stokrota113
17.08.12, 11:56
Agresywny kot, był moim dużym problemem, ale w końcu udało mi się to pokonać i chciałabym opisać jak to zrobiłam, bo może komuś przyda się moja historia.
Kotka pochodziła z hodowli (teoretycznie miało być mniej problemów niż z kotem podwórkowym). Ja ją karmiłam, dbałam o nią, bawiłam się zabawkami z nią, by nie kojarzyła moich rąk jako czegoś do zabawy. Mąż obchodził się z nią mniej delikatnie niż ja. Kotka uwielbiała męża, cieszyła się na jego widok, a mnie traktowała jak towarzysza do zabawy i to niżej postawionego w hierarchii niż ona.
Najgorsze było, gdy szłam, bo chowała się gdzieś, czaiła na mnie a później wybiegała i wczepiała pazurami w łydkę lub rękę i gryzła mocno. Wystawienie kota poza pokój, czy lekkie skarcenie czy nastraszenie np kapciem wzbudzało w niej jeszcze większa złość i była jeszcze agresywniejsza wobec mnie. Rzucała się i gryzła z jeszcze większą siłą. Do tego kotka miała 2 ulubione rodzaje karmy i innej nie chciała jeść (więc nowe karmy najczęściej oddawałam). Gdy ze względów zdrowotnych przez jakiś czas powinna jeść weterynaryjną, to potrafiła mnie ze złości ugryźć, za to, że ona zaprowadziła mnie pod szafkę gdzie jest jedzenie, a ja dałam jej nie to na co miała ochotę i wyszłam z kuchni.
Nie potrafiłam skrzywdzić zwierzaka, nie potrafiłabym jej oddać, bo to byłoby dla niej cierpienie, więc ja cierpiałam i płakałam przez nią.
W końcu mąż stwierdził, że muszę jej raz i porządnie pokazać, że jestem silniejsza. Zaczęliśmy od przegłodzenia kotki. W misce była karma której nie lubi, więc przez 3 dni prawie nic nie jadła. Przez ten czas starałam się trzymać od niej z daleka, gdy próbowała zaatakować, siadałam gdzieś lub podnosiłam do góry nogę, która próbowała zaatakować. Po 3 dniach pozwoliłam jej na atak i wtedy złapałam ją za skórę na karku, podniosłam lekko do góry i potrząsnęłam. Musiałam zrobić to dość mocno, bo aż zamiuczała z bólu i po odstawieniu nie szykowała się do ataku. Spojrzała, wskazałam na nią palcem i stanowczym tonem powiedziałam nie wolno. Zamknęłam kotkę samą w pokoju. Po jakimś czasie wypuściłam ją i dałam jej kilka kulek ulubionej karmy. Następne dni to była dalsza obserwacja kota i w chwilach gdy szykowała się do ataku wskazywałam na nią palcem i mówiłam nie wolno ( kotka odchodziła). Jeśli chodzi o jedzenie to wciąż dostawała po kilka kulek ulubionego jedzenia dziennie, czyli przez około 2 tygodnie chodziła głodna, lub niechętnie zjadała inną karmę.
Od 3 miesięcy mam spokój z kotką. Myślę, że to "przegłodzenie" plus pokazanie raz a porządnie, kto jest silniejszy wywołały swego rodzaju przemianę. Teraz czuję się bezpiecznie w domu. Kotka wciąż bardziej wielbi mojego męża, ale mnie nie kojarzy jako słabszego osobnika którego można męczyć, ale kogoś równie silnego i do tego kogoś kto daje jeść.
Źle się czuję z tym, że użyłam przemocy fizycznej wobec mniejszej istoty, ale to chyba było lepsze niż oddanie agresywnego kota do schroniska.