kora3
23.11.18, 11:09
Sytuacja taka: pewna znajoma nam (nam na myśli środowisko branżowe) pani stworzyła pewne dzieło. Owo dzieło zostało zaprezentowane publicznie szerokiemu gronu odbiorców, a kilku osobom z branży przyszło je zrecenzować. No i klops, bo dzieło jest bardzo słabe - po prostu. Ludzie, którym przyszło je zrecenzować byli między młotem, a kowadłem, bo z jednej strony znajoma i bardzo na swoim punkcie wrażliwa osoba, a z drugiej gniot, o którym no z rzetelności wypada napisać, że gniot, aczkolwiek innymi słowy.
U nas przyszło to koleżance napisać i napisała - tak jak jest. Pokłosiem tego był telefon od autorki dzieła z pretensjami za tę recenzję oraz "wycieczkami" typu, że koleżanka jest żółta z zawiści, że jak zwykle wszyscy autorce kłody pod nogi rzucają itd.
Kolezanka normalnie (

) powiedziała, że jej zadaniem było poznać dzieło i je ocenić, co też uczyniła zgodnie ze swoim sumieniem i gustem oraz wiedzą na temat. Ale na te "wycieczki" nie wytrzymała i powiedziała autorce no prawdę: że nie ma jej czego zazdrościć, bo jej kolejne nieudane próby "?zaistnienia" mają miejsce tylko dzięki poparciu i wpływom jej krewnego, a rzekome rzucanie jej kłód pod nogi to zwyczajnie efekt tego, ze jej pomysły się ludziom nie podobają, bez względu na to, kto je promuje.
No i nastąpiła głęboka obraza, uraza, a także jak się koleżanka dowiedziała "w zaufaniu" (hehe) ta rozmowa wpłynęła negatywnie na ZDROWIE autorki dzieła.
Moje pytanie nie bedzie tyczyć się tego, czy kolezanka miała prawo napisać , ze dzieło jest słabe, bo to w moim odczuciu - oczywiste. Będzie się natomiast tyczyć tego, czy wg Waszej oceny, po tych "wycieczkach" wspomnianych mogła zwyczajnie kobiecie powiedzieć prawdę na temat jej hmmm "kariery" i talentu?