lubliner
13.07.08, 18:41
Dokąd prowadzą twoje wciąż zwężające się ulice? Coraz węższe i węższe, biegnące coraz bardziej w dół. Domy stają się starsze, bramy wydychają coraz więcej stęchlizny i chłodu. Tu nie dociera już słońce. Ubrania suszące się w poprzek ulic nie są już białe lecz czarne. Czarne szale i koszule. W końcu pozostanie tylko przeciskanie się przez szczeliny w murze. Walka o każdy oddech. Dokładnie jak w tamtym śnie. O innych ulicach, innym mieście. Jakiej tajemnicy strzeżesz? Czy sama nie jesteś dostateczną zagadką, milczącą, wciąż uciekającą w głąb ciemnego korytarza? Gubię się w tobie jak w labiryncie. Za każdym razem, gdy wydaje mi się, że jesteś blisko, w zasięgu ręki, oddalasz się ponownie. I znowu majaczysz jakby po drugiej stronie szerokiej rzeki. Gubię się labiryncie twoich splątanych włosów. Wielkich czarnych oczu. Czuję na sobie twój wzrok, a nie widzę nawet twojej twarzy. I im bardziej zbliżasz się do mnie, im bardziej rozbudzasz swoim ciepłem i zapachem, tym mniej realna się stajesz. Tym mniej wierzę, że naprawdę istniejesz. I boję się, że cała moja nadzieja to wytwór jakiegoś okrutnego demiurga.