Dodaj do ulubionych

Czy to ChAD?

23.05.23, 17:05
Mam 17 lat i od około 2 lat, może więcej, obserwuję u siebie duże huśtawki nastrojów. Wcześniej były one dosyć chaotyczne, więc myślałam, że może wynikają one z okresu dojrzewania, ale przez ostatni rok bardziej zaczęłam przykładać wagę do własnego zdrowia psychicznego, więc wydaje mi się, że dojrzewanie akurat nie jest tutaj kluczowe. Mniej więcej od 6 klasy podstawówki miałam duże problemy ze sobą. Były myśli samobójcze, cięcie się, nawet zapas leków, które trzymałam, bo byłam przeświadczona, że niedługo się zabiję. Szło to w parze z zaburzeniami lękowymi i atakami paniki. Były okresy, kiedy czułam się lepiej, ale nie wychodziło to poza normę. Około od końca 2021 roku, kiedy zaczęłam własnymi siłami wychodzić z anoreksji stany depresyjne, których wtedy doświadczałam, zaczęły się przejstaczać w totalną euforię, podwyższoną samoocenę, tzw. "ego top" i epizody objadania się. Rozpierała mnie egergia, dużo ćwiczyłam, gdzie wcześniej było to dla mnie właściwie nie do pomyślenia, bo nie miałam nawet energii, żeby wstać z łóżka i po przebudzeniu tylko płakałam. Takie stany dobre samopoczucia zaczęły być przerywane epizodami, gdzie po prostu czułam się najgorsza na świecie, cięłam się, płakałam, nie miałam siły na nic, nie potrafiłam się na niczym skupić, chodziłam bez życia i cały wysiłek poświęcałam tylko na to, żeby udawać przed rodzicami, że nic właściwie się nie dzieje. Takie fazy depresyjnego nastroju zazwyczaj trwały (i trwają) od około 2 dni do nawet kilku tygodni. Czasami po prostu w środku dnia po tygodniu totalnej euforii zmienia się nastrój o 180°. W pewnym momencie uznałam, że ćwiczenie odpada, bo moja mama zaczęła na to dziwnie patrzeć, więc do domu ze szkoły zaczęłam chodzić pieszo, żeby jakoś wykorzystać nagromadzoną energię. I właściwie tak wszystko się to po prostu toczyło przez cały ten czas. Starałam się kamuflować jakoś przed samą sobą i przed innymi zarówno swoją nadpobudliwość i złe samopoczucie, chociaż było to niesamowite wyzwanie. Zawsze jakoś potrafiłam doprowadzić się do takiego stanu, że nikt nigdy nie zauważył jak bardzo źle w rzeczywistości jest. Przez cały czas w zasadzie myślałam, że moim jedynym problemem jest rozehwianie emocjonalne i że jakoś przez to przebrnę, ale na przestrzeni ostatnich miesięcy (od około ubiegłych wakacji) zaczęło się to robić nie do zniesienia.
Strasznie mnie męczą te ciągłe huśtawki. Od grudnia (z wieloma kilkudniowymi przerwami na euforię) byłam prawie nie do życia, problem z cięciem się pogłębił, totalnie przestałam sobie radzić paychicznie i straciłam resztki stabilności. Natomiast od końcówki kwietnia aż do ubiegłego tygodnia prawie przez cały czas byłam w stanie euforycznym (był moment kiedy przez kilka dni nie byłam praktycznie w stanie podnieść się z łóżka, ale potem to zniknęło jak ręką odjął). Cały czas chodziłam uśmiechnięta, patrzyłam na siebię jak na gwiazdę betlejemską, zaczęłam zawierać jakieś dziwne znajomości przez internet, pofarbowałam włosy dwa razy, przeszłam całkowitą metamorfozę stylu, byłam totalnie pewna siebie i swojej wyższości nad innymi ludźmi. Faza euforii miała jednak miejsce zaraz po tym, kiedy przeszła mi fala smutku po tym jak rzucił mnie chłopak. Z tego też powodu byłam chwalona, że się tak podniosłam szybko i zmieniłam, ale to totalnie nie ma związku z zerwaniem. W ubiegłym tygodniu, dosłownie na 2 dni, nastąpił u mnie nagły spadek energii i usilnie starałam się podnieść sobie nastrój, ale finalnie wczoraj w końcu poległam i znowu wpadłam w epizod depresyjny. Może to chore, ale na przestrzeni ostatnich miesięcy prawie całowicie przestałam słuchać jakiś spokojnych piosenek i jedyne czego słucham to same energiczne utwory, bo usilnie próbuję się utrzymać w tej fazie, gdzie wszystko jest "dobrze" i panicznie boję się dołków, chociaż wiem, że prędzej czy później one nastąpią. Naprawdę nie chcę się ciągle tak czuć. Ponadto są dni kiedy jestem zupełnie wyprana emocjonalnie, a potem znowu takie, gdzie czuję się najnormalniej na świecie. Chodzę to psychologa (ostatni raz byłam 3 tygodnie temu, bo czułam się tak dobrze, że odwoływałam wizyty) i nawet on stwierdził, że jestem bardzo niestabilna emocjonalnie, a ja jeszcze nigdy jakoś bardziej nie zagłębiłam się w temat tych ekstremalnych wahań nastroju, bo po prostu chodzę zbyt krótko i nie za bardzo miałam okazję.
Moją uwagę na fakt, iż mogę mieć ChAD, zwróciła moja kuzynka, studentka psychologii. Jestem jednak dość sceptycznie do tego nastawiona, bo z tego co mi wiadomo to, np. ludzie w manii nie mają aż tak dużej potrzeby snu, ja natomiast uwielbiam spać niezależnie od tego w jakiej fazie się znajduję. Jedyne co zaobserwowałam to to, że kiedy jestem po tej "lepszej stronie" to lepiej mi się wstaje wczesnie rano i nie jestem aż tak bardzo zmęczona. Nie mam również aż takiego wielkiego nakładu energii. Żeby się trochę wyładować wystarczy, że wyjdę na dłuższy spacer, będę się dziko śmiać i "rzucać" po łóżku oglądając serial albo po prostu będę się jakoś bardziej społecznie angażować. Nie mam pojęcia co mam o tym myśleć, czy mówić o tym psycjologowi, więc bardzo prosiłabym o waszą opinię i co wy o tym wszystkim myślicie smile) Z góry bardzo dziękuję za pomoc
Obserwuj wątek
    • lukasz3534 Re: Czy to ChAD? 24.07.23, 16:41
      Tak, to są objawy CHAD (hipomania przechodząca w huśtawkę nastrojów i depresję, czasem bardzo głęboką) i radzę ich nie lekceważyć tylko rozpocząć leczenie. Załamania nastroju po okresie euforii będą bardzo bolesne, wręcz groźne dla Ciebie. Bez pomocy może być Ci trudno sobie z tym poradzić.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka