felinecaline
10.04.13, 19:48
Prowansja
To jest wtedy, kiedy po dlugiej podrozy zatrzymujesz sie na parkingu, gasisz silnik...i dalej slyszysz delikatny a zwielokrotniony dzwiek...to cykady.
Wysiadasz z samochodu, jest upal, przedpoludnie dobiega konca.Czujesz pragnienie.
Wokol czujesz mieszanke aromatow - tym, macierzanka, oczywiscie - lawenda - na starannie wypielegnowanym klombie posrodku placyku rosna wypisz - wymaluj te same rosliny, co w Twojej kuchni w doniczkach.
Kierowana pragnieniem siadasz pod parasolem knajpki pod skomplikowanym tytulem "chez Gégé" i zaraz ow G2G2 pojawia sie przed Toba by przyjac zamowienie.
Nie masz w dziedzinie tutejszych specjalnosci wielkiego rozeznania wiec zamawiasz skromnie "Apéritif du Chef".
Gégé po krotkiej chwili przynosi Ci w wysokiej szklance dziwacznie mala dawke jakiegos silnie pachnacego bursztynowego plynu i zolty dzbanuszek z napisem "Pastis" wypelniony lodowata woda. Zreszta lodowe kostki sa tez w malej miseczce a w drugiej zachecajaco sie prezentujaca mieszanka oliwek w jakims aromatycznym sosie.
Do tej odrobiny brazowawej cieczy w szklance dolewa spora dawke zimnej wody, plyn staje sie mleczny a kolor zmienia na zoltawo - zielonkawy. Zapach anyzku nie pozostawia watpliwosci - ten aperitif to slawetny "Pastis"
- istnieje jeszcze wersja "Ricard" i "Pernod" - to najbardziej znane wersje kultowego aperitifu poludniowej Francji.
Z kazdym lykiem tego specyfiku czujesz, jak ulatuja z Ciebie trudy podrozy, stajez sie swiezsza i "lotniejsza".
Placac pytaz Gégé gddzzie znajduje sie zarezerwowany pensjonat (Chambre d'hôtes... "Chez Margot" - to tuz za rogiem, jest wlasny parking, tak, po tej dawce Pastisu masz jeszcze prawo wziac kierownice do reki, nie przekroczylas dozwolonej dawki %%).Dojezdzajac waska uliczka opadajaca na "zbita gueule" i skrecajac na podworzec pensjonatu cieszysz sie jednak, ze zachowalas taka wstrzemiezliwosc.
Dziedziniec wysypany jest jasnym zwirkiem chrzeszczacym pod kolami, na srodku niewielka fontanna swoje wody saczy do rozlozystej misy w kolorze ochry.
Mury przysadzistego domu o niewielkich okienkach sa z jasnego kamienia, porosniete fioletowawo kwitnacym pnaczem.
Drzwi i okiennice sa w lekko splowialym odcieniu blekitu a dach pokrywa rozowawa dachowka - "Co za kicz!" - przebiega Ci przez mysl.
Zastanawiasz sie tez, czy owa patronka - Margot to ta sama, ktora opiewal Brassens, kiedy wlasna piersia karmila kociaka...Marion wychodzi Ci wlasnie naprzeciw, w rzeczywiscie niedopietej bialej bluzce i zabawnej, falbaniastej spodnicy z drukowanego w pszczolki i kwiatki kretonu. Na nogach ma czarne espadrille, ktorych tasiemki az niemal do kolan oplataja jej lydki .
Za nia pojawia sie dorodny mlodzian, ktory skwapliwie chwyta za Twoje bagaze i podazacie we trojke do wnetrza.
Tam panuje polmrok i przyjemny chlod a ty cieszysz sie, ze nie musisz wlasnorecznie "dygac" swojego bagazu po zawrotnych wijacych sie spiralnie schodkach.
Twoja siedziba przez 2 tygodnie bedzie "studio" polozone na dawnym stryszku - dysponujesz tam symbolicznych rozmiarow kacikiem kuchennym, salonikiem z alkowa- sypialna i sanitariatami. Sciany saloniku sa pobielane, w alkowie opedzlowane ochra.
............
cdn nastapi, dzieki Kasik ze zdjeciami