kociak40
18.08.09, 01:41
Można ten termin określić za encyklopedią - "dewocja - przesadna
pobożność; gorliwe, manifestacyjne wypełnianie praktyk religijnych".
Tu od siebie dodałbym - połączone z rygoryzmem wobec innych, z
zaniedbywaniem własnej duchowości.
Jest ta "dewocja" korzystna (dla KK jak najbardziej korzystna), czy
niekorzystna? Kiedy jest przesadna? Mieszkam w dużym bloku i
obserwuje masę dewotek biegających z rozańcem do koscioła, trafiają
się też odpowiedniki męskie - dewoci. Oni nie uważają się za
dewotów, inni może tak, ale oni nie. Oni uważają, że iloscią
różańców zapewnią sobie niebo. Zaliczają nabożeństwa, msze,
pielgrzymki ale ich postawa jest wroga do innych ludzi, są
nietolerancyjni. Oni wypaczają istotę wiary, odpychają ludzi
myslacych od religii. KK popiera dewocję, dodał koralikow do
rożańca, tworzy nowe sanktuaria świętych, oddziaływuje słownie,
wprost zachęca do ceremoniałow, do "narzędzi" - gromnic, figurek,
obrazów, do egzorcyzmow, święcenia przedmiotów martwych itd.
Nie dziwię się, że coraz mniej ludzi chodzi do kościoła, coraz
więcej nie przyjmuje księdza po kolędzie.