Dodaj do ulubionych

kłopoty... :(

02.07.12, 20:12
Cześć Dziewczynki! Przybiegłam się pożalić... Ciągle mną telepie i opanować się nie mogę. No ale morze łez już w niczym nie pomoże. Dziś na spacerze zaatakował nas amstaff. Przechodziłyśmy obok domu jednorodzinnego i zza niezamkniętej furtki wyskoczył pies. Rzucił się na mojego Maluszka. Trwało to może z 10 sekund, ja w pierwszym odruchu podciągnełam Figla za smycz do góry i wziełam go na ręce. I to chyba uratowało mu życie, ten atakujący pies odpuścił ( w tym momencie pojawił się jego Pan i zaczął wrzeszczeć i odciągać tego potwora). Bogu dziękuję,że pies nie rzucił się na mnie albo na moje dziecko. Figiel ma pokiereszowaną tylną łapkę ( dwie większe rany i kilka zdrapań - wet stwierdziła,że naruszona jest tylko skóra i nie trzeba nic zszywac, niemniej jednak wygląda to paskudnie). Mówiąc szczerze nie za wiele pamiętam z wizyty u lekarki - ja płakałam, córa płakała ( jutro musze pojechac do lecznicy raz jeszcze podziękować i zapytać co ja mam teraz robić). Siedzę nad tym moim psiaczkiem i obserwuję. Tak mi przykro,że przez głupotę innych mój Maluszek cierpi. Nie mam dziś już siły na nic...
Obserwuj wątek
    • kami_aicha Re: kłopoty... :( 02.07.12, 20:29
      O mój Boże!! Naprawde Ci współczuję :((( 3mam kciuki żeby było wszystko dobrze!! Tak to jest że ludzie czasem nie myślą i nie trzymają swoich "nieprzystosowanych psów" w zamknięciu... Bogu dzięki, że Tobie i dziecku nic się nie stało, bo to różnie bywa jeśli pies atakuje... mógł przecież żucić się na Was... Aż strach pomyśleć :(( No ale tak to jest... Nas wczoraj też spotkała nie miła sytuacja bo na spacerze w parku zaatakował nas duży mieszaniec, no ale w psiej szkole uczyli nas jak z takimi postępować, więc na szczęście po mojej interwencji pies uciekł a po dłuższej chwili znalazł się dopiero jego właściciel... Bezmyślność ludzi jest czasem porażająca, tylko niestety bezbronne psiaki na tym cierpią... Mam nadzieję, że spisałaś dane tego właściciela i tak tego nie zostawisz. Przynajmniej ja bym takiemu głupkowi nie odpuściła za cierpienie mojej psinki... Pozdrawiamy i życzę szybkiego powrotu do zdrowia!! Kami
      • maria0511 Re: kłopoty... :( 02.07.12, 22:09
        Iwona to strasznie przykre co Was spotkało dobrze że córeczce i Tobie się nic nie stało biedny Figiel, taki potwór ma okazje wyjść z posesji smutne.
        Kami już nie będę się z Tobą przekomarzać ten gaz pieprzowy byłby tam potrzebny.
        Pozdrawiam życzę szybkiej poprawy zdrówka Figlowi Maria
        • adinka11 Re: kłopoty... :( 03.07.12, 09:16
          Iwonka... współczuję.. jak mieszkalismy w Warszawie to mieliśmy kilka sytuacji że husky się na mojego Luckiego rzucał ale na szczęście się nie boję psów i go zawsze za kark łapałam więc małemu się nic nie stąło nigdy - tylko był przerażony. Niemniej nikt by się nie spodziewał że jakies bydle wyskoczy z za furtki :/ Również uważam że powinnaś to zgłosić do odpowiednich służb, i przede wszystkim żądać od wlaściciela tego psa książeczki gdzie są szczepienia tego amstaffa.... akurat moją mamę w zesżłym roku ugryzł pies jak jechała na rowerze i się okazało, że pies nie był szczepiony przeciw wściekliźnie... wlaścicielka dostala mandat. w tym wypadku (zależnie od policji) powinno być podobnie.
          Trzymam kciuki aby się malemu nic nie paprało :(

          • adzikkkkk Re: kłopoty... :( 03.07.12, 10:18
            Pamiętaj żeby wyciagnąć książeczkę i ja bym jeszcze starała się o zwrot kosztów leczenia pieska, ale najważniejsze żeby Twój maluch nie miał teraz jakiegoś urazu i nie bał się psów. Dobrze, że skończyło się na zadrapaniach. Podejrzewam, że ten właściciel źle tego amstaffa wychowuje bo to z natury bardzo przyjazne psy i mimo iż są uznawane za groźne (przez swój wygląd) to wcale nie są.
            Trzymam kciuki!
        • kami_aicha Re: kłopoty... :( 03.07.12, 14:38
          Mario, ja myślę, że w sytuacji kiedy pies atakuje z nienacka, to gaz pieprzowy wiele nie da, bo to są sekundy... W takich przypadkach odrazu bez zastanowienia trzeba brać psinkę na ręce i (wcale się nie zdziwię jeśli ktoś to skrytykuje) ale mój sposób na taką sytuację to kopnąć porządnie przeciwnika. Kiedyś jak jeszcze nie miałam Aichy i szłam z drugim psem to zaatakował go mieszaniec wielkości labradora a ja nie zdążyłam wziąść mojego psiaka na ręce. Tamten nie chciał puścić i dopiero kiedy POCZUŁ że ja "interweniuję" butem, puścił Asika i uciekł. I nawet jeśli kopnie się za mocno to "nic nie szkodzi" bo chodzi o obronę życia i zdrowia i to nie tylko psa, bo też własnego bo nigdy nie wiadomo czy pies nie zaatakuje osoby która wzięła słabszego psa na ręce. W każdym bądź razie czekam na dalsze wieści o sytuacji i zdrowiu maleństwa i mam nadzieję że z dnia na dzień dziędzie się czuł coraz lepiej. Pozdrawiam. Kami
    • an3czka2 Re: kłopoty... :( 03.07.12, 11:25
      Iwonko to faktycznie przykre ale i przerażające, bo ty z dzieckiem byłaś również zagrożona. Dobrze że zareagowałaś natychmiast, wyobrażam sobie co przeżyłaś. Zareagowałaś prawidłowo podnosząc małego. Swego czasu zaatakował moją Dagusię owczarek niemiecki, bez przyczyny, więc wiem co poczułaś. Przede wszystkim powinnaś zgłosić na Policję, że pies was zaatakował, i to jak najszybciej(ja zrobiłam to natychmiast). Nie powinno to ujść płazem właścicielowi, jak nie potrafi wychować psa to niech sobie bałwan kupi wiewiórkę i trzyma w klatce. Policja na pewno sprawdzi książeczkę szczepień, co jest bardzo ważne, i oddadzą sprawę do sądu. Powinien otrzymać kolegium i to spore. U nas tak się skończyło. Trzymam kciuki za Figielka, na pewno się wszystko wygoi. Oby się tylko teraz nie bał spacerów. Trzymam kciuki za was, buziaki dla wszystkich:) Ania.
      • maria0511 Re: kłopoty... :( 03.07.12, 22:08
        Aniu szkoda wiewiórki to są tak śliczne i miłe zwierzaczki mamy las na drugiej stronie jezdni więc nas odwiedzają skaczą po sosnach widok wspaniały w ubiegłym rok kot Figo złapał jedną
        jak zauważyłam to już nie było co ratować nie mogę mu tego zapomnieć łajzie.
        A tak na poważnie to jest jakaś plaga u nas też po dwa lub trzy olbrzymie psy biegające po posesji w dzień idziesz na spacer chodnikiem a tu nagle skaczące psy na płot i szczekające nie wiesz gdzie uciekać bo bydle duże może przeskoczyć płot jak idziemy na spacer to Figo też idzie
        jak psiaki zaczęły jazgotać to uciekł trzy dni nie było go w domu pewnie ze strachu wszedł na drzewo i nie mógł zejść on jest wykastrowany więc przebywa na ogół na posesji.pozdrawiam Maria
        • iwona.jg Re: kłopoty... :( 04.07.12, 09:04
          Dziewczynki bardzo Wam dziękuję za wsparcie.
          Pan Pies ma się dużo lepiej. Wczoraj wieczorem zaczął już chodzić, poczłapał do miski i zjadł kolację. Rano przywitał mnie z piłeczką w pysku :) Wczoraj byłam jeszcze raz u naszej Pani doktor - obejrzała, wymacała i stwierdziła,że więcej strachu i nerwów nas to kosztowało niż faktycznych obrażeń. Tak więc odetchnęłam.
          Właściciel amstaffa przejęty. Dzwoni do mnie regularnie i pyta o Figla. Zobowiązał się do pokrycia kosztów leczenia, przeprosił. No i tyle... Sprawy nie zgłosiłam, ciągle rozważam czy jednak tego nie zrobić - przecież na moim miejscu mogło być jakieś dziecko...


          • maria0511 Re: kłopoty... :( 04.07.12, 11:33
            Cudownie że Pan Pies Figiel ma się dużo lepiej nawet już Ciebie pociesza przynosząc Ci piłeczkę
            bo on tylko w ten sposób może przekazać żebyś się nie martwiła zuch chłopak.
            Życzę dalszej poprawy zdrówka Maria
          • an3czka2 Re: kłopoty... :( 04.07.12, 12:41
            Iwonka jakieś konsekwencje powinien ponieść, bo mogło to być dziecko małe, duże czy jakakolwiek osoba, lub psina. Ja mimo przeprosin i płaczu właścicielki podałam sprawę na Policję. Zapłacili kolegium i bardziej pilnowali psa, a o to właśnie chodzi. Mieli też sprawdzone dokumenty psa(szczepienia). Pozdrawiam Ania:)

            • sommk Re: kłopoty... :( 04.07.12, 13:04
              Iwonko, trzymamy kciuki za całą waszą trójkę i mam nadzieje że ani córce ani Tobie nie zostaną z czasem niemiłe wspomnienia. Jak czytałam wczoraj to co napisałaś to łzy mi się cisnęły. Nie mamy dużych psów i napewno potrzebują naszej pomocy i ochrony. Niech inni ludzie mówią co chcą. Dobrze że Figiel tak szybko dochodzi do siebie. Pozdrawiamy z Nabim. Olivia
              • adinka11 Re: kłopoty... :( 04.07.12, 13:59
                kochanego masz tego psiaczka :)
                • kami_aicha Re: kłopoty... :( 04.07.12, 14:21
                  cieszę się bardzo że z Figlem już lepiej :))) no ale konsekwencje powinny być, bo jesli pies jest agresywny to nigdy nic nie wiadomo... a skoro właściciele nie potrafili go ani wychować, ani przypilnować, to powinni ponosią w 100% konsekwencje. Pozdrawiamy serdecznie, 3majcie się :)))
                  • adinka11 Re: kłopoty... :( 10.07.12, 07:56
                    Hej:) No i jak się macie? Jak maluszek?
                    • iwona.jg Re: kłopoty... :( 10.07.12, 08:22
                      U nas już super.
                      Rany Figlowe goją się cudnie ( w zasadzie po zadrapaniach nie ma już śladu, zostały jeszcze strupki na tych dużych ranach, po kłach potwora ). Pan Pies zachowuje się, tak jakby nic się nie stało - biega, figluje. Nic a nic nie boi się innych psów - ufny chłopak zachęca wszystkich do zabawy. Ja jestem dużo ostrożniejsza ( cały czas mam w pamięci tą potworną sytuację), no i wstrzymuję oddech gdy widzę co Figiel wyprawia...
                      • an3czka2 Re: kłopoty... :( 10.07.12, 09:49
                        Spokojnie, będzie dobrze. Iwonka mojej lili ostatnio odbijało i wszczynała awantury ze wszystkimi psami, ja dostawałam fioła z nerwów co znowu nawywija małpka. Nie spuszczałam jej prawie w ogóle i było jeszcze gorzej, nie przepuściła żadnej okazji do ataku. W końcu sie wkurzyłam i zaczęłam ją spuszczać, stwierdziłam że jak oberwie po nosie może się uspokoi. Tak się stało, jej koleżanka Paris ją skarciła, Lila się odgryzła oczywiście:), ale już jest okey, szaleją znowu razem:). Ja mam spokój, bo biega znowu i jest mniej spięta. Chyba mam już z głowy ta urojoną ciążę:). Pozdrawiam Ania.
                        • iwona.jg Re: kłopoty... :( 11.07.12, 13:54
                          Aniu widocznie jej tego było trzeba :)
                          • an3czka2 Re: kłopoty... :( 11.07.12, 17:46
                            Wiesz Iwonko ale ona była spuszczana zawsze, tylko od jakiegoś czasu jej odbiło. No ale chyba jej minęło, zobaczymy. Pozdrawiam Ania.
                            • majusina Re: kłopoty... :( 11.07.12, 18:46
                              jesli pies zaatakuje naszego i dostaje szczekoscisku (trzyma naszego w szczece i nie chce puscic) jest kopniecie lekko psa w miejsce na brzuchu, tam gdzie nie ma kosci koło uda. Tak robi sie z koniami, to zaboli atakujacego a nie zrobimy mu krzywdy bo kosci tam nie ma. A watroby jedynm kopnieciem nie zepsujemy :)
                              pies odrazu puszcza bo go to zaboli a my mamy szanse ochronic nasze malenstwo.
                              • rybki1990 Re: kłopoty... :( 16.07.12, 20:19
                                bardzo sie ciesze ze z figielkiem wszystko w porzadku :) wiem przez co przeszlas u mnie znowu to pies zaatakowal mnie ale owczarek kaukaski .... troche wiekszy pies. blizny mam do dzisiaj ja rozniez na twoim miejscu bym nie odpuscila . przez tydzien lub dwa beda go pilnowac a pozniej znowu to samo . az dojdzie do jakiejs tragedii:( i bedzie to czlowiek . pozdrowienia dla was :* i buziaki od suzi dla figelka:* Patrycja:)
                                • iwona.jg Re: kłopoty... :( 17.07.12, 07:58
                                  W końcu Wam nie napisałam,że zdecydowałam się zgłosić pogryzienie. Wybraliśmy się na policję, opisałam co i jak, załączyłam kartę informacyjną od weterynarza, podałam dane właściciela amstaffa... i cisza... Kazali czekać. To czekam.
                                  Generalnie nikt się nie przejął , miałam wrażenie,że przeszkadzam Panom policjantom... stwierdzili nawet, że przecież nic się nie stało...
                                  • an3czka2 Re: kłopoty... :( 17.07.12, 10:34
                                    Iwonka zrobiłaś podstawowy błąd, ja od razu wezwałam policję i trzeba przyznać że przyjechali natychmiast. W twojej sytuacji czekaj spokojnie , a jak nie odezwą się parę dni to wydzwaniaj i przypominaj o sprawie. W każdym razie nie odpuszczaj, ich obowiązkiem jest interweniować i ukarać sprawcę(czyli właściciela). Trzymam kciuki, pozdrawiam Ania.
                                    • iwona.jg Re: kłopoty... :( 17.07.12, 11:52
                                      Teraz to wiem Aniu.... ale wierz mi,że w tamtym momencie w ogóle o tym nie pomyślałam. Najważniejsze było szybko dotrzeć do weterynarza, sprawdzić co z psem, uspokoić Córę.
Inne wątki na temat:

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka