ania7718
20.06.09, 15:02
Tydzień temu rozpadło mi się życie. Dowiedziałam się, że mąż złożył
pozew bez uzgodnienia ze mną, pozew bez orzekania o winie, o tym
fakcie poinformował mnie dopiero po 3 dniach od złożenia przez sms,
po mojej odpowiedzi również w formie sms zadzwonił.24 maja nastąpiła
pomiędzy nami wielka kłótnia po czym ja pojechałam do rodziców i nie
odzywaliśmy się do siebie przez 2 tygodnie.Ja musiałam się wyciszyć
i uspokoić i poukładać sobie wszystko. Po tych 2 tygodniach mąż
złożył pozew. Przed paroma dniami rozmawialiśmy ze sobą, ja chciałam
abyśmy dali sobie ostatnią szansę, on nie chce twierdzi że jego
uczucie do mnie wygasło i nie wie kiedy to się stało. Twierdzi, że
się oddaliśmy wzajemnie od siebie, zarówno z jego winy jak i mojej.
Najgorsze jest to że wszystko dzieje się bardzo szybko, 9 czerwca
złożył pozew, 12 sie dowiedziałam, 16 przyszło do mnie pismo z sądu
że rozprawa jest już 29 czerwca. Głównym zapalnikiem w naszym
konflikcie jest to iż chcieliśmy dziecka. Gdy sie nie udawało
przebadaliśmy się i zarówno z mojej strony jak i męża nie jest
dobrze. Potrzebne było leczenie. Ja zaczęłam się leczyć, brałam leki
prawie około roku, mąż po wizycie u lekarza nie powiedział, że
lekarz przepisał mu leki i ma skierowania na badania w celu dalszej
diagnostyki, skłamał że wszystko jest ok. Dopiero pózniej znalazłam
przypadkowo w kieszeni jego kurtki receptę i skierowania.Mąż nie
chciał się leczyć mimo iż u niego też jest problem. Ponadto uznaje
tylko naturalne metody zajścia w ciążę, a nie chce się leczyć w celu
poprawienia swoich wyników. Lekarz nam zaproponował inseminację, nie
chcę roztrząsać tu na czym to polega, inseminacja może być przy
wynikach męża bez leczenia, naturalne zajście pociąga za sobą
leczenie męża.On nie chce ani tego ani tego.Dla mnie pragnienie
macierzyństwa jest bardzo ważne zwłaszcza że nie jesteśmy już tak
młodzi,ja mam 32 lata, a mąż 33. Małżeństwem jesteśmy od 2006 roku.
Razem od 2005.Rozmawiałam z mężem na te trudne tematy ale on starał
się unikać tego tematu, zamiatał problem "pod dywan" ja zaczęłam
naciskać, tłumaczyć żeby się wziął w garść i dał nam szansę
posiadania dziecka, groziłam rozwodem, były wielkie emocje u mnie
bardzo gdyż byłam pod działaniem hormonów, które negatywnie wpływały
na mnie i czyniły nerwową. W celu pojednania z mężem przyznałam się
do swoich błędów, że z mojej strony nie mądre były te słowa o
rozwodzie ale działam pod wpływem silnego wzburzenia.Nadal kocham go
i bardzo boli mnie to że on już mnie nie, nie chciał mi powiedzieć
kiedy przestał mnie kochać ale pod wpływem moich nacisków powiedział
z płaczem.Rozprawa jest bardzo szybko, jego też to zaskoczyło gdyż
spodziewał się że będzie dopiero we wrześniu, ja nie jestem
przygotowana psychicznie do tego, rozwodu nie chcę, dla mnie za
szybko to się dzieje. W poniedziałek wysyłam odpowiedz na pozew,
gdyż nie jest tak jak on napisał w uzasadnieniu. Twierdzi że ustały
między nami kontakty fizyczne, a przecież były rzadko z powodu że po
lekach osłabieniu uległo moje libido,a i on bywał zmęczony, ostatnio
12 maja, po tym gdy się pogodziliśmy, a mąż zgodził się na
inseminację, po czym po tygodniu się wycofał gdy dowiedział się że
potrzebne są badania krwi nas obojga. Bardzo cierpię i nie wiem co
ze sobą zrobić. Żyć mi się odechciało. Na darmo brałam leki i to nie
były witaminki. Musiałam przerwać leczenie a to wpłynęło negatywnie
na moje zdrowie.