dr.zabba
07.01.11, 19:10
Piszę "a ja", stając w opozycji do entuzjastycznego wątku Kamyczka.
Ale poza tym, że dotyczą terapii, nic ich więcej raczej nie łączy.
Poczułam się dzisiaj zraniona przez moją terapeutkę
Potrafię dostrzec trzy możliwości:
1. Celowa prowokacja z jej strony "dla dobra terapii".
2. Słowa jak każde inne w czasie sesji, materiał do analizy, dlaczego mnie to tak dotknęło.
3. Takich rzeczy terapeuta mówić nie powinien - czas się pożegnać.
Co powiedziała?
Że przychodząc do niej wyolbrzymiłam swoje problemy, przedstawiłam się dużo "gorzej" niż się sprawy faktycznie mają.
Boli mnie to, ale czekam z dumaniem na ten temat na wieczorną rozmowę z mężęm...
No i Wam się tutaj skarżę.