grosz-ek
27.10.10, 00:42
Witam.
Prawie 2 tygodnie temu, 14 pażdziernika, pochowałem najważniejszą osobę mojego życia. Osobę, która uczyniła mnie mężczyzną, a później ojcem 4 naszych dzieci. Zginęła, potrącona na pasach. Bóg mi Ją zabrał, wysyłając - w ramach pracy - w miejsce, w które nie chciała jechać, idąc do sklepu, do którego nie chciała iść, z osobą, za którą nie przedała. Bóg chciał Jej śmierci - 3 dni przed wypadkiem pobłogosławił Ją znajomy ksiądz, który szedł z sakramentem namaszczenia chorych i umierających. Bóg dał Jej 24-godziny, by mogła ze mną się pożegnać. Lekarze stwierdzili Jej zgon w 4 dni od wypadku. Choć zmarła - Jej serce ciągle bije. Swoim ciałem uratowała zdrowie i życie 4 innych ludzi.
Jestem sam. Mam 4 dzieci w 6-12 lat, które trzymają się lepiej ode mnie. Żyję tylko dla nich. Są moją madzieją. Bo moja Lila - odeszła. Amen.