gogolek2
10.10.11, 12:41
Zainspirowana watkiem wilson_m chcialabym poczytac co alkoholicy czynni, jaki i wyleczeni jak i wspoluzaleznieni patrza na pewna sprawe.
sytuacja dotyczy mnie samej.
Jestem z mezczyzna ktory 'lubi wypic', kiedy poznalismy sie 2 lata temu facet lubil sie upic na imprezach, nie rozrabial, nie obrazal, byl tylko troche chamski i upierdliwy ale zlozylam to na barki jego ciezkiego zwiazku z ktorego sie wygrzebywal. Wiedzlama ze lubi alkohol ale na moje uwagi nt picia mowil ze tak rzeczywqiscie ostatnio troche za duzo pije bo jest przygneibiony wszystkim, Postanowilam dac mu szanse bo uwazalam ze ma wiele cech ktore sa bardzo pozytywne. Szansa trwala rok - przez ten rok zmniejszyl spozycie %, ale 'upijal sie' nadal 'na wesolo' najczesciej, raz na jakis czas po czym zwalal wine za swoje zachowanie na czynniki zewnetrzne ( no jak mi wlali to co mialem odmowic? jak z nimi pije to zawsze oni mnie opijaja). Faktycznie, facet nie stracil pracy, nigdy nie zawalil pracy (co najwyzej szedl z wielkim kacem do roboty); osiagal duze sukcesy; nie stracil prawa jazdy.
Jego picie kiedy spotkalismy sie to rowzniez upijanie sie w domu, w niedziele czy sobote wypijal 4-5 piw, 1-2 butelki wina przy okazji prac domowych.
Ja bylam swiadoma jego zachowania, widzialam co robi i czesto rozmawialam z nim na ten temat, mowilam ze mysle ze pije za duzo i ze nie bede z nim chodzic na imprezy bo nie chce go 'holowac' do domu.
Wreszcie pojechalismy na wesele w mojej rodzinie i ja bylam starsza druhna, wiedzialam ze on lubi wypic, wiec poprosilam go aby uwazal na alkohol w czasie wesele bo jest to dla mnei wazny dzien. No coz, wieczor dla niego skonczyl sie okolo 12, zasypiajac na krzesle, zarzygal sie, potem kiedy go obudzilam rozebral sie z koszuli, i pol nagi wyszedla o swoich jeszcze silach z sali, wsadzilismy go do samochodu i zawielzlismy do domu, gdzie ja z mama wywleklysmy go z samochodu i doslownie zawlekslymy do domu - spal w piwnicy bo nigdzie indziej nie mozna go bylo wciagnac.
To byl dla mnie koniec zwiazku - po roku czasu wiedzialam ze to nie dla mnie, ze popelnilam klasyczny blad i widzac jego zachowanie chcialam go zmienic zamiast poprostu zerwac po kilku miesiacach widzac jak sie zachowuje.
No ale moj partner byl tak zszokowany swoim zachowaniem, ze sam z siebie przyzekl ze ani kropli. Klasyka. ja jednak pozwolilam sie przekonac aby zostac. oczywiscie jego przyzeczenie nie trwalo dlugo - po 4 miesiacach znalazlam 2 butelik po winie w domu - pytajac go o to odpowiedzial, ze tak ze wrocil do picia, i ze on ma prawo pic jak i gdzie chce i ze to co on mi obiecal to on tego nie mial na mysli. I ze ja sie powinnam byla domyslec ze kiedy on to przyzeczenie dawal to on tego nie mial na mysli, powiedzial mi to tylko aby mnie zatrzymac. I znow klasyka, zostalam bo on stwierdzil ze zadnych zasad picia nie powinno byc, co najwyzej picie kulturalne, no i ja znow na to przystalam (klasyka, no nie?) .
po jakichs 2 miesiacach, znow urznal sie tak ze nawet nie pamietal nastepenego dnia ze ze mna telefonocznie rozmawial - i sklamal mi ze poprzedniego wieczoru byl w domu i ogladal TV, oczywiscie byl niezadowolony ze to ja go 'wmanipilowalam' w ta klamanie.
Nadal jestesmy razem; ale ja wiem ze chce odejsc, ale nie potrafie sie do tego zabrac.
Teraz jak opisalam ta sytuacje to widze jakie to chore. ja chodze na terapie DDA, partner nie chce slyszec o zadnych terapiach, on uwaza ze tak jak on pija wszyscy i ze 'normalne' dziewczyny tez sie tak zachowuja i ida na pare piw po pracy. Zgadzam sie, na pewno ida, ja tez czasami ide.
opisalam to bo wiem co robie zle, wiem gdzie jest moja wina, wiem ze podjelam juz decyzje (odejscie) ale nie moge tego wyegzekwowac od siebie i tak sobie mysle ze jestem klasycznym ksiazkowym przypadkiem DDA, z drugiej strony watpie w swoja intuicje, bo moze on rzeczywiscie nie ma problemu, i problem to mam ja?
tylko prosze, delikatnie ze mna sie obejdzcie;-)