gosiaz75
30.03.04, 17:51
Witajcie!
Ostatnio na innym forum ktoś napisał do mnie taki tekst:
"NPR znacznie ogranicza liczbę stosunków. Jak przeglądamy dostępne w
internecie karty, to średnia wypada gdzieś na poziomie 3-4 stosunków na cykl.
(Wołochowiczowie w swojej i tak dość odważnej jak na warunki katolickie
książce "Seks po chrześcijańsku" wyciągają z tego wniosek, że rzeczywiste
średnio-statystyczne potrzeby są takie niskie!? Ciekawe, że nie przyszło im
do głowy, iż jest to wymuszone przez metodę ) Czy taka częstość to jest to, o
czym zawsze z mężem marzyliście (zwłaszcza Twój mąż)? Obecnie z żoną jesteśmy
w ciąży i doświadczamy błogosławieństwa tego stanu i nie dam sobie wmówić,
że okresowa wstrzemięźliwość to jakaś wyjątkowo "ubogacająca" okoliczność,
jak to można przeczytać u propagatorów NPR i niestety także w doktrynalnych
tekstach Kościoła".
Spojrzałam na swoje karty (stosujemy NPR dopiero od pół roku - po pigułkach,
więc na początku reguły były zaostrzone) i faktycznie... średnio 4x w cyklu,
rekord 5x... No bo nawet jak już są dni nie płodne, to przecież nie kochamy
się codziennie tylko dlatego żeby nadrobić straty. A poza tym dochodzą inne
okoliczności typu stres, zmęczenie itp. - nic na siłę! No i efekt jest
właśnie taki... Czy to jest normalne dla młodego małżeństwa? Czy to jest
dobre? Z drugiej strony, nawet gdyby w dni niepłodne kochać się codziennie,
to co z tego, skoro potem i tak 2 tygodnie czekania? Znacznie lepiej byłoby
rzadziej, ale regularnie co kilka dni...
Jak to wygląda u Was? Jak sobie z tym radzicie? Czy Wam tak naprawdę
odpowiada taka sytuacja?