olusia19
04.01.07, 09:55
Naprawdę nie wiem, gdzi szukać pomocy, a problem dotyczy mojej matki.
Nienawidzi mojego męża tak obsesyjnie, tak dokładnie, że nienawiść ta
organizuje jej życie, a nawet podejrzewam, że je przedłuża. Co by ona robiła,
gdyby jej zabrać możliwość podsłuchiwania, robienia na złość, pomawiania i
awantury? Mieszkamy niestety razem, bo miało być inaczej, miała nie być
skazana na samotność, mieliśmy wspólnie jeździć na wczasy, wspólnie
wychowywać dziecko, wspólne gospodarstwo prowadzić. Tymczasem ona sobie
wymyśliła, że się rozwiodę, otrzymam alimenty i będziemy żyły razem z moją
córką we trzy, a jego się wykreśli z życia. Jesteśmy może czasem
konfliktowym, ale kochającym się małżeństwem. Matka od ponad 25 lat nie
przyzwyczaiła się do myśli, że nie jestem singlem.Życie z nią zaczyna być
koszmarem i nie wiem zupełnie, co mam z tym zrobić. Np. wszystko ginie spod
ręki - łyżki, nożyczki, jedzenie i środki czystości. Nie pożycza, tylko
chowa. Nim się zorientowaliśmy istniały nieporozumienia, obwinialiśmy się
wzajemnie, potem kupowaliśmy nowe rzeczy. I następuje wtedy zwrot "starych".
Awantura się nie udaje. Trzeba być ograniczonym, żeby myśleć iż nożyczki będą
powodem do rozwodu. Ta swoista kleptomania jest tak uciążliwa, że trudno żyć,
bo dotyczy wszystkiego, rzeczy dziecka, podlewania kwiatów trującą
substancją, mazania drzwi jakąś mazią itd. Matka ma 83 lata jest sprawna
fizycznie, nawet bardzo jak na swój wiek. Jesteśmy zmęczeni oczernianiem nas
u rodziny i znajomych. Szczytem było jak przed Świętami zatrzymała mnie jakaś
obca baba, pytała niby o matkę, a potem "wyczytała mi" mój życiorys z
komentarzem, a potem pyta, czy ten diabeł mieszka dalej z nami, czy już się
wyprowadził. Tak się zdenerwowałam, że pomyliłam autobusy, pojechałam bez
sensu i zapłaciłam karę, bo zły bilet miałam. Mąż nie pije, nie pali,
pracuje, pomaga i naprawdę do niewielu rzeczy można się przyczepić. Ona sama
rozwiodła się jak miałam 3 lata i życie spędziła zgorzkniała i sama, bo teraz
myślę - z nią naprawdę trudno było wytrzymać. Tylko co dalej?