independency.today
30.04.14, 14:37
Dzień dobry, jestem tu nowa i dziękuję Adminowi za przyjęcie na forum. Tak, jestem macochą, w moim przypadku to negatywnie brzmiące słowo pasuje do sytuacji. Od prawie 2 lat próbuję pogodzic role mamy, partnerki i macochy. Z różnym skutkiem- są lepsze i gorsze dni, jak to w życiu. Na związek nie narzekam- jest udany. Mój syn po latach życia bez taty ma wreszcie męską rękę, oparcie i poczucie bezpieczeństwa. Ja jestem wreszcie szczęśliwą, spokojniejszą kobietą. W całej tej "idylli" problemem jest pasierb- 9 letni mały despota i tyran. Przebywający z nami sporo w ramach opieki naprzemiennej. Nie lubię go i lubic już raczej nie będę. Chyba, że się zmieni, czego nie wykluczam, widząc jak niektórym dzieciom zdarza się z wiekiem wychodzic z fatalnych zachowań. Ale do rzeczy- dziecko- pasierb jest roszczeniowym manipulantem, rozwydrzonym do granic możliwości egocentrykiem. Znerwicowanym, hałaśliwym i podstępnym przeciwieństwem swojego ojca, obecnie zdominowanego przez syna do granic absurdu. Zastanawia mnie w tej sytuacji rzecz podstawowa:
- czy rodzina przetrwa biorąc pod uwagę, że moja niechęc do drugiego dziecka narasta i obawiam się że jest już widoczna dla wszystkich na kilometr?
- czy da się z takim negatywnym zestawem uczuc do drugiego dziecka wytrzymac i jakoś przystosowac? Jak pracowac nad taką sytuacją?
Jakieś doświadczenia w tym względzie macie?
P.S. Pewnie niejednej z Pań wyda się, że jestem uprzedzona, bo to JEGO dziecko z inną kobietą. Myślałam nad tym i doszłam do wniosku, że to wyłącznie sprawa sympatii, a raczej jej braku do tego konkretnego małego człowieka, nie zaś fakt, że jest on synem tej pani i pana.