shaniaa30
12.03.09, 11:51
Miałam nadzieje, że ten problem nie bedzie nas nigdy dotyczył. Z
łątwością potrafie być wierna bo bylam zawsze zabójczo zakochana w
mężu. Znajomi nam zazdrościli, dwójka cudownych dzieci, dobrze sie
dogadywaliśmy, znamy sie jak łyse konie niemal od zawsze, ...
Wydawało mi sie że jestem w udanym zwiazku a tu miesiac temu
dowiedziałam sie że mąż mnie zdradza... ze swoja
kolezanka "przyjaciólka"
Dobrze im sie gadało i ni stad ni z owąd trafili do łóżka, oklamywal
mnie przez okolo 4 misiace. Widziałam że cos jest nie tak bo ciagle
ostatnio mial cos do załątwienia, wychodził pod byle pretekstem,
godzinami
gadal przez telefon, (wierzyłam że może rzezcywiscie tyle pracy ale
mialam przeczucia) ostanio troche odstawił mnie na boczny tor, mimo
wielu
rozmow(zawsze na spokojnie- az po dzis dzien) nigdy sie do niczego
nie przyznal , zaprzeczał, mowil że przezciez nigdy by tego nie
zrobil, że go do tego nie ciagnie, ze przeciez nam dobrze razem i
nie ma nawet takie potrzby.... jak powiedzialam ze podejrzewam
zdrade to sie złoscił, żebym nawet tak nie mówiła. Bylismy dla
siebie Ci pierwsi... miało to duze znaczenie dla mnie. Nigdy by sie
do tego nie przyznał gdybym sie sama nie dowiedziała. Dopiero jak
odkryłam karty że wiem (nie wiedzialam wszystkiego do konca ale
bardzo duzo, wiedzialam niemal wszystko gdzie przebywal ale nie na
100% mialam pewnosc co do zdrady) powiedzial prawde, mimo wszytsko
mnie zamurowało..nie krzyczałam nie robilam awantur probowalam dojsc
dlaczego.... złozyło sie pewnie na to dosc duzo obowiazkow, moze
czasem nie docenialam tego co on robi, ale jak twierdzi głownie z
gupoty. Obwiniama siebie z poczatku ale jak poukladalam sobie
wsyztsko w glowie to naprawde sie staralam, postepowalam z nim jak
z dzieckiem, pobłażałam, mimo dwojki malych dzieci nigdy nie
zapewnil nam stabilizacji, ciagle na mojej glowie wsyztsko,
pracaowalam jak wół.. a on ..
czesto zamiast isc do pracy przebywal z nia, czasem gdzies sobie
pojechali.... czasem w trakcie spokojnej rozmowy wychodzil
ostentacyjnie, niby przemyslec odreagowac a spotykal sie w srodku
nocy z nia, oj ciężkie to wszystko, nie moglam uwierzyc że osoba tak
bliska potrafi sie tak zachowac, nigdy wczesneij tak by nie zrobil...
Mówi ze Kocha nas, dzieci sa bardzo za nim, jest dobrym
człowiekiem , ale zawiodłam sie na całej lini. Brak jakiegokolwiek
zaufania, ciagle kłamstwa, nawet niekoniecznie zwiazane ze zdrada,
jakies głupie nieprawdziwe histroryjki, w sumie sama nie wiem czemu
służące....
Najgorsze że oprocz zdrady troszke zadłużył sie w tej dziewczynie,
ale mówi że jej nie kocha że kocha nas i na dzien dzisiejszy mówi ze
zerwał tamta znajomość (troche z )żalem...(choc wiem ze raz dwa
rozmawiali ze soba, sam tego nie powiedzial ale jak powiedzialam ze
wiem to potwierdzil ze dzwonila i ze powiedzial z enie beda sie juz
spotykac) Niby stara sie na codzien choc gdzies to siedzi, juz nie
jest tak jak było.
Myślałam o rozwodzie ale raz ze go kocham a dwa że ze wzgledu na
dzieci, ciezko podjac taka decyzje... wiem ze póki jest milosc nie
dotsaniemy rozwodu, chyba nawet sobie go nie wyobrazam, choc czas
pokarze co dalej...
Mowi ze udowaodni ze zasługuje na szanse i że bedzie lepiej
ale jak moze byc lepiej po tym co sie dowiedziałam, zawsze to gdzies
tam bedzie siedziec, a do tego te ciagle kłąmstwa boje sie z eto
nigdy sie nie zmieni, poprostu on kłamie o byle co...
wybaczyliscie zdrade? moze byc jeszcze jak dawniej? lepiej?? a moze
to tylko złudzienie, przeciez jak ciagle kłąmał to juz nigdy sie nie
zmieni bedzie lepiej ukrywał? (tego sie obowiam- kolejnych
tajemnic) teraz wydaje mi sie ze moze juz wczesniej cos zrobil,
kompletnie stracilam poczucie co bylo prawda a co klamstwem (jest
naprawde w tym świetny)
Wiecie najgorsze to zawiesc sie na człowieku który jest dla nas
wszystkim.... a teraz nawet nie wiem że on prawdziwie mnie dalej
kocha...
mam totalny wewnetrzy kryzys, schudłam , czuje sie pzrygnieciona,
nieatrakcyjna, ale zawsze dbalam o siebie , pracuje widuje sie z
ludzmi...
Kiedys myslałąm że zdrada konczy w sekundzie wszytsko (ze sie
wsciekne , wygarne, nie wiem skad ten spokój, chyba inaczej bysmy
sie nie dogadali)teraz próbuje wybaczyc.(nie zapomne nigdy)....
tylko skad wziasc zaufanie?
Zawalił sie mój swiat i moje ideały.... to może spotkać każdego
nawet jak sie nam wydaje że nasz idealny mąż to na pewno nie..