mysiulek08
12.02.14, 21:52
Najwyrazniej los kotow lokalnym kocim aktywistom jest obojetny, a 'nasze' kurnikowe obchodza tylko nas i Was.
Przez ponad tydzien zwodzil nas facet z jednej ochronki, ze tak, ze pomoze, zeby skontaktowac sie z jego wspolniczka i w ogole bedzie dobrze. Guzik, wspolniczka (taka troche facebookowa 'gwiazda') w ogole nie odpowiedziala. Nawet oferta tanszego zwirku dla ochronki, odroczenia platnosci do czasu az zbiora kase, czy sprezentowania dodatkowej jego porcji jej nie skusila w nasza strone. Podobnie inne organizacje 'prokocie' plus 'schronisko', w ktorym bylismy ososbiscie i ktore juz porcje zwirku dostalo. Ba, nawet fundacja, ktora propaguje system 'zlap-wysterylizuj-wypusc' (cos jak Koteria) i oferuje pomoc w lapaniu (maja klatke lapke!) nabrala wody w usta.
Sytuacja wyklarowala sie na tyle, ze wiemy iz stan kotow jest w tej chwili nastepujacy:
-Obrozkowa
-Krawaciarz
-Kudlaczek
-Rudas
-Bialas
oraz- uwaga, uwaga - 4 (cztery) maluchy! Dwa dymnoniebieskie, jeden bialobiszkoptowy i jeden bialorudy (klon Luka/Grubsona)
Do tego dokoptowal sie na darmowa miche jakis czarno bialy, ale jeszcze nie ustalone czy z nimi mieszka czy tylko sie przy karmieniu pojawia.
Razem wiec mamy 9-10 kocich lbow. Na tym video, poza reszta rodzinki, mozna obejrzec wszystkie dzieciaki oprocz klona Grubsona:
Stan dzieciakow mniej wiecej sie zgadza, o ile Obrozkowa gdzies nie chowa nowego przychowku w krzakach, ale to chyba fizjologicznie malo mozliwe. Dwa niebieskie (sa mniejsze) to pewnie przychowek Kudlaczka, a biszkopt i rudy Obrozkowej.
Pokazuja sie od 3-4 dni pod wieczor, dostaja miche kaszki ryzowej z mlekiem bezlaktozowym i wcinaja chrupki. Maja moze ze 3-4 tyg.
Czasu nie marnuja, przedwczoraj Obrozkowa upolowala sporego krolika i zatargala go w jezyny

Za pozno zauwazylismy ten manewr i nie ma dokumentacji (choc pewnie w szukaniu domu by im takie widoki nie pomogly).
Skoro stan juz mamy (chyba) wiadomy i raczej zadna juz nie karmi, mozemy ruszac z akcja. Ciagle nie majac miejsca na ich przechowanie po operacjach. Teoretycznie chyba by bylo trzeba najpierw zlapac maluchy, potem mlodziez, a potem dopiero szefa i szefowa. Obrozkowa rzadzi w stadzie na 100%.
MD bedac w stanie mocnego wkurzenia pojechal do departamentu zwierzakowego municipalidad naszej dzielnicy z nadzieja pomocy (ja kustykam, slabo z kostka). Udalo sie tylko tyle, ze zaczarowal panie urzedniczki i dostal 7 talonow na sterylki. Siedem, gdzie przepisy mowia o 2 talonach na mieszkanca. Zeby nie bylo, terminy pieciu sa na 3-7 marca i dwa na 6-7 kwietnia. Na teraz to i tak za duzo bo maluchy na razie nie skorzystaja, ale jak dawali to wzial bo nie wiadomo co tam jeszcze z jezyn wyjdzie.
Sterylki robi wet, ktora najwyrazniej jest glownym kastratorem Santiago i to w jej klinice ciachalismy SW. Bedziemy sie z nia kontaktowac i moze uda sie cos wpolnie wymyslic. O ile nie jest na wakacjach. Dziala w fundacji, ktora walczy z bezdmnoscia (tez pisalismy, tez zero odzewu)
MD jest tak wkurzony na to cale lokalne towarzystwo wzajemnej adoracji, ze nie sadze by ktokolwiek mogl liczyc teraz na wsparcie zwirkowe. Sumujac, kontakowalismy sie z czteroma fundacjami, ktore chwala sie pomoca w takich sytuacjach i z piecioma osobami w miare zorganizowanymi prowadzacymi kocie ochronki. Jak wspomnialam odzew byl jeden, bez efektu. Z reka na sercu przyznaje nie rozumiem co sie dzieje. Moze cos w nas jest nie tak? Moze dlatego, ze w jakis sposob obcy jestemy? Dajemy do cholery wymierna pomoc, prosimy wylacznie o bezpieczne miejsce dla kotow. Nie porzucamy ich w kartonie na ulicy, nie piszemy blagan na fejsie. Jasno i czytelnie wykladamy o co chodzi.
W kazdym razie kasa na razie lezy i czeka. Do marca raczej czekac z Kudlaczkiem i Obrozkowa nie mozemy. Powoli pojawia sie pytanie jak my sami bez doswiadczenia, majac tylko kontenerek, wylapiemy to towarzystwo. Z Obrozkowa i Krawaciarzem problemu nie bedzie, ale reszta...
I zeby bylo weselej musimy sie w miare szybko wyprowadzic.