ernest_pinch
08.04.04, 13:04
Od początku nie chciało mi się wierzyć, że w biednym pustynnym kraju
krzykliwy kacyk posiada broń chemiczną na taką skalę, że aż potrzeba
interwencji amerykańskiej. Mało tego, w tą awanturę wplątała się m.in.
Polska.
"Terroryści" ostrzelali, terroryści to, terroryści tamto...
Jacy "terroryści"? Mieszkańcy kraju.
Gdyby załóżmy w tym kraju doszedł do władzy niejaki Lepper którego niecierpię
i gdyby wojska jakiegoś kraju weszły robić tu porządki i
zaprowadzać "demokrację" też nie przyglądałbym się temu biernie.
Jeśli przyjąć że Irakijczyk stawiający opór obcej armii jest "be" to tak
jakby przyjąć rozumowanie niemieckiego okupanta, że partyzanci wysadzający
pociąg są "bandytami".
A rozbiory Polski? W mysl polityki irackiej były cool. Trzy mocarstwa wszak
też zaprowadziły porządek w kraju chaosu, anarchii, sobiepaństwa. A że przy
tym dokonano korekty granic? Cóż, to były inne czasy, a poza tym zawsze
występują efekty uboczne...
Nie podoba mi się to i tyle.