszenia. Ja wole wierzyc w to, ze tak wlasnie sie dzieje, niz obawiac sie, ze moje lzy komus gdzies w czyms przeszkadzaja. Pozdrawiam. Odpowiedz Link Zgłoś
mala_1984 Re: Rozmowy o Bogu 11.09.09, 16:51 Ja mysle, ze my cierpiacy jestesmy strasznymi egoistami. Myslimy tylko o wlasnym bolu, o wlasnym cierpieniu. Zakladamy, że Boga nie ma, a co jesli jednak jest??????? Czy niewarto sie zastanowic, ze jesli to wszystko prawda to skazujemy bliskich na meki. Obrazamy sie na Boga, nie modlimy sie i w ten sposob nie robimy sobie najwiekszej krzywdy, tylko wlasnie naszym bliskim. Oni podobno nie moga w zaden sposob sobie pomoc i tylko nasza modlitwa moze im pomoc, nawet wystarczy krotka, ale aby byla. I wiem, ze pisaliscie, ze myslenie o ukochanych to pewnego rodzaju modlitwa. Jednak to nie to samo. Bo wlasnie chodzi o to, aby przemoc zal, zlosc, bunt i modlic sie. Ja nie robie tego dla siebie, aby moje cierpienie bylo mniejsze w czyscu. Robie to dla mamy. Aby skrocic jej cierpienie. Bo mozemy zakladac, ze Boga nie ma, ale co sie stanie jezeli jednak jest...... Tak jak pisze osmiorniczka, to szatan podsuwa nam te zle mysli o Bogu, dziala i zaciera rece. Pamietajmy, ze szatan walczy o kazda dusze w czyscu. Moja mama byla bardzo dobrym, kochajacym czlowiekiem. Wszyscy mowili, ze odrazu pojdzie do nieba. Ksiadz na pogrzebie powiedzial cos co bardzo mnie poruszylo. Powiedzial, aby modlic sie za zmarlych, bo tak naprawde nie wiemy jaki teraz jest ich stan. Dla nas byli najukochanszy, ale byli tez zwyklymi ludzmi, zatem grzeszyli. Mysle dlatego tez, ze modlitwa jest bardzo bardzo wazna. Mi jest bardzo, bardzo trudno porzucic egozim, chce rozpaczac to rozpaczam, ale to nie przeszkadza rowniez sie pomodlic. Odpowiedz Link Zgłoś
tilia7 Re: Rozmowy o Bogu 11.09.09, 18:44 Ja myślę, że w żałobie jest to normalny stan, że się buntujemy, wściekamy, oskarżamy wszystko i wszystkich, nie potrafimy poradzić sobie z bólem i rozpaczą, więc pytamy, kto za to odpowiada i jaki to ma sens.Jeśli ktoś tego nigdy nie czuł, ale tak naprawdę i szczerze, to zastanawiam się czy przeżywa żałobę, czy tylko pisze na forum.Bo nawet najbardziej wierzące osoby, które tu są,mają momenty załamania, kiedy się złoszczą, buntują i krzyczą na Boga, w jakikolwiek sposób by Go pojmowały.Mało tego, Bóg ma sens tylko wtedy, jeśli potrafi ten ból zrozumieć.Jeśli jest, i jak chcecie jest "Istotą" a nie po prostu "kosmiczną układanką" to powinien mieć na tyle rozumu i/lub miłosierdzia, żeby zrozumieć skąd ten nasz ból i wściekłość wynikają. Poza tym kłótnia z bogiem też jest rozmową, a to oznacza, że też jest modlitwą.Jeśli kochałam kogoś i teraz za tym kimś płaczę i wściekam się, to swoimi emocjami daję świadectwo, że to była dla mnie osoba dobra, kochana, troskliwa, niezastąpiona.Czyli modlę się za nią tylko inaczej.Przypominam, że nawet Wasz biblijny Bóg najbardziej ukochał te dzieci, które błądzą w drodze do Niego. Odpowiedz Link Zgłoś
mala_1984 Re: Rozmowy o Bogu 11.09.09, 19:54 Piszesz "Jeśli ktoś tego nigdy nie czuł, ale tak naprawdę i szczerze, to zastanawiam się czy przeżywa żałobę, czy tylko pisze na forum." To ja nie przezywam szczerze i naprawde zaloby a tutaj jestem dla rozrywki????????????????????????????? Czytalam Twoje wypowiedzi za kazdym razem jak cos pisalas i nie spodziewalam sie po Tobie takich slow. Jak tak mozna??? Nie masz pojecia NIC o mojej zalobie, moim bolu i rozpaczy. Ja nie mam pojecia o Twoim bolu, ale czy Cie oceniam, czy pisze, ze Twoja zaloba jest NIESZCZERA?????????????????????????? Naprawde pytam JAK TAK MOZNA??????????????????????????????? To ze pisze, abysmy sie modlili do Boga to znaczy, ze przestalam cierpiec, ze udaje????????????? Naprawde nie pojmuje dlaczego tak napisalas. Musze Ci powiedziec, ze moja wiara bardzo, ale to bardzo podupadla. Przestalam chodzic do kosciola, bo sprawia mi to tyle bolu, ze potem musze dochodzic do siebie dlugo. Napisalam tylko co czuje, co wczoraj przeczytalam, to byly moje przemyslenia. Bo my tu na ziemi mozemy sobie pomoc w cierpieniu, mozemy chociaz komus sie wyzalic, wykrzeczec, a zmarli moga liczyc tylko na nasza pomoc. Ja sama mam w sobie duzo zlosci i zalu, ale nie wyladowuje sie na innych cierpiacych i nigdy nie podwazalam niczyjej szczerosci uczuc. To bylo naprawde przykre i okrutne co napisalas. Odpowiedz Link Zgłoś
tilia7 Re: Rozmowy o Bogu 11.09.09, 22:46 mala_1984 przepraszam,jeśli wzięłaś to do siebie, nie to było moim zamiarem.Napisałam tylko, że jeśli ktoś nie ma żadnych wątpliwości to nie przeżywa tej żałoby w pełni.Nie miałam najmniejszego zamiaru oceniać Twoich uczuć, nigdy w życiu bym sobie na to nie pozwoliła.Moim celem było tylko napisanie, że mamy prawo czuć się wściekłe i obrażone na boga albo wręcz w niego wątpić.Przepraszam Cię jeszcze raz, jeśli Cię to zabolało i zapewniam, że nie miałam na myśli tego, co wyczytałaś w mojej wypowiedzi.Moja wina, może źle to sformułowałam.Pozdrawiam serdecznie i proszę nie chowaj urazy, bo teraz mnie jest przykro.Nikogo nie chciałam tym urazić. Odpowiedz Link Zgłoś
mala_1984 Re: Rozmowy o Bogu 12.09.09, 10:09 Ciesze sie Tilia, ze napisals, ze wyjasnilas. Nie kazdy potrafi powiedziec pzepraszam, niby jedno slowo, a zazwyczaj ludzi kosztuje tak wiele. Moze to ja wyolbrzymiam wszystko. Sama uwazam, ze mamy prawo czuc zlosc i zal. Pisalam o porzuceniu egozimu i o modliwtie bo dla mnie jest to bardzo trudne. Ja mam mase watpliwosci, codziennie o tym rozmyslam. To myslenie, ten bol jest przeciez silniejszy. Ja zaczelam sie modlic przed snem, gdy nie moge zasnac. Bo przeciez nie cche codziennie brac tabletki uspokajacej, a bez niej bym nie zasnela. Zadziwiajace, gdy sie modle... Zasypiam. Moze to przypadek, ale tak sie wlasnie dzieje. Pomagam zatem mamie troszeczke i przy okazji sobie, wyciszam sie i uspokajam. Odpowiedz Link Zgłoś
osmiorniczka030 Re: Rozmowy o Bogu 11.09.09, 21:30 Witaj Mala! Musze Ci powiedziec, ze jestes bardzo madra i bardzo dzielna osoba! Ja tu sie dwoje i troje, a Ty wlasciwie w jednym poscie doskonale ujmujesz to, co ja bardzo nieudolnie od dawna probuje wszystkim przekazac. Nie kazdy ma odwage zmierzyc sie z tak trudnymi dla nas sprawami pomimo ogromnej tragedii, jaka nas wszystkich spotkala. Zal, bunt, krzyk, zwatpienie to sa nasze naturalne reakcje. Chyba tak jest, ze prawie kazdy zwatpil, prawie kazdy krzyczal, prawie kazdy pytal, dlaczego. To bardzo wazne, co piszesz. Moze warto pomimo naszego wielkiego nieszczescia popatrzec troche dalej, niz na siebie samego, przemoc zal, zlosc, bunt i pomodlic sie chociazby po to, by pomoc naszym Bliskim. Ja dodam jeszcze, ze zadna modlitwa nie jest stracona. Jesli nasi Zmarli juz jej nie potrzebuja, modlitwa ta pomaga innym potrzebujacym duszom. Bardzo sie ciesze, ze dostrzegasz potrzebe pomagania Zmarlym i dzielnie walczysz z wlasnym egoizmem. Tak trzymaj! Pozdrawiam serdecznie. Odpowiedz Link Zgłoś
mala_1984 Re: Rozmowy o Bogu 12.09.09, 10:17 Zebym to ja taka byla jak napisalas osmiorniczko... Prawda jest taka, ze pisze jedno, a robie nieco inaczej. Jest mi sie trudno przelamac, zamykam sie w swoim bolu, nie dopuszczam nikogo do siebie. Bo to jest moj bol i nikt mnie nie zrpzumie, a przeciez tata i siostra tez cierpia i modla sie bo wynika to z ich serca, a ja musze sie zmuszac bo inaczej nie umiem. Siostra mowila, ze taka modlitwa na sile sie nie liczy i musze zaczynac od poczatku. Mam nadzieje, ze jednak sie liczy. Przypomnialam sobie przy okazji tych rozmyslen, ze mama jak zamawiala msze za zmarlych z naszej rodziny to zawsze dodwala aby msza odprawiana byla za wszystkie dusze cierpiace w czyscu. Jaki byl z niej wspanialy, dobry czlowiek:( Zawsze myslala o innych, nigdy o sobie:( Odpowiedz Link Zgłoś
osmiorniczka030 Re: Rozmowy o Bogu 12.09.09, 13:46 Witaj! Nawet wielki orzeł, ktory gdzies tam sobie szybuje w przestrzeniach był kiedyś malutkim pisklaczkiem, ktory stawial pierwsze kroki. Tak samo wielu z nas zaczyna swoja droge wiary. Krok po kroczku. Czesto nie chcemy otworzyc oczu. Czesto nie chcemy sluchac. Czesto boimy sie wzleciec. Czesto upadamy. Czesto wydaje sie nam, ze juz umiemy latac, gdy tak naprawde potrafimy jedynie trzepotac skrzydelkami :-) Wazne, zeby nie stac w miejscu, ale isc do przodu. Jesli zas chodzi o modlitwe, to ja osobiscie uwazam, ze miernikiem jakosci modlitwy jest jej szczerosc, a nie latwosc, czy trudnosc w jej odmawianiu. Jesli jest szczera, jest wielkim darem dla Twojej Mamy, czy innych Zmarlych. Mysle, ze w Twoim przypadku modlitwa wlasnie wyplywa prosto z serca. Mysle, ze dla Boga pokonywanie wewnetrznych slabosci ma ogromna wartosc. Mozna wybrac latwa droge i cale zycie litowac sie tylko nad soba, ale mozna wybrac droge trudna i sprawic, by to nasze zycie czemus sluzylo, zlitowac sie nad innymi. Kardynal Stefan Wyszynski powiedzial kiedys tak: "Kazda wielka rzecz musi kosztowac i byc trudna. Tylko rzeczy male i liche sa latwe." Zycze Ci duzo sily i odwagi na tej Twojej trudnej, ale jakze waznej drodze. Odpowiedz Link Zgłoś
annubis74 Re: Rozmowy o Bogu 13.09.09, 09:10 mówisz że Twoja Mama była dobrym człowiekiem a myślisz że jeśli nie wypowiesz iluś tam modlitw za jej duszę to trafi do piekła???? Po takich postach mam ochotę aż stanąć w obronie tego nieszczęsnego Boga którego uważacie chyba za strasznie małostkowego... Moja Mama była dobrym, pełnym miłości i empatii człowiekiem, pomagajacym innym, wyjatkowym. Nie była specjalnie wierząca, a przynajmniej nie religjna. Ale swoje życie przeżyła uczciwie i tak naprawdę zgodnie z boskimi przykazaniami. Więc jeśli On jest to to doecni i bez moich modliwt które w tej chwili brzmiałyby fałszywie i obraźliwie Odpowiedz Link Zgłoś
mala_1984 Re: Rozmowy o Bogu 13.09.09, 10:21 Wiem, ze mama napewno pojdzie do nieba, to wiem napewno. Modlitwy maja sprawic, aby trafila tam szybciej i aby mniej cierpiala. Podobno nasza modlitwa bardziej im pomoga niz mozemy to sobie wyobrazic. Ich cierpienie chodz bardzo szczere to nie ma takiej mocy jak nasza modlitwa. Nikt nie wie czy to prawda, sama sie nad tym czesto zastanwiam. Jednak jezeli istnieje jakis sposob, abym ulzyla mamie w cierpieniu to dlaczego mam tego nie zrobic? Bo cierpie????? Mama napewno by sie za mnie modlila i duzo wiecej niz ja za nia teraz. Wiadomo, ze Bog ma na uwadze to, ze czlowiek byl uczciwy i dobry w zyciu doczesnym, jednak to za malo. Kazdy grzeszy kazdego dnia i trzeba to pozniej odpokutowac. Chociazby ta nasza pycha, jestesmy tacy dobrzy, wspaniali itd. Taki juz czlowiek jest, sama taka jestem. Uwazam sie niewiadomo za kogo, czasem troche pokory i mi nie zaszkodzi. Mi sie wydaje, ze zadna modlitwa nie brzmialaby falszywie i obrazliwie. Zwlaszcza w momencie kiedy pokonujesz ta ogromna bariere zlosci do Boga. Ja musze Ci powiedziec, ze czesto mam tak, ze sie modle i zaraz krzycze na Boga w myslach. Ksiadz mi powiedzial, ze mimo tych moich mysli moge chodzic do komuni, wiec chyba nie jest taki zly ten Nasz Bog. Pisalas, ze Twoja mama miala 61 lat, gdy odeszla.... Moja kochana miala 51:(( Wiec moze marne to dla Ciebie pocieszenie, ale mialas mame o pare ladnych lat dluzej. Odpowiedz Link Zgłoś
tilia7 Re: Rozmowy o Bogu 11.09.09, 18:32 Ośmiorniczko napisałaś: "Nasze ziemskie cierpienia przyjęte na siebie dobrowolnie" - ja nie przyjęłam i nie przyjmuję na siebie tego cierpienia dobrowolnie, bo zostałam postawiona przed faktem dokonanym. I chyba tyle, do reszty nie mam siły się odnieść, bo mam gorączkę a jak czytam o Szatanie to mam gorączkę tym bardziej.Zwrócę tylko uwagę, że Szatan był upadłym aniołem i jak WSZYSTKO został stworzony przez Boga.A więc jego niedoskonałość, tudzież zło i tak źródło ma w Bogu. Pozdrowienia serdeczne Odpowiedz Link Zgłoś
osmiorniczka030 Re: Rozmowy o Bogu 11.09.09, 21:32 Witaj Tilia! Nikt z nas nie ma wplywu na to, kiedy kogo dotknie smierc. Ale wlasnie w momencie smierci osoby bliskiej, czy innej wielkiej tragedii, jaka nas spotyka Bog zadaje nam pytanie: "W ktora strone teraz pojdziesz, Czlowieku?" Bo "kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony." Przyjac cierpienie znaczy powiedziec "badz wola Twoja," pomimo tak ciezkiego krzyza, jaki wszyscy niesiemy. Niestety sama wiem, jakie to trudne :-( Co do Szatana, to masz racje - jak wszystkie stworzenia, rowniez zbuntowani Aniolowie zostali stworzeni przez Boga. Ale jak kazde Jego stworzenie oni rowniez byli wolni. Zlo i bunt przeciwko Bogu jest juz ich wlasnym wyborem. Jak powiedzialam Bog dopuszcza istnienie Zla z sobie tylko znanych powodow. My mozemy sie tylko domyslac. Pozdrawiam serdecznie. Odpowiedz Link Zgłoś
jaga123-0 Re: Rozmowy o Bogu 12.09.09, 18:13 Ośmiorniczko! Pisałam już, że wolę czytać niż się wypowiadać, ale na twoje posty powinnam codziennie odpisywać, tylko brak mi na to sił. Co ty wypisujesz. W momencie śmierci bliskiej osoby Bóg zadaje nam pytanie, w którą stronę teraz pójdziesz człowieku? Kto wytrwa będzie zbawiony. Rozumiem, że znasz Boga i dlatego wiesz jakie On zadaje pytanie.Skoro tak wszystko wiesz o Bogu, to powiedz mi, jaki cel ma Bóg aby nas gnębić. Właściwie już napisałaś (przecież Ty wiesz wszystko),żebyśmy byli zbawieni. Tylko wiesz, ja nie chcę być zbawiona przez Śmierć Swojego ukochanego Syna. Nie chcę, ale muszę. Ja nie chcę być zbawiona, chcę,żeby mój Syn żył a zbawienie nie jest mi potrzebne, potrzebne jest mi moje dziecko, tu i teraz. Kolejna bzdura, zbuntowani aniołowie zostali stworzeni przez Boga, ale jak każde stworzenie oni również są wolni. Jasne, ja też jestem wolna i mogę robić co chcę, prawda? To ja chcę, aby moje dziecko wróciło tu, na ziemię. I co, nie wraca? Ktoś powie, Pan Bóg dał ludziom wolną wolę, mogą robić co chcą. Ci głodujący w Afryce, umierający na wojnie, mordowani okrutnie też mogą robić co chcą, jasne. Kupy się to nie trzyma. A ja myślałam, że wiesz dlaczego Bóg dopuszcza istnienie zła, myślałam, że wiesz o Bogu wszystko, myliłam się. Pozdrawiam Odpowiedz Link Zgłoś
198-3mk W którą stronę pójdziesz Jago...? 12.09.09, 19:34 Przyznaje Osmiorniczce 100% racje!!! Tak Jago, to jak przeżyjemy stratę Naszych bliskich, zalezt od tego, czy zaufamy Bogu, czy też w Niego zwątpimy.... Sama jestem matką, która od czterech lat, boryka się ze stratą swojego pierworodnego dziecka :( 10 miesiecy walczyłam razem z Nim z chorobą nowotworową... Przegraliśmy... Miał 22 lata... Może powiesz, że jest mi już łatwiej bo tyle czasu mineło.../ Usłuszałam to już na tym forum/. Ale dla mnie też, najpierw był tydzień, miesiąc, dwa, piętnascie... Itd... Aż doszłam do tego etapu... Ja przeszłam tą drogę razem z Bogiem, i robiłam wszystko, aby mój syn też w Niego nie zwątpił, tylko odwrotnie... Pragnełam aby siły do walki z chorobą, czerpał od Boga... Udało mi się... Chwała Bogu za to... Nie pozwolił mi w Niego zwątpić... Czas żałoby, też przechodziłam inaczej. Spokojnie... Bez buntu... Bez żalu do całego świata... Podołałam tylko dlatego że miałam się na Kim oprzeć... Ludzie pytali, jak ty to robisz? Odpowiadałam, że moja miłość do syna jest silniejsza od bólu jaki po sobie pozostawił... Trudniej się Kocha tych którzy odeszli... Ale ja Kocham Marcina aż po grób... Moja miłość do Niego będzie wieczna... H.Sienkiewicz napisał,"Otchłań śmierci zostawia wierzącym nadzieję wspólnego życia na drugim brzegu,niewierzącym-wspólnej nicości" Walcze ze sobą każdego dnia, aby zapełnic czymś pustke w soim sercu jaka została po Marcinie... Walka z wiatrakami... Bo tej pustki niczym nie da sie wypełnić...Ale wierze, że moje dziecko już nie cierpi, bo patrzenie na jego cierpienie, było chyba dla mnie gorsze aniżeli Jego śmierć... Smierć Go wybawiła... Uwolniła... Uśmiechał się, kiedy umierał...:) A ja? Ja spokojnie czekam na spotkanie z moim synem... Mam gorsze i lepsze dni... Ale zawsze mówię, Bądz Wola Twoja Panie... Możesz mnie zlinczować po tych słowach. Ale czasem musimy powalczyć same ze sobą, a za Naszych Kochanych zmarłych, nie ustawać w modlitwie... Beata-mama Marcina... Ośmiorniczko pisz!!!! Twoje słowa są balsamem dla mojej duszy... Odpowiedz Link Zgłoś
jaga123-0 Re: W którą stronę pójdziesz Jago...? 12.09.09, 20:11 Pozwól, że stratę Mojego Dziecka przeżyję po swojemu. I mam prawo, przyznasz, zrobić to z Bogiem lub bez, to mój wybór.Słyszałam już rady, żeby przestać użalać się nad sobą. Nie użalam się nad sobą, tylko nad tym, że moje dziecko nie może cieszyć się życiem. Tylko tyle, albo aż tyle. Odpowiedz Link Zgłoś
tilia7 Re: W którą stronę pójdziesz Jago...? 12.09.09, 22:21 jaga123-0 masz prawo użalać się również nad sobą, bo spotkała Cię straszna tragedia i okrutna strata.Nie wiem skąd w ludziach te zasoby dobrych rad pod tytułem:"przestań się nad sobą użalać", "będzie dobrze", "nie myśl już o tym", "trzeba żyć dalej" itd.Nic nie musisz, nic nie trzeba.Masz prawo to przeżywać po swojemu i tak długo jak będziesz tego potrzebowała.Robi się nam wodę z mózgu z tym zbieraniem się w sobie.Owszem, docelowo, chodzi o to, żeby się zebrać w sobie i żyć dalej.Ale najpierw trzeba przeżyć to co się stało.Mamy prawo do buntu, wściekłości, żalu, poczucia braku sensu.Mamy prawo pytać, szukać i iść własną drogą Odpowiedz Link Zgłoś
grazyna1965 Re: W którą stronę pójdziesz Jago...? do Jagi 13.09.09, 01:06 Jago,chciałabym tylko Ci powiedzieć, że wiem co czujesz. Moja córcia zginęła 3 lutego 2008 r w wypadku. Moje jedyne dziecko, moja największa miłość, mój Cud. Miała tylko 23 lata. W ułamku sekundy zawalił się mój świat.Runęło wszystko co miało dla mnie sens. Pytałam Boga DLACZEGO mi to zrobił, dlaczego pozwolił umrzeć mojemu Dziecku..przecież miałam tylko Patrynię. Czy aż tak bardzo byłam złym człowiekiem? Co takiego zrobiłam w życiu, że Bóg skazał mnie na taką karę? Jakicel miał w tym Bóg? Czemu to miało służyć? Miliony pytań, na żadne z nich nie dostałam odpowiedzi. Nie wiem nawet sama skąd wzięłam siły na to wszystko. Nie pamiętam wiele z pierwszych tygodni po śmierci Patry, byłam sparaliżowana wręcz, czułam, że umarłam. Nie interesowało mnie nic, zupełnie.Nie wychodziłam z domu, nie robiłam zakupów, jadłam bo mąż mnie zmuszał do tego.Woził mnie do psychiatry, do psychologa, na cmentarz. Siedziałam tylko w domu, czytałam wszystko co tyko znalazłam w internecie dotyczących życia "tam". Szukałam dowodów na to, że jest Tam życie. Pewnego dnia znalazłam to forum, zaczęłam czytać zachłannie, każdy wpis. Dopiero wtedy zobaczyłam, że nie tylko ja tak cierpię, że są też matki takie jak ja. Po raz pierwszy dotarło do mnie, że są hospicja dziecięce. Przedtem żyłam w innym świecie, nie wiedziałam, że jest tyle ludzkich tragedii, że umiera tylu młodych ludzi na nawotwory. To tutaj spotkałam matki, które opłakiwały swoje dzieci, cierpiące żony, córki.. dzięki tym ludziom przetrwałam najgorszy okres mojego życia. Nawet nie wiesz Jago ile dały mi pozytywne listy Halinki, jej niezłomna wiara i ufność. Zazdrościlam Jej tego bo we mnie było tyle złości, agresji. Nie wiem jak to się stało ale dzisiaj, po 19 miesiącach od śmierci Patryni potrafię już pracować, próbuję żyć.Piszę próbuję bo wciąż nie wiem co będzie jutro,ale ja już nie myślę w kategoriach ,,jutro". Żyję dzisiaj. Walczę o każdy dzień dla siebie. Żyję dla Patry. Kocham moje dziecko, myślę o Niej w każdej sekundzie mojego życia, piszę do Niej, modlę się o to żeby była Tam szczęśliwa. Chodzę codziennie na cmentarz, dbam o Jej grób. Płaczę bo tak straszliwie tęsknię za Nią. Chcę wierzyć, że Patra jest Tam szczęśliwa. Mam swoje wyobrażenie Boga, dlatego nie włączam się w dyskusje o Nim. Jago, nikt tak naprawdę nie wie jaki jest. Każdy ma prawo do swojego wyobrażenia, do wiary w Niego bądż nie. Ja wierzę, że jest. Nie mogę znieść myśli, że mogłoby Go nie być, albo, że moja Patrynia przestała istnieć. Ona jest, czeka na mnie. I własnie ta wiara w spotkanie z moim dzieckiem pozwala mi żyć. Bo jeśli miałoby być inaczej to po co mam żyć? Ściskam Cię mocno Jago Grażyna, mama Patryni Odpowiedz Link Zgłoś
198-3mk Re: Rozmowy o Bogu 12.09.09, 20:13 Nachodzi mnie jeszcze jedna refleksja... Przecież kazdy z nas wie, ze śmierć mamy wpisaną w swoje życie.. Tak bardzo cieszymy się, kiedy rodzi się nowy człowiek... A przecież to maleństwo nie wie, co czeka Go, w tym nowym dla niego świecie... A jednak rodzi sę i wszyscy się radują... A umieranie... Przecież też nie wiemy co tam Nas czeka... Malenstwo, które się rodzi, nie może nam nic przekazać z czasu jego życia płodowego... Tak samo umarli, noe mogą Nam nic przekazać... To tajemnice, nad tajemnicami... Czytałam kiedyś taka przypowieść w książce, pt. Aniołowie są wśród nas, pisze tam, że każdy człowiek rodzi się z wgłebieniem w górnej wardze, dlatego bo przed narodzinami, Bóg położył Mu palec na ustach i powiedział, " Cii, nic nie widziałes i nic nie słyszałeś". Zabawne, ale uwazam ze może być realne... Jeszcze jedno... Na tym forum są ludzie, którzy wierzą, i ludzie którzy nie wierzą w Boga, albo tacy którzy wątpią... I kazdy ma prawo do swoich racji... Tylko po co te niepotrzebne sprzeczki, udawadnianie jest, czy go nie ma... Czy nie prościej by był, jesli kazdy z Nas, wybierze sobie na forum to co uważa, że dla niego jest dobre, co może mu pomóc... Ja czytam wiele wpisów, ale mało odpowiadam, dlatego aby nie napisać czegoś, czym mogłabym Kogoś obrazić... Jedno czego nie boje się napisać, to to, że sami musimy uporać się z własną tragedią... Nikt tego krzyża nie zdejmie z naszych ramionach... Musimy podnieść się sami... bez względu na to, kogo straciliśmy... A to wymaga walki... Walki samym z soba... Nie możemy pozwolić na to aby żałoba Nas zniszczyła... Chyba że tego chcemy... Pozdrawiam, wszysrkich bez wyjątku... Beata-mama Marcina. Odpowiedz Link Zgłoś
198-3mk Re: Rozmowy o Bogu 12.09.09, 20:22 Jago.... Jestem ostatnia osobą, która miałaby jakiekolwiek prawo, do narzucania Ci czegokolwiek... A tym bardziej do tego, jak masz przezyć swój ból po stracie syna...:( Ale uwarzam że jesteśmy tu tez po to, aby rozmawiać o swoich doświadczeniach... Wymieniać między sobą opinie, jak sobie radzimy z taką stratą... Ale nie przeszło mi przez myśl, że jesteśmy po to, aby się wzajemnie obrazać... PozdrawiamCie Cieplutko, i życzę dużo siły... Beata-mama Marcina. Odpowiedz Link Zgłoś
halas1961 Re: Rozmowy o Bogu 12.09.09, 21:56 Jaga stracila syna 4 miesiace temu. W wypadku... My, ktore patrzylysmy na cierpienie naszych dzieci w chorobie zegnalysmy sie z nimi wczesniej. Jeszcze kiedy zyly. My mialysmy czas???my zaczelysmy zalobe wczesniej, znacznie wczesniej...jeszcze kiedy nasze dzieci zyly. Wiedzialysmy, ze odejda, ze cucd sie nie zdarzy. Mimo nadziei do konca wiedzialysmy...Jaga nie jest jeszcze w stanie zaakceptowac tego co sie stalo, nie jest w stanie jeszcze sie pogodzic. U niej to jeszcze okres obwiniania wszystkich lacznie z sama soba, rodzina i Bogiem w roli glownej...I tak reaguje chyba kazdy kto stracil dziecko w wypadku...Niech Jaga krzyczy, niech obwinia kazdego, niech nawet na nas tu na forum krzyczy, jesli jej to ma pomoc...To minie, to minie Jago moja kochana, zobaczysz ze minie...Tesknota nie minie, bol sie oswoi, ale zlosc minie i milosc do syna nie minie... Halina-mama Agatki Odpowiedz Link Zgłoś
halas1961 Re: Rozmowy o Bogu 13.09.09, 08:31 Zniknely trzy wpisy z wczorajszego wieczora. Tilii, wagi i moj. Nic w nich obrazliwego dla nikogo nie bylo. Byly to wpisy raczej wspierajace Jage. Wpisy ktore zachecaly ja aby krzyczala, mowila i wyrazala swoje opinie na forum bo ma do tego prawo. Wpisy mowiace o tym ze nie ma co sie obrazac, ze mozna sie nie zgadzac z opinia innego forumowicza i o tym napisac wprost. Jednak jest na forum ktos kto sie z tym zgodzic nie potrafi, bo wpisy zostaly skasowane. Jest na gorze taka zakladka"skasujcie". Nigdy nawet nie pomyslalam zeby z niej skorzystac. A tu prosze, milosc wlasna i brak pokory u kogos przewazyly . To jednak przykre. Nigdy wczesniej nic sie takiego nie dzialo...Napewno sam administrator tego nie zrobil, bo nic kompletnie nic w tych wpisach zlego nie bylo. Pozdrawiam Halina-mama Agatki Odpowiedz Link Zgłoś
halas1961 Re: Rozmowy o Bogu 13.09.09, 09:04 O rany przepraszam wszystkich. Komputer mi cos szwankuje. Nie bylo widac postow kilku z dnia wczorajszego i myslalam ze zostaly skasowane. No i ten glupi list dlatego napisalam. A co do kasowania wypowiedzi to faktycznie to dziala jak napisalam. Pozdrawiam Przepraszam. Komputer dwie godziny tak szwankowal:( Halina-mama Agatki Odpowiedz Link Zgłoś
tilia7 Re: Rozmowy o Bogu 13.09.09, 14:13 Halinko, nie zwróciłabym pewnie uwagi na to, ale faktycznie zniknęły.No to nieładnie ktoś postąpił i tylko umocnił mnie w złym nastawieniu do oszołomów, którzy jednak tej chrześcijańskiej miłości i tolerancji nie mają.No i tak to właśnie jest. Odpowiedz Link Zgłoś
halas1961 Re: Rozmowy o Bogu 13.09.09, 08:55 Moi drodzy zniknely trzy wypowiedzi z wczorajszego wieczora. Tili, Wagi i moja. Wypowiedzi zglosil do usuniecia ktorys z uzytkownikow forum. Na gorze strony jest taka zakladka"skasujcie". Dzwonilam do gazety i sie dowiedzialam, ze mozna post do usunecia zglosic klikajac na to slowo i oni na ogol tego postu wogole nie czytaja, nie oceniaja czy to cos niezgodnego z netetykieta, tylko kasuja i tyle. Zrobilam probe na swoim wpisie, faktycznie zniknelo.W tych trzech postach nie bylo nic obrazliwego dla nikogo. Byly zachcecniem Jagi do wyrazania swoich opini na forum, byly o tym ze nie ma tu za co sie obrazac bo jestesmy ludzmi doroslymi, kogos irytowaly wypowiedzi innej forumowiczki i o tym napisal wprost, itd. Jednak widac sa osoby na forum uwazajace, ze takie wypowiedzi im nie na reke, ze tylko to co one uznaja na forum ma byc prawo wpisane. Nigdy nic podobnego sie nie dziala na forum. Widac czyjas milosc wlasna urazona i brak kompletny pokory, no to do skasowania bo mi nie na reke. Przytocze w skrocie swoja wypowiedz wczorajsza. I jesli ponownie skasowna zostanie bede ja przytaczac do skutku:)nie doslownie, bo nie kopiowalam:) "Tilio, moje chrzescijanskie podejscie jest takie samo:) Jestesmy dorosli i nie ma co sie obrazac, trzeba starac sie rozumiec ze pisanie jest czesto w wielkich emocjach , we lzach i w bolu. Jago jesli musisz tu krzyczec-krzycz, jesli chcesz tu plakac -placz, jesli nie zgadzasz sie z czyimis przemysleniami - masz prawo to napisac, jesli masz inny poglad- tez tu masz prawo to napisac, jesli chcesz powiedziec innemu forumowiczowi ,ze moze jest malo wyrozumialy, itd - tez w sposob kulturalny masz prawo to napisac....Po to jest to forum. Jago jestesmy tu wszyscy (jedni krocej, inni juz ponad rok, dluzej) zeby sie wzajemnie wspierac, zeby razem wychodzic powoli z cierpienia." I kochani do tej pory bylo to forum tak zupelnie inne niz wszystkie, nikt sie nie obrazal, nie kasowal cudzych wypowiedzi...Wielka szkoda, bo to byly listy do Jagi i jej moze byly potrzebne... Halina-mama Agatki Odpowiedz Link Zgłoś
jaga123-0 Re: Rozmowy o Bogu 13.09.09, 09:03 Halinko! Dziękuję Ci za te ciepłe słowa. Wczoraj miałam tragiczny dzień, dlatego może mój tak wielki żal. Przepłakałam cały dzień, wieczorem zasiadłam przed komputerem i ta moja reakcja. Nie chciałam nikogo urazić ani też pisać w co ma wierzyć.Masz rację, nie jestem jeszcze w stanie ani zaakceptować ani pogodzić się z tym, co się stało. Oby mój żal do całego świata minął, nie jest mi z tym dobrze.Bo tęsknota, przeszywający ból, moja miłość bezgraniczna nigdy nie minie. Pozdrawiam ciepło Odpowiedz Link Zgłoś
tilia7 Re: Rozmowy o Bogu 12.09.09, 22:32 198-3mk myślę, pisałam już zresztą gdzieś o tym, że kiedy odchodzi stąd bliska osoba, to tak naprawdę nie martwimy się o to, co ją tam czeka i czy tam jest czy jej nie ma, tylko odczuwamy naszą stratę tutaj i to z tą naszą stratą nie potrafimy sobie poradzić.To nie jest dyskusja o tym czy lepsze jest życie na ziemi(bo jakie jest to każdy widzi jak tu wszyscy razem jesteśmy) czy w ewentualnym raju,piekle i czyśćcu.To jest dyskusja o tym, w co wierzyć lub nie wierzyć, żeby nie zwariować,dlatego, że ich TUTAJ z nami nie ma. Dyskusja o tym czy Bóg jest czy go nie ma jest w pewien sposób bez sensu, bo i tak nikt pewnie nikogo nie przekona a dowodów, ŻADNYCH, nie ma żadna ze stron.Natomiast jest inny sens w tej dyskusji - odreagowanie, wylanie tej duszącej złości, żalu.Jedni podbudowują w ten sposób wiarę, inni wyrażają wątpliwości, wszyscy dzięki temu mamy możliwość powiedzieć, co czujemy i zająć czymś myśli.A obrażanie, hmm, jesteśmy tu chyba wszyscy dorosłymi ludźmi.Nikt nikogo nie zmusza do pisania, nikt nikogo nie zmusza do czytania.Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że każda osoba tu obecna pisze pod wpływem emocji i bardzo ciężkich przeżyć,jeżeli do wszystkich tych przeżyć odniesiemy się z odpowiednim szacunkiem, to nie mamy się o co obrażać.Ale może to tylko moje niechrześcijańskie podejście zakłada, że tak można:) Odpowiedz Link Zgłoś
halas1961 Re: Rozmowy o Bogu 12.09.09, 22:51 Tilio- Moje podejscie chrzescijanskie tak samo zaklada:) Chcesz krzyczec-krzycz, chcesz plakac-placz, chcesz sie dzielic swoja prywatnoscia-rob to, chcesz powiedziec wszystkim, ze na Boga sie pogniewalas- zrob to, chcesz powiedziec ze nadal w Boga NIE watpisz - powiedz to, chcesz napisac ,ze masz inne zdanie, ze cos Ci sie nie podoba w podejsciu innego forumowicza - tez masz prawo to napisac...I jak do tej pory w zadnym z wpisow nie zauwazylam nic obrazliwego. Choc niektorzy za wyrazenie swojego odmiennego zdania sie obrazaja:) Na innych forach to dopiero sie dzieje, tu jest pelna kultura, obrazac sie nie ma za co... Halina-mama Agatki Odpowiedz Link Zgłoś
tilia7 Re: Rozmowy o Bogu 12.09.09, 23:11 Dziękuję Halinko.Ja też uważam, że nie ma się o co obrażać.I cieszę się,że są też tolerancyjni chrześcijanie:)Nie, no przepraszam, bo to brzmi jednak złośliwie.Ale cóż zrobię, mam takie przykre niestety doświadczenia.Ludzie tak łatwo odrzucają tych, którzy inaczej myślą, inaczej czują.A przecież wiara katolicka zakłada miłosierdzie.Dobrze, że czasem można znaleźć choć kilku sprawiedliwych:) Pozdrawiam ciepło Odpowiedz Link Zgłoś
waga_a Re: Rozmowy o Bogu 12.09.09, 21:46 Jestem matką, która straciła ukochanego, dorosłego Syna. Wyjątkowego. Po ponad rocznej męce i walce umarł na nowotwór. Od razu nie miał żadnych szans. Pomimo, że minęło 3 lata, ból, niedowierzania i tęsknota jet taka sama.. To co się stało, jest nie do przyjęcia i nie do ogarnięcia, ani sercem ani wiarą.. Jeszcze raz powtórzę, co już kiedyś napisałam.. Bóg zawiódł mnie straszliwie, opuścił w najtragiczniejszym momencie... Rzozumiem Cię Jago i myślę i czuję tak samo. A większość wypowiedzi Ośmiorniczki czytam z wielkim zażenowaniem... I ta jej irytująca pewność, że wie wszystko najlepiej o Bogu.. Gosia Odpowiedz Link Zgłoś
tilia7 Re: Rozmowy o Bogu 12.09.09, 22:40 waga_o bo to jest chyba tak, że jak się samemu nie jest do końca czegoś pewnym, to mówi się o tym z nadmierną pewnością, żeby siebie samego przekonać i nie dopuścić do głosu wątpliwości.Dlatego niektóre osoby z taką pewnością piszą o Bogu, jakby były, widziały i nie mogły się nadziwić, że inni mogą tej oczywistości nie dostrzegać Odpowiedz Link Zgłoś
anika98 Re: Rozmowy o Bogu 12.09.09, 23:48 Droga Wago nie naleze do osob wierzacych,ale nie naleze rowniez do tych,ktorzy wykluczaja Jego istnienie-poprostu nie wiem,szukam mojej drogi.Czytam z zainteresowaniem wszystko i nie jest powiedziane,ze musze we wszystko wierzyc,czy musi mi sie podobac.Nie osmielam sie jednak krytykowac,bo pod kazdym z pseudonimow na tym forum znajduje sie osoba,ktora ma uczucia,ktora cierpi i przede wszystkim,ktora ma prawo napisac to co mysli.Nie widze powodow,zeby sprawiac komus przykrosc tylko dlatego,ze mylsli inaczej niz ja.Pozdrawiam. Odpowiedz Link Zgłoś
pam_71 Prośba o tolerancję !!! 14.09.09, 14:44 A Ja uważam, że nie ma ani szatana ani boga. Wiara w "coś wyższego" potrzebna jest nam - słabym ludziom, aby jakoś znaleźć sens w codziennym życiu. Aby poczuć się "lepiej" .... ;-) Od początku swojego istnienia (tj od momentu kiedy praczłowiek zszedł z drzewa) poszukiwał owego "sensu" ... w bożkach, legendach, niestworzonych opowieściach .... Czy wolno mi tak myśleć ?! Powiem szczerze ... czytając wasze wypowiedzi jakos nie sądzę. Jesteście tacy tolerancyjni, ale "ja będe się smażyć w piekle" ;-p Przepraszam, jesli kogoś uraziłam, ale nie rozumiem wywoływania tematu "Rozmowy o Bogu" nie dopuszczając innych "racji" jak tylko swoje ... bo moje jest najmojsze ... Pozdrawiam wszystkich bez wyjatku. Pam Odpowiedz Link Zgłoś
pam_71 Re: Prośba o tolerancję !!! 14.09.09, 14:59 Trochę mnie ruszyło jak widzę "po czasie" ;-) Napisałam tę odp. nie doczytawszy wpisów z drugiej strony .. teraz jakoś mniej "emocjonalnie" to widzę ;-) Dzięki Halinko i Tilio ;-) Odpowiedz Link Zgłoś
annubis74 Re: Rozmowy o Bogu 13.09.09, 09:26 a ja mam ochotę śmiać się z tego szatana (choć śmiech to raczej szyderczy)- faceta z rogami i widłami, jakiegoś transcendentalnego bytu na którego tak łatwo zrzucić winę mam w głowie wizję jakiejś reklamy, gdzie na jednym ramieniu siedzi aniołek w piórkach, a na drugim diabełek z widłami łatwo jest usprawiedliwiać swoje grzechy podszeptem faceta z rogami i widłami, ale tak naprawdę to szatan jest w nas - w naszych grzeszkach, złych uczynkach, złych myślach, złych słowach I napawdę na nikogo nie musi polować, bo sami chętniej wybieramy te drogę niz bardziej wyboista ścieżkę dobra... Szatan to my, sami dla siebie Odpowiedz Link Zgłoś
tilia7 Re: Rozmowy o Bogu 13.09.09, 14:18 A mnie jest Szatana żal. Szatan jest najsmutniejszą postacią w literaturze albo jedną z najsmutniejszych.Szkoda mi go.Wszyscy sobie nim wycierają buźki.Tak łatwo na kogoś zwalać odpowiedzialność.Tak trudno wziąć ją na siebie. Odpowiedz Link Zgłoś
annubis74 Re: Rozmowy o Bogu 13.09.09, 19:30 Może masz rację. W końcu to Upadły Anioł. A przecież wszechwiedzący Bóg musiał wiedzieć od początku, że Szatan się zbuntuje... I dzięki temu możemy łatwo wskazać palcem - to nie ja, to przecież Szatan jest wszystkiemu winien Odpowiedz Link Zgłoś
198-3mk Czegoś tu nie rozumiem... 13.09.09, 14:41 Ty Halinko masz prawo... Ty Jago masz prawo...?/ Z całym szacunkiem, do tego przez co teraz przechodzisz/... Wiele innych na tym forum ma prawo... A dlaczego ja mam go nie mieć...? Nikogo nie uraziłam... Żadnej z Was nie obraziłam... A Wy huzia na Józia... I jak Wam to zgrabnie poszło...:( Ja tylko chciałam podzielić sie z Wami tym, jak ja przeszłam przez najgorszy czas żałoby, po stracie dziecka... Bo ja też cierpie, jeżeli wogóle, przyszło Wam to do głowy... Nikomu nie narzucałam nic, co miałoby oznaczać wiarę w Boga, czy w to, że Jego nie ma... To sprawa indywidualna, każdego z Nas... Proszę przeczytać jeszcze raz moje wczorajsze wpisy, i jesli znajdziecie tam choćby jedno zdanie, jedno słowo, że coś komuś narzucam, zwrócę wam honor... Bo takowy posiadam.... Jedna z Pań pisze, że jej syn był wyjątkowy... Nie wątpię w to... Ale mój SYN dla mnie, też był JEDYNY... KOCHANY.. NIEZASTĄPIONY... Tak jak każdy zmarły, o którym piszecie na tym forum... Dziwi mnie to, dlaczego tak Wam przeszkadzają wpisy Ośmiorniczki na temat istnienia Boga... Uwazam, że skoro przynosi Jej to, jakąś ulgę, to też ma do tego prawo... Zawsze bedzie tak, że ile ludzi to tyle opini,odmiennych zdań i poglądów... Halinko Kochana... Co do znikajacych wpisów, to nie moja sprawka... Nawet nie wiem, jak sie je kasuje:) Życzę Wam wszystkim, bez wyjątku, tego spokoju w sercu, który pomoże Wam, przejść przez tak trudną drogę w Waszym życiu... Życzę Wam,takiej mądrości, abyście swojemu bólowi... Swojej rozpaczy... Swojemu gniewowi, po stracie swich bliskich, nie pozwolili na to, aby Wasze SERCA, zamieniły się w czare, wypełnioną po brzegi goryczą... Pozrawiam Wszystkich Cieplutko... Beata-mama Marcina, Ktora też bardzo cierpi po straci swojego syna... Odpowiedz Link Zgłoś
halas1961 Re: Czegoś tu nie rozumiem... 13.09.09, 17:13 Droga Beatko Nikt nie zabrania Ci wyrazania swoich odczuc i opinii. I nikt nie napada na Ciebie. Raz jeszcze wszystko poczytalam. Nikt Ci niczego nie zarzucal, zle chyba odebralas. Raczej wiekszosoc listow byla skierowwana do Jagi, aby ja ze tak powiem pocieszyc, ze ma prawo do swojego sposobu przezywania, ze nie musi odpowiadac na pytanie zawarte w tytule Twojego postu"dokad pojdziesz Jago..." Beatko naprawde nie ma sensu podejrzewac, ze my na ciebie huzia. Przeczytaj na spokojnie raz jeszcze wszystko. A ze zniakajacymi postami juz wytlumaczylam ...cos sie dzialo z komputerem albo ze strona, lub tez moze nasi bliscy sie tu wtracali:) naprawde nie bylo wpisow i glupio pomyslalam ze zotaly usuniete. Slaby ze mnie czlowiek jesli takie podejrzenia mialam, bardzo slaby...przeprosilam za to, raz jeszcze przepraszam jesli ktos sie poczul skrzywdzony. Jak pisala Tilia pelno tu emocji, lez, pelno ludzi tak roznych od siebie, ale uwazam nadal, ze jest to jedno z najbardziej niezwyklych miejsc w sieci. Jedno z miejsc gdzie spotykaja sie niezwykli ludzie, do ktorych i Ciebie Beatko mozna zaliczyc. Beatko spokojnie podejdz do wszystkeigo. Takie dyskusje sa tu nieuniknione...Jak pisze Tilia jestesmy dorosli, nie bierzmy wszystkiego tak bardzo do siebie. Ja czasem tez ten blad popelniam...i sie czuje obrazona, a potem mysle nie bylo powodu, to wszystko mija i wychodzi, ze nie bylo warto sie tak denerwowac. Co do wpisow Osmiorniczki sa tacy co je czytaja, sa tacy ktorym dzialaja na nerwy, sa tacy co w nich pocieszenie znajduja. Przeciez Osmiornczka kiedy chce pisze i nikt jej nie zabrania. A jesli ktos napisze, ze go to irytuje coz w tym zlego. Przeciez ma prawo kogos irytowac. Tak jak ma prawo irytowac kogos moja bezgraniczna ufnosc w spotkanie z corka i moje naiwne wiersze. I niech tam , niech ktos nawet to wypowie ja i tak bede wierzyc. Wiec nie zabraniajmy pisania innym ze cos ich irytuje. My mozemy tez napisac swoja opinie. Wszystko odbywa sie jak narzaie w granicach (moim zdaniem)nikogo nie raniacych. Beatko nie czuj sie urazona:) Pozdrawiam HAlina-mama Agatki Odpowiedz Link Zgłoś
198-3mk Re: Czegoś tu nie rozumiem... 13.09.09, 21:07 I znowu Halinko, żle mnie odebrałaś... Ja na nikogo się nie obraziłam... Za stara jestem, aby takie sprawy wywołały we mnie takie emocje,jak obrażanie sie... Mnie chodziło o moje wpisy, czy jest tam choć jedno zdanie, które mogłoby urazić Jage... Bo moim zdaniem, o to własnie Wam chodziło, w całym tym zamieszaniu... Niestety jesteśmy tylko ludźmi, i tak jak piszesz Halinko, kazdy z nas ma inny temperament, inne podejście do oceny danego tematu. Myslę że czegoś innego oczekiwałam na tym forum... Pomyliłam się... Chociasz sama też nie jestem aniołem... Jeszcze raz podkreslam, na nikogo sie ni obraziłam... Poradziłam sobie sama przez 46 miesiecy, więc chyba dalej też dam radę... Po co tracić energię na jakieś bzdurne niedomówienia... Życzę Wam, abyście znalazły tutaj to, czego szukałyście... Aby to forum, spełniło Wasze oczekiwania... 198-3mk Beata-mama Marcinka... Odpowiedz Link Zgłoś
osmiorniczka030 Na mnie juz czas... 13.09.09, 21:16 Moi drodzy Forumowicze! Nadszedl chyba moment, abym to ja wypowiedziala sie w swojej wlasnej sprawie, bo od moich tekstow zaczal sie caly spor. Nie chce, by moje wpisy kogokolwiek ranily. Skoro tak sie dzieje, to znak dla mnie, ze moja obecnosc na tym forum dobiegla juz konca. Ale zanim odejde pozwole sobie jeszcze na kilka refleksji. Beatko! Coz powiedziec... Jestes wielka! Dziekuje :-) Martus! Przytulam Cie bardzo, bardzo mocno. Ty wiesz, ze jestem z Toba... :-) Mala! Walcz, nie poddawaj sie! Bede Ci kibicowac :-) Anika! Wielkie dzieki za wyrozumialosc :-) Grazynko! Twoja Patunia zyje i ma sie dobrze. Ciesze sie, ze w to wierzysz :-) Halinko! Agatka moze byc z Ciebie dumna. I jeszcze jedno. Mmmmmmm... ;-) Annubis! Jestem przekonana, ze Bogu mozna mowic "TAK" na rozne sposoby i ze dla Boga najwazniejsze jest to, co mamy w sercu :-) Jago, Wago... Rozumiem Wasze poirytowanie, rozgoryczenie i Wasz wielki bol. Jesli Was urazilam - przepraszam. Nie bede Was dluzej draznic swoja osoba. Zycze Wam duzo sily i mimo wszystko wiary w to, ze smierc nie jest koncem istnienia. A Tilie zostawilam sobie na "deser." :-) Pamietaj Tilia, ze "kto sie czubi, ten sie lubi" :-) Bardzo serdecznie Ci dziekuje za wszystkie rozmowy i poswiecony mi czas. Kurcze, bedzie mi brakowalo tego "medrka-antychrysta." Coz, szybko sie przywiazuje... I kogo ja teraz bede ewangelizowac... ;-) Dlaczego rozmowy o wierze i Bogu? Kiedy trafilam na to forum, to ja szukalam odpowiedzi na liczne pytania i watpliwosci, dotyczace wiary. Zadawalam pytania o sens smierci, cierpienia i sens naszego zycia. Nie bylo nikogo, kto by chcial odpowiedziec mi na moje watpliwosci. Po roku wiele rzeczy zaczelo ukladac mi sie w logiczna calosc. Chcialam podzielic sie tym z Wami w nadziei, ze w ten sposob pomoge komus na forum tak zagubionemu w wierze, jak ja bylam 1,5 roku wczesniej. Dla mnie samej byl to rowniez pewien rodzaj terapii. Nie kaze nikomu w nic wierzyc. Wiara jest sprawa indywidualna i kazdy sam decyduje o tym, w co wierzy. Kazdy z nas o sprawach ostatecznych mowi tak, jak je rozumie, ja rowniez, co wielokrotnie podkreslalam. Zastanawiam sie tylko, dlaczego tak bardzo przeszkadza niektorym moja mocna wiara. Czy to jakis grzech? Czy lepiej by bylo, zebym udawala, ze nie wierze? Ja wcale nie twierdze, ze wszystko rozumiem i ze znam odpowiedz na kazde pytanie, ale jesli cos jest dla mnie jasne, to dlaczego mam sie nie wypowiedziec, skoro ktos inny o to pyta? Wszystkim Forumowiczom dziekuje za rozmowe ze mna i poswiecony mi czas, czy po prostu za to, ze przez te 1,5 roku bylismy razem. Bo przeciez tak naprawde nie jest wazne, jakie kto ma poglady, ale zeby byc w tym nieszczesciu razem. Dziekuje, ze byliscie ze mna. Pozdrawiam. Odpowiedz Link Zgłoś
halas1961 Re: Na mnie juz czas... 13.09.09, 21:49 Osmiorniczko i Beatko zrobicie jak uwazacie, ale z powodu jednej dyskusji zeby z forum znikac. Rozumiem jesli ktos stwierdzi, ze juz forum nie jest mu potrzebne... bo daje rade sam, itd. Moim zdaniem te kilka wypowiedzi to nie jest powod aby odchodzic z forum. Osmiorniczko tak jak sa przeciwnicy tak i sa zwolennicy Twoich wypowiedzi a i sa tacy co tak jak ja maja spojrzenie na Twoje posty jakby posrodku(zeby sie nie rozpisywac za wiele). Absolutnie to nie powod aby z forum odchodzic. Zachecam do pozostania:)POza tym nie odebralam nigdzie, ze Twoje wpisy rania, ze irytuja owszem, denerwuja... a to wielka roznica. Czasem irytacja i zdenerwowanie sa poczatkiem zmian w mysleniu:) Pozdrawiam Halina-mama Agatki Odpowiedz Link Zgłoś
halas1961 Re: Na mnie juz czas... 13.09.09, 21:59 Aha i jeszcze Osmiorniczko moim zdaniem jesli twoje pisanie wywoluje nieraz tak duze emocje znaczy ze jest wazne. Gdyby pozostalo bez odpowiedzi, gdyby forumowicze obojetnoscia na nie zareagowali to byloby zle. A reakcja nieraz gwaltowna dobrze moim zdaniem wrozy. Nie wyglupiaj sie i z forum nie odchodz. Halina-mama Agatki Odpowiedz Link Zgłoś
tilia7 Re: Na mnie juz czas... 13.09.09, 22:21 No i jeszcze chciałam się podpisać pod tym, co pisze Halinka.Bo faktycznie niewiele wątków wywołuje aż tyle emocji i odpowiedzi.A skoro tak to jest to ważne, niezależnie od tego, do jakich w końcu wniosków każdy z nas dojdzie. Pozdrawiam ciepło Odpowiedz Link Zgłoś
tilia7 Re: Na mnie juz czas... 13.09.09, 22:18 Ośmiorniczko, bardzo mi przykro, że masz zamiar mnie przestać ewangelizować, bo ja też mam takie uczucie, że kto się czubi ten się lubi.Mam inne zdanie na temat religii i faktycznie czasem zbyt autorytarnie wypowiadasz swoje opinie, ale mnie one nie obrażają ani nie robią mi żadnej przykrości.Jak wspomniałam jestem osobą dorosłą i skoro biorę udział w dyskusji, to biorę również pod uwagę, że ktoś ma prawo do innego zdania.Dla mnie ta wymiana poglądów była bardzo ważna, również dlatego, że musiałam starać się ubrać w słowa to, co czuję i w co sama wierzę.A co za tym idzie przyjrzeć się dokładniej temu, w co sama wierzę. Będzie mi smutno bez Ciebie.Jeśli miałabyś ochotę to napisz na mojego maila gazetowego, odpiszę na pewno, bo jak wspomniałam, nie zgadzam się z poglądami a przede wszystkim z tą Twoją pewnością, ale jako osobę darzę Cię dużą sympatią.I, co też myślę ważne, dziękuje Ci bardzo, bo ta dyskusja ma dla mnie ważne znaczenie również dlatego, że choć na chwilę odrywałam się od myślenia o swoim bólu.Dziękuję ci za poświęcony czas Odpowiedz Link Zgłoś
anika98 Re: Na mnie juz czas... 14.09.09, 00:24 Osmiorniczko,jestem na tym forum od roku,chociaz bardzo rzadko zabieram glos.Byl to dla mnie niezwykle ciezki rok-ten pierwszy.Przezylam go rowniez dzieki temu forum,dzieki Wam wszystkim.Mam nadzieje,ze beziesz nadal pisac.pozdrawiam. Odpowiedz Link Zgłoś
maretta111 Re: Na mnie juz czas... 14.09.09, 11:46 Dlatego też powstał niedawno mój wątek "dziwnie tutaj"(swoje wysłuchałam i przeczytałam). Ja też poczułam się niedawno odtrącona przez Was, ale zaglądam tu bo ze swoim bólem zostałam się sama. Każda z Was cierpi, każda na swój sposób i chyba nie ma sensu obrażać się i innych. Jeśli jest potrzeba to trzeba pisać, jeśli nie to w spokoju bez waśni odejść, nic przecież na siłę, dla mnie pisanie tu i czytanie Waszych wypowiedzi bardzo pomaga, mogę się z czymś zgodzić albo nie,ale nikogo nigdy nie uraziłam, pozdrawiam cieplutko. Marta -ciągle cierpiąca siostra po śmierci jedynego brata www.youtube.com/watch?v=oVSFqIL-SBk Braciszku kocham, tęsknię, czekam... Odpowiedz Link Zgłoś
edzia764 Re: Na mnie juz czas... 14.09.09, 16:29 Marto ... nie rozumiem, dlaczego poczułaś sie odtracona. Czy dlatego, ze nikt nie reaguje na kazdy Twój wpis tutaj ???? Wszystkie osoby obecne na tym forum na pewno czytają Twoje słowa i myślami z Tobą ... Wiekszość Twoich wpisów to osobiste słowa do Brata ... po co ingerowac w Twoje myśli. Sama napisałaś "każda z Was cierpi, każda na swój sposób" .... żaden człowiek nie uniknie zetknięcia z cierpieniem. Cierpienie jest czymś głębszym i szerszym niż ból i tęsknota, dlatego musimy same zdecydować, jak mamy dalej postepować ... gdzie mamy szukać pomocy .. u kogo ... zeby nie " pielęgnować cierpienia" ... a powoli oswoić się ze stratą. Życzę Ci wytrwałości .... Irena Odpowiedz Link Zgłoś
tilia7 Re: Na mnie juz czas... 14.09.09, 18:54 Marto, ja też już próbowałam Ci to wytłumaczyć i zgadzam się z Edzią,że niepotrzebnie czujesz się odrzucona.Bardzo Ci współczuję,naprawdę bardzo, ale przyznaję że czytam Twoje wypowiedzi tylko wówczas, kiedy pojawiają się w ogólnych postach.Nie dlatego,że jestem obojętna na Twój ból.Tylko faktycznie wybrałaś formę listów do brata i dla mnie czytanie tego, to wchodzenie z butami w czyjąś intymność.Wiesz, ja od śmierci narzeczonego też codziennie piszę do Niego listy pełne tęsknoty i bólu, tylko nie robię tego tu a w swoim zeszycie.Bo dla mnie to są moje, bardzo osobiste,najintymniejsze uczucia i nie chciałabym, żeby ktoś to czytał.Nie zrozum znowu tego w ten sposób, że ja Cię krytykuję albo mówię Ci jak masz postępować.Tobie odpowiada taka forma i ok, mnie ona w niczym absolutnie nie przeszkadza.Ale też tak jak mówię nie czytam tego wątku i nie odpisuje, bo mam wrażenie, że to byłoby nietaktowne z mojej strony.Tak samo nie odpisuję na posty Halinki czy Grażynki, czy kogokolwiek innego, jeśli Jego wypowiedź ma formę listu do zmarłej osoby.Po prostu czuję wtedy, że nie ja jestem adresatem tej wypowiedzi.I tyle, nie ma w tym żadnego odrzucenia. Odpowiedz Link Zgłoś