gertruth
14.01.14, 23:47
Witajcie, jestem nowa, mam nadzieję, że się nie pogniewacie, ze od razu napiszę co mi na sercu leży.
Mam 5-letnią córkę- klasycznego niejadka. Urodziła się już bez odruchu ssania i tak jej zostało (walka o każdy posiłek).
I dziś już sięgnełam własnej granicy wytrzymałości :( darłam się na córkę jak opętana, kar dostała z nawiązką na wszystko co się da, siedziała na schodach za karę, i w ogóle dramat nie z tej ziemi. Niby nic nowego, i wiem, że to bardzo niewychowawcze, ale po prostu już nie mam siły :( te wszystkie rady typu "niech dziecko je we własnym tempie" doprowadzają mnie do szału! Mała potrfi obiad jeść (tzn. rozgrzebać i dłubać) 3-4 godziny, czasem dłużej! Wije się przy tym, wierci, pod stół włazi., gada, a ja, jak ten kat- usiąć prosto, wyjdź spod stołu itp- i tak przez 3-4 godziny (to tylko obiad, kolacja trwa jakieś dwie godziny bo wiadomo, zjedzenie jednej kanapki jest bardzo czasochłonne...).
Znam wszystkie teorie, ale już mi się NIE CHCE tworzyć miłej atmosfery w czwartej godzinie nad talerzem, NIE CHCE mi się już chwalić za każdy kęs, NIE CHCE mi się robić szopek, opowiadać bajek, albo wyliczać gryzy i pilnować.
No i co ja mam zrobić?? :(
Wymyśliłam jedną nową rzecz, może robiłyście, powiedzcie czy warto.
Jutro teatralnie wezmę worek na śmieci i wywalę (na oczach córki oczywiście) wszystkie słodycze, nutellę, drzemy itp. Wprowadzę zasadę- zero cukru- może głód powróci.
Wymyśliłam jeszcze karteczki z daniami na tablicy magnetycznej i niech córka sama układa menu na kolejny dzień, niech będzie, ja się dostosuję i będę to gotowała.
I tylko czuję, że jak to nie poprawi sytuacji, to w łeb sobie strzelę :( nie mam już siły :(
Jak myślicie, podziała?
a może coś jeszcze możecie poradzić? coś z doświadczenia bo "mądrych" artykułów już nie czytam. Pisały je osoby, które niejadków znają z teorii.