verdana
09.03.12, 20:18
Czyli jak od lat fundamentalnie nie zgadzam się sama z sobą.
Mam przyjaciółkę w pracy, specjalistkę od kwestii genderowych, z ktorą dawno temu dyskutowałam o stosunku spoleczeństwa do porzucenia dziecka. Że facetom się to wybacza łatwo, a matkom nigdy.
Moje stanowisko - w dużym skrocie. Idiotyzm, gdy chodzi o starsze dzieci, jednak w wypadku niemowląt i dzieci najmlodszych tak wiele kultur jednak uznaje, ze dziecko bez matki ma przechlapane, ze chyba na rzeczy jest coś więcej, niz tylko przekaz kulturalny. Że byc moze wchodzi tu w grę biologia, od ktorej się nie ucieknie.
Kolezanka - to tylko kultura. Tak samo ojciec , jak matka powinni byc oceniani tak samo za zostawienie malutkiego dziecka. To znaczy nie ma nic zlego, gdy matka zostawia małe niemowlę i sie zmywa (to znaczy JEST cos złego, ale tyle samo co w przypadku ojca).
No i problem mam sama ze sobą. Na poziomie rozsądku i intelektu przyznają kolezance całkowitą rację. Na poziomie uczuć - absolutnie nie potrafię.