stanek015
06.07.16, 10:04
Po nocy dzień nastaje a po Wielkim Wybuchu w dalszej prespektywie, czy jeśli ktoś woli w późniejszym czasie za miliardy miliardów lat (mamy przecież kontinuum przestrzennoczasowe) spełnia się sen podobno Einsteina.
Cała masa Wszechświata zamienia się w energię bowiem E=mc(kwadrat) za wyjątkiem ziemi i jej wiernej kopii w oddali, chronionych ludzkiej myśli produktem wysokospecjalistyczna technologią.
Dwie ziemie w oceanie energii dryfują splecione grawitacją podążając ku siebie spiralnie by zacumować bezpiecznie.
Kiedy, jak po zburzeniu berlińskiego muru po chwili euforii nieufność jednych ziemian do drugich przeminie nastaje czas porządkowania życia i synchronizacji zegarów.
Połączone proefektywnościowo myśli ziemian ciągną je ku przepaści prowadząc ku zagładzie ostatnią ostoję ludzkości na przekór czemu grawitacja się wzbrania i fika mamy wtenczas odpychanie zamiast przyciągania.
Zegary też fikają do tyłu wskazówki się obracają nie zważając na to, że czas ciągle biegnie naprzód. Więc dla wygody trzeba im dodać trochę śrubek, nakrętek i kół zębatych by znów wskazówki do przodu się obracały zgodnie ze strzałką czasu.
Zniknęły gwiazdy i słońce, nie ma więc ani dnia ani nocy miesiące i lata dobami się liczy.
Choć muru już nie ma ziemie się dopychają ponownie jednych ziemian z drugimi rozdzielają.
Kiedy mija okres trzydziestu ośmiu po siedem dób liczony w samo południe na obu ziemiach rodzą się dzieciny.
I biada temu kto powie, że dzieciaki te urodziły się i starzeć się będą jednocześnie.
Po upływie roku jednym i drugim minie roczek a nie jak to z dylatacji powinno wynikać czasu jednym roczek a drugim półtora roczku.