kalpa
04.10.05, 23:38
Witajcie kochane,
dziś mnie los trochę obił, więc chyba się pożalę, bo tak źle ze sobą

.
Po prostu nienawidzę siebie, że wszystko robię tak wolno, ciągle nie zdążam,
dzieci glodne, bo ja w lesie z jedzeniem, pranie jeszcze nie powieszone, zlew
jeszcze straszy. A ja mam tylko dwóch chłystkow i męża. Inne kobiety pracują,
mają po kilkoro dzieci i jakoś ze wszystkim się wyrabiają, a ja ciągle
zdyszana i bez efektów.
I najgorsza zmora moja: że oprócz zatroszczenia się o rodzinę ( z trudem) to
nic sensownego robić nie umiem, no qrcze nie wychodzi mi. Teraz mogę schowac
się za pięknie brzmiacym haslem: "zajmuję się dziećmi" i w sumie nikt sie nie
czepi, bo maluchy potrzebują mamę w domu. Ale gdyby nie one, to ja nawet nie
wiem, czy znalazłabym gdziekolwiek pracę.
Boże czuję bezwartościowym śmieciem. Jak moje dzieci moga czuc do mnie
szacunek, skoro ja sama go dla siebie nie mam?.
Uczęczalam na różne terapie, i jakoś większych efektów nie widzę.
Pozdrawiam ciepło
kalpa