mountblanc2027
21.11.13, 21:46
witam, długo się zastanawiałem czy mogę się wypowiedzieć na tym forum bo nie do końca jestem "samotnym ojcem" - jestem "samotny" i równocześnie "ojcem" (a przy okazji tatą), ale moja córka mieszka z mamą. parę słów o sobie - rocznik 77, córka lat 10, małżeństwo długo za długo, obecnie 3 lata po rozwodzie, z moją panną widzę się niemal co dzień, spędza u mnie popołudnia, co drugi cały weekend, połowę wakacji, na przemian święta, właściwie kiedy chce - jestem, nie mamy limitowanego czasu, uczymy się razem (choć tego nie lubi), uprawiamy sporty, staramy się planować i wypełniać wspólne chwile. owszem jak każdy nie jestem terminatorem i ja miewam słabsze momenty, ale chyba lubi u mnie pomieszkiwać, dlatego też uważam się przyzwoitego "tatę".
"samotność" tiaaa, czy to nie jest przypadkiem nasz podświadomy wybór ?
(nie dyskutuję z losem, z brutalnymi siłami natury, z koniecznością opuszczenia partnera, lub z mniej lub bardziej spodziewanym odejściem naszej drugiej połówki.)
poddaję pod rozmowę przyczyny tego że po zostaniu samym (bo wnioskuję, że takie przypadki tutaj opisujemy) nie możemy się pozbierać lub dobrać partnera z którym na nowo cieszyli byśmy się jako takim szczęściem.
czy przypadkiem problem z nawiązaniem znajomości nie wiąże się z charakterem, stylem życia, czy nie został wyniesiony z domu ?
czy kiedy już na horyzoncie pojawia się szansa na ciekawą znajomość, nie palimy jej na dzień dobry oszukując ją i siebie, prężąc mięśnie i penisa, grając kogoś kim nie jesteśmy albo ukrywając nasze kompleksy ?
czy może mierzymy zbyt wysoko, albo zupełnie bez sensu uganiając się za króliczkami, seksem, dziewczynami, którym rzekomo ma imponować nasze doświadczenie i męskość ?
czy w końcu, nie spieszymy się zbytnio, myśląc, że życie nam przez palce leci, i zaraz nie będzie komu nam balkonik podać, przez co wpadamy w nowe związki bez najmniejszych szans na powodzenie ? zbyt często pozwalamy by nasze serce się zakochało zanim rozum zdąży przetasować osobnika lub osobniczkę vis a vis ?
w mojej ocenie fakt że jesteśmy rodzicem "mamą" albo "tatą" nie musi być problemem w nowych związkach, pod warunkiem że dobrze się zorientujemy. skierowanie się w stronę drugiego rodzica da szansę na stworzenie związku patchworkowego, a cóż może być lepszego jak dobry "deal" zanim przyjdzie ta długo wyczekiwana miłość. warunków jest kilka, otwartość, szczerość, wyłożenie nawet wszystkich kart na stół i cierpliwość. nic na siłę, jeśli związek ma się ukształtować dać jemu czas. ja wiem, że penis swędzi i trzeba coś z nim zrobić, ale i na to są sposoby. jeśli masz faktyczne atuty, możesz je dobrze "sprzedać", tylko zrób to z głową.
po rozwodzie dosyć szybko związałem się, ależ było fajnie, upojnie, bajecznie, tak, po latach marazmu w małżeństwie nareszcie prawdziwa miłość. tylko że na początku ja trochę zagrałem, ona starała się bardziej niż normalnie, potem przyszło życie... nie powiem złego słowa, to bardzo wartościowa dziewczyna, tylko, że ma wartości których ja nie potrzebuję, a nie ma tych których mnie brakuje.
mam problemy w nawiązywaniem znajomości, bo nie w moim stylu jest podejść do dziewczyny i rozpocząć banalną rozmowę. mogę całymi nocami gadać o dzieciach, o życiu, publicystyce, ale nie z każdym można ;-) z drugim rodzicem zapewne tak.
już długie miesiące jestem sam, od niedawne wyję do pustych ścian (wiadomo córka nie da tego co dorosły potrzebuje), ale zaciskam zęby i uczę cierpliwości.