arghail
03.01.21, 13:07
Potrzebuję wsparcia i porady. Proszę mnie nie kopać bo jestem w bardzo złej kondycji psychicznej.
Póki co wstrzymałam psychoterapię ponieważ lekarz nie wzbudzał mojego zaufania.
W przyszłym tygodniu mam wizytę u nowego psychoterapeuty.
Pisałam wam w wątku o spotkaniu z byłym po latach.
Przypomnę.
Kilka miesięcy temu odnowiłam znajomość z mężczyzną, z którym bylam w związku 10 lat temu.
W skrócie; wtedy nie wyszło z uwagi na to, że nie pracujący i studiujący zaocznie Pan nie miał dla mnie czasu. Nie pracował, utrzymywał się z renty (był po nowotworze), mama była już wtedy na emeryturze ale dodatkowo pracowała ponieważ opłacała mu studia.
Znajomość ze mną kończył z 6 razy w ciągu 2 lat.
Za każdym razem słyszałam "ty mnie nie rozumiesz ".
"Mówiłem że to nie ma sensu".
"Ty taka nie jesteś tylko udajesz żeby mi zrobić przykrość "
"Co ja za to mogę że nie mam czasu "
Po czym wysłała smutne emotikony, i pyta czy mi przeszła złość.
Nie spędzał ze mną urodzin, imienin, świat czy walentynek.
Kiedy byliśmy umówieni np na 20 sta on o 24 mówi że będzie za 2h.
Kiedy nie kazałam w takim przypadku przyjeżdżać mówił, że znowu mam fochy.
Definitywnie znajomość zakończyła się w dniu moich urodzin. Napisał życzenia, ja zapytałam czy spędzimy ten dzień razem. Odparł że nie ma czasu, potem że ochoty na cokolwiek.
Było mi przykro, czułam się jak gówno. Powiedziałam o swoich uczuciach. On tylko odparł że to koniec na moje życzenie. Że nigdy go nie rozumiałam, że brak czasu nie jest jego winą.
Wtedy rozmawialiśmy na gg. Dodał sobie opis "coś się kończy coś się zaczyna ".
Dlugo potem próbował się kontaktować. Jakieś smutne emotikony w smsie itp. Pytania typu "szkoda, że nie tęsknisz".
Kontakt się powiedzmy urwał. Kilka razy dzownił, smsy z pytaniem co słychać.
Kilka miesięcy temu odnowiliśmy kontakt.
Obecnie pracuje, mieszka nadal z mamą.
NIE MA ŻONY I DZIECI.
Nie dowierzałam, że człowiek tak się zmienił. Częste telefony, smsy, naleganie na spotkania.
Deklaracje, że musimy być razem skoro caly czas nas do siebie ciągnie.
Powiedziałam wprost, czy pamieta dlaczego nie jesteśmy razem. Odparł, że jak będę wracać do przeszłości to zmarnujemy sobie życie nie będąc razem, a to jest nam pisane.
Po pewnym czasie słabszy kontakt. Pytam co się dzieje, brak czasu.
Proponuję spotkanie, brak czasu.
Umiera mi bliska osoba, chcę sie spotkać, pogadać. Brak czasu. Deklaruję, że ja przyjadę chociaż na chwilkę pogadać. Brak czasu. Zadzwonił tylko raz.
Pytam wprost: chcesz być ze mną? Tak, ale nie wiem kiedy (argument, nie będzie zmienial pracy i mieszkania).
Odpowiadam, że nie musimy obrazu mieszkać razem. Nadal nie wie, analizuje mi we wiadomości ponownie mieszkanie i pracy po czy dodaje "sytuacja bez wyjścia ".
Pytam wprost czy teraz jesteśmy razem, odpowiada "nie wiem ".
Po kilku dniach pyta jak się czuję. Po czym po mojej odpowiedzi zadałam to samo pytanie, dostaję dziwnie smutną emotikone.
Pytam czy coś się stało. On mi odpowiada, że ma dużo pracy a poza tym nie mam się zmuszać i udawać że mnie to interesuje.
Odpowiadam, ok, nie będę się narzucać. Na co on odpowiada "mniej egoizmu więcej wyrozumiałości, twojego charakteru już nie zmienię a szkoda".
Poczułam się w tym momencie okropnie, jakby mi ktoś wyrwał serce.
On potem znowu wysłał smutne emotikony.
Pytam co ja złego zrobiłam, on ponownie "mniej egoizmu więcej wyrozumiałości "
Powiedziałam, że jeśli chciał mnie skorzywdzić to mu się udało.
On mi na to, że przez kilka lat mi tego nie zapomi, że takie bzdury mu chciałam wmawiać itp.
Powiedziałam jak ja się czułam kiedy żebrałam o spotkanie, jak się czułam mówiąc wprostu o swoich uczuciach do niego, i o tym, że caly czas mialam niepewności kim dla niego jestem. Nie wiedząc co on do mnie czuje.
On odzywa sie ponownie. Pyta jak mija dzień itp.
Wysyła buziaki.
Pytam kiedy się spotkamy, nie ma czasu.
Kilka dni znowu milczy. Pytam dlaczego się przestał odzywać. On mówi że ma swoje problemy i brak czasu. Ale zadzwoni.
Milczy.
Pytam ponownie czy się spotkamy, nie ma czasu, jest w pracy. Chce wysłać mi zdjęcia żebym uwierzyła.
W święta wysyła życzenia. Pytam czy się zobaczymy.
Nie ma czasu bo już się umówił że kogoś odwiedzi.
Napisałam, że ja się poddaję.
On mi na to, że co on za to może że nie ma czasu. Że musiał pójść do kolegi pogadać bo coś sie stalo.
Nie wytrzymałam, powiedziałam, że kiedy ja potrzebowałam wsparcia to nie miał dla mnie czasu, nawet nie zadzwonił. Powiedziałam, że czas sie z tym pogodzić.
On mi odparł, że tutaj się potwierdza mój egoizm i chyba nigdy się nie zmienię. I nigdy się nie dogadamy.
Ja na to, że nie zamierzam się zmieniać bo nie widzę nic zlego w tym ,że chce być dla kogoś ważna osobą. Tylko odpisał "ok."
Kilka dni cisza, ja analizuję ale pomału stwierdzam, że dobrze się stało. Próbuję zapomnieć.
On znowu wysyła smutne emotikony, lub buziaki.
Znowu siada mi psychika.
Obwiniam się, analizuję.
Gdzie go skrzywdziłam?
Czym zrobiłam przykrość?
I czy aby faktycznie on się zmienił?
Czy on mną manipuluje?
Dlaczego tak pogrywa?