Dodaj do ulubionych

Kubeł zimnej wody

08.09.06, 13:03
Zastanawiałam się jak zatytułować ten wątek i doszłam do wniosku że tak
własnie się czuję.
Wczoraj byłam z mamą na kontrolnej wizycie w CO.Wiele sobie obiecywałam , tak
bardzo chciałam zapytać o wiele rzeczy po to aby ulżyć mamie.Niestety wylano
mi kubeł zimnej wody na głowę.Wszystkie moje pytania o upławy, obrzęki
nóg,pokrwawiania itd. pani doktor skwitowała jednym zdaniem : a czego pani
oczekuje to trzeci stopień zaawansowania.Podkreśliła za to dwa razy ze
leczenie jest zakończone.
Czy trzeci stopień zaawansowania to już tylko czekanie na śmierć?
Obserwuj wątek
    • krepona Re: Kubeł zimnej wody 08.09.06, 13:31
      oho, czyzby to warszawa? mojej mamie doktor szpakowski wprost powiedział, ze NIE MA JEJ NIC DO ZAOFEROWANIA i że zaleca leczenie paliatywne, kika razy to powtarzał, jakby chciał odgonic natrętną muchę. mama siedziała tam załamana... brutalnie się z nia obszedł. niby mówią tyle o psychice itd... śmiechu warte. chyba jedynym sposobem na takich jest po prostu powiem brzydko " O P I E P R Z Y Ć", wtedy nagle się obudzą i moze pomysla, ze robią krzywdę. na palcach jednej ręki mogę policzyć takich co odpowiedzieli cos sensownego, a nie odesłali z kwitkiem, byle tylko się pozbyc i nie musieć udzielać odp na pytania. własnie takie mam wspomnienia z CO w wawie
      • krepona Re: Kubeł zimnej wody 08.09.06, 13:43
        nic nie jest wyrokiem, ja znalazłam na allegro "rade na raka" taka aukcja, i tam kobitka opisuje jak walczy od kilku lat i co robi. a ma raka i przerzuty generalnie wszedzie.
    • tolka3 Re: Kubeł zimnej wody 08.09.06, 16:17
      Ula, znasz moje zdanie o CO, o tamtejszych lekarzach... Słuchaj może zmieńcie
      szpital. Twoja mama MUSI być pod opieką lekarza. Przecież nie można tak
      zostawić pacjenta, bo ma 3 st zaawansowania! Do jasnej cholery wkurzyłam się
      teraz maksymalnie. Już nie mówię o nowotworze, bo teraz, to ja nie wiem, czy
      dobrze się stało u nas, że mama dalej była leczona... Ale ona tego chciała, to
      jej dodawało sił, więc pewnie dobrze. Ale jest przecież mnóstwo skutków
      ubocznych leczenia onkologicznego, którymi trzeba się zająć, które tak naprawdę
      są równie groźne, albo nawet groźniejsze niż guz... Ja ze szpitala, w którym na
      koniec leczyła się moja mama pamiętam jedną lekarkę. Nie prowadziła mojej mamy.
      Ale to ona zawsze zauważała, że coś się dzieje nie tak, zleceała badania,
      konsultacje. Wiele razy słyszałam jakd zwonili do niej jej pacjenci. I myślałam
      sobie, że właśnie taki powinien być lekarz.
      • ulaw2 Re: Kubeł zimnej wody 08.09.06, 19:23
        Tolka kochana straciłam już wiarę i zapał do tej walki.Mama już na samą myśl o
        wizycie u lekarza trzęsie się cała, cisnienie to w górę to w dół, a później
        każda wizytę "odchoruje".Na moje pytania o te upławy a są ostatnio bardzo
        silne,uzyskałam odpowiedź żeby kupić Tantum rosa i robić irygacje.Kiedy nadal
        upierałam się ze może to woda w macicy się zbiera to i owszem pani przyznała
        rację że to woda się zbiera.Kiedy zapytałam o puchnięcie nóg to też tak ma być
        bo są nacieki.I szczyt wszystkiego to stwierdzenie że zarasta pochwa i czy są
        stosunki bo jak nie to całkiem zarośnie!.Dasz wiarę?
        Więc juz nie wiem jak to jest, bo objawy typu krwawienia,pieczenie,upławy,
        ból "muszą" być bo to 3 stopień zaawansowania ale na stosunki to jest zdrowa?
        Wiesz, Tolka rzygać mi się chce na to wszystko.
        • liina Matko 08.09.06, 19:51
          Rzeczwiscie az na wymioty ciagnie, mnie osobe postronna, a co dopiero mowic was
          , rodzine. Cos strasznego. Jak mozna zapytac o stosunki? Czy ta kobieta jest
          chora psychicznie? tacy ludzie nie moga leczyc! i to chorych na raka!
          Matko, rzeczywiscie, to jest juz szczyt.
          A z jakiego powodu sie ta pochwa zarasta? Bo ja nie kumam albo taka glupia jstem.
          rak niby rosnie i swoja masą ja zarasta czy jak?
        • tolka3 Re: Kubeł zimnej wody 09.09.06, 18:43
          Ula, ja doskonale wiem, że nie macie już sił, ale wiem też, że mama by się
          czuła o niebo lapiej mając pewien komfort psychiczny, polegający na tym, że
          jest lekarz, który się przejmuje, który dba, któremu zależy, a przede
          wszystkim, któremu zaufa. Mama jest chora i potrzebuje lekarza. Ja wiem, że
          jest hospicjum, ale przecież nie zawsze jest to lepsze, poza tym ja akurat
          uważam, że III stopień to nie wyrok śmierci, a często przekonanie, że już nikt
          nie chce się człowiekiem zająć tylko hospicjum, dodatkowo załamuje...Nie wiem,
          jak Twoja mama do tego podchodzi. Wiem, że jest zmęczona, wiem, że ma dość,
          wiem, że choroba to nie jedyne jej zmartwienie. Ale na miłość boską przecież
          nie wiadomo nawet co jej jest. Nie wiadomo, jak duży guz, gdzie nacieka, co
          udało się zwojować brachyterapią, jakie dodatkowe choroby towarzyszą
          nowotworowi. Najłatwiej jest powiedzieć, że to III stopień i leczenie
          zakończone. Ula proszę nie poddawaj się. Może skontaktuj się z psychologiem,
          niech pomoże mamie, bo sama sobie nie poradzisz chyba. Ona ma za dużo problemów
          podejrzewam. Nie ma już sił na walkę. Może ogród nadziei? Oni przyjeżdżają też
          do domu. Ja nie mam z nimi zupełnie doświadczenia, kiedyś się kontaktowałam,
          ale na rozmowie telefonicznej się skończyło, bo moja mama była w świetnej
          formie psychicznej wtedy. Tak bardzo mi smutno, że tak się dzieje...
          • liina Re: Kubeł zimnej wody 10.09.06, 11:04
            Wieci co, to jest chore normalnie. Nie trzeba byc psychologiem ani wielec
            wykształconym czlowiekiem, aby zachowac resztki empatii i umiec sie wczuc w
            czyjes polozenie. To o co ta lekarka zapytala twoja mame,to jest szczyt
            bezczelnosci i chamstwa.Szkoda, ze jej nie nagralas. Trzeba by bylo chodzic z
            dyktafonem na kazda wizyte zeby ktorejs chamskiej wstawki nie przeoczyc, ale
            czlowiek w tym wszytkim nie na sily jeszcze bic sie z tymi lekarzami. To tez
            kosztuje nerwow i wysilku.
            Do tej pory nie moge normalnie przelknac tego co napisals.

            • ulaw2 Re: Kubeł zimnej wody 11.09.06, 10:24
              Hej kochane dziewczyny!
              Jak dobrze że jesteście.Tak masz liina rację że najwięcej nerwów i wysiłku
              kosztuje nie ta walka z chorobą tylko walka z chorą "służbą" zdrowia.I wiecie
              co, przy takim stanie służby zdrowia nie widzę żadnych szans na wykrycie
              jakiejkolwiek zmiany nowotworowej w stadium początkowym.
              Ostatnio jak wypisywałam mamie plastry u lekarki z paliatywnego w moim mieście
              to mówiła mi że leży u niej kobieta z rakiem szyjki macicy przywieziona z
              oddziału ginekologii.Trafiła tam z krwotokiem, niestety nie zaproponowano już
              żadnego leczenia onkologicznego.Nic nawet paliatywnej radioterapii.Podają jej
              leki przeciwkrwotoczne i przeciwbólowe na ból kręgosłupa bo podobno są
              przerzuty do kręgosłupa.Kiedy spytałam skąd wiadomo że są przerzuty, czy
              robiono tomografię,scyntygrafię czy chociażby rtg odpowiedziała że nie robiono
              ale to na pewno przerzuty.NO COMMENT!
    • tuuska1 Re: Kubeł zimnej wody 10.09.06, 22:24
      to co piszecie o traktowaniu pacjenta przez lekarzy jest straszne. Zapewne są
      lekarze , którzy ze zrozumieniem podchodzą do chorych i ich rodzin tylko
      zdecydowana wiekszość chorych nie ma do nich szczęścia. od jakiegoś czasu
      czytam o trudnych problemach jakie porusza to forum. niektórzy lekarzy hwalą
      inni ganią . Być może chodzi tu o pieniądze? Trzeba poprostu zapłacić lekarzowi
      za jego delikatność i trochę szersze zainteresowanie pacjentem i jego rodzinom.
      Napiszcie prosze jak wygląda sprawa " obdarowania "lekarza.
    • ja-ninka Re: Kubeł zimnej wody 10.09.06, 22:30
      Obawiam się,że to nie jest tylko kwestia pieniędzy.
      W ubiegłym tygodniu znajomi kogoś bardzo chorego opowiadali mi,że ich dzielny
      przyjaciel wpadł w histerię w szpitalu, bo jakiś lekarz, który zajrzał na
      chwilę do jego sali (nie leczący go, a więc z pewnościa nie oczekujący
      zapłaty), rzucił mu mimochodem tekst: "dla pana nie ma już nadziei"...
    • pdragun Re: Kubeł zimnej wody 11.09.06, 08:48
      Do ulaw2

      Hej mam na imię Patrycja i wiem co czułaś. Wiesz trrzeci stopień to nie jest
      jeszcze czekanie na śmierć. Zawsze do końca trzeba miec nadzieję. Wiem że to co
      napiszę nie bedzie dokońca miłe ale myslę ze trzeba być gotowym na wzzystko a
      jednoczesnie walczyć. Skoro ta pani doktor nie wysłuchała ciebie nalezycie a
      chicąłbyś zdobyc więcej informacji to poprostu idż do ordynatora oddziału i
      powiedz jak Pani doktor potraktowała ciebie i twoją mamę. Ale wiesz zrób to tak
      dyplomatycznie żeby nie było że robisz awanturę tylko poprostu chciałbyś być
      traktowana z szacunkiem. Ja tak zrobiłam też w co tylko że w klinice raka płuc i
      od razu wszystko zostało mi wyłozone dokładnie i stosunek mojej lekarki do mnie
      moich tysiąca pytań wątpliwości zmienił się nie poznania. Oni tam mają cholernie
      duzo pacjentów irobia tylko to co musza i żadnej więcej rozmowy. Ja nie mogłam
      tego znieśc bo chciałm wiedzieć wszystko rokowania jakie leczenie co jak kiedy i
      dlaczego ? Po rozmowie z ordynatorem spokojnie powiedziałam mu że lekarz jest
      super ale że nie uzysuje od niej tego co bym chciała, odpowiedzi na setki pytań
      zmieniał sie nie do poznania miała czas dla mnie i dla mamy i dokońca była
      naprawdę super lekarzem. Niestety moja mam zmarła 4 miesiące temu. Ale ja
      dokońca wierzyłam choć wiedziałam jakie sa rokowania to nie dałam się jej poddać
      ani sobie. Z miłosci powstaje wiara że bedzie dobrze. Kochaj mamę bądz przy niej
      i wlacz o szacunek dla niej i dla siebie. Pozdrawiam
      • ulaw2 Re: Kubeł zimnej wody 11.09.06, 10:03
        Witaj Patrycjo!
        Cieszę się że się odezwałaś.Czytałam Twoje posty i choć się nie znamy łączy nas
        bardzo wiele.Moja sytuacja rodzinna jest taka sama jak u ciebie.Oprócz chorej
        mamy mam jeszcze niepełnosprawną siostrę z porażeniem mózgowym, która nie
        chodzi od urodzenia i tatę z kiepskim zdrowiem - zaawansowana rozedma
        płuc.Innego rodzeństwa nie mam.Na tatę nie mogę liczyć, ma problemy z
        oddychaniem i jest słabiutki, więc jestem z tym wszystkim sama.
        Może to już moje zmęczenie? Nie poddaję się jak mogę a przedewszystkim nie
        okazuję tego przy mamie.Ale jest ciężko.
        A odnośnie Twojej rady dotyczącej leczenia mamy to pare miesięcy temu , kiedy
        mama źle się czuła a lekarka w przychodni zignorowała to poszłam (oczywiście
        prywatnie) do ordynator i dzięki temu mama miała zrobiony zabieg paliatywnej
        brachyterapii.No ale na wizytę kontrolną kazano nam się zgłosić do poradni.I
        wydaje mi się że te nasze prywatne wizyty u ordynator wpłynęły na takie a nie
        inne potraktowanie nas przez lekarkę z przychodni.Niestety zdaję sobie sprawę
        że w przychodni na niewiele mogę liczyć.Za miesiąc mamy kolejną wizytę i usg na
        które zapisane byłyśmy dokładnie rok temu,więc postanowiłam że odbędziemy tę
        wizytę w przychodni ale umówię się też z ordynator.Jeżeli oczywiście przez ten
        miesiąc nie będzie gorzej.
        Pozdrawiam.Ula.






        • b_a_l_b_i_n_k_a Re: Kubeł zimnej wody 11.09.06, 11:42
          Ula a może udałoby się Mamę skonsultować u prof. Emericha w Gdańsku. To
          specjalista od skomplikowanych sytuacji onkologiczno - ginekologicznych.
          Namiary są w linku o dobrych onkologach.
          Ula jestem myślami z Tobą.
          • liina Re: Kubeł zimnej wody 11.09.06, 15:37
            Mama Uli ma chyba 50 albo wiecej, wiec moze zapomniec, ze dr Emmerich sie na nia
            spojrzy.
            • emgoro Re: Kubeł zimnej wody 11.09.06, 22:50
              Liina Pan Emerich nie jest doktorem tylko Profesorem i trzeba go naprawdę znać
              aby nie wyrażać takich opinii. Daj Boże aby w Polsce było wielu takich lekarzy
              pasjonatów, jak on.
              pozdrawiam
              • liina Re: Kubeł zimnej wody 12.09.06, 09:35
                Robert, ja go znam i to bardzo dobrze! i wiem co pisze, jestem pewna tego co
                widzialam i co slyszalam na wlasne uszy, wiec nie mow mi, ze pisze o czyms,
                czego nie wiem.
                Owszem, jest profesorem. Twoja zona Robercie jest mloda, wiec jest ona dobrym
                przypadkiem doswiadczalnym, ma mlody organizm, ktory duzo wiecej zniesie niz
                organizm kobiety po 50-tce, dlatego profesor sie nia intensywnie zajmuje, ale na
                pewno nie poswieci tyle uwagi i czasu kobiecie po 50, bo taka juz jest jest
                słabsza, mniej odporna itd., szybciej moze umrzec wiec, a co za tym idzie bedzie
                zanizac swoja ewentualna smiercia wczesniejsza statystyki.Taka jest prawda i
                nawet byc moze nie jest wina profesora, takie sa realia prowadzenia badan
                naukowych po prostu. Twoja zona sie akurat wiekowo do nich lapie, wiec jest
                badana, prowadzi sie na niej po prostu doswiadczenia. Lepsze prowadzenie
                doswiadczen, ktore byc moze pomoga, niz nic.Tak naprawde ta chemia do otrzewnej
                jest w trakcie badan i znam przypadki jak twojej zony, ze pomagala i takie,
                gdzie rak po tym rosl jak na drozdzach, lekarze nie potrafia tego wyjasnic i po
                prostu nadal jest to eksperyment, do ktorego nadaja sie kobiety przede wszytkim
                mlodsze, bo sa w stanie wiecej wytrzymac. Poza tym mlodszym oplaca sie ratowac
                zycie, a strszy w naszym kraju to juz pownien umrzec, skoro mu blizej wiekowo do
                ziemi. Tak przeciez u nas to wyglada i nie ma co zaprzeczac.
                Nie tak dawno wyszedl nowy lek na bilaczke, ludzie po 50 roku zycia go juz nie
                dostaja..., ludzie po 60 maja juz problem z pelnym leczeniem onkologicznym, daje
                sie jakies 3 chemie na krzyz i koniec..., czemu? Bo takich juz sie leczyc nie
                oplaca.
                • ulaw2 Re: Kubeł zimnej wody 12.09.06, 09:46
                  To smutne co pisze liina o leczeniu starszych osób.Ale to niestety
                  prawda.Okrutna prawda.Kiedyś usłyszałam ją od pewnego życzliwego lekarza,na
                  samym początku leczenia mamy.Mama ma 70 lat.I niestety to się sprawdza.
                • emgoro Re: Kubeł zimnej wody 12.09.06, 17:00
                  Jedna tylko uwaga i kończe temat. Chemia dootrzewnowa w raku jajnika nie jest
                  metodą w fazie badań, tylko metodą którą stosuje się z wyboru. Tutaj warto
                  poczytać postępowanie onkologiczne w Polsce przez ginekologów, onkologów,
                  chemioterapeutów i radioterapeutów w tym nowotworze. W szpitalu prof.Emericha
                  ta metoda jest stosowana od kilkunastu lat, a w Europie znacznie dłużej trudno
                  w takim razie uznać to za badania. Ostatnie doniesienia Polskiego Towarzystwa
                  Ginekologicznego, jak i poprzednie publikacje w zakresie leczenia raka jajnika
                  stawiają tą metodę trochę wyżej niz chemię dożylną. Metoda jest droga i nie
                  każdy umie odpowiednio zakładać dren do podawania takiego rodzaju chemii.
                  Profesor uczył się prawdopodobnie w Holandii. Oczywiście, że starszy wiek jest
                  utrudnieniem w zdolności do przyjęcia ciężkiego leczenie onkologicznego, ale
                  znam pacjentki, które profesor prowadzi z powodzeniem i są po 50 roku życia.
                  pozdrawiam Robert
                  • liina Re: Kubeł zimnej wody 12.09.06, 19:37
                    Nie bede za duzo komentowac. Znam ten szpital i te pacjentki tez.
                    Gdzie ta metoda jest stosowana w Europie? Mozesz mi podac konkretne miejsca i
                    szpitale? Pytam z ciekowosci, bo sama nie wiem. Skoro jest to tak dobra metoda,
                    to czemu nie stosuje sie jej na skale chocby krajową u nas? Ile jest osob ,
                    ktore takiej metody by potrzebowaly, jesli daje ona lepsze efkty niz chemia
                    dozylna? i moze ratowac lub chocby zycie bardziej przedluzac niz chemia dozylna?

                    Medycyna idzie do przodu, wszyscy wkladaja mase wysilku, aby odrkyc cos co
                    ludziom bedzie ratowac zycie. Skoro ta chemia jest tak dobra, to czemu w naszym
                    kraju jest tylko jeden osrodek na cala Polske, ktory ta chemie stosuje i to
                    jeszcze tylko dla wybranych przypadkow? Czemu nie ratuje sie tym ludzi masowo,
                    tylko niektorych? Znasz Robercie odpowiedz na to pytanie?
                    Gdyby nie to, ze mam internet w domu i szukam, to moja mama jak i masa pacjentek
                    z onkologii by w zyciu nie sylyszala o chemii, ktora mozna podac do otrzewnej.
                    Zaden onkolog ani mojej mamy ani tez innej pacjentki do prof. Emmericha nie
                    kieruje. Czemu? Czemu tak jest?
                    Jesli chodzi o zalozenie drenu, to bez przesady. Nikt w Polsce nie jest na tyle
                    zdolnym chirurgiem, aby nauczuc sie zakladac dren?

                    • emgoro Re: Kubeł zimnej wody 12.09.06, 21:13
                      Zadziwiasz mnie ciągle. Większość pytań, które postawiłaś powinny być
                      skierowane do kogo innego. Przecież masz bardzo dobre rozeznanie o sytuacji
                      zdrowotnej w naszym kraju. Nie podam Ci gdzie ta metoda jest stosowana w
                      Europie, bo nie wiem i nie mam za bardzo czasu aby szukać, ale wszystkie
                      opracowania na temat chemii dootrzewnowej dostępne w Polsce mają odniesienie do
                      publikacji różnych ośrodków na świecie, więc nie wzięły się znikąd.

                      Dnia 9 czerwca 2006 roku w Poznaniu odbyło się zebranie ekspertów Polskiego
                      Towarzystwa Ginekologicznego, dotyczące postępowania w guzach niezłośliwych i
                      raku jajnika.
                      Polskie Towarzystwo Ginekologiczne w swojej ostatniej publikacji stwierdziło.

                      8.1. Chemioterapia dootrzewnowa
                      W randomizowanych badaniach u chorych z zaawansowanym rakiem jajnika (FIGO III)
                      z wykonaną pierwotną optymalną operacją cytoredukcyjną wykazano nieznacznie
                      większą skuteczność chemioterapii dootrzewnowej w porównaniu do chemioterapii
                      stosowanej dożylnie. Jednak znacznie większa była ilość powikłań związanych za
                      stosowaniem leków i obecnością katetera w jamie otrzewnowej. Koszt stosowania
                      cytostatyków dootrzewnowo jest wyższy od dożylnej drogi podania i obecnie
                      należałoby rozważyć możliwość takiego leczenia w oparciu o ustalenia z NFZ.

                      Myślę, że po częsci w tym znajdziesz odpowiedź na swoje pytania.
                      Zdaję sobie sprawę, że jest grupa ludzi uprzedzonych i niezadowolonych z
                      określonego ośrodka i mają do tego prawo, ale nie należy generalizować takich
                      ocen.
                      W Polsce nie ma pieniędzy na wiele innych metod leczenia raka i własnie dlatego
                      zajmujemy ostatnie miejsce w Europie jeśli chodzi o dostępnośc do nowych leków
                      onkologicznych i metod wysokospecjalistycznych.
                      Lekarze nie polecają innych ośrodków w Polsce zapewne z kilku powodów. Tak jest
                      skonstruowany system finansowania w słuzbie zdrowia i żaden lekarz nie będzie
                      narażał własnej placówki na straty lub brak możliwości zdobywania środków
                      finansowych za leczenie. Dlatego leczą pacjenta tym czym u siebie dysponują.
                      Nie kierują, bo większość z nich nie ma wiedzy na ten temat, ale akurat znam
                      przypadki pacjentek, które zostały skierowane przez swoich lekarzy do
                      prof.Emericha. Nie kierują, bo zwyczajnie chyba ktoś ich nie nauczył takiego
                      postępowania. To nie są jakieś nadzwyczajne mechanizmy działające w naszej
                      słuzbie zdrowia. Na zdrowy rozum, to przecież nie mozna skierowac wszystkich
                      chorych do jednego lub dwóch ośrodków, bo to przyniesie im więcej szkód niz
                      pozytku z uwagi na wydłużenie oczekiwania na leczenie.
                      Odnośnie zakładania drenu, to chyba jednak masz małą wiedzę na temat chemii
                      dootrzewnowej i technik jej podawania. Chemia dootrzewnowa nie może być
                      zastosowana w każdym przypadku, bo muszą byc spełnione określone czynniki m.in.
                      kliniczne i stąd ostateczna decyzja należy do lekarza w oparciu o sytaucję
                      chorobową.
                      Na marginesie to taka metoda chemii jest stosowana przez DCTK we Wrocławiu przy
                      współpracy z lekarzami DCO we Wrocławiu.
                      Liina zamykam ten wątek bo nie ma on dalszego sensu. Czasem zastanowiłbym się
                      na Twoim miejscu co i w jaki sposób odpisujesz w wielu wątkach innym
                      zagubionym. Jestem w stanie zrozumieć, że masz określoną wiedzę, ale w moim
                      odczuciu ona częściej wprowadza zamęt u pytających lub zamieszanie i
                      wątpliwości, które potem trzeba w taki sposób prostować.
                      Jestem w stanie zrozumieć Twój ból i rozgoryczenie z powodu straty mamy i
                      naprawde szczerze współczuję. Ja bym na Twoim miejscu nabrał dystansu do tego
                      wszystkiego i odpuścił sobie tak intesywne bywanie na forum. Jestem przekonany,
                      że szybciej wróciłaby w Tobie radość życia i równowaga, czego z całego serca
                      życzę. Pozdrawiam
                      Robert
                      • b_a_l_b_i_n_k_a Re: Kubeł zimnej wody 13.09.06, 09:47
                        Bardzo Was proszę, niech nasze dyskusje obędą bez się bez wycieczek osobistych.
                        • liina Re: Kubeł zimnej wody 13.09.06, 19:07
                          Balbinko, nie chodzi o osobiste wycieczki, bo ja ich nie robie. To Robert raczej
                          je robi, udzielajac mi swoich dobrych rad.Ja mu nie mowie czy na forum pownien
                          bywac raz na tydzien czy raz na miesiac i nie oceniam jego stanu emocjonalnego
                          na podstawie jego własnych doswiadczen.
                          Ja mialam duzo wspolnego z prof. Emmerichem i calym tym maglem chemii do
                          otrzewnej i mam po prostu inne zdanie wynikajace z moich osobistych doswiadczen,
                          mam je prawo na forum wyrazic i tez komus doradzic wedlug tego co sama przeszlam.
                          Mam nie do konca mile odczucia , ktorych Robert nie zmieni i nie ma co sie
                          spierac, ja tez wizyty u tego lekarza i operacje na tym oddziale przeszlam razem
                          z bliska mi osoba i wiem jak to wszytko tam funkcjonuje. Sa na pewno przypadki,
                          w ktorych funkcjonuje to lepiej, ale to oczywiscie jest uzaleznione od roznych
                          czynnikow, o ktorych juz pisac nie bede.
                          W kazdym badz razie w wieku lat 70-ciu nalezy udawac sie po rady ostroznie, aby
                          sie nie zdolowac.To juz zapewne kazdy sam na wlasnej skorze odkryl.
                          Pozdrawiam.
                          • emgoro Re: Kubeł zimnej wody 13.09.06, 21:55
                            Jak zauważyłaś zazwyczaj nie biorę udziału w polemikach, ale Ty swoimi postami
                            wprowadziłaś mnie w błąd, bo wynika z tego, że masz "znakomite" rozeznanie, co
                            do chemii dootrzewnowej i szpitala w Gdańsku, a najwyraźniej uzyłaś jakiegoś
                            podstępu lub nawet manipulacji zadając takie pytania. Odpowiedz sama sobie na
                            pytanie ile niepotrzebnych polemik na tym forum było z Twoim udziałem. Myśle,
                            że tutaj poprze mnie spora grupa ludzi. Sprawiasz wrażenie, że próbujesz znać
                            się prawie na wszystkim, a w przekonaniu niektórych osób tak nie jest i to
                            nawet próbował Ci delikatnie sugerowć Jędruch.
                            Zgodzę się z Tobą, że w przypadku człowieka 70-letniego należy zachować
                            ostrożnośc w leczeniu onkologicznym, tylko że ja o tym wieku wiem teraz, a nie
                            jak wtedy pisałem.
                            Dawanie rad typu "jak jest po 50-tce to lekarz nawet nie spojrzy" to nie rady
                            Liino...
                            Ciekawe dlaczego pacjentki Prof. Emericha żyją dłużej niż inne pacjentki
                            leczące się w innych ośrodkach. Nie mam tu na myśli pacjentek, które zbyt późno
                            do niego trafiły. A co do tych różnych czynników, które podobno powodują lepsze
                            funcjonowanie leczenia w szpitalu w Gdańsku, to "uspokoję" Ciebie nie dałem z
                            Gosią złotówki ani profesorowi, ani żadnemu lekarzowi z tamtego ośrodka.
                            To przemawia Twoje rozgoryczenie i niechęc do lekarzy. Zreszta według Ciebie
                            lekarze są 'be' i to bez wyjątków praktycznie.
                            Nie zmienię zdania na temat takich mozliwości leczenia i tego ośrodka, bo znam
                            zbyt wiele pozytywnych przypadków sukcesu, na tyle na ile on był w danym
                            momencie możliwy. Powściągliwośc z Twojej strony jest konieczna. Rozgoryczenie
                            i żal Ci w tym nie pomagają i podtrzymuję to co napsiałem na końcu poprzednim
                            razem i pisałem to z życzliwości, a nie z zajadliwości. Mam nadzieję, że to
                            rozumiesz. Więcej optymimzmu i wiary w innych. Nie wszyscy sa malkontentami.
                            Zresztą... damy radę... więc nie neguj rad innych, bo w większości to robisz, a
                            czasami nie masz poprostu racji... słowo, i 'po 50-tce lekarz nie spojrzy' też
                            wylałaś komuś kubeł zimnej wody na głowę.
                            Może wreszcie byś się podpisała, bo z mojej strony masz ułatwione zadanie
                            zwracania się do mnie po imieniu.
                            pozdrawiam Robert
                            • liina Re: Kubeł zimnej wody 14.09.06, 15:00
                              Robert, masz inne doswiadczenia i chwala Bogu, ja mam inne i mam prawo o tym
                              napisac.Nie musisz mi zarzucac tysiaca negatywnych cech , aby wyszlo na to, ze
                              masz racje, a ja jej nie mam.
                              Nie uzywam zadnych podstepow, tylko moja mama na tym oddziale lezala, byla
                              operowana i tam leczona, wiec moge chyba napisac, ze mam rozeznanie w sprawie.
                              Masz inne doswiadczenia , a ja inne i tyle, nie trzeba sobie wrzucac, zeby
                              udowadniac swoje racje, ktore tak naprawde sie nie zmienia, bo nie da sie
                              zmienic wlasnych doswiadczen.
                              Kropka, nie chce mi sie ciagnac dalej tematu, bo to nie ma sensu, nie bede ci
                              niczego zarzucac tak jak ty mi ani niczego wyciagac co mi sie tez nauswa
                              czytajac Twoje np. posty, bo to nie ma znaczenia dla tematu i nie zalezy mi na
                              wyciaganiu czegos tam , zeby sie nieco podroczyc. Nie zarzucam tez zadnemu
                              lekarzowi niczego konktretnego, chce tylko napisac, ze pacjentow straszych na
                              tym oddziale traktuje sie niestety jak gorsza kategorie, z reszta jak w calej
                              Polsce, wiec nie ma co sie dziwic. Po prostu wiem, ze osoba 70-letnia nie ma
                              szansy na leczenie na tym odziale i tyle, a tyle wlasnie ma lat mama Uli, wiec
                              nie ma o czym dyskutowac.




                              • adca Re: Kubeł zimnej wody 14.09.06, 19:42
                                Nie pisz, ze ktoś nie ma szansy, bo puki trwa walka i zycie, to szansa jest
                                zawsze!
                                Nie masz pojęcia jakie ktoś ma szanse i możliwości.
                                I z całą pewnością nie w całej Polsce ludzi starszych traktuje się źle.
                                Podczas moich pobytów w 2 szpitalach onkologicznych widziałam ludzi w bardzo
                                różnym wieku, traktowanych z czułością i serdecznością.
                                Wiele osób przynajmniej z wyglądu miało około 80 lat.
                                Strasznie mnie denerwuje takie generalizowanie.
                                • liina Re: Kubeł zimnej wody 15.09.06, 10:15
                                  Nie pisz, ze ktoś nie ma szansy, bo puki trwa walka i zycie, to szansa jest
                                  > zawsze!
                                  > Nie masz pojęcia jakie ktoś ma szanse i możliwości.

                                  Ale co ty Adca piszesz?
                                  Ja nie napisalam, ze ktos nie ma szansy na przezycie!jakie ktos ma sznase i
                                  mozliwosci nie wiem i zawsze mowie dokladnie to samo co napisals, ze poki zyje,
                                  to cuda sie zdarzaja, ale my tutaj piszemy o konkretnym o przypadku kobiety
                                  70-letniej i sznasy na otrzymanie leczenia chamia do otrzewnej, a nie o szansy
                                  na zycie!
                                  Jej szanse w tym wieku na otrzymanie takiego wlasnie leczenia sa nieznaczne, a
                                  mowimy tutaj własnie o szansach na tego typu leczenie, a nie o sznasie na zycie!
                                  Pomylilas dwie rozne rzeczy.
                                  • gontcha Re: Kubeł zimnej wody 15.09.06, 11:35
                                    Posłuchaj...!!!
                                    Balbinka zaproponowała konsultację u prof Emericha i nie mówiła nic na temat
                                    leczenia jakiegokolwiek...
                                    A Twój post od razu był 'anty' - że po 50-tce nawet nie spojrzą na Uli Mamę ! -
                                    stąd , a nie od chemii dootrzewnowej zaczęła sie ta dyskusja...!!!
                                    A teraz ciągniesz temat z uporem maniaka, po co?
                                    Naprawdę czasami lepiej odpuścić niż brnąć w niepotrzebną dyskusję, tylko po to
                                    żeby pokazać wszystkim 'i tak ja mam rację'...

                                    A że nie chcę pisać dwóch osobnych postów to odniosę się jeszcze do tego od
                                    Goni:

                                    Każdy wie ile przeszłaś...z tym że każdy tutaj jest po przejściach - własnych ,
                                    lub kogoś z rodziny - w niczym Cię to nie wyróżnia.
                                    We wszystkim widzisz złośliwości tylko... wyluzuj trochę dziewczyno - nikt nie
                                    jest złośliwy w stosunku co do Ciebie... czasami tylko zastanów się co
                                    wypisujesz (i nie chodzi mi tu o gorączkę bynajmniej).


                                    Pozdrawiam
                                    Anka
                                    • liina Re: Kubeł zimnej wody 15.09.06, 13:09
                                      Dobra, Gontcha, dzielimy sie jednak na dwie grupy, niestety. Zauwazylam, ze
                                      kiedy ktos pisze o zlym zachowaniu lekarzy czy sluzby zdrowia, to wspolczuje mu
                                      tylko czesc z nas, a przynajmniej komentuje to tylko czesc z nas. Mianowicie ci,
                                      ktorzy sami tego zlego traktowania doswiadczyli, ta druga czesc przewaznie
                                      milczy.Mozna to zaobserwowac w wiekszosci postow, w ktorych ktos "jojczy".

                                      Nikt zlosliwy wobec mnie nie jest, niegdzie tak nie napisalam. Poza Gonia, ktora
                                      rzucila tekst ponizej pasa, to kazdy pisze o swoich doswiadczeniach, bywa, ze
                                      odminenych i wydaje mi sie, ze jeszcze kazdy na tym forum na do tego prawo.Nie
                                      mam tego nikomu za zle, ani Robertowi ani wszytkim tym, ktorym udzielono pomocy
                                      na czas, ktorym uratowano zycie, do ktorych zwracano sie z godnoscia, itd.,
                                      chwala Bogu, ze tak sie stalo.
                                      Moj niefortunny komenatrz nie wynika z nikad, ale nie bede opisywac szczegolow
                                      tego wszytkiego.
                                      Kazdy ma inne doswiadczenia, bywa, ze nawet na tym samym oddziale i zdarza sie
                                      tak. Jesli nie mozna na tym forum pisac swoich odmiennych odczuc, ktore sa o
                                      zabarwieniu negatywnym, a mozna pisac tylko o poztywach, to napisz to oficjalnie
                                      i wtedy chyba wieksza polowa z nas bedzie musiala odejsc.
                                      Wtedy sobie stworzymy moze osobne forum do "jojczenia".
                                      Pozdrawiam.
                                      • gontcha Re: Kubeł zimnej wody 15.09.06, 13:33
                                        Zadziwiasz mnie...

                                        Nie będe się wdawać w dyskusje, szkoda na to mojego zdrowia i nerwów, a do
                                        Ciebie i tak nie dociera.
                                        Robert opisał 'przeboje' z lekarzami które mieli na początku swojej długiej
                                        drogi ku leczeniu...może nie zauważyłaś tego?
                                        Sam też nie raz pisałam o tym, ze natknęłam sie z ewidentną niekompetencją i
                                        niedouczeniem - pewnie tez nie zauważyłaś tego...trudno...
                                        Co Ty myślisz?? Że do nas zawsze zwracano się z godnością? Że nie trafilismy na
                                        ludzi którzy odesłali z kwitkiem?
                                        Choruje długo, jestem przypadkiem bardzo nietypowym i ciężkim... i pomimo
                                        młodego wieku niejeden odprawił mnie z kwitkiem wylewając nie kubeł, a cysternę
                                        lodowatej wody na głowę!
                                        A pomimo tego wszystkiego staram się być optymistą i szukac rzeczy pozytywnych -
                                        nie rozjątrzac tego co złe i 'toczyć' się w tej karuzeli - bo to nic nie da,
                                        oprócz doła psychicznego.
                                        Popatrz na swoje posty.... w 90% z nich przeważa pesymizm... generalizujesz i
                                        bierzesz wszystko swoją miarą - czasem naprawdę lepiej nie napisać nic.

                                        Na tym kończę tą dyskusję.

                                        Tobie życzę zaś odrobiny słońca, optymizmu i wiary w innych. Pomimo tragedii
                                        która Cie spotkała trzeba żyć dalej - życzę Ci z całego serca spokoju, ukojenia
                                        bólu (na ile się da) i szczęścia.
                                        • liina Re: Kubeł zimnej wody 15.09.06, 14:26
                                          Robert opisał 'przeboje' z lekarzami które mieli na początku swojej długiej
                                          > drogi ku leczeniu...może nie zauważyłaś tego?
                                          > Sam też nie raz pisałam o tym, ze natknęłam sie z ewidentną niekompetencją i
                                          > niedouczeniem - pewnie tez nie zauważyłaś tego...trudno...

                                          Zauwazam, ale nie rozmawiamy o przeboijach ogolnie teraz , tylko o oddziale
                                          ginekologicznym AM w Gdańsku. Robert ma tylko pozytywne doświadczenia, a ja mam
                                          mieszane i nic poza tym.
                                          • gontcha Re: Kubeł zimnej wody 15.09.06, 14:39
                                            Wiesz co? 'kropka nad i'..jak zwykle... rozmawiamy ogólnie od kilku postów w
                                            tym wątku...anyway...
                                            To że ja się nacięłam na paru specjalistach to nie znaczy że sa źli i innym nie
                                            pomogą...i czasem ich polecam też (czy oddziały) - nie chodzi tu o mojego
                                            onkologa, który jest cudownym lekarzem...
                                            To ze Ty masz złe doświadczenia to nie znaczy, że od razu trzeba być anty za
                                            każdym razem. Targają nami emocje, złe, dobre... ale czasami lepiej te złe
                                            odsunąć... to wszystko.
                                      • ka_s_ka1 To nie kubeł wody tylko Niagara !!!!!!!!!!!!!!!!!! 22.09.06, 21:47
                                        Juz dawno chciałam napisac (tylko zapomniałam hasła kurde!!!!!!!!!!!!)
                                        Powiem tak a właściwie napisze Ci ,którzy prawie wygrali walke z rakiem zawsze
                                        beda cenic lekarzy ale nie oszukujmy się wiadomo ,że jak ktos jest młody(wieku
                                        mlody nie określe) ,albo Ca wykryto w wczesnym stadium a z reguły to zdarza
                                        sie przypadkiem to żyją.
                                        Bo sa leczeni no i ..........A reszta chorych to jak ile oni sami moga przeżyc
                                        w trakcie chemii,jak zajmie sie nim szacowny pan doktór??no i czy pan Bóg da o
                                        ile istnieje.sama przeżyłam walke z nowotworem . Ale juz na początku stałam na
                                        straconej pozycji. Lekarz juz od początku powiedział, że czas życia około 6
                                        miesięcy,książkowo - medycznie,praktycznie żadnej pomocy,doradzenia ,co można
                                        zrobic aby ulzyc w cierpieniu .Nawet wypisanie Dolarganu przy silnych bólach
                                        było problemem bo ów szacowny doktór dał druk i abym pisala jakie sa bóle i co
                                        jaki czas a on wtedy zdecyduje czy wypisać lek silniejszy Bo plastry były
                                        nieskuteczne pogotowie wzywane twierdziło ,że oni do raków nie jada ot co takie
                                        małe zdanko .pisze troche nieskładnie ale jestem tak wkurzona.Po cholercie
                                        jeden drugiego ustawia i sie wymądrza .rak to rak ponoc to normalna choroba jak
                                        AIDS i inne ,tylko kto tu zawinił no kto???????????????????ja wiem dr.
                                        powiedział to ty człowieku ............ Ale gówno prawda sorry za słowo ...to
                                        nasz durny system ,oszczędzanie forsy i często niestety mała wiedza lekarzy( tu
                                        ukłon w strone dobrych lekarzy ,którzy potrafia szybko zdiagnozować ,połaczyc
                                        fakty ,objawy i szybko pomyślec ,że to jednak nowotwór)bo oni nie myśla ,że to
                                        jest Ca i szukaja innych przyczyn a potem zawsze jest często za pozno i zostaje
                                        chemia paliatywna ,ktora i tak w sumie przybliża chorego i to jeszcze szybciej
                                        do ziemi.Pytam się po co ??????????udawac ,że ratuje sie człowieka (chodzi mi o
                                        chemie)i jeszcze do tego lekarz mówi ,niech sie pani cieszy on dostaje
                                        najdroższa chemie . Ło matko tylko strzelic w pysk,takiego doktora.A badanie
                                        zwykłej morfologi,która trzeba miec przed chemią,lekarz I kontaktu tak mi
                                        powiedział ,no wie pani to kosztuje( 15 zł )i dyrektor będzie sie mnie pytał
                                        czemu ja 3 razy w miesiacu wypisuje to badanie. a ja sobie pomyslalam a ciort z
                                        toba ty ....Fakt tam gdzie dostawalo sie chemie ,można było zrobic ta morf. ale
                                        pewnie wszyscy wiecie jak to wygląda ,multum chorych na korytarzu ciasnym ,mało
                                        krzesel ,w większości rodzina z chorym je okupowała a inni chorzy
                                        stali ,makabra,czekanie na wyniki ,czekanie na lekarza ,a potem na chemie ,a
                                        chorzy cierpieli i stali ,kurde.A potem wiadomo śmierć ,i ból tych ,ktorzy
                                        zostalii złość ,nienawiśc do samej siebie za brak niewiedzy,za brak no własnie
                                        tego chyba juz nie napisze .Pozdrawiam Kaśka ................
        • pdragun Re: Kubeł zimnej wody 11.09.06, 12:04
          Hej Ulu

          Wiem że nie jest ciłatwo i bardzo dobrze ciebie rozumiem. Mysle ze powinnaś
          jeszcze raz porozmawiać z ordynateo i naswietlić dogłebnie sprawę.Pacjent do
          tego chory nie może być traktowany jak balast i zło konieczne. Wiem że łatwo tak
          pisać ale musisz walczyc o mamę tak jak ja walczyłam o swoją. Jak trzeba było
          byłam niemiła i niesympatyczna ale na dobre to wyszło tylko mnie i mojej mamie.
          Jesli ich podejście nie zmieni się daj znać ,znajdziemy iine wyjście. Mój tata
          ma dużo nzajomych wsród lekarzy ma wielu przyjaciół i zapewnimy twojej mamie
          pełen komfort a tobie wiedzę i lekarza z prawdziwego zdarzenia. Całuski i
          pozdrowienia. Rzeczywiście łączy nas wiele więcej niż sądziłam.Jesli bedziesz
          potrzebowała pomocy lub poprostu pogadania wyrzucenia z sibie bólu wyładowania
          emocji żeby potem przy mamie było lżej daj znać chetnie sie spotkam i pogadmy
          sobie od serducha papapapappa pozdrowienia
        • emgoro Re: Kubeł zimnej wody 11.09.06, 22:47
          Ula jeśli masz problem z leczeniem swojej mamy i mama choruje na nowotwór
          narządów rodnych, to myślę, że mimo wszystko powinnaś pojechać do prof.
          Emericha na konsultację, ale najlepiej prywatnie (zobacz namiary na belce forum
          Onkolodzy). Przedstaw mu spokojnie sytuację mamy i całą dokumentację i zapytaj
          czy on mógły pomóc Twojej mamie i powiedz co dokładnie mówili lekarze w CO. W
          zasadzie prof. Emericha mogę spokojnie polecić w raku jajnika, ale jesli mama
          nie była zoperowana to on jest bardzo dobry w trudnych operacjach, bo to jego
          pasja. Piszę dlatego tak, bo nie znam sytuacji zdrowotnej Twojej mamy. Odrzucaj
          od siebie takie rady, że jak mama jest po 50-tce to nawet Emerich nie spojrzy
          na nią. Wykorzystaj taką drogę, bo tak naprawdę nigdy nie wiemy czy ona nie
          będzie jakąś nadzieją. Tak było w przypadku Gosi i dla nas jego opinia jest
          zawsze decydująca. Jak potrzebujesz jeszcze jakiś informacji to śmiało pisz.
          pozdrawiam Robert
          • ulaw2 Re: Kubeł zimnej wody 12.09.06, 09:35
            Wszyscy jesteście kochani!
            Na razie mama jest w kiepskim stanie psychicznym i nie chce słyszeć o kolejnych
            wizytach u lekarzy.Muszę jej dać trochę czasu.Czeka nas też wizyta u kardiologa.
            Dziękuję wam wszystkim za cenne rady i za waszą "ludzką" wrażliwość, której
            ostatnio jakby coraz bardziej brakuje.
            • liina Re: Kubeł zimnej wody 12.09.06, 09:53
              Ulaw, napisalam maila do Ciebie na priva.
              • ulaw2 Re: Kubeł zimnej wody 13.09.06, 21:34
                Dzięki dziewczyny, odczytałam pocztę.
                • goniatara Komentarz ... 14.09.06, 06:37
                  Witam!
                  Czytam forum codziennie. Nie uczestniczylam w nim natomiast od jakiegos czasu
                  bezposrednio z roznych powodow(brak czasu, mieszkam poza Polska, nie znam realii
                  leczenia w kraju, lekarzy, adresow itd.itd.). Rowniez nie majac konkretnej,
                  rzeczowej rady uwazalam za zbyteczne wypowiadanie sie na ten, czy tamten temat,
                  choc choroba nowotworowa jest mi znana osobiscie (wlasna skora-doslownie i w
                  przenosni). Uwazalam i uwazam za zbyteczne lub raczej ODPOWIEDZIALNE, a to z
                  tego powodu, ze choc o biologii, fizjologii i istocie chorob nowotworowych
                  pojecie mam przyzwoite to zdaje sobie sprawe, ze kazdy przypadek jest
                  indywidualny, za kazdym chorym stoi zlozona sytuacja i zupelnie inna historia,
                  poczawszy od indywidualnej genetyki, po przebyte w zyciu choroby, odpornosc
                  organizmu, czas zauwazenia objawow, czas zgloszenia sie do lekarza, stadium
                  zaawansowania choroby itd.itd. Dlatego szastanie odpowiedziami, radami,
                  zadawanie (czesto idiotycznych) pytan nie bedac nawet w najmniejszym stopniu
                  przygotowanym medycznie moze wzbudzac jedynie niechec, niesmak. "Liina" juz
                  wiele razy dala dowod swojej zupelnej ignoracji i nonszalancji i brakow
                  podstawowej wiedzy medycznej,ale domyslalam sie, ze to "wypisywanie sie" na
                  forum to objaw osobistych stanow emocjonalnyc wywolanych tragicznymi
                  przejsciami. Niestety, kiedy zaczyna sie wdawac w zaczepne, bezsensowne dyskusje
                  z czlowiekiem, ktory z zona przeszedl wiecej, niz wiekszosc z nas wszystkich
                  zdaje sobie sprawe, nie moge tego nie skomentowac. Robert wraz z Malgosia
                  przeszli wiecej, niz wiekszosc z nas sobie moze wyobrazic. Malgoska walczy ze
                  swoim nowotworem od kilku lat z determinacja godna "Terminatora", a Robert wraz
                  z nia. Robert pomogl swoimi wiadomosciami, doswiadczeniami duzej rzeszy ludziom,
                  jeszcze na onkolink. To osoba, ktora drazy i docieka tematu rzeczowo, madrze i z
                  najczystszych pobudek. Jego celem jest niesienie pomocy Malgosi,innym chorym,
                  sobie i rodzinom chorych. Na tym polega jego dzialanie. Natomiast jesli za
                  wypowiedziami na tym forum stoi byc moze chec niesienia pomocy, ale glownie
                  podparta rozgoryczeniem, wlasnym osobistym cierpieniem po stracie kogos
                  bliskiego, kochanego, to po jakims czasie (niestety) trzeba potrafic dac tej
                  osobie do zrozumienia, ze juz dosc. Liina PRAWDOPODOBNIE chce dobrze, ale sie
                  zupelnie juz w tym wszystkim gubi. I w swoim ciaglym cierpieniu, i w
                  poszukiwaniu winnych, i byc moze w wyrzutach sumienia, ze sie nie
                  zrobilo"wszystkiego", i w probach "ratowania" innych przed tym, co sama
                  przechodzi. Pozostaje mi poprosic "liine"(nie ja pierwsza i nie po raz pierwszy)
                  o skupienie sie przede wszystkim na swojej osobie i na probie wyleczenia
                  wlasnego, osobistego bolu i cierpienia. Dopiero pozniej, bedac juz spokojnym,
                  stabilnym wewnetrznie, mozna probowac niesc pomoc, rady innym, ale po zapoznaniu
                  sie glebszym z istota choroby, jaka jest rak.
                  Pozdrawiam serdecznie
                  Malgorzata
                  P.S.
                  Balbinko!
                  Nie denerwuj sie. Czasem takie nieco "prywatne" dyskusje sa potzrebne na takich
                  otwartych forum. Zeby pomyslec, zastanowic sie, przeczytac jeszcze raz,
                  pomyslec, zastanowic sie, przeczytac jeszcze raz...
                  Pozdrawiam i gratuluje raz jeszcze pomyslu i konsekwencji w utrzymaniu forum
                  • ulaw2 Re: Komentarz ... 14.09.06, 07:29
                    To może ja zakończę ten wątek no bo ja go w końcu zaczęłam.
                    Czytam wątek emgoro doyczący walki jego i jego żony, podziwiam ich oboje za ich
                    determinację, za chęc niesienia pomocy innym.Uważam jego rady za bardzo cenne,
                    mądre i przemyślane.Ale.....
                    Nie wiem czy zauważyliście, że na tym naszym forum jest nas dwie grupy.Pierwsza
                    grupa -ludzi którzy otrzymali profesjonalne leczenie zgodne ze wszystkimi
                    standardami medycznymi, którzy trafili na lekarzy z prawdziwego zdarzenia i
                    dzięki temu mają zapewnioną od momentu rozpoznania fachową opiekę i pewien
                    komfort psychiczny z tym związany.I druga grupa- ludzie którzy już od początku
                    choroby mieli problemy nawet z postawieniem diagnozy mimo ewidentnych
                    objawów,ignorowani przez pseudolekarzy albo leczeni w zupełnie innym kierunku
                    czyli ofiary niekompetencji lekarskiej.Niestety jest tu takich osób dużo.I
                    dlatego myślę że tu leży przyczyna naszej różnicy zdań.Należę do tej drugiej
                    grupy i dlatego potrafię zrozumieć rozgoryczenie liiny.
                    • tolka3 Re: Komentarz ... 14.09.06, 09:02
                      No to mimo, że zakończyłaś, ja jeszcze coś dopiszę :) Trafiłaś w sedno. Są 2
                      grupy. Ja nie chce nas dzielić na 2 obozy, ale prosżę, uwierzcie, że jest tak,
                      że wiek dyskwalifikuje, że starszej osoby lekarze NIE CHCĄ leczyć, nie leczą,
                      co gorsza odmawiają nawet skierowań na badania. I to jest fakt. I każdy, kto tu
                      trafia powinien być tego świadomy chociażby z tego powodu, by ten kubeł zimnej
                      wody go nie przeraził, by nie zmylił, by nie odebrał sił i resztek nadziei.
                      Dlatego ja również doskonale rozumiem słowa Liiny, nie dziwią mnie zupełnie. W
                      sumie dobrze, że są ludzie, których słowa te szokują, bo świadczy to o tym, że
                      bywa jednak lepiej...
                    • gontcha Re: Komentarz ... 14.09.06, 13:04
                      Witam,

                      Nie zgodze się Ulaw2 z tym 'podzialem' na ...
                      Znam doskonale historię chorowania Gosi - znam sie z gosia i Robertem
                      osobiście - poznalismy sie 'dzięki' chorobie własnie. Uwierz mi, ze i u nich i
                      u mnie (mimo młodego wieku, teraźniejszego leczenia etc..) też nie było
                      tylko 'rózowo i w samych superlatywach'. Jeśli Robert zechce sam opowie jakie
                      przeboje i kłopoty mieli na początku swojej drogi - ile konsultacji, 'kubłów
                      zimnej wody' etc.. Ze mną zresztą było i jest podobnie. Mam cudownego lekarza i
                      super opiekę - zawsze mogę na niego liczyc. Ale to nie znaczy, że nie trafiłam
                      przez te wszytskie lata na róznej maści ignorantów, niedouczonych speców etc...
                      Nie mam diagnozy od 4 lat ponad, są tylko coraz dokładniejsze podejrzenia...ale
                      nie będę tu opisywac swojej historii, bo nie o to mi chodzi.
                      I ja i wiele innych osób nie raz sparzyło się... co nie znaczy od razu, że
                      trzeba być wiecznym sceptykiem z nastawieniem 'anty'. Trzeba czasem szukać,
                      dobijac się w innym miejscu, wychodzić swoje scieżki i wystarać się. Jak się
                      nie uda w jednym miejscu to może uda się w drugim. To że komus u danegolekarza
                      nie wyszło to nie znaczy że ten sam lekarz innej osobie nie pomoże. Choroby, a
                      zwłaszcza nowotwory są rózne, tak jak i ludzie którzy na nie chorują. Zgodze
                      się, że leczenie starszych osób jest inne, cięższe, gorsze rokowniczo, ale to
                      akurat jest normalne (choć brzmi okrutnie trochę) - i to nie tylko leczenie
                      raka, każda choroba im człowiek starszy tym trudniejsza do leczenia i
                      opanowania - to sa prawa natury i nie jesteśmy w stanie ich zmienić (niestety).
                      A w dziedzinie takiej jak onkologia nalezy jeszcze rozważyć dodatkowe czynniki
                      decydując sie na wprowadzenie jakiegokolwiek leczenia, bo czasem można po
                      prostu bardziej zaszkodzić niz pomóc. Tak samo nie wiem skąd te przeswiadczenie
                      o tym, ze człowiek starszy jest gorszy... leżałam w DCO wielkorotnie, wraz ze
                      mną na sali Panie...zdecydowana większośc to osoby po 50-tym roku życia, ale
                      były tez operowane i leczone Panie w wieku lat... 92 !!! (Pani Maria - miała
                      guza wielkośc pomarańczy za uchem - z powodzeniem ją zoperowali)... koło 80-tki
                      miała Pani Cecylia (guz wątroby i też ją operowano), Pani Łucja grubo po 70-tce
                      (miała czerniaka 10 lat wcześniej, potem operowali jej olbrzymiego guza na
                      jelicie). To sa przykłady osób które poznałam osobiście, z którymi rozmawiałam
                      i leżałam na jednej sali.
                      Inna sprawą jest czasem nie rozpoznanie choroby na czas... tylko powiedzcie
                      szczerze: kto nie rozpoznał? onkolog?
                      Moja przyjaciólka od 3 tygodni wie że ma raka płuc. 4 miesiące internistka
                      leczyła ja antybiotykami etc.. W kóncu sama zrobiła RTG. Trafiła na
                      onkologię...tydzień w szpitalu badania trwały, diagnoza, a teraz jest już po 2-
                      giej chemii (musi najpierw mieć chemię, bo guz jest za blisko aorty). Zaznaczę:
                      jest po 50-tce - i nikt jej nie olał na onkologii.

                      Nie nalezy mierzyć wszystkich i wszystkiego swoją miarą.
                      Odrobina wyluzowania, pozytywnego spojrzenia jest bardzo, bardzo potrzebna.
                      Tak samo nie należy wprowadzac podziałów... bo mozna by kilka takich zrobić,
                      starzy - młodzi, chorzy-zdrowi, rodziny - sami chorzy, w remisji - we
                      wznowie... ale po co?? Jesteśmy tu po to aby siebie wzajemnie wspierać i sobie
                      pomagać. Dobrą radą! A nie 'jojczeniem'...zauważyliście, że lekarze którzy na
                      tym forum są pokazują się znacznie rzadziej? Ja im się nie dziwię... starają
                      sie pomóc tutaj bezinteresowanie, amoga sobie poczytac jacyż to są wszyscy beee!
                      Zwrócił ktoś uwagę na posta Szpulakasi (notabene też lekarki...). i Roberta..
                      pare osób z forum zaangazowało się dośc mocno w pomoc jednej osobie... piszemy
                      po całym świecie, szukamy, wspieramy, robimy co w naszej mocy... ale Wy wolicie
                      jojczeć...i dawać sobie rady typu 'po 50-tce to nawet nie spojrzy'..
                      albo 'panie Jurku! pan jeszcze żyje...' mi też tak lekarz
                      powiedział...ginekolog...z uśmiechem mi rzekł 'Pani Aniu! A myśleliśmy że Pani
                      juz nie żyje' - co odebrałam jako sympatyczne, bo powiedział to ze szczerą
                      radościa na mój widok i pogadalismy sobie potem długo i sympatycznie (nie
                      pokazywałam się tam dośc długo po porodzie, a to na tym oddziale wykryto mi
                      raka). Ale nasze odczucia zależą od podejścia własnego..
                      Więcej optymizmu moi drodzy...przyda się każdemu, nawet w ciężkich chwilach.
                      Pozdrawiam,
                      Anka
                      • tolka3 Re: Komentarz ... 14.09.06, 13:53
                        Jesteś bardzo niesprawiedliwa. A to "jojczenie" jest już zupełnie niepotrzebne
                        (chodzi mi o określenie). Co my robimy? od samego początku staramy się pomóc,
                        polecamy jednych lekarzy i konkretne szpitale, krytykujemy innych. Czasem się
                        żalimy, zastanawiamy się, czemu jest tak, a nie inaczej, narzekamy, próbujemy
                        oczyścić własne sumienie. Czy to źle? W sumie to rzeczywiście już sama nie
                        wiem, czy takie osoby jak my, nie powinny znikac z forum wraz z odejściem
                        bliskiej osoby... Tylko to jest tak, że trafiamy tutaj, znajdujemy ludzi w
                        podobnej sytuacji, stają nam się w jakimś sensie bliscy. Pojawiają się emocje,
                        każdy dzień przynosi nowe doświadczenia, odchodzą nasi bliscy. I piszemy tutaj.
                        Dodajemy otuchy ale też wylewamy swoje żale. Bo tu są ludzie, którzy nas
                        rozumieją. Ale przyznam szczerze, że zasialiście ziarno wątpliwości we mnie.
                        Proszę jednak abyście uwierzyli, że zdarzają się przerażające zaniedbania ze
                        strony lekarzy i wielu z nas tutaj piszących tego doświadczyło, czego skutki są
                        tragiczne. I Wielu ma prawo mieć żal. I Ula doskonale to wie. Myślę więc, że
                        akurat w takich wątkach mamy prawo wtrącić swoje 3 grosze...
                        • gontcha Re: Komentarz ... 14.09.06, 14:16
                          Nikt Tolka nie pisze, że macie nie pisać...
                          Nie napisalam też konkretnie o kimś, a raczej ogólnie. Podałam też przykład
                          zaniedbania, jak i przykłady pozytywne. Czytajcie ze zrozumieniem, proszę.
                          Troche krytyki i owszem, ale nie wiecznej (nie mówie tu o Tobie akurat).
                          Ja się nie chce rozwodzić zbytnio na te tamaty, bo to nawet nie rzeka tylko
                          ocean jest.
                          Emocje ma każdy z nas...każdy inne, bo każdy jest inny.
                          Ja się cieszę, że piszecie, radzicie...
                          Ale na litość Boską... 'po 50-tce nie spojrzy' czy podobne 'brednie' to jest
                          przesada!!!
                          Piszesz, że ludzie z Forum stają się sobie bliscy. Nawet nie wiesz jak bardzo
                          bliscy...Są tu ludzie znający się od lat, jeszcze z Onkolinku... Ludzie z
                          Polski i nie tylko, którzy znają sie osobiście. I wiesz co? Jedyne za co mogę
                          podziękować 'chorobie' to za tych ludzi....Za Gosię, Roberta, Gonię...
                          wspaniałych przyjaciół, cudowne osoby z którymi mogę porozmawiać o wszystkim, z
                          którymi rozumiemy się na 'innych falach'...z którymi wiele przeszliśmy
                          wspólnie..ich dom był moim domem i vice wersa...Dziękuję Wam Kochani za to że
                          jesteście :))) zawsze...
                          Piszę trochę chaotycznie, sorki, ale to efekt i mojego złego samopoczucia i
                          leków które biorę...
                          Anka
                          • tolka3 Re: Komentarz ... 14.09.06, 14:44
                            Aniu, ja to wszystko wiem. Też trochę chaotycznie pisze, dużo chciałabym
                            napisać, ale nie da się wszystkiego przelać... I czytamy ze zrozumieniem
                            Towarzyszko ;) zapewniam. Wiem, tzn. domyślam się, jak jesteście sobie bliscy.
                            Wielu z nas również zaczęło od onkolinka (ja tylko czytałam), Robertowi i Gosi
                            kibicuję od dawna. Ale musiałam trochę bronić Liiny, bo ja jestem z tych, co
                            wiedzą, o co jej chodzi. Może niefortunnie się wyraziła, ale... eeee no nie
                            będę ciągnąć tego tematu. Nawet nie wiesz, jak ja Wam kibicuję, zaglądam tu co
                            chwilę. I trochę przykro mi, gdy atmosfera robi się zbyt ciężka, nieprzyjemna.
                            Nie żebym jakaś nadmiernie delikatna była :) Ale chciałabym aby to akurat
                            forum było wolne od tych "osobistych wycieczek".

                            Kurcze no... życzę zdrowia i sił do walki :)
                            • gontcha Re: Komentarz ... 14.09.06, 15:00
                              Tolka...
                              No właśnie o te niefortunne wyrażenia chodzi... czasami lepiej nie napisać
                              nic...
                              Ja się cieszę, że zostałaś na Forum, choć wiem jak Ci jest ciężko:( Jestem na
                              tym forum od początku, kibicuję wszystkim. I tym którym sie udało i tym którym
                              się nie udało. To bardzo specyficzne miejsce...w którym smutki i radości bedą
                              się mieszać zawsze.

                              Pozdrawiam i dzięki :)
                              Anka

                              PS. Mój lekarz wysyła mnie do szpitala. Ale najpierw do immunologa jeszcze.
                              Niestety stan się pogarsza, mimo leczenia. Muszę jeszcze poczekać na
                              weryfikację diagnozy (choć wygląda, że jest trafiona - po ponad 4 latach
                              poszukiwań). Błędne koło polega na tym, ze leczenie najlepsze dla mnie jest
                              zarazem niebezpieczne (ryzyko wznowy). Dam znać co i jak...
                              • liina Re: Komentarz ... 14.09.06, 15:13
                                Mozliwe, ze sie wyrazilam niefortunnie, ale mialam na mysli, ze strasi ludzie,a
                                przewaznie magiczna granicą jest wlasnie lat 50, maja mniejsze sznase na leczenie.
                                W zwiazku z tym, ze jest tylko jeden osrodek na cala Polske, to wiadomo, ze
                                leczenie zostanie podjete najpierw u osob mlodszych, a maja lat grubo po 50 stoi
                                sie na koncu kolejki po pomoc i mozna sie nie doczekac.Po 50-tce szanse sie
                                drastycznie zmniejszaja, tak to niestety wyglada.


                                • gontcha Re: Komentarz ... 14.09.06, 15:37
                                  Napisałam o mojej przyjaciółce powyżej 50-tki... nie należy uogólniać
                                  Liino...większość pacjentów onkologicznych jest w starszym wieku jednak.
                                  A Gdańsk to nie jedyny ośrodek stosujący chemie dootrzewnową w raku jajnika.
                                  Robi to też Wrocław (DCTK), jak i przeszczep szpiku w raku jajnika - z tym że
                                  nie kazdy może taką terapię przejść (to już kwestia kryteriów medycznych bardzo
                                  surowych: w tym podstawowym jest stopień zróżnicowania np.)
                      • emgoro Re: Komentarz ... 14.09.06, 20:39
                        To jest informacja dla tych, którzy w jakis sposób próbują dzielić na grupy
                        lepszych i gorszych, starszych i młodszych itp.
                        Gosia zachorowała w wieku 26 lat i trafiła do podrzędnego szpitala w
                        Szczecinie. Nie zdając sobie sprawy z powagi sytuacji ufaliśmy tym lekarzom na
                        których trafilismy. Wszystko dopiero dotarło do nas dopiero po 7-8 miesiącach.
                        Tamci lekarze nie skierowali Gosi do szpitala klinicznego, który zajmuje się
                        leczeniem schorzeń onkologicznych w ginekologii. Zrobili operację w założeniu,
                        że ograniczą sie do pobrania wycinków i nie poprosili na konsultację chirurga,
                        który napewno był wtedy niezbędny. Uznali, że to jest nieoperacyjne na tym
                        etapie. Skierowali na chemioterapię do innego szpitala, która przez pierwsze
                        trzy kursy była nieskuteczna, bo była widoczna dalsza progresja choroby.
                        Zmieniono leki i po kolejnych trzech kursach nastąpiła stablizacja choroby, ale
                        nie było widoków że coś się poprawia. Była zrobiona tomografia komputerowa i
                        konsultacja w CO w Warszawie, gdzie uznano, że tylko chemia, a operacja jest na
                        tym etapie choroby niemozliwa do wykonania. W międzyczasie po stabilizacji
                        następuje znaczna progresja markerów. Lekarze w szpitalu onkologicznym
                        rozkładają ręce, oczywiście podadzą inną chemię. Wszyscy uważają, że potężny
                        guz wywodzący się z jajnika jest niemożliwy do usunięcia, a nawet jakaś próba
                        uszkodzi odbyt i pęchęrz moczowy. To jest ten moment, kiedy zaczynamy pomału
                        sami decydować o tym, gdzie Gosia ma byc leczona, aby nie było za późno. W
                        szpitalu klinicznym PAM w Szczecinie na naszej drodze pojawia się chirurg,
                        który na podstawie tych samych badań, które przedłożyliśmy w CO w Warszawie
                        plus USG wykonane w CO decyduje o zabiegu operacyjnym. Operacja kończy się
                        pełnym powodzeniem po przeprowadzeniu radykalnego zabiegu. Usunieto nowotwór w
                        całości i usunięto częściowo jelito cienkie i grube. Funkcje fizjologiczne
                        zostają zachowane jak przed zabiegiem. Chirurg operujący przeprowadza ze mną
                        rozmowę. Widzę, że jest zdenerwowany. Zadaje mi kilka pytań:
                        Kto chciał pańską żonę skazać na śmierć? to są pierwsze jego słowa.
                        Kto twierdził, że to jest nieoperacyjne?
                        Stwierdził, że zabieg operacyjny w momencie postawienia diagnozy byłby
                        łatwiejszy niż ten, który przeprowadził oraz że podawana chemia miała znikome
                        szanse na rozpuszczenie guzów, których było trzy: z dwóch jajników 21 cm i 15
                        cm oraz na sieci 4cm.
                        Od tego momentu zaczynam szukać każdej drogi, aby uwolnić Gosię z choroby.
                        Pojawiam się całkiem przypadkowo na forum Onkolink. Decydujemy się na różne
                        konsultacje. Dużo rozmawiamy, a w międzyczsie trwa leczenie. Na Onkolink
                        dostajemy tak potężną wiedzę i wiele informacji, które w umiejętny sposób
                        wykorzystujemy. Następują same przełomy w leczeniu Gosi. Oczywiście wszystko
                        jest żmudne i trudne do zniesienia szczególnie dla Gosi. Uzyskujemy całkowitą
                        remisję choroby, dzięki przede wszystkim prof.Emerichowi, ale i tym, którzy
                        pomogli nam na Onkolink. Dlaczego jestem teraz tutaj na forum, bo chcę się
                        odwdzięczyć innym potrzebującym. Po dwuletniej remisji następuje wznowa.
                        Wykorzystujemy nabytą wiedzę i kontakty i walczymy dalej. Dzisiaj mogę z
                        całkowita pewnością powiedzieć, że gdyby się to wszystko nie zdarzyło, to Gosia
                        byłaby juz dawno dla mnie tylko wspomnieniem przepełnionym bólem. Nie poddajemy
                        się i idziemy naprzód.
                        Tylko raz zapłaciłem lekarzowi, ale nie za to żeby coś zrobił, tylko za to co
                        zrobił i jak pisałem nie był to lekarz z ośrodka w Gdańsku.
                        Nigdy nie zgodzę się z tym, że wiek może kogoś przekreślać, bo to jest
                        człowiek, który żyje i ma do życia prawo. Jestem przekonany, że szereg
                        konsultacji może tylko pomóc w podjęciu najwłaściwszych decyzji, nawet tych
                        kiedy są trudne, a nie tylko mieć gorycz po decyzji jednego lekarza. Trzeba
                        przejść przez te konsultacje i przede wszystkim wiedzieć o co pytać i czego
                        oczekiwać. Nawet wtedy kiedy się przegra mieć poczucie, że zrobiło się tak
                        dużó, że faktycznie nie mozna było juz nic zrobić.
                        Życzę wszystkim właściwych decyzji i trochę samo zaparcia, bo warto walczyć,
                        wiem to na przykładzie Gosi, która złamała juz smutne statystyki.
                        pozdrawiam wszystkich bez wyjątku Robert
                        ps. czasem czuję się tu trochę osamotniony wśród piszących tu kobiet :-)
                  • liina Re: Komentarz ... 14.09.06, 15:22
                    Gonia,


                    a co ty wiesz o mnie i o tym co ja przeszlam?
                    Daruj sobie te swoje madosci i uwagi w moim kierunku, czego to ktos nie
                    przeszedl, a czym ja pojecia nie mam, bo ty guzik wiesz o mnie i o tym co ja z
                    moja mama przeszlam.

                    Balbinko!
                    > Nie denerwuj sie. Czasem takie nieco "prywatne" dyskusje sa potzrebne na takich
                    > otwartych forum. Zeby pomyslec, zastanowic sie, przeczytac jeszcze raz,
                    > pomyslec, zastanowic sie, przeczytac jeszcze raz...

                    Przeczytaj wiec sobie jeszcze raz posta, w ktorym napisals, ze ja sie na tym
                    forum bawie oraz kilka komentarzy do Twojej wypowiedzi, moze tez sobie nieco cos
                    przemyslisz, bo chyba nie tylko ja mam cos do przemyslenia.
                    • goniatara Re: Komentarz ... 15.09.06, 03:41
                      Nie bede tego ciagnela, bo to wszystko jest smutne.
                      Zycze Ci przede wszystkim, zebys znalazla wreszcie spokoj ducha.
                      Pozdrawiam
                      Malgorzata
                      • liina Re: Komentarz ... 15.09.06, 10:33
                        A ja ci zycze zebys czasem pomyslala chwile zanim napiszesz komus, komu zmarla
                        bliska osoba , ze ktos sie bawi na tym forum,gdyz podał informacje, ze goraczka
                        moze miec znaczenie w leczeniu raka.

                        Gdybys rzeczywiscie zyczyla mi abym znalzla spokoj ducha i gdybys rzeczywiscie
                        byla taka pelna litosci dla mojej sytuacji, to zapewne nie rzucalabys tekstow o
                        zabawie,a zanim bys je rzucila, to bys przynajmniej zadala sobie trud
                        sprawdzenia informacji , ktore podalam, wiec twoje zyczenia zapewne i tak nie sa
                        szczere.
                        • pdragun Re: Komentarz ... 22.09.06, 14:09
                          Cześc mam na imię Patrycja i od jakiegoś czasu dopiero pisze na tym forum.
                          Żałuje bardzo że nie wiedział mnic o jego istnieniu jak moja mama zachorowała a
                          potem zmarła 4 miesiące temu. Czytam wasze posty i przyznam szczerze że nie
                          rozumiem jak można nie rozumieć siebie nawzajem. Sprzeczacie sie o ty czy ktoś
                          mógł napisać tak czy inaczej, czy powinien czy nie powinien. Każdy przeszedł
                          przez ten sam koszmar jakim jest choroba. Jedni tylko trafili na dobrych lekarzy
                          którrzy szybko zareagowali i mają szansę na godne zycie i ci którym nie było to
                          dane. Niestety trzeba pisać o obu wersjach a nie mówic że zawsze wszystko jest
                          dobrze bo niestety nie jest. Nie mowię tutaj o odbieraniu innym nadziei tylko
                          postawienia sprawy jasno. W tej chorobie nadzieja jest najwazniejsza i to ona
                          umiera ostatnia ale te osoby które przezyły śmierć najblizszych nie chcą zle
                          pisząc że lekarz ten i ten nie spojrzy czy że dobrze by było zmaltretowac
                          lekazra by zrobił dodatkowe badania bo to mogą byc przerzutu, chcą ci ludzie
                          innych na pewne rzeczy uczulić, troszke sprawić by spojrzeli na sprawę choroby
                          bliskiej osoby trzezwo nie przez pryzmat uczuc. Zeby wiedzieli na co zwracać
                          uwage, czego unikać jak poradzić sobie ze stresem i z faktem że jak cie
                          wyrzucają drzwiami to wchodż oknem. Wiem co piszę bo własnie to przezyłam bardzo
                          mocno. Jak sie komuś udało i trafił na wspaniałych lekarzy to bardzo dobrze ale
                          niestety jest bardzo dużo takich którzy traktują pacjenta jak zło konieczne i o
                          wszystko trzeba zabiegac samemu. Dlatego rozumiem liinę która napisała tak jak
                          sama to przezyła. Oczywiście każdy musi sam wybrać sam zdecydować ale ma prawo
                          znać opinię i tych którym się udało i tych którzy bliskich stracili a przy tym
                          musieli się użerać z lekarzami od których trzeba wzzystko wyegzekwować siła. To
                          na tyle moich przemysleń. Pozdrawiam Patrycja
                          • ka_s_ka1 Re: Komentarz ... 23.09.06, 11:52
                            Juz dawno chciałam napisac (tylko zapomniałam hasła kurde!!!!!!!!!!!!)
                            Powiem tak a właściwie napisze Ci ,którzy prawie wygrali walke z rakiem zawsze
                            beda cenic lekarzy ale nie oszukujmy się wiadomo ,że jak ktos jest młody(wieku
                            mlody nie określe) ,albo Ca wykryto w wczesnym stadium a z reguły to zdarza
                            sie przypadkiem to żyją.
                            Bo sa leczeni no i ..........A reszta chorych to jak ile oni sami moga przeżyc
                            w trakcie chemii,jak zajmie sie nim szacowny pan doktór??no i czy pan Bóg da o
                            ile istnieje.sama przeżyłam walke z nowotworem . Ale juz na początku stałam na
                            straconej pozycji. Lekarz juz od początku powiedział, że czas życia około 6
                            miesięcy,książkowo - medycznie,praktycznie żadnej pomocy,doradzenia ,co można
                            zrobic aby ulzyc w cierpieniu .Nawet wypisanie Dolarganu przy silnych bólach
                            było problemem bo ów szacowny doktór dał druk i abym pisala jakie sa bóle i co
                            jaki czas a on wtedy zdecyduje czy wypisać lek silniejszy Bo plastry były
                            nieskuteczne pogotowie wzywane twierdziło ,że oni do raków nie jada ot co takie
                            małe zdanko .pisze troche nieskładnie ale jestem tak wkurzona.Po cholercie
                            jeden drugiego ustawia i sie wymądrza .rak to rak ponoc to normalna choroba jak
                            AIDS i inne ,tylko kto tu zawinił no kto???????????????????ja wiem dr.
                            powiedział to ty człowieku ............ Ale gówno prawda sorry za słowo ...to
                            nasz durny system ,oszczędzanie forsy i często niestety mała wiedza lekarzy( tu
                            ukłon w strone dobrych lekarzy ,którzy potrafia szybko zdiagnozować ,połaczyc
                            fakty ,objawy i szybko pomyślec ,że to jednak nowotwór)bo oni nie myśla ,że to
                            jest Ca i szukaja innych przyczyn a potem zawsze jest często za pozno i zostaje
                            chemia paliatywna ,ktora i tak w sumie przybliża chorego i to jeszcze szybciej
                            do ziemi.Pytam się po co ??????????udawac ,że ratuje sie człowieka (chodzi mi o
                            chemie)i jeszcze do tego lekarz mówi ,niech sie pani cieszy on dostaje
                            najdroższa chemie . Ło matko tylko strzelic w pysk,takiego doktora.A badanie
                            zwykłej morfologi,która trzeba miec przed chemią,lekarz I kontaktu tak mi
                            powiedział ,no wie pani to kosztuje( 15 zł )i dyrektor będzie sie mnie pytał
                            czemu ja 3 razy w miesiacu wypisuje to badanie. a ja sobie pomyslalam a ciort z
                            toba ty ....Fakt tam gdzie dostawalo sie chemie ,można było zrobic ta morf. ale
                            pewnie wszyscy wiecie jak to wygląda ,multum chorych na korytarzu ciasnym ,mało
                            krzesel ,w większości rodzina z chorym je okupowała a inni chorzy
                            stali ,makabra,czekanie na wyniki ,czekanie na lekarza ,a potem na chemie ,a
                            chorzy cierpieli i stali ,kurde.A potem wiadomo śmierć ,i ból tych ,ktorzy
                            zostalii złość ,nienawiśc do samej siebie za brak niewiedzy,za brak no własnie
                            tego chyba juz nie napisze .Pozdrawiam Kaśka ................
                            • sanum Re: Komentarz ... 26.09.06, 12:22
                              Moja mama miała stadium 3 CA szyjki macicy. Całe szczęście, że konował z
                              onkologii nie miał za wiele czasu, żeby ją dobić. Udało mi się przekonać mamę,
                              że skoro nie operują to znaczy, że jest dobrze. Gdyby usłyszała od lekarza to co
                              ja (wyszła na chwilę na pobranie krwi) - czyli, że nie ma żadnych szans - już
                              dawno byłaby w grobie. Chemię zalecono lekką, bo skoro nie ma szans to po co
                              obciążać organizm (to znów słowa lekarza). Generalnie dał nam do zrozumienia, że
                              traci cenny czas.
                              Wtedy postanowiłyśmy się skonsultować z innym lekarzem. Zdawał sobie sprawę ze
                              stanu mamy i z tego, że jest mała szansa na cokolwiek.
                              Do dziś będę wdzięczna temu lekarzowi za słowa. Podszedł do niej spokojnie,
                              cierpliwie, tłumaczył wszystko, ale w taki sposób, żeby właśnie nie używać tych
                              wszystkich twardych, oschłych medycznych słów. Zamiast kończyć testament zaczęła
                              planować prace związane z rozbudową domu. Z dnia na dzień z przerażonej i
                              załamanej stała się silna i gotowa do walki. Wyobraźcie sobie, że po kilku
                              tygodniach okazało się, że nie ma już nacieków na miednicy i to całe świństwo
                              sie cofa. Wtedy po wielu konsultacjach (i szukaniu odpowiedzi, jak to się stało,
                              że ona żyje?) zalecono radioterapię i brachyterapię i według mnie obie terapie
                              zbyt drastycznie odbiły się na jej zdrowiu.
                              Cały czas uzupełniałyśmy onkoterapię dietą, probiotykami, ziołami na wzmocnienie.
                              Reasumując
                              Jestem przekonana, że ta siła i nadzieja połączone z zaangażowaniem w drobne
                              codzienne czynności dla zdrowia (robienie domowych soczków, gotowanie
                              specjalnych zupek, zaparzanie ziółek) sprawiły, że dziś jest zdrowa.
                              Odebranie pacjentowi nadziei jest największym barbarzyństwem. Nasza siła wobec
                              naszych chorych bliskich pozwala im przetrwać. Nie pokazujcie zwątpienia.
                              Wierzcie do końca, do ostatniego dnia. Wierzcie w cuda, bo one naprawdę się
                              zdarzają.
                              • estelka1 Re: Komentarz ... 26.09.06, 21:15
                                Dziękuję Ci za te słowa, a szczególnie za ostatni akapit. Ostatnio po
                                przeczytaniu wywodów osoby o nicku "omomo" (czy coś w tym stylu) na temat
                                drobnokomórkowego raka płuc, chciało mi się po prostu wyć. Moja mama jest
                                właśnie na tego raka chora, a statystycznie on rokuje źle. I choć mam
                                wykształcenie medyczne i dość trzeźwo patrzę na choroby i różne terapie, wierzę
                                że z mamą wcale tak być nie musi. Mama pogodziła się z tym, że może umrzeć z
                                powodu tego choróbska, ale ma dużo siły, żeby z nim walczyć. Żyje może na
                                troszkę wolniejszych obrotach niż zwykle, bo łatwiej się męczy, ale robi
                                wszystko to, co przed wykryciem raka, od sprzątania w domu, prania, prasowania,
                                przed mycie okien do pracy na działce. Jeśli chcę jej pomóc, mówi, że sama mi
                                powie, kiedy nie będzie sobie z czymś radziła. Podziwiam jej siłę, twardość i
                                bardzo bym chciała być taka jak mama.
                                • sanum Re: Komentarz ... 27.09.06, 10:12
                                  Trzymaj się Estelko i nie próbuj wątpić. Ciesz się każdym dniem i wspieraj mamę.
                                  Nie dawaj jej odczuć, że wymaga pomocy ale bądź czujna. W pierwszym okresie
                                  nawet dodawałam mamie zajęć. Oczywiście lekkich - zacerować skarpetki, znaleźć w
                                  internecie używaną pralkę. Robiłyśmy razem wiele rzeczy. Czekałam tylko na
                                  wiosnę, bo wiedziałam, że jak pojedzie na działkę i zacznie siać warzywa, to
                                  potem będzie czekać aż wyrosną, martwić się o chwasty i szkodniki a nie o
                                  nowotwór. Udało się i naprawdę wierzę, że 90 % tego sukcesu to ta rozmowa z
                                  lekarzem i nasza "psychoterapia"
                                  I jeszcze jedno, byłyśmy w zeszłym miesiącu na kontroli na onkologii. Mimo braku
                                  jakichkolwiek podstaw (usg, tomografia) lekarz powiedział mojej mamie, że ma
                                  wznowę choroby. Wyobraź sobie, jaki to był cios! Przez trzy tygodnie czekania na
                                  badanie miała przed sobą widmo tego koszmaru. Okazało się potem, że to jakieś
                                  zrosty po radioterapii ! Zapytałam lekarza dlaczego tak powiedział nie mając
                                  żadnych podstaw, a on na to, że na wszelki wypadek!
                                  Słowa potrafią zabić szybciej niż skalpel.
                                  • ulaw2 Re: Komentarz ... 27.09.06, 11:06
                                    Czy te badania(usg, tomografia)miała zlecone przez onkologa czy robiłyście
                                    prywatnie?
                                    • sanum Re: Komentarz ... 27.09.06, 13:22
                                      Niestety prywatnie. Nie mogłam skazać matki na 3 miesiące niepewności. W tym
                                      czasie z nerwów by się zrobiła wznowa. Nie wiem skąd jesteś, ale jak z okolic
                                      Warszawy to moge przesłać Ci namiary na szybkie i refundowane usg i tomografię.
                                      • ulaw2 Re: Komentarz ... 27.09.06, 13:28
                                        Jak to refundowane? Czyli NFZ zwraca pieniądze?A na jakiej podstawie?
                                        • tolka3 Re: Komentarz ... 27.09.06, 14:04
                                          Ula, na podstawie skierowania. Wymuś skierowanie.
                                          • sanum Re: Komentarz ... 27.09.06, 14:36
                                            Dokładnie tak. Jeśli na onkologii masz czekać trzy miesiące na badanie to poproś
                                            o skierowanie. Wiele poradni ma podpisana umowę z NFZ i nawet robia badania np
                                            jak w centrum onkologii zepsuł się tomograf to kierowali tam, gdzie sa miejsca.
                                            Nie płacisz, a wynik masz w ciągu trzech dni.
                                            Tylko na skierowaniu musi być numer umowy jednostki/lekarza (nie pamiętam
                                            dokładnie)z NFZ.
                                            • przeciwiza Re: Komentarz ... - facet 15.01.07, 19:01
                                              krolik' tyś jest baba czy facet? Tu piszesz zes facet'
                                              ------------
                                              mam świetnego lekarza :)
                                              Autor: sanum
                                              Data: 17.08.06, 11:15 + dodaj do ulubionych wątków


                                              --------------------------------------------------------------------------------
                                              Jestem tu nowy, choć nie do końca, bo czasami Was odwiedzałem, ale nie było o
                                              czym pisać. Nie chciało mi się ciągle skarżyć :(
                                              Trochę juz załamany swoim zyciem wewnętrznym - szczególnie w obrębie jelit -
                                              szukałem ciekawych informacji w internecie. Najpierw natknąłem się na artykuł
                                              a potem na świetnego lekarza. Walczyłem z ZJN dość długo i bez większych
                                              rewelacji, bo mam jeszcze nerwicę i refluks. I w końcu myślę, że się udało.
                                              Pół roku temu trafiłem do świetnej Pani doktor i w końcu jestem zdrowy.
                                              Nie chce tu robić reklamy (choć chciałbym się dzielić tą wiadomością z całym
                                              światem). Zainteresowanym prześlę info na priv.
                                              ---------
                                              tako rzecze facet


                                              • przeciwiza Re: Komentarz ... - baba 15.01.07, 19:04
                                                krolik'tys jest baba czy facet?Tu piszesz zes baba
                                                -------
                                                Re: Komentarz ...
                                                sanum 27.09.06, 10:12 + odpowiedz


                                                Trzymaj się Estelko i nie próbuj wątpić. Ciesz się każdym dniem i wspieraj mamę.
                                                Nie dawaj jej odczuć, że wymaga pomocy ale bądź czujna. W pierwszym okresie
                                                nawet dodawałam mamie zajęć. Oczywiście lekkich - zacerować skarpetki, znaleźć w
                                                internecie używaną pralkę. Robiłyśmy razem wiele rzeczy. Czekałam tylko na
                                                wiosnę, bo wiedziałam, że jak pojedzie na działkę i zacznie siać warzywa, to
                                                potem będzie czekać aż wyrosną, martwić się o chwasty i szkodniki a nie o
                                                nowotwór. Udało się i naprawdę wierzę, że 90 % tego sukcesu to ta rozmowa z
                                                lekarzem i nasza "psychoterapia"
                                                I jeszcze jedno, byłyśmy w zeszłym miesiącu na kontroli na onkologii. Mimo braku
                                                jakichkolwiek podstaw (usg, tomografia) lekarz powiedział mojej mamie, że ma
                                                wznowę choroby. Wyobraź sobie, jaki to był cios! Przez trzy tygodnie czekania na
                                                badanie miała przed sobą widmo tego koszmaru. Okazało się potem, że to jakieś
                                                zrosty po radioterapii ! Zapytałam lekarza dlaczego tak powiedział nie mając
                                                żadnych podstaw, a on na to, że na wszelki wypadek!
                                                Słowa potrafią zabić szybciej niż skalpel.
                                                ------
                                                tako rzecze baba


                                              • mremiszewska Do przeciwwizy 15.01.07, 20:32
                                                Witam. Mam pytanie...co to jest ZJN? Pytam, bo mnie szczególnie interesuje wszystko w zwiazku z nowotworem jelita grubego. Może lekarz, u którego leczyłeś się mógłby pomóc także mnie...
                                                • b_a_l_b_i_n_k_a Re: Do przeciwwizy 16.01.07, 09:13
                                                  Zespół Jelita Nadwrażliwego.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka