zigzac1
17.11.08, 14:10
Z dużą ciekawością przeczytałam kilka wątków na tym forum. Wynika z nich głównie, ze nie lubi się głównie rodziców dzieci, a nie samych dzieci jako takich. Ja to rozumiem - też nie przepadam za niektorymi egzemplarzami.
Zastanowily mnie watki o wrednych matkach z wozkami, nachalnych kobietach w ciazy i ich wymaganiach. Postawa roszczeniowa ludzi z malymi dziecmi i spodziewajacych sie dziecka. Autorzy watkow zastanawiaja sie, skad tyle chamstwa. Przeciez to niemozliwe, zeby wszystkie kobiety w ciazy i z malymi dziecmi byly chamowate?
Robia sie takie, czy co?
Otoz wydaje mi sie, ze mam odpowiedz. Tak, robia sie takie, niestety.
Jestem teraz w koncowce ciąży.
Dla ludzi na ulicy, w momwncie kiedy moj brzuch stal sie widoczny, przestalam byc czlowiekiem.
Dawniej, kiedy nioslam ciezka siate, sasiad stojacy przed blokiem proponowal czasem pomoc. Teraz patrzy na mnie i moje zakupy jak na powietrze, nie mowiac o tym, ze czesto jak na zepsute powietrze.
Kobieta na klatce patrzac mi w oczy zatrzaskuje mi przed twarza drzwi do windy. Co jej zrobilam?? Przedtem sie tak nie zachowywala.
Ludzie w kolejce odwracaja wzrok i czujesz, jak narasta wokol ciebie atmosfera niecheci. Bo przeciez takiej " z duzym brzuchem" trzeba ustapic, a nikomu sie nie chce. Ale poczucie pozostaje.
Ten sam syndrom w komunikacji miejskiej- wszyscy patrza w okna, albo w gazety.
I zaznaczam - malo ktora ciezarna kobieta sie domaga. Po jakims czasie z czlowieka robi sie tylko stlamszona, winna temu, ze jest w ciazy kobieta, ktora stara sie zachowac dume i nie prosic.
Kiedy ide na poczte i widze ponurych ludzi w kolejce, ktorych nagle najbardziej na swiecie inetersuja ich wlasne paznokcie, to rposze sie ode mnie nie domagac usmiechnietej twarzy. Nie bede prosic o nic,ale nie mam tez poczucia, ze stado sie mna opiekuje.
stad bardzo powoli rodzi sie niechec i agresja.
Jeszcze nie wiem, jak bedzie z wozkiem, ale z przerazeniem czytam pytania na forum o dzieciach "co mam zrobic? jutro jade do lekarza, a boje sie znow wyjechac z wozkiem na miasto, bo ostatnio musialam wniesc go sama do autobusu?"
Nikt z zelaza nie jest. Ja tez obserwuje, ze czasami zamiast zachowywac sie normalnie, zaczynam sie zloscic. Bo "naciagnieto mi strune", bo wiem, ze nie moge liczyc na bliznich, ze spotkam sie z ich strony raczej z niechecia, niz z pomoca.
Oczywiscie, od kultury osobistej zalezy, czy objawi sie to najezdzaniem komus wozkiem na buty, czy nie.
Ja wiem, ze prawdopodobnie wiekszosc z Was ustepuje, pomaga itd.
Tylko jak to sie dzieje, ze w ciagu calej ciazy nikt mnie nigdy nie przepuscil w kolejce, nie pomogl mi dzwignac i takie tam. Przeciez sie nie domagam tak strasznie? nie tupie, nie jestem niegrzeczna. Czasami tylko trudno mi stac. I tyle.