GoĹÄ: Luka
IP: *.dynamic.chello.pl
31.08.17, 13:38
Na długo i na krótko przed rozpoczęciem, seria kontuzji i wycofań, Djokovic, Wawrinka, Nishikori, Raonic, na koniec Murray. Tym sposobem została przeczyszczona pierwsza dziesiątka.
U pań start bez Królowej, która lada moment spodziewa się potomka i Azarenki, która walczy o wyłączność praw do niedawno narodzonego synka.
Mocnym czarnym akcentem fantastycznej kreacji zaświeciła Maria Szarapowa, anonsując powrót do wielkiej gry, który wypadł nader okazale.
Wielki mecz, poziom, niesamowita dramaturgia, pod dyktando pięknej Mistrzyni w oprawie z saadzy angielskiej, uszlachetnionej prześwitami i błyskotkami.
To było efektowne wejście smoka, który z czkawką pożarł pretendentkę do Jedynki, Simonę Halep, która grała lepiej, niż wyglądała.
W nieszczęśliwym stroju Adidasa, przy demonicznej Maszy, dzielnie walczył kolorowy pajacyk. Zważywszy, że parę godzin wcześniej wyleciała Konta, to już w pierwszym dniu ubyły dwie pretendentki do tytułu.
W drugim poleciała obrończyni tytułu Kerber i ubiegłoroczna finalistka Woźniacka.
Szarapowa występując już w sesji dziennej zmieniła demoniczną kreację, na elegancję świetlną i klasyczną. Wystąpiła w perłowej porcelanie z prześwitami, utrzymując czarny akcent. W takiej kreacji nie można polec, nie uchodzi. Mecz był słaby, masa błędów, wszystko wymęczone i fatalnie się oglądało.
Końcówka była już stosowna do kreacji i co miało błyszczeć, błyszczało.
Akcent też swoje zadanie wypełnił.
Tej drugiej czarnej nocy nie błyszczało to, co teoretycznie mogło, czy miało błyszczeć u panów.
Miał dać pokaz Kyrgios, a dał ciała, a raczej ciało nie wyrobiło, bo znowu złapał kontuzję.
Miał błyszczeć młody i nowy pretendent do tytułu, preferowany również przeze mnie, Sasza Zwerew, a ugrał tylko jednego seta z równolatkiem z Chorwacji, Coricem, o którym wspominałem na innym wątku, że powinien daleko tu zajść.
Moim zdaniem niepotrzebnie startował w Salem. Jak się myśli poważnie o szlemie, to gówna się odpuszcza, a chytry dwa razy traci.
Nie wiem ile straci Borna, ale tamten start, to był błąd i być może, bardzo kosztowny.
Drugim przegranym tej nocy i to na sucho jest Tsonga, który przegrał z rewelacyjnym osiemnastolatkiem z Kanady. Wiadomo było, że nawet przy najbardziej wyściełanej aksamitem drabince, nic tu nie zdziała, ale coś jednak powinien ugrać, nie wspominając, że co niektórzy, widzieli go nawet w finale.
Kto będzie w finale, na ten moment nie wie nikt, ale to daleka jeszcze droga i dużo, oj dużo będzie się tu działo.
Sam miód i sól tenisa, tylko nie wiadomo, kto się będzie oblizywał.