krezzzz100
28.01.11, 20:37
Wreszcie powiedziane jasno. Przez Benedykta. Najpierw wyłuszczę podstawowe kwestie, potem dam komentarz. Zatem:
1. Małżeństwo nie jest prawem naturalnym
"Papież wyraził wręcz przekonanie, że księża nie troszczą się o solidne przygotowanie kandydatów do małżeństwa "wychodząc z założenia, że chodzi tu o realizację naturalnego prawa osób do zawarcia ślubu".
www.rp.pl/artykul/598348.html
2. Nie jest to decyzja partnerów, zatem nie mogą się domagać ślubu
"Nie chodzi o subiektywne żądanie, jakie duszpasterze muszą spełnić poprzez formalne uznanie go niezależnie od faktycznego stanu związku (...) Nikt nie może domagać się prawa do ceremonii ślubnej"
j.w. www.rp.pl/artykul/598348.html
3. Prawdziwe małżeństwo to tylko to sekramentalne
"nikt nie może domagać się prawa do zaślubin, zwłaszcza gdy nie ma to być „prawdziwe małżeństwo”, oparte na nierozwiązalności i służące rodzicielstwu"
www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/302195,Papiez-nikt-nie-moze-domagac-sie-prawa-do-zaslubin
Mój komentarz:
Moim zdaniem dobrze, że Benedykt się w imieniu kościoła dokładnie określił w powyższej materii. Bo do tej pory było jednak parę rzeczy niejasnych.
Najciekawsze jest to, że małżeństwo nie jest prawem naturalnym. Do tej pory kościół twierdził odwrotnie, twierdząc że nienaturalne są konkubinaty i inne formuły współżycia. Wnioskuję, że teraz prawem naturalnym są jednak konkubinaty i te inne paskudztwa. No chyba, że w ogóle współżycie seksualne nie jest prawem naturalnym. Tylko co teraz z prawami człowieka, które jednak przypisują to prawo do naturalnych?
Ciekawe jest również, że nie jest to decyzja kandydatów, ale kościoła. Do tej pory było odwrotnie: kościół był tylko świadkiem ich decyzji. Nie można domagać się ślubu. Kościół może odmówić. Ciekawe.
Super jest także podział na małżeństwa prawdziwe i (domyślnie) nieprawdziwe. Prawdziwe to sakramentalne, a te drugie to nieprawdziwe. Dotychczas było inaczej- tzw. naturalne małżeństwa były także prawdziwe, ale też i cywilne. Były prawdziwe, tyle że niesakramentalne, a teraz są po prostu nieprawdziwe.
Na moje to kościół chce przejąć prawo do instytucji małżeństwa, odrzucając instytucję małżeństwa cywilnego, spychając je do roli paktu, umowy. To pogarda dla ludzi, którzy nie są wyznaniowi i dla samej instytucji małżeństwa cywilnego. Chce też być czymś więcej, niż tylko świadkiem. Chce być rzeczywistym deponentem, także wobec katolików.
Jest jeszcze coś: ulokowanie małżeństwa w rzeczywistości "większej" niż ziemska, czyli uczynić małżeństwo porządkiem nienaturalnym właśnie. Chodzi o uznanie, że bez siły wyższej (transcendencji) człowiek nie jest zdolny do utrzymania tej instytucji w dobrej kondycji. Czyli: tylko bóg jest w stanie tę nienaturalność do zniesienia. Wyczytuję ten kierunek ze słów Benedykta umieszczonych w wywiadzie dla Sewalda, gdzie stwierdza on ową skłonność człowieka bardziej do rozwodu niż trwałości małżeństwa.
Czyli: do tej pory argumentacją za tym trudem była domniemana "naturalność" i wychodzące stąd wymaganie, że każdy powinien móc sprostać tej "oczywistości", teraz zaś argumentacja wywodzona jest z "nienaturalności", która jest (chyba) łaską, coś jak łaska wiary, o którą jak wiadomo, trzeba się cinżko starać. Nie dało się utrzymać "naturalności", przeszlim na "nienaturalność". w sumie wyszło na to, że małżeństwo zer swej "natury" nie jest dla ludzi, ktore jako istoty pierwotne, nie są do niego same z siebie (bez boga) zdolne).
Mnie się podoba, przynajmniej jest jasne. A Wam?